Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Popatrzyłam na niego błagalnie i ostentacyjnie, patrząc mu prosto w oczy zaczęłam się rozbierać, zdejmując z siebie najpierw koszulkę i biustonosz, a następnie sięgając do spodenek.
- Nie chce wracać do tamtych zachowań. Poza tym, chyba nigdy jakoś bardzo znacząco nie zabranialam ci patrzeć - wytknelam mu, stając przed nim naga. - Odwracalismy się, żeby było grzecznie, bo zaczęliśmy oboje dorastać - podsumowałam.
Offline
- Ja się patrzyłem - zauważyłem szczerze, uśmiechając się pod nosem i tym razem sunąć wzrokiem po ciele Sanny. Teraz wzrokiem, może jak wrócimy to będę suwał dłońmi... - Taka tam ciekawość, zawsze lubiłem na ciebie patrzeć... Mmm pamiętasz jak chwaliłaś się swoimi bliznami? Ah, a ja ci zazdrościłem blizn, opalenizny czy piegów, na mojej skórze nic takiego nie ma - parsknąłem cicho, nie podchodząc bliżej choć mnie kusiło, gdy tak patrzyłem jak wilczyca składała ubrania w kostkę pod drzewem. Oblizałem wargi, ale nadal się niee zbliżyłem.
Offline
- Wiem, pamiętam - szepnęłam, uśmiechając się pod nosem. Odłożyłam podkładane ubrania pod drzewo i znów stanęłam prosto, zerkając na wampira przez ramię. - I pamiętam, że dziwiło mnie to trochę, że aż tak cię to zachwyca. Mnie zawsze zadziwiało to, że twoja skóra jest taka miękka i gładka, jak u niemowlaków - szepnęłam, chichocząc cicho. I nie chcąc zmarznąć, bo choć było całkiem ciepło, to jednak była noc i stanie tak całkiem nago nie było moim marzeniem — także zmieniłam się w wilka.
Offline
- Bo jestem jak wielkie dziecko, to chyba jasne - zaśmiałem się szczerze i przykucnąłem kiedy wilczyca do mnie podeszła bliżej. Podrapałem ją najpierw za uchem, a potem westchnąłem cicho. - Piękna jak zawsze, może tak powinnaś chodzić na bale? Nikt tak piękny jak ty nie będzie na sali - szepnąłem, drapiąc ją cały czas na co merdała ogonem. - Moja kochana, piękna wilczyca, taka dzika, a jednak znajdziesz jej ulubione miejsce do drapania i staje się słodka i potulna...
Offline
Prychnęłam, naprawdę żałując, że Lorenzo nie potrafi mnie zrozumieć. Ale żeby zrobić mu psikusa to wyszczerzylam groźnie moje ostre kły i cicho zawarczałam, na co dłoń Lorenzo lekko zadrżała. Zaraz jednak prychnęłam rozbawiona, jednakże nie byłam pewna, czy wampir rozpozna w tym prychabiu moje rozbawienie. Przesunęłam się we przód i traciłam łbem jego tots, wtulajac się w mężczyznę.
Offline
Sam też parsknąłem śmiechem, przytulając się do wilczycy, wsuwając palce w jej jasne futro.
- Śmiejesz się ze mnie? No wiesz co - parsknąłem pod nosem. - Masz groźne zęby, nie ma się z czego śmiać - zaznaczyłem i tuląc do siebie wilczycę, przewróciłem się na trawę razem z nią. - Ahh... Chcesz pochasać po trawie? Ja chyba sobie tu chwilę poleżę, a ty się baw...
Offline
Traciłam wilgotnym nosem jego twarz i zasmialam się w duchu. W sumie on nie musiał wiedzieć co chcę mu powiedzieć, przynajmniej nie musiał usłyszeć słów. Wystarczyło,że na mnie popatrzył i już potrafił się domyślić i to całkiem trafnie co mi po głowie chodzi. Był moim sercem, to na pewno miało jakieś znaczenie, nawet dla wampira.
Po krótkim wpatrywaniu się w niego, szybko przemknęłam nad leżącym na trawie Lorenzo i pobiegłam pędem do przodu. Potrzebowałam rozciągnąć się po tych kilku dniach leżenia i kompletnego bezruchu. Wbrew pozorom, szybki bieg sprawił, nie sprawił że miałam mniej siły, a wręcz odwrotnie — poczulam jak przepełnia mnie coraz więcej energii.
