Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nie ma na świecie osoby, która znałaby mnie lepiej - szepnepam, uśmiechając się do Lorenzo miękko. Przyglądał mi się dokładnie, badał wzrokiem... śmieszne, jakby wcześniej mnie nie widział. A przecież widział, widywał mnie ciągle, widywał mnie nawet nago. Więc byłam niemal pewna, że etap zawstydzenia swoimi ciałami będzie nikły... Choć teraz gdy tak sobie o tym myślałam, że będę mogła go dotykać, a nie tylko zerkać ukradkiem, to w sumie zaczynało do mnie docierać, że sama z chęcią zbadam dokladniej jego ciało. - Ufam ci, Lorenzo. Całkowicie - szepnęłam, pochylając się znów do jego ust i całując go czule, mimowolnie poruszając biodrami.
Offline
- A ja tobie - przyznałem szczerze, miedzy pocałunkami, kładąc się na plecach, a Sanna zawisła nade mną. Tak się kiedyś bawiliśmy, przewracaliśmy się, ona leżała nade mną bo była silniejsza, a teraz? Hah, leżała na mnie, całując i opierając dłonie na moim nagim torsie, a ja sam szukałem już suwaka na jej sukience, by rozsunąć z łatwością to cudo, które stworzyła dla mojej wilczycy moja mama.
Słyszałem jej bicie serca, czułem jak sam coraz szybciej oddycham i coraz mocniej i coraz szybciej krew płynęła w moich żyłach i coraz większe pragnienie pchało mnie do jej skóry, ust... Całowałem jej wargi, a kiedy materiał sukienki tylko się lekko obsunął, pocałowałem jej szyję.
Offline
Odsunęłam się nieco, zdejmując najpierw jedno ramiączko sukienki, potem drugie i obsuwają sukienkę nieco w dół, tak że odkryłam swoje ciało do położy brzucha i znów się pochylilam do Lorenzo. Już mnie taka widział, tuż przed wyjściem zdarzył mi się przyjrzeć, jeszcze zanim założyłam sukienkę. Choć może tak jak i ja, czuł niedosyt. Jak bardzo Lorenzo go odczuwał?
Offline
Objąłem jej talię tym razem zaciskając palce na skórze. Znałem wszystkie jej blizny, każdą z kolei, zawsze budziły u mnie podziw a nie odrazę, cała Sanna była dla mnie czymś cudownym, pięknym...
- Wyglądasz przepięknie - szepnąłem jej na ucho, kiedy ugniatałem jej piersi, albo suwałem dłońmi po jej plecach, karku. - Żadna wampirzyca nie może się z tobą równać - dodałem, muskając mokrymi pocałunkami jej ucho, aż biodrami zakręciła na moim kroczu, z coraz większą wypukłością. Mruknąłem na to z zadowoleniem, gdy całowałem jej szyję, czule i dokładnie.
Offline
- Nie mów mi o innych wampirzycach - poprosiłam dosyć łagodnie, przygrywając lekko wargę. Lorenzo przestał mnie zaraz całować, zerkając na mnie pytakaco. Ja się uśmiechnęłam by nie pomyślał, że się gniewam, bo tak nie było. To była jedynie uwaga. - Jestem wilkiem i... - Zagryzlam mocno wargę, uśmiechając się znacząco. - I pokaże ci co to znaczy zakochany na zabój wilk - szepnęłam i znów przylgnelam do jego ciała.
Offline
- Moim wilkiem... - zamruczałem potakująco, grzecznie, a zarazem zostawiłem temat innych wampirzyc. Skup się na tym że leży na tobie ona, twoja Sanna, ta którą zawsze chciałeś zobaczyć na tym miejscu. A nawet jeśli nie możesz się skupić, to przynajmniej odpłyń w ramiona seksu, daj się porwać i pokaż tej żądnej wiedzy dziewczynie, jak boskie jest to uczucie, gdy dwa ciała zderzają się i splatają ze sobą w pragneniu. Chcę to z nią poczuć, właśnie z nią...
Wsunąłem się głębiej na łóżku, unosząc się i pomagając Sannie zdjąć resztę sukni, tak jak i swój pasek od spodni i same spodnie, by zaraz znów ją przyciągnąć, by ująć w dłonie jej pośladki, by usiadła znów nade mną w rozkroku, bym patrzył dokładnie na to jak podekscytowana i spragniona dotyka w końcu mojego ciała. Ująłem ją za kark, by przez chwilę jeszcze całować się aż do utraty tchu, by nasze języki się splotły, by usta Sanny coraz bardziej wprawione, jeszcze chwilę nie odrywały się od moich.
Offline
Jego serce dudniło tak samo mocno jak moje,czułam to, gdy nasze piersi przycisnelay się do siebie. Przeżywał to wszystko tak samo mocno jak ja, byłam tego pewna. Nie wiedziałam tylko czy kierowały nim emocje balu, który jakby nie patrzeć wciąż trwał w najlepsze, czy jednak coś bardziej intymnego, coś bardziej zbliżonego, do tego, co ja czułam do swojego serca. Tego co czułam do niego.
