Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnęłam się niepewnie i zaraz podniosłam się z łóżka razem z Lorenzo, przytakując mu potulnie. Jednak zanim ruszyłam za nim do łazienki zrzuciłam z siebie jeszcze spodenki i majtki, zostawiając je na podłodze przy łóżku.
Ja może i byłam mocno pobudzona, echem, znaczy się podniecona, zdecydowanie byłam już mocno podniecona, ale jednak to Lorenzo wygrywał. Bo podczas gdy ja mogłam sobie cicho pojechać i zastanawiać się, co by tu z tym zrobić, to on od razu miał w głowie gotowy plan działania. To mnie jeszcze bardziej nakręcało.
Wampir pociągnął mnie za dłoń do łazienki, zamykając drzwi za nami, pocałował mnie jeszcze raz, wodząc dłońmi po moim ciele a mi już miękły kolana.
Offline
Wycofałem się aż pod prysznic, gdzie włączyłem wodę jedną ręką, nie odsuwając się od wilczycy. Z przyjemnością całowałem ją długo, za każdym razem jakby czulej, coraz pewniej, a nawet Sanna czuła się coraz pewniej i była coraz bardziej ochocza i sprawna w pocałunkach. W końcu odsunąłem się nieco i przeszedłem z wilczycą pod ścianę, gdzie Sanna mogła oprzeć się i pozwolić mi po prostu się rozkoszować jej smakiem. Z szalonym uśmiechem odsunąłem się lekko, powoli całując jej szyję i obojczyki, a potem piersi, długo i namiętnie, aż w końcu uklekłem przed wilczycą, całując ją po brzuchu, oraz wsuwając się coraz pewniej między jej nogi, podczas gdy ilość bodźców musiała sprawić że wilczyca zaraz dojdzie sama, po prostu przez samą sytuację. I dobrze. Niech wie, że jestem najlepszym sercem, że jestem jej najlepszymi kochankiem i będę zawsze, że się nigdy nie znudzi, ani... Ani jej nie zawiodę. Nigdy.
Poczułem jak Sanna cała drży od przyjemności, złapałem jej dłonie i pokierowałem na siebie, by trzymał się moich ramion i głowy, by nie straciłam równowagi, nawet gdy już będzie na szczycie.
Offline
Jęknęłam głośno i przeciągle, z lekka zawstydzona zagryzajac wargę i starając się nieco uciszyć. Ale było mi tak dobrze...! Szepnęłam kilka razy jego imię, łapiąc głęboki oddech, gdy całe napięcie ze mnie uszło. Musiałam mocno przytrzymać się Lorenzo, by nie stracić równowagi, bo całe moje ciało drżało.
Wampir sprawnie się podniósł, przycisnął się do mnie, trzymając mnie mocno. Sama się niego uczepiłem.
- O rany... Lorenzo... - wymamrotałam niewyraźnie z zamkniętymi oczami. Westchnęłam do jego ucha. - Trzymaj mnie - poprosiłam.
Offline
Zaśmiałem się cicho, szczerze i pokiwałem głową, trzymając ją blisko siebie. Woda spływała po nas, ale w końcu wyłączyłem na chwilę natrysk.
- Nie martw się, trzymam cię mocno... - szepnąłem cicho, całując ją z czułością. - Wezmę płyn... Umyje cię, siebie... A potem położymy się do łóżka... - zamruczałem z miękkim uśmiechem. - I zrobię wszystko, dosłownie wszystko, byś czuła się ze mną dobrze... - dodałem ciszej, znów lekko całując wilczycę, tym razem w skroń.
Offline
- Raczej zawsze jest mi z tobą bardzo, bardzo, bardzo dobrze - wyszeptałam z lekka rozbawiona, wciąż jeszcze łapiąc oddech i dochodząc do siebie po tych słodkich pieszczotach. - Nie odsuwaj się ode mnie jeszcze chwilkę... - wymamrotałam, skubiąc wargami jego ucho. - A gdy już wyjedziemy spod prysznica... Musisz mi powiedzieć,jak ci się porządnie odwdzięczyć...
