Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jesteś moim sercem i już. Natura stworzyła mnie w taki sposób, że nie potrafię racjonalnie myśleć bez ciebie - szepnęłam z lekka wystraszona. Niech tak nigdy nie będzie! Odetchnęłam, uspokajając się szybko. - Z sercem nie da się rywalizować, jesteś na moim piedestale, a rodzina jest całe kilometry za tobą... Oczywiście było by najłatwiej, gdyby nikt na nikogo się nie obrażał. Ale znasz mnie i znasz moja mamę z opowieści, a jesteśmy podobno całkiem całkiem podobne do siebie. - Pokrecilam głową. - Ale i tak myślę, że jak tylko pozwolą ci się pokazać i poznać... To będą cię uwielbiać. Jesteś bardzo dobrą istotą, Lorenzo.
Offline
- Pohamowałbym się z tym całym "uwielbieniem", ale mam nadzieję, że mnie chociaż polubią - westchnąłem ciężko, wzruszając ramionami. - Ale wiesz co, chyba nie chce mi się myśleć teraz o tym jak bardzo wiele może nie wyjść, albo że stracisz kontakt z rodziną z mojego powodu... Załóżmy, że wszystko potoczy się dobrze, że będziemy się znów widzieć za jakiś czas w bazie, potem wpadniesz do mnie do domu, potem znów się jakoś spotkamy na oglądanie gwiazd, albo znów u mnie w domu... No i teraz się widzimy, jesteśmy milimetry od siebie i wiesz... mam ochotę myśleć teraz o tym. Poznanie rodziny i odwiedziny w watasze nie uciekną....
Offline
- Nie - odszepnelam, znów pochylając się do jego ust. - Tamto na pewno nie ucieknie... - dodałam, zachacxajac wargami o jego usta, przy każdym kolejnym słowie. - Też chyba nie chce k tym teraz rozmawiać... - Traciłam jego nos swoim. - Odłożymy to standardowo na później i pomartwimy się potem,to najlepsze możliwe rozwiązanie jak na ten moment... Bo teraz... - musnelam w końcu ustami jego usta. - Możemy w ogóle nie myśleć.
Offline
Oddaliśmy się w sobie, jaskinie były pełne naszych oddechów, ciężkich westchnień i jęków. Spędziliśmy tam bardzo... aktywny czas. Dobry czas, doskonały śmiem przyznać. Jeszcze poznawaliśmy nasze ciała, Sanna testowała swoje granice i możliwości, ja korzystałem z szalonych przyjemności z samego faktu, że wilczyca tak ochoczo nie odsuwała ust od mojego ciała...
Gdy opuściliśmy następnej nocy jaskinie oboje byliśmy, cóż... nadal głodni siebie wzajemnie. Dlatego umówiliśmy się następnym razem do mnie, by Sanna przyszyła do mnie do domu wieczorkiem, byśmy się położyli u mnie na łóżku, przeleżali aż do śniadania, potem wzięli wspólną kąpiel... Hah... Czy to źle, że chciałbym ją cały czas widzieć nagą, albo skąpo ubraną?
Tak jak się umówiliśmy, miałem otworzyć drzwi tarasowe kiedy tylko rozlegnie się pukanie wieczorem. Jednakże pukanie rozległo się wcześniej, około zachodu słońca poczułem zapach wilczycy na tarasie, ale zszedłem z łóżka oraz z piętra do salonu do drzwi. Ze słabym uśmiechem otworzyłem jej drzwi, w samym szlafroku (spałem nago w czasie lata, bo było po prostu za ciepło).
- Ktoś się nie mógł doczekać, hm...? - mruknąłem, wpuszczając wilczycę.
Offline
Przemknelam szybko do środka, a Lorenzo sprawnie zamknął drzwi za mną, ponieważ jeszcze ostatnie promienie słoneczne padały na ziemię.
- Wybacz - wymamrotałam i zaraz przylgnęłam do Lorenzo, całując go przeciągle na powitanie.
Mój głos rósł coraz mocniej i mocniej, zaczynałam się powoli go obawiać, jak można czuć się ciągle niesapokojonym, ciągle takim wygłodbiałym drugiej istoty? Chyba przez to, że tyle lat to w sobie skutecznie dusiłam, teraz totalnie puściły mi hamulce. Odchylilam się nieco w tył, patrząc na niego z prawdziwą i autentyczną skrucha. - Naprawdę... Nie chciałam cię budzić. Siedziałam pod lasem już ze dwie godziny i po prostu nie wytrzymałam dłużej - przyznałam się, gładząc palcami po jego karku. Zmarszczyłam lekko brwi, zerkając pomiędzy nas. - Masz na sobie w ogóle bieliznę? - zapytałam nagle rozbawiona, rozglądając się niepewnie po domu. Wampiry były naprawdę dziwne. - A twoi rodzice? - dopytywałam, przyciskając się do niego mocniej.
