Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Parsknęłam, kręcąc głową.
- Głupku, mówię ci więcej niż komukolwiek innemu. Nawet z Bertem, choć pamiętam, że jako dzieciaki, myślałam, ze będziemy rodzeństwem nie do rozdzielenia - ale potem odkryłam, że jesteś moim sercem i cały świat obrócił się do góry nogami, Lorenzo. - Nie zmieniam się, bo mój wilk ucichł... Nie umiem nic na to poradzić, przestałam wyczuwać jego siłę tak mocno, jak wtedy, gdy byłam dzieciakiem. I może to i dobrze, pełnie nie są dla mnie już tak bolesne... - Uśmiechnęłam się krzywo. - Nawet nie wiedziałam, że zwracasz na to uwagę - szepnęłam, śmiejąc się cicho. - Ale trenuję nad wilkiem, tak jak trenuję moją ludzką postać.
Offline
- Zawsze, na wszystko zwracam uwagę... - mruknąłem, nieco zraniony faktem, że mógłbym nie zwracać. Potem westchnąłem, przeciągając się trochę, a kiedy opuściłem ręce, znów ułożyłem się znów na poduszkach. Spojrzałem na Sannę z nutką podstępu.
- Poza tym wiesz, tylko w swojej wilczej postaci jesteś w stanie mnie dogonić, odkąd jestem znacznie szybszy od ciebie - zauważyłem, zadzierając nosa i uśmiechając się lekko. - Tęsknię za swoim godnym przeciwnikiem... - parsknąłem, ale potem uśmiechnąłem się nieco szerzej. - No i lubię twojego wilka, jest piękny... - wzruszyłem ramionami, mając nadzieję, że jakoś jej poprawię humor.
Offline
Zachichotałam, ciesząc się tymi drobnymi komplementami.
- Uczeń przerósł mistrza. Ale sama się o to prosiłam, nauczyłam cię jak sobie radzić w bieganiu po lesie i mam. Poza tym, masz dłuższe nogi! - wytknęłam go, szturchając go lekko ramieniem i wciąż się śmiejąc. - Może się pościgamy jeszcze... Choć z wilkiem nie będziesz miał szans wampirku - stwierdziłam z przekonaniem.
Offline
- Chętnie się jeszcze kiedyś o tym przekonam - zauważyłem, unosząc lekko brew. - No dobrze, dziś chyba się nigdzie nie wybierzemy, uh... ale za tydzień pójdźmy nad jezioro. Możemy się nad nim od razu spotkać - westchnąłem cicho. - Nie jadę na żadne bale, więc będę jak tylko słońce zajdzie, okej? A do jaskiń wybierzemy się gdy będzie cieplej. Może nawet... rozbijemy obóz w jaskini i tam spędzimy weekend? Chciałabyś coś takiego urządzić? - zapytałem zamyślony, bo te jeziorka w jaskini zupełnie opanowały moje myśli.
Offline
Zagryzłam wargę. Robiliśmy już podobne rzeczy, choć raczej rzadziej niż częściej. Jednak za każdym razem musiałam trzymać emocje na wodzy. Gdy spędzałam z nim więcej niż tylko parę godzin w tygodniu, od razu czułam się zupełnie inną osobą. Doba spędzona z Lorenzo była dla mnie niemal jak przedawkowanie narkotyku, po tym jak przez cały czas miałam go w tak niewielkich dawkach.
- To nie jest głupi pomysł, możemy się umówić na weekend w jaskini. Przyniesiesz karty, a ja swoją planszówkę... - szepnęłam, uśmiechając się szeroko. - A w przyszłym tygodniu nad jeziorem. Czyli jesteśmy już umówieni?
Offline
Uśmiechnąłem się entuzjastycznie i pokiwałem głową.
- Dokładnie tak. Dogadamy się co do tych jaskiń jeszcze, nie martw się... A za tydzień nad jeziorem. Wezmę koc ze sobą i aparat... Hah i ręcznik, nie wiem jak ty, ale ja się będę kąpał! - uprzedziłem wilczycę, patrząc na nią z uśmiechem. Zaraz jednak przekrzywiłem lekko głowę. - Hej, rozchmurz się - dodałem, łaskocząc ją lekko po żebrach. - No dawaj, to ja jestem beksa i smętny wampirek, już zarezerwowałem tą rolę!