Offline
Zaśmiałem się cicho i zaraz pokręciłem głową choć pewnie ona i tak tego nie widziała. Zamruczałem cicho w jej skórę, wciąż ją mocno trzymając jakby miał zaraz ją porwać prąd wody.
- Gluptas, nie musisz mi się odwdzięczać bardziej niż samym tym że wyjdziemy spod prysznica i idziemy razem do łóżka... - zamruczałem cicho. - Zobaczymy jak już wyjdziemy, dobrze kochanie? Jeszcze długa noc przed nami...
Offline
- Dobrze kochanie - powtórzyłam po nim zauroczona, bardziej potulna i grzeczna niż sama się po sobie spodziewałam. Ciekawe co sobie myślał Lorenzo, gdzie po tych wsztkich latach oglądał mnie jako warczącą na wszystko, upartą dziewuchę, która nie chce nikomu podlega , a tu nagle bum, i nie jestem w stanie sama nawet stać prosto...
Offline
Zaśmiałem się cicho, całując ją kilka razy po twarzy, po włosach... W końcu Sanna cofnęła się, z uśmiechem zapewniając, że teraz da radę, więc nałożyłem płynu na dłoń i zacząłem ją po prostu delikatnie myć, całe ciało, ramiona, ręce, nogi... Potem sam chciałem się umyć, ale wilczyca jak w transie dołączyła i wodziła dłońmi po moich barkach, po torsie i brzuchu, jakby zafascynowana tym jak się spinam, gdy wodziła dłonią po moim podbrzuszu, blisko krocza.
Znów puściłem wodę z natrysku, z przyjemnością pozwoliłem by piana z nas spłynęła, gdy sami zajęci byliśmy pocałunkami, a kiedy już oboje byliśmy czyściutcy, wyszliśmy powoli. Sięgnąłem nam po ręczniki, do ciała, do włosów, ale raczej ciężko było nam się skupić na osuszaniu, gdy oboje wciąż byliśmy mokrzy. To znaczy Sanna była, ja po prostu byłem już od dłuższego czasu na baczność.
- Hmm potem nałożę Ci olejku na skórę dobrze? Teraz chyba się nie skupię na tym - przyznałem, całując namiętnie Sanne, która trzymała mnie mocno za barki, niemal z niemym "nie odsuwaj się".
Offline
- Kremami i olejkami zajmiemy się potem, nie musisz się na nich skupiać zanadto - mruknelam i rozbawiona podskoczyłam, obejmując go kolanami w biodrach. Lorenzo reagował niemal natychmiast. Umiał przewidzieć niemal każdy mój ruch, podobało mi się to coraz bardziej. Oczywiście przy rywalizacji było to słabe, ale przy seksie lepiej być nie mogło. - Zabierz mnie do łóżka i skupmy się już tylko i wyłącznie na przyjemnościach - poprosiłam,szepczącym na ucho.
Offline
Zamruczałem zadowolony idąc grzecznie z powrotem do sypialni. Tak jak prosiła moja wilczyca w końcu, a nie winno się kobiecie sprzeciwiać gdy chce seksu - takie nauki wynosiłem z balów. Zaniosłem na łóżko, na które zaraz sam też się wsunąłem, by pocałować moją dziewczynę z miłością, głęboko, cały czas czując gorąc między nami. Magiczne uczucie, doprawdy, szczególnie kiedy wilczyca chwytem jakim w dzieciństwie cię powala, teraz przerzuciła mnie sprawnie z góry na plecy pod nią. Zaśmiałem się gardłowo, głęboko.
- Chcesz być na górze? No dobrze kochanie, nie mam nic przeciwko - mruknąłem nadal lekko rozbawiony i ułożyłem się wygodnie na poduszkach, pod Sanną, z bioder przenosząc dłonie na pośladki. - Z góry jest zawsze fajny widok...