Offline
Westchnąłem cicho, kręcąc głową rozbawiony gdy tak słuchałem mojej wilczycy.
- Rodzice i Ophelia smacznie sobie śpią, jak normalne wampiry, ale ja nie jestem normalnym wampirem, a ukochnym pewnej szalonej wilczycy. Ale wiedzą, że miałaś przyjść, tym się nie przejmuj - powiedziałem spokojnie. Potem kiedy już tak trzymała się mnie mocno pochyliłem się lekko i złapałem ją pod kolanami, a potem wyprostowałem się i poprawiłem sobie Sanne w ramionach. - A teraz nie interesuje mnie jak długo siedziałaś pod lasem, idziesz ze mną do łóżka, bo muszę jeszcze choć przez moment się zrelaksować - mruknąłem rozbawiony i ruszyłem do schodów, na koniec zagryzając wargę i zalotnie spoglądając na wilczyce.
- I nie mam bielizny. Zazwyczaj nie sypiam w bieliźnie. To jakiś problem...?
Offline
Poczułam przyjemny ucisk w podbrzuszu. Uśmiechnęłam się z kręcąc lekko głową na boki, by zaprzeczyć.
- Ależ skąd, żaden... Tak tylko pytam orientacyjnie... Chodzenie bez bielizny po moim domu raczej by nie przeszło - szepnęłam rozbawiona, nie chcąc być za głośno.
Jednak przebywanie w domu wampirów,w dodatku tak ważnych i ze względów politycznych i z względów ogólnych (byli w końcu najbliższymi mojego ukochanego), nie chciałam ich do siebie zrażać.
Offline
- Założyłem szlafrok przecież - zaśmiałem się cicho. - Poza tym latem to w ogóle nie przechodzi spanie w czymkolwiek, jest okropnie gorąco - mruknąłem i kiedy minąłem drzwi łazienki, gabinetu, wkroczyłem do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi plecami i przeszedłem do łóżka by dopiero tam odłożyć Sanne. Następnie odsunąłem się i obchodząc łóżko odrzuciłem szlafrok gdzieś na bok i zaraz z uśmiechem sam położyłem się na materacu.
Offline
Gdy Lorenzo się kładł, ja zaczęłam się pospiesznie rozbiera, zrzucając z siebie najpierw górne warstwy. Zmarszczyłam jednak lekko brwi i zerknelam na niego,gdy rozpoznałam stanik.
- Eh, bo trochę tu biegłam... Nie przeszkadza ci to? W sensie mogę pójść pod prysznic i zaraz przyjdę bardziej pachnąca niż śmierdząca...
Offline
Zamruczałem już z przymkniętymi oczami i pokręciłem głową. Podniosłem się, zdjąłem z wilczycy rozpięty stanik, odrzucając go byle gdzie i złapałem za talię Sanny by ją przycisnąć do siebie, byłyśmy się oboje położyli.
- Sam trochę śmierdzę, w tej chwili mi to naprawdę nie przeszkadza... Jak jeszcze chwilę poleżę to obiecuję że wstaniemy... Mhm i pójdziemy oboje razem pod prysznic... - mruknąłem z uśmiechem.
Offline
Roześmiałam się pod nosem, naprawdę nie mogąc przestać myśleć o tym, że jego rodzina śpi i że nie chce tego zmieniać.
- Okej, okej... - wymamrotałam, spoglądając na Lorenzo. - Choć nie czuje żebyś śmierdział jakoś strasznie - zauważyłam, przeczesując ostrożnie jego rude loczki. Ciekawe jakby połyskiwały w promieniach słońca...? Raczej nie prędko będę miała okazję się tego dowiedzieć.
Offline
- A ja nie czuje tego od ciebie, więc nie ma czym się przejmować - uznałem spokojnie, rozluźniając nieco uścisk i po prostu się przytulając. - Naprawdę... Daj mi chwilkę drzemki i zaraz... Zaraz będę cały twój... Hm może zrobię Ci dobrze pod prysznicem, hm.....? - rozmarzyłem się, mrucząc niemal przez sen. - Językiem, tak jak Ci się pddobało... Mmm ale to za momencik...