Offline
- Już dawno nie jesteś "wampirkiem"! - powiedziałam, zaczynając się wiercić i uciekać przed jego dłońmi, bo niestety miałam dosyć spore łaskotki. - Teraz to już jesteś wielkim wampirzyskiem! - podsumowałam, wciąż chichocząc i zamiast uciekać, to sama zaatakowałam mojego napastnika, łapiąc jedna dłonią jego nadgarstek, a drugą sięgając do jego szyi.
Offline
- Wielkim wampirzyskiem? No wiesz co? A ty to co? - zaśmiałem się, cały czas próbując ją łaskotać, nawet jeśli jedną ręką ciągnęła moją dłoń do ziemi, a drugą dociskała za szyję. - Aaaa straszna wilczyca mnie atakuje - zaśmiałem się kiedy padłem na plecy, a ona na mnie, choć nadal była cała czerwona od śmiechu, bo nie przestawałem jej łaskotać. Trzymała moją rękę nad głową, a ja już nie miałem sił jej łaskorać.
- Sanna...! Daj oddychać! - jęknąłem cały czas się śmiejąc, kiedy trzymała mnie już bardziej za mostek. - Powaliłaś wampira, gratulacje!
Offline
- Uwielbiam z tobą wygrywać, głupku - szepnęłam z zadowoleniem.
Uśmiechnęłam się zwycięsko i spełniłam jego żądanie. Zagryzłam wargę, jeszcze przez chwilę trwając w tej pozycji, choć już go nie łaskotałam. Po chwili grzecznie zsunęłam się z wampira, przysiadając znów z boku. Uklepałam włosy, tak by nie sterczały jakoś głupio, przez cały czas spoglądając na rozbawioną twarz Lorenzo.
Offline
- Wiem, dlatego wiedziałem, że tak na pewno zobaczę twój szeroki uśmiech - przyznałem rozbawiony i popatrzyłem na nią czule. - Ehh nie wiem jak to będzie jak już będziesz miała serce... Zrobisz się poważniejsza i będziesz myśleć o przyszłości i rodzinie? - westchnąłem ciężko. - Pewnie tak to działa. Co ja wtedy zrobię? Przecież żadna zdrowa na umyśle wampirzyca nie zechce wielkiego, wiecznego dziecka za partnera... - jęknąłem na głos, przecierając twarz.
Offline
Jak niby miałam z nim o tym rozmawiać? Jak? Wydawało mi się to nie możliwe do zrealizowania. Każde słowo było dla mojego gardła jak papier ścierny.
- Jeśli dasz się jakiejś porządnie poznać, to każda będzie cię chciała mieć tylko dla siebie... W ten dobry i czuły sposób. Jestem pewna - szepnęłam z uśmiechem, zakładając niesforne kosmyki włosów za ucho.
Offline
Skrzywiłem się szczerze pod nosem, odwracając wzrok, z nutką wstydu. W końcu... Ona nie wiedziała jak to jest nie wiedzieć, nie rozumieć, nie pojmować jak, ani kiedy, po czym poznać, że... Że jestem zakochany.
- Poważnie tak myślisz? Mniejsza... Chyba... Nie chcę o tym gadać. Na pewno na balach nie znajdę żony, a zaspokoję zwykły głód... Nie obrzydza cię to? Że jestem żądnym seksu wampirem? - zapytałem z wahaniem. - Że to dla mnie jak pożywienie? - mruknąłem ledwo ruszając ustami i nadal niie patrząc na Sanne.
Offline
- Odkąd przywykłam, że popijasz z fiolki krew, to już nic mnie w tonie nie brzydziło - szepnęłam, wbijając w niego wzrok, mimo że Lorenzo uparcie na mnie nie spoglądał. Uśmiechnęłam się pod nosem. - Znamy się nie od dziś. I wiem, że wcale nie jesteś rządnym seksu wampirem - powtórzyłam po nim, sięgając do jego ramienia. Delikatnie musnęłam po nim palcami, by zwrócić na siebie jego uwagę. - Jesteś po prostu sobą... Ja sobie czasem wyje do księżyca bez większego powodu. - Zachichotałam. - Już od początku wiedzieliśmy, że między nami jest przepaść, a teraz patrz... Ile to już lat minęło? - zapytałam, marszcząc brwi i szybko licząc w głowie lata. - Dziesięć lat... To już połowa naszego życia, możemy mówić że znamy się pół życia i nie będzie to żadne naciąganie! - podsumowałam radośnie.
Offline
Uśmiechnąłem się do wilczycy czule i z wdzięcznością w oczach.