Offline
- Faktycznie... Z dołu są zdecydowanie lepsze widoki, ale nie chce ciągle być w tym samym miejscu, tobie też będzie miło...? - upewniłam się, na co Lorenzo znów przytaknął, ugniatajac moje poslatki. Był bardzo zachłanny... Zastanawiałam się co to będzie, gdy już nie będzie się hamować, skoro już teraz był taki.
Uśmiechnęłam się rozbawiona, przesuwając się nieco w dół i poruszając lekko biodrami. Choć... Nie musiałam byc już zaczepną, oboje myślimy gotowi na to,by zacząć niemal od razu. Porządną rozgrzewkę zafundowaliśmy sobie pod prysznicem. Wampir jęknął proszą o, jakby na potwierdzenie moich myśli.
Na górze było inaczej, teraz to ja wyznaczałam tempo, a przynajmniej miałam co do tego ostatnie słowo.
Offline
Sanna ostrożnie wsunęła się na nabrzmiałego już od czekania członka i oboje odetchnęliśmy głęboko, ja patrząc na nią z dołu, na to jak jej piersi podskakują nade mną, jak zaciska lekko wargi kiedy unosi się i opada znów na mnie. Zamruczałem cicho, po części podniecony, a po części głodny na kolejne jej ruchy, na wszystko co powie. Oparła dłonie na moim torsie, zaciskała palce im szybciej poruszyła biodrem, ale zaraz przenosiła na mnie wzrok, taki... Zwierzęcy. Piękny. Na Atlantę, była piękna kiedy wilgotne włosy otaczały jej twarz jak kurtyna, a błękitne oczy błyszczały wpatrzone we mnie.
- Kocham cię... - wyszeptałem, dotknięty tym jak na mnie patrzyła, jak co i raz opadała na mnie, szybciej albo dokładniej i... O rany... Na dole widoki też były niczego sobie.
Offline
- Ja ciebie bardziej kocham - odparłam, uśmiechając się lekko ale nie przestając się poruszać, a nawet lekko przyspieszając. - Bardzo cię kocham - dodałam, wzdychając zaraz głośno.
Oboje zadowoleni z tego, co właśnie usłyszeliśmy, uśmiechaliśmy się do siebie. Pochylilam się do niego, starając się wciąż poruszać biodrami i zaczęłam go całować między głębszymi oddechami. Wtedy też Lorenzo nieco przyspieszył swoje ruszy i oboje staliśmy się zdecydowanie głośniejsi.
Zanim Lorenzo skończył, wyprostowałam się, by obserwować dokladnie jego twarz, poznać jej szczegóły, gdy wykrzywiał się w tym grymasie rozkoszy...
Offline
Chyba nigdy nie widziałem kogoś tak zafascynowanego moją miną podczas orgazmu, to było niemal zawstydzające, bo zawsze robię głupią minę, którą zaraz zastępuje ulga. Westchnąłem głęboko, szeptając imię wilczycy co i raz, patrząc na nią zadurzony zupełnie. Sanna nawet gdy już ze mnie wyszła pozostała na górze, a wciąż mi się przyglądając. Zagryzłem wargę, śmiejąc się cicho, gardłowo.
- Wiem, mam głupią minę... - szepnąłem cicho rozbawiony. - Moja kochana...
Offline
Przeciaglelam palcami po jego torsie, wodząc nimi ostrożnie po napiętej skórze, między mięśniami... Nasze ciała znów zrobiły się nieco mokre od potu, choć minimalnie. W pokoju było po prostu ciepło.
- Mój kochany - mruknelam, nadal ciesząc się z tych słów jak głupi szczeniak. - Mój, mój... - wymamrotałam, śmiejąc się przy tym cicho. - Wszystko w tobie jest takie jak powinno... Choć minę miałeś trochę zabawną - ciągnęłam dalej, depcząc się z nim troszeczkę. Pochylilam się znów niżej, także moje piersi co i raz stykały się z jego torsem. - Ale ulga rozpłynęła się po całym tobie. To dopiero miły widok - zaznaczyłam, muskając ustami jego obojczyk.