Offline
Zamruczał potakujaco, chcąc być grzeczna i dać mu jeszcze czas na spanie... Choć nie miałam na to ochoty, ale no, potrzebował snu to nie miałam z czym dyskutować.
Ale o rany, niepotrzebnie o tym wspomniał, o tym, co mi zrobi, bo teraz zrobiłam się trochę niespokojna. A im dłużej powtarzałam w głowie jego słowa,tym trudniej było mi czekać na realizację. No ale starałam się,naprawdę.
Lezalam na łóżku pół naga (bo jakby nie patrzeć nie pozwolił mi się rozebrać do końca) z wampirem wtulonym niemalże w moja pierś. Lorenzo chyba na serio przysnął. I że jemu nie przeszkadzało moje walące serce....
Offline
Niesamowite, że gdy zasypiałem to serce Sanny waliło tak samo mocno jak gdy się rozbudzałem. Z cichym pomrukiem poruszyłem się, całując na dzień dobry Sanne po piersiach.
- Hmmm chyba już mi lepiej... Potrzebowałem tej pół godzinki, mam nadzieję że nie masz mi tego za złe - mruknąłem cicho, nadal tylko lekko uchylając powieki, a całując po skórze aż miło.
Offline
Moje sutki momentalnie stwardniały i nie byłam w stanie nocą nic z tym zrobić. Moje myśli, połączone z tymi delikatnymi muśnięciami warg wampira... Zagryzlam wargę, uśmiechając się lekko.
- Ja się na nic nie złoszczę... Cieszę się, zeymnie w ogóle wpuściłeś do domu - zauważyłam, śmiejąc się gardłowo. Lorenzo czy czas miał ten swój przyjemny, lekko chrypliwy głos, ten, który miał zawsze po obudzeniu się przez jakiś czas. - Muszę się ogarnąć i przychodzić na umówioną godzinę... Następnym razem tak zrobię - obiecałam,choć nie byłam pewna pokrycia tej obietnicy.
Offline
- Albo będę ci dawał klucz do drzwi tarasowych i będziesz sama wchodzić - mruknąłem rozbawiony. - No wiesz, raczej nie okradniesz nas, a jeśli obudzę się i ty będziesz obok to raczej jakoś wyjątkowo zły nie będę - zapewniłem ją spokojnym tonem i zamruczałem unosząc się wyżej do jej ust i całując wilczyce długo. - A nawet muszę przyznać... Bywam napalony po obudzeniu, a jak cię zobaczę obok znienacka to już w ogóle... - przyznałem niskim głosem.
Offline
Mruknelam krótko, spinając lekko ciało, gdy znów sięgnęłam jego ust po pocałunek, pozwalając mu wsunąć język do moich ust.
- Możemy wykorzystać ten fakt - szepnęłam. - Przez ciebie leżę od pół godziny i staram się nie myśleć o niczym konkretnym ale totalnie mi nie wychodzi... - wymamrotałam, starając się zdusić w sobie śmiech.
Offline
- Spodobała ci się moja wizja, co? - zapytałem miękko całując pół przytomny, najlepiej jak umiałem. - O tak... Możemy to wykorzystać, w końcu... Mieliśmy iść pod ten prysznic - wspomniałem, lekko zasysając wargę Sanny. - Nadal chętna? Umyjemy się, trochę pieszczot, namydle cię dokładnie... - mruknąłem podobnie w jej wargi, zaraz potem nachylając się do jej uszka. - A może nawet przeciągniemy to wszystko aż do łóżka...? Kto by to wiedział - zamruczałem.
Offline
- Rany, nie mówmi "może" bo zacznę się denerwować... - fuknęłam rozbawioną, przyciągając go do siebie,tak że wampi przyległ torsem do moich piersi, drażniąc jeszcze bardziej nabrzmiałe już sutki. Jęknęłam cicho w jego usta. - Spanie obok ciebie za moment będzie niemal niemożliwe, przynajmniej dla mnie, ty spałeś prawie jak niemowlak - wyszeptałam w jego skórę.
Offline
- Lubię spać przy kimś, komu ufam i kogo znam, a że to sama osobna z którą uprawiam seks, to cóż... Tak wyszło... - zachichotałem całując i całując jeszcze raz Sanne. - Gotowa by wstać i pójść do łazienki? Prysznic już na nas czeka, na ciebie czeka - zamruczałem. - Nie przeciągajmy tak tego, chcę cię dotykać, posmakować... - zamruczałem zachwycony. - No wiesz, same najlepsze rzeczy...
Offline