Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zaśmiałam się lekko, gladzac go po przedramieniu.
- Uważam ze to nic złego, że jej pragniesz. Znasz ją dobrze. Spędzanie ze sobą tyle zasugerował juz od lat. A dodatkowo nigdy się sobotnie dzieliliście. Zawsze byliście gdzieś tam w lesie, we dwoje. Teraz gdy zacząłeś sobie uświadamiać, ze są tez inni po prostu poczułem się zagrożony... - Pokręcił głową. - Ufasz jej? - Lorenzo bez zastanowienia odparł że tak, a mnie aż zakuo w sercu, że był pewien aż tak bardzo a ta wilczyca nie będzie w stanie się tym odwdzięczyć. Miałam tylko nadzieję że to dozdanie go rozbudzi i pozwOli na rozwijanie się a nie odwrotnie... - Jesteś cudowny, skarbie - szepnęłam z dumą.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową.
- Raczej cudownie się skrzywdzę - mruknąłem niechętnie. - Ale przynajmniej... Pójdę dalej. Tak, to mi pomoże - odetchnąłem cicho i popatrzyłem z wdzięcznością na wampirzyce o rudych włosach i ciepłym spojrzeniu. - Dziękuję mamo... Naprawdę. Chyba by mnie to zjadło od środka na balu. Cała ta atmosfera cały czas mocno na mnie działa no i... Suknia naprawdę zapowiada się jako coś pięknego, a na Sannie będzie wyglądać dodatkowo pięknie - westchnąłem cicho. - Po prostu dziękuję...
Offline
Złapałam go za dłoń i ściągnęłam mocno.
- Poczuj się dobrze z tym co czujesz, bo właśnie to co czujesz jest największą siłą tego świata. I gdy to zrozumiesz, będziesz mógł dokonać naprawdę wszystkiego - podsumowałam nasza rozmowę i pierwsza podniosłam się z miejsca. Musnęłam wargami jego czoło. Naprawdę jedyne czego pragnęłam to szczęścia moich dzieci. Oni dali mi go tyle, ze nigdy nie zdołam im się za to odwdzięczyć. - Ciesze się ze przyszedłeś ze mną porozmawiać.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Cieszę się, że chciało ci się mnie słuchać... No i dałaś mi całkiem dobrą radę - uśmiechnąłem się lekko z uśmiechem. - Dziękuję, będę częściej chyba wpadał... A teraz pójdę do taty oddać mu te dokumenty i... Hm Ophelia jest u siebie, to zajrzę do małej - uznałem dopijając herbaty. - Jakbyś mnie potrzebowała to wiesz gdzie jestem... I... Nie mogę się doczekać balu, bardzo - przyznałem szczerze wstając w końcu z kanapy i przytulając mamę. - W kuchni są świeże jagody, jakby co...
Offline
Nie spałam całą noc, tylko po to, by w dzień spać jak zabita. Nie było to jakieś wielkie poświęcenie , choc około 4 nad ranem było mi straszne ciężko. Nie miałam siły żeby biegać, c hodziczyzny a i siedzenie prosto było dla mnie ciężkie. Jednak jakoś wytrwałam. Wróciłam do domu i około 7 juz było w porządku. Zmęczenie jakoś minęło. Teraz musiałam się ogarnąć i zebrać żeby pójść na drugą stronę lasu, do domu Lorenzo. Przy śniadaniu obiecałam Pauli, że na pewno pokażę jej sukienkę, którą będę miała na sobie na balu. Powiedziałam tez ze dam jej jej ją założyć choć moja siostra była bardzo koścista, w sensie chuda, chudsza de mnie. No ale założyć może, co nie?
Zabawnie było tak być w centrum uwagi. Zawsze wszyscy omijali mnie szerokim łukiem. Nie miałam bardzo złym relacji z rodzeństwem ale nie można było ich też nazwać dobrymi. No, jedynie z Bertem. Ale z siostrami miałam problem. Mama kazała mi uważać i zastrzega ze jeśli zobaczy ugryzienie na moim ciele to kark przetraci "temu" wampirowi. Trochę zabolało mnie to że nie powiedziała "twojemu sercu" ale nie mogłam od niej ego tak nagle wymagać. Dopiero się o nim dowiedziała i jeszcze nie zdążyła go poznać.