Nie rozmyślałam jednak o tym zanadto. Wiedziałam że musi być w tym coś więcej niż euforia spowodowana wampirzą, nocną zabawą. Wiedziałam to i już.
Całowaliśmy się aż do utraty tchu a i nawet wtedy, gdy musieliśmy w końcu odetchnąć nie odzywaliśmy się od siebie za daleko.
Offline
Wsuneliśmy się głębiej na łóżku, aż w końcu uniosłem się nieco wyżej by sięgnąć zapięcia stanika Sanny i pozbyć się go, a następnie przekręciliśmy się oboje i teraz to wilczyca leżała pode mną, nadal trzymając mnie za ramiona i kark. Popatrzyłem na nią chwilę z góry, na spokojnie, by zaraz oddać się intensywym pocałunką, całowałem i masowałem jej piersi, lizałem po brzuchu i po prostu pobudzałem wilczyce, chciałem by czuła się doskonale, by zapłonęła pod moim dotykiem byśmy oboje płonęli.
Offline
Aż sama nie mogłam sobie uwierzyć, że dałam radę tyle lat. Tyle lat unikać lubieżnych myśli, nie rzucić się na niego, nie powiedzieć mu o wszystkim to jedno, ale unikać kontaktu fizycznego, tego seksualnego kontaktu to drugie.
Teraz płonęło we mnie wszystko. Całe moje ciało krzyczało i ciężko mi było myśleć o czymś innym niż jego język, który muskał moją skórę. Chciałam, by nigdy nie przestawał.
Offline
Zsunąłem bieliznę z Sanny, a potem z przyjemnością już skupiłem się na tym by spijać jak najwięcej przyjemności, byśmy oboje przeżywali seks, nasz seks, byśmy zupełnie się temu oddali. Ja się oddałem, odrzuciłem też swoje bokserki, oboje zupełnie nago leżeliśmy już na łóżku, skupiałem się tylko na niej, na Sannie, na wilczycy, na tym jak kręciła się na łóżku, gdy pieściłem ustami jej krocze, aż w końcu, kiedy czułem drży jak szalona, wróciłem ustami do jej brzucha, piersi i ust rozwartych od głębokiego oddechu. Dłońmi trzymałem jej pośladki, unosząc je nieco, zaciskając palce na miękkiej skórze i oddychałem głęboko w jej usta, w jej ciało, gdy sam przymierzałem się powoli by wejść, by zacząć i długo nie kończyć szaloną przyjemność...
Offline
Czułam lekki stres, nie ten zły, który zaciska żołądek, ten lepszy, miły, który pozwala pobudzić wyobraźnię i szukać najlepszych rozwiązań. Stres, który powoduje działanie.
Lorenzo był delikatny i ostrożny. Miałam ochotę spytać się go "co teraz" ale wolałam nie psuć tego momentu moim spanikowanym głosem. Postarałam się rozluźnić, to na pewno pomoże i mi i jemu.
Z lekka żałowałam, że nigdy tego nie robiłam, że nigdy nawet nie poszłam tym tropem z ciekawości. Lorenzo dostał wszystkie moje pierwsze razy, pocałunki, nagość, odkrywanie moich obaw i dzielenie się niepewnościami. I na sam koniec, jakby zwieńczenie tego wszystkiego oddawałam mu i to.
Przymknęłam powieki, łapiąc głęboki oddech i zaciskając mocniej palce na jego ramieniu. Chciałam tego,bardzo tego chciałam... Zagryzlam mocniej dolną wargę.
Offline
Poczułem jak zaciska palce na moim ramieniu, wyczułem jak jej ekscytacja miesza się ze zdenerwowaniem, dlatego sięgnąłem po jej dłoń i zdjąłem ją z ramienia, by ująć ją swoją dłonią i spleść nasze palce, mocno trzymać, by wiedziała, że tu jestem, że cały czas jestem z nią myślami. Słyszałem w oddali muzykę balu, ale i tak wyraźniejsze były zabawy innych istot w pozostałych sypialniach, ale tak naprawdę, mimo iż wszystko to słyszałem, skupiałem się niezmiennie tylko i wyłącznie na niej, na jej głosie i na jej oddechu, na jęku...
- Będę delikatny - obiecałem, przyciskając swoje usta do ucha Sanny, gdy wsuwałem się powolutku w nią, samemu z ciężkim oddechem, zaciskając palce na dłoni Sanny, a drugą ręką wciąż trzymając jej pośladek i po prostu bardzo powoli rozkoszując się wszystkim co czułem wokół siebie.
Offline
Był ostrożny i powolny, ciężko mi było się skupić na początku na nim... Zaciskałam palce na jego dłoniach, wzdychając i pojękując coraz to głośniej.