Offline
Zaśmiałem się głęboko, patrząc jak mnie czule całuje. Moja najpiękniejsza, co? Ta którą chciałem wyrwać z rąk serca, wiedząc że on nie będzie dobry dla niej, a koniec końców to ja nim jestem... I chyba jestem dla niej tak dobry jak powinienem...
- Wszystko jest tak jak powinno... "kocham cię" w twoich ustach jest jak spełniony sen - szepnąłem cicho, kiedy całowała moją skórę. - A wspólny seks, jak kolejna nieprzespana noc mokrych marzeń... - dodałem niemal bezgłośnie. Zaraz znów się zaśmiałem cicho, kiedy zaczęła muskać ustami moją szyję. - Nawet podczas orgazmu wyglądasz bosko... To dopiero piękne...
Offline
Parsknelam w jego skórę, unosząc się lekko ku górze,by zerkać na jego twarz. Oblizalam usta, by nieco je zwilżyć.
- Dobrze że się mnie nie boisz... W sensie... Tej zakochanej mnie. - Pokrecilam głową. - Zastanawiałam się, czy to nie jest dla ciebie za dużo na raz. A ty sobie z tym poradziłeś... - wyszeptałam. - I nie muszę się bać, że nie wiesz z czym to się wiąże... Bo twoi rodzice są normalni w uczuciach - podsumowałam, znów się pochylając, by wrócić do całowania jego szyi. - A ty świetnie sobie radzisz z tymi emocjami, sprawiasz, że jestem tylko i wyłącznie coraz bardziej szczęśliwa - wymamrotałam trochę niewyraźnie na sam koniec.
Offline
- Taki był mój cel - przyznałem cicho, gdy tak czule mnie całowała, a ja głaskałem ją w tym czasie po plecach i nogach. - Uznałem, że żadne serce nie uszczęśliwi cię tak jak ja, że z nikim innym nie... No wiesz. Dlatego teraz staram się udowodnić, że to prawda, że uszczęśliwię cię jak nikt - szepnąłem cicho, unosząc lekko głos, kiedy pocałowała mnie dłużej, chyba... Próbowała zrobić mi malinkę?
- Musisz dłużej zassać skórę, nie musisz przygryzać - zachichotałem, spiesząc jej z pomocą. - Uważasz że trzeba mnie oznakować? Żeby było wiadomo, że jestem twój? - zachichotałem.
Offline
Porumieniałam lekko. Głupi pies ze mnie. Dłużej zasysać, mniej przygryzac, powtórzyłam w myślach.
- Eeeee, może trochę...? - odparłam w jego skórę, nie odsuwając się od jego szyi. Chciałam chwilę przetrawić swoją głupia niewiedzę. - Uh, momentami naprawdę żałuję, że nic nie umiem - wybelkotalam z lekka zażenowana, wciąż ukrywając twarz.
Czy on nie czuł się sfrustrowany tym, że mówił mi o takich banałach? Mogłam się jednak choć odrobinkę zainteresować chłopcami. Ale miałam go od zawsze pod nosem... Po co mi niby byli inni? Myślenie o nich czy ich bliskość? Bez sensu, skoro moje serce było tuż obok.
Szybko odrzucając te wszystkie głupoty z głowy zwilzylam mokrymi pocałunkami jego skórę a potem wzięłam się za robienie malinki na jego skórze.
Offline
Zaśmiałem się cicho, ale pozwoliłem jej w pełnym skupieniu robić mi malinki, czasem westchnąłem cicho na to aż skóra poczuła na sobie intensywniejszy pocałunek.
- A ja nie, wiesz? - szepnąłem cicho. - Lubię to, że jesteś moja, że... Że mogę Cię uczyć, że mogę pokazać ci tyle rzeczy, że mogę Ci pokazać co ja lubię, albo czego nie... - uśmiechnąłem się delikatnie. - Jeśli chcesz czegoś spróbować, albo chcesz bym wypróbował coś co ja lubię... Pokaże ci wszystko, nauczysz się... Ja cie nauczę tak byśmy oboje byli szczęśliwi... A ufasz mi, prawda?
Offline