Offline
Ułożyłem się pod drzewem i tak leżałem sobie, patrząc jak wilczyca biegnie sprintem, potem zwalnia, hamuje gwałtowanie, prawie się przewracając, potem znów biegnie, tarza się w trawie... Uśmiechałem się szeroko za każdym razem, za każdym razem ciesząc się jej szczęściem. Kiedy wybiegała się, podbiegła do mnie siadając z zadowoleniem obok mnie. Zaśmiałem się cicho, widząc jej zadowoloną minę na wilczym pysku.
- I jak? Rozprostowałaś kości? Serum już cię nie męczy? - upewniłem siee z uśmiechem.
Offline
Co to było za pyatnie?! Oczywisvie że już mnie nie męczyło, czułam się cudnie. Przyczołgałam się bliżej Lorenzo, nie zmieniając się póki co. Tak mi było naprawdę dobrze i nie chciałam na razie tego zmieniać. Położyłam łeb na jego udach, wzdychając głośno.
Lorenzo zaśmiał się i zaczął mnie głaskać, samemu odpowiadając sobie na to pytanie. Trafnie odpowiadając. I po jakimś czasie takiego leżenia słońcu się poruszyłam, podnosząc i otrzepując. Podeszłam bliżej swoich ubrań, by się przemienić i w nie ubrać, zanim zmarzne, bo teraz było mi cieplutko. Człowiek jednak szybko marzł.
Offline
Uśmiechnąłem się czule, wstając powili spod drzewa i uśmiechając się delikatnie.
- To jak rozciągnięta, zadowolona i w końcu rozbudzona? Szkoda że rozbudzona akurat na mój schyłek nocy - zaśmiałem się cicho i objąłem ja jednym ramieniem, kiedy podeszła bliżej, a potem przyciągałem ją do siebie blisko. - Miło widzieć znów twój szeroki uśmiech.
Offline
Roześmiałam się, uczepiajac jego ramion i spoglądając na Lorenzo szczęśliwa.
- Mhmm, a mi miło znów widzieć twój spokój. Gdy się tak zamartwiasz, to tak śmiesznie ściągasz brwi - zdradziłam mu, a następnie zademonstrowałam z lekka rozbawiona. Zaraz jednak zrobiłam normalną minę, spoglądając na moje serce czule. - Ale już jej nie ma... - powtórzyłam. - I choć niedlugo będzie koniec twojego dnia, to możemy, eee, no wiesz, jeszcze razem pobyć... Na przykład w łóżku - szepnęłam, muskając wargami jego usta.
Offline
Zaśmiałem się szczerze, cicho, sięgając znów do ust Sanny.
- Tak, na pewno nie odmówię sobie wspólnego leżenia na łóżku, ale już nie tak spokojnego, to mogę Ci zapewnić - zamruczałem miękko. - Tak, po miłym prysznicu, olejkach na ciele, na pewno będę cię kusił na seks, a ty jak sądzę nie odmówisz - dodałem znów całując wilczyce. - Prawda?
Offline
Zamruczałam potakujaco, oddając się na chwilę dłuższemu pocałunków i myślami już będąc w pokoju. Byłam pobudzona już teraz. Ale ja niemal ciągle byłam ostatnio, więc to nie było nic nadzwyczajnego.
- Głupie pytanie, głupku - mruknelam rozbawiona, odsuwając się od niego i łapiąc go za nadgarstek. - To wracajmy już...! - zarządziłam.
Offline
Zaśmiałem się i ochoczo ruszyłem za Sanną.
- To nawet lepiej, że tak ochoczo do tego wszystkiego podchodzisz, serio... Byłbym zły na siebie, gdybym pytał ciągle o seks, a ty byś mi odmawiała - westchnąłem cicho. - Ale kiedy cieszysz się i sama proponujesz to od razu jestem spokojniejszy i naprawdę lżejszy podczas samego seksu, bo po prostu wiem, że nasz poziom napalenia jest bardzo podobne.
Offline
- Na pewno jest bardzo podobny! Na razie nie mam zamiaru ci odmawiać. Intensywność seksu jeszcze ustalamy i sprawdzamy, ale czuję się z tobą fantastycznie i nie chce sobie odmawiać ani sekundy tych przyjemności. - Zmarszczyłam lekko brwi, nieco zwalniając kroku. - Em, tobie też nie chce odmawiać ani naciskać. Ale ty nie masz mnie dość? I mojego, eee, nieco sporego napalenia? - Uśmiechnęłam się z rozbawieniem. - Tak dopytuje... Dla pewności. Nigdy mi nie odmawiasz. Zresztą, mi tobie też ciężkio odmawiać.