Lorenzo dał mi odetchnąć, gładząc delikatnie po policzku i odgarniając z mojej twarzy niesforne kosmyki. Zaczął szeptać mi na ucho mile rzeczy, przez co bardzo się rozluźniłam. Był idealny i cały mój... A ja całą dla niego.
Nie byłam pewna, czy go zadowole tak, jak powinnam. Zapewne nie. Ale chyba... Samo to, że to byliśmy my miało ogromne znaczenie.
Offline
Zrobiliśmy to dwa razy. Raz powoli, by Sanna mogła oswoić się z tym wszystkim, a drugi raz już nieco sprawniej, gdy wilczyca była już pewniejsza siebie. Wiedziałem jednak, że jej pierwszy raz będzie odczuwalny, to jasne... Nie chciałem jej przemęczyć, wolałem się nie nasycić w pełni bałem niż zranić Sanne...
Kiedy doszliśmy (oboje, ale w różnym czasie) odsunąłem się i odetchnąłem głęboko. Wstałem z łóżka na moment by podejść do szafki i zabrać z niej butelkę krwi, a także szklankę wody dla Sanny (było jeszcze wino ale Sanna chyba wolałaby wody). Wróciłem w ciszy do łóżka, ułożyłem się znów na nim, póki co odstawiając butelkę i wodę na szafce i pochyliłem się do wilczycy. Była czerwona i nadal oddychała głęboko.
- Wszystko... Jest w porządku? - zapytałem cichutko, poprawiając jeszcze raz jej włosy i zakładając blond kosmyk za jej ucho.
Offline
Czułam że cała twarz płonie mi czerwienią. Dekolt też, i podbrzurze... Odetchnęłam głęboko i zetknęłam uśmiechając się coraz szerzej na Lorenzo.
- Mam nadzieję, że nie pytasz dlatego, że wyglądam tak strasznie - szepnęłam żartobliwie, śmiejąc się krótko. Zetknęłam na niego, przygrywając wargę. - Jest mi dobrze... A tobie?
Offline
Uśmiechnąłem się rozbawiony, głaszcząc ją czule po policzku i wodząc wzrokiem po całej jej twarzy z nową ciekawością.
- Wyglądasz jak wtedy co przestraszyliśmy się niedźwiedzia i biegliśmy jak szaleni na jakieś bardzo wysokie drzewo - zachichotałem. - Albo gdy siłując się i tarzając po ziemi, wpadliśmy do dziury - dodałem śmiejąc się nadal, ale zaraz jednak uspokoiłem głos i spojrzałem czule na dziewczynę.
- Jest mi dobrze, Sanna. Cieszę się, że tobie również... Chyba... Skoro jestem twoim sercem to musisz czuć się dobrze... Tak?
Offline
- Tak... Chyba tak to działa. Sama do końca nie wiem, czy muszę. Ale za to wiem, że to teraz czuje. Dobrze się czuje... - szepnęłam. - Na pewno nie czuje się tak,jakbym coś musiała, za to wiem, że mogę wszystko - podsumowałam, unosząc się nieco na łokciu ku górze i sięgając po szklankę z wodą, która przyniósł mi Lorenzo.
Offline
Pokiwałem głową ze zrozumieniem, próbując też to wszystko objąć w myślach. Teraz, po seksie - choć nadal miałem ochotę na seks, co pewnie było po mnie widać - wróciłem myślami do tego wszystkiego, co padło wczensiej i co doprowadziło nas do takiej sytuacji.
- To dobrze... Że możesz wszystko. Pomogę Ci w koncu zdobyć wszystko czego zapragniesz - przyznałem, choć sięgnąłem po butelkę, by zagłuszyć pragnienia i uspokoić myśli.
Offline
Odstawiłam szklankę na bok i popatrzyłam na Lorenzo,gdy popijał swój napój. Uśmiechałam się do niego przez cały czas.
- Już mam wszystko - szepnęłam i pochylilam się do niego, muskając wargami jego twarz. Póki co omijając usta, nie byłam pewna czy metaliczny smak krwi nie odrzuci mnie za bardzo. Do zapachu przywykłam zupełnie. - Chcesz wrócić na zabawę? - zapytałam radośnie, z ustami przy jego skórze.
Offline
Oblizałem usta, myśląc nad jej pytaniem, aż w końcu pokręciłem głową.
- Nie... Poza tym powinnaś chwilę odpocząć, a nie zostawię cię tutaj samej. Zostanę z tobą, zabaw będzie jeszcze wiele, a kiedy tylko wrócę na salę Lisa, albo jakaś inna wampirzyca do mnie zaraz przybiegnie, a ja... Ja chyba nie mogę już na nie patrzeć - zacisnąłem leciutko wargi. - Nie w tej chwili. Mam... Mętlik i myśli kołatają mi się wciąż gdzieś między seksem, a tym że jestem sercem, a tym że właśnie uprawialiśmy seks... I... - znów zacisnąłem usta, skonfundowany.
Offline