- Taa... Faktycznie coś w tym jest, tyle czasu już minęło... Hah - uznałem z uśmiechem. - Chyba nigdy nie znałem nikogo tak długo jak ciebie, faktycznie... - mruknąłem cicho, zagryzając wargę i zaraz znów się uśmiechnąłem. - Dzięki. Poczułem się trochę mniej głupio. Kiedy jestem wśród swoich to. Wszyscy wiedzą, że to dla nas naturalne i potrzebne. A kiedy jestem z tobą czasem nagle robi mi się głupio i zazdroszczę, że Ty będziesz po prostu wiedziała... - mruknąłem.
Offline
- Ta... będę wiedziała... - szepnęłam, kiwając głową. - Ale to nawet nie będzie zależne ode mnie. Instynkt powie mi "to jest ta osoba i będzie nią bez względu na wszystko". Kiedyś myślałam, że to super, teraz... Sama nie wiem. Myślę za dużo - szepnęłam z lekka rozbawiona, wzruszając ramionami. - Uważasz, że byłoby ci łatwiej wiedzieć? Być jak wilk? - zapytałam, spoglądając na niego ciekawsko.
Offline
- Cóż, ja... Nie wiem. Chyba byłbym wdzięczny bogini jakbym wiedział, że mam kogoś dla siebie, tylko dla mnie... Cóż, to pewnie nie musiałbym się męczyć tyle na balach szukając coś wartej wampirzycy, po prostu miałbym kogoś zawsze i na zawsze, byłoby mi lżej - westchnąłem cicho. - Widzisz, ja chyba nie myślę tak dużo. Daje się porwać i ponieść - wzruszyłem ramionami. - Wampiry tak mają. Żyją. Wszystkie wilkołaki za dużo myślą? - zapytałem z krzywym uśmiechem.
Offline
Chciałby wiedzieć, chciałby mieć taką osobę... Taką wampirzycę chciałby mieć. Nie wilka...
- Chyba tak... Chyba wszystkie dużo myślą, tak już mamy... Tego nas uczą, by patrzeć w przód i mieć na względzie dobro innych, a dopiero na koniec swoje własne. Bo gdy inni są szczęśliwi to i tobie samemu łatwiej szczęście osiągnąć - szepnęłam, uśmiechając się miękko. - Mamy mniej czasu na świecie niż wampiry, może to dlatego? - mruknęłam, wyciągając wybrane przeze mnie wcześniej zdjęcie z balu. Piękne dekoracje i kopuła, idealnie będzie pasować do całego albumu.
Offline
Skrzywiłem się szczerze i westchnąłem cicho, a potem schowałem resztę zdjęć które odrzuciła, a potem usiadłem prosto, z cichym westchnieniem. Uśmiechnąłem się lekko widząc, że wybrała naprawdę piękne zdjęcie.
- Dla wampirów liczy się nasze własne szczęście - przyznałem, a potem popatrzyłem na wilczyce z czułością. - Ale ja chciałbym, byś ty była szczęśliwa, okej? W sensie... Jak mogę Ci pomóc? Rozumiem, że troszczysz się dookoła o wszystkich, więc sam Zatroszczę się o ciebie. Powiesz mi jak? - zapytałem zdeterminowany.
Offline
Wyciągnęłam rękę w górę i wsunęłam ją na kark Lorenzo, pocierając kciukiem po delikatnej skórze na szyi. Uśmiechnęłam się do niego miękko.
- Zdecydowanie za dużo ze mną przebywasz, bo robisz się już uparty niemal tak bardzo jak ja sama - wytknęłam mu, spoglądając w jego brązowe oczy. - Przecież pomagasz mi od lat. Mam teraz trochę gorszy czas, czuję się słabsza ale nie wpływa to na moje szczęście, Lorenzo. Dzięki tobie mam go dużo - zaznaczyłam, śmiejąc się na koniec.
Offline
Skrzywiłem się znacząco.
- Ta, dużo... Ale nadal zachowujesz się... Jakoś dziwnie. Jakby wszystko cię bolało - mruknąłem. - Masz problem z wilkiem, jesteś markotna i po prostu co jakiś czas się zawieszasz - westchnąłem cicho. - Wiem że pewnie nie mówisz mi wszystkiego, masz pełne prawo do prywatności - uśmiechnąłem się lekko lekko. - Ale zrób coś dla mnie okej? Hm? Proszę, pomyśl o sobie i swoich potrzebach, specjalnie dla mnie!
Offline