Offline
- Sanna, jestem młodym wampirem, a ty odkrywasz miłość do serca. Jestem więcej niż pewnien, że nasze napalenie jest bardzo podobne, a może nawet dokładnie taki sam osiągamy poziom, hm? Kto wie może ty też cały czas jak wodzisz wzrokiem i myślisz o tym jak będzie wyglądał kolejny raz? - westchnąłem cicho, brnąć przez trawę razem z Sanną. - Ja mam przed oczami nieco więcej pozycji, ale ogólem chyba wygląda to u nas podobnie, prawda? - zapytałem szczerze ciekawy.
Offline
- O rany, nieco więcej pozycji... - wymamrotałam,powtarzając po nim z cichym westchnieniem. - Znaczy, ten, na pewno masz więcej w głowie, ale tak, tak, masz rację, ja odkrywam moje serce, ty jesteś młodym wampirem, no i oboje... Się kochamy - powiedziałam z przekonaniem, uśmiechając się do samej siebie. - Miło jest przejść na cielesny etap miłości. Poznałam cię wystarczająco dobrze, by nie czuć przy tobie prawie żadnej krepacji. - Wzruszyłam lekko ramionami.
Offline
- Ja nie czuje żadnej - przyznałem szczerze. - Płakałem przy tobie, okazywałem największe słabości, kąpaliśmy się nago w rzece od dziecka... Byłaś pierwszą dziewczyną jaką naprawdę poznałem i znam do dziś, ale jako kobietę, damę, moją - uśmiechnąłem się czule. - Strasznie zabawne... Nigdy nie poznałem nikogo tak dobrze jak ciebie, a teraz gdy się kochamy, uprawiamy seks, to jest to dla mnie szczere i naturalne, bo czuję, że doskonale znam twoje ciało, a zarazem mam jeszcze tyle do odkrycia i to napędza mnie jeszcze bardziej na jakoś szalone rzeczy, przed którymi muszę się powstrzymywać - zaśmiałem się szczerze. - Seks przy ognisku, w naszej bazie, albo pod prysznicem, w łóżku, ale inaczej, na balu... I to mi się nadal nie nudzi, bo wszędzie jesteś... Ty... - podsumowałem, trochę niepewnie zdając sobie sprawę jak bardzo się uzewnętrzniłem.
Offline
Zwolniłam nieco kroku, tylko i wyłącznie po to, by nic spoglądając na Lorenzo, a za razem nie potykać się cochwila o coś. Takze zwolniliśmy, a ja wpatrywałam się w niego miękko. Ścisnęłam jego dłoń, gdy skończył mówić.
- Nie chce ci się nigdy znudzić - szepnęłam. - Po prostu nie będziemy się razem nudzić, zawsze coś będziemy robić, bardziej lub mniej ruchliwego, zależy na co będziemy mieli oboje ochotę. Na długie rozmowy, czy głuchą ciszę, na leczenie w bezruchu, czy szalone wyścigi... Dopóki nie odpowiedziałeś mi więcej o swojej rasie, nie umiałam docenić tego, jak blisko ze mną jesteś, a kiedy to dostrzegłam to poczułam to przyjemne ciepło, które nie opuściło mnie do dziś. - Wziielamglwboki oddech i znów spojrzałam przed siebie. - I możesz poznawać każdy fragment mojego ciała, tak jak chcesz. Bo ja też tego chcę - podsumowałam z zadowoleniem.
Offline
Uśmiechnąłem się czule, zakładając kosmyk włosów za jej ucho.
- A ja chcę, żebyś poznała wszystkie moje, każdy kawałek - szepnąłem cicho. - Moja rasa nie ma przyjaciół, nie znajduje miłości i kochanek na całe życie... a ja miałem to szczęście, że wszystkie te osoby przyszły do mnie pod twoją postacią - dodałem, pochylając się i całując ją z miłością. - Nie będziemy się nudzić, zawsze coś wymyślimy, jak zawsze, nieprzerwanie od tych kilkunastu lat - zauważyłem rozbawiony z czułością. - Po prostu teraz gdy jesteśmy razem poszerzył nam się nawet wachlarz możliwości! - zaśmiałem się cicho i musnąłem jej usta jeszcze raz. - Nie znudzisz mi się nigdy, nie bałbym się o to nigdy - zapewniłem ją z łagodnością.
Offline