Przeszłam przez las, ziewając. Czułam ze moje oczy są napuchniete i ciężko trzymało mi się otwarte powieki ale bezpiecznie dotarłam do Lorenzo, nieco przed czasem. Miałam nadzieję że to mu nie będzie przeszkadzać.
Offline
Kiedy usłyszałem pukanie do drzwi zszedłem nieco po omacku na dół do salonu i uchyliłem drzwi tarasowe by weszła przez nie Sanna. Trochę promieni słońca padło do pomieszczenia, na co skrzywiłem się lekko, ale nie były aż tak bolesne. Zamknąłem zaraz za wilczycą drzwi i uśmiechnąłem się do niej sennie. Ubrany w spodenki do snu i z zupełnie potarganymi włosami musiałem wyglądać komicznie.
- Hej... dzień dobry - mruknąłem rozbawiony. - Choć pokażę ci gdzie możesz się położyć - mruknąłem, kiwając głową w stronę schodów. - Wybacz, ale potrzebuję jeszcze tych kilku godzin snu - mruknąłem, przecierając twarz dłońmi.
Offline
Otworzył mi kompletnie zaspany Lorenzo, a przywitał mnie od razu jego nagi tors. Cudownie. Miał na sobie tylko spodenki do snu, do tego rozczochrane włosy, zarumienione lekko policzki, zaspane oczy i miał taką seksowną chrypkę jaką się ma zaraz po obudzeniu.
- Ja też potrzebuję - mruknęłam, ponownie ziewając. - Padam na twarz. Chciałam być przytomna cały bal, więc, eeee, trochę przestawiłam swój czas spania. Nie spałam już całą dobę i naprawdę potrzebuję snu - wyjaśniłam, śmiejąc się i pocierając oczy, by utrzymać przytomność jeszcze chwilę. - Wybacz, że cię obudziłam - znów się odezwałam, idąc powoli za wampirem, przez duży salon, w stronę schodów. Byłam mega podekscytowana. - Mogliśmy się jakoś umówić inaczej, że przyjdę wcześniej, żebyś nie musiał już wstawać. Jakoś nie pomyślałam, ale w sumie skoro dla mnie jest prawie środek dnia, to dla ciebie to środek nocy - wybełkotałam z lekka zawstydzona. Tyle lat znajomości, a ja wciąż zapominam o takich ważnych kwestiach.
Offline
- Nie przejmuj się, wcześniej natknęłabyś się na poddenerwowanych rodziców, małą Ophelię która uparcie chciała iść z tatą i dziadka, który próbował jakoś załagodzić sytuację, mówię ci, horror - zaśmiałem się słabo wspinając się po schodach. - Teraz jest okej, pośpimy sobie mniej więcej do wieczoru, potem wrócimy coś na ząb się zrobimy na bóstwa - mruknąłem i zatrzymałem się przed swoim pokojem, otwierając szerzej drzwi. Był przestronny, świeciła się tylko jedna lampka przy moim dużym łóżku, a cała reszta pokoju była na razie spowita w ciemnościach. Czekała już rozłożona wersalka z mojej kanapy, przygotowana by ktoś na niej nocował.
- Wolisz moje łóżko, czy wersalkę? Możemy też spać oboje na łóżku, dla mnie to bez różnicy - wzruszyłem ramionami i przysięgam, gdyby umiała wyczuć moje tętno natychmiast wiedziała by że kłamię. - Masz się w co przebrać do snu, hm? - mruknąłem.
Offline
Lubię leżeć obok ciebie i słuchać twojego bicia serca, pomyślałam od razu, gdy stwierdził, że jest mu obojętne jak będziemy spać. Twoje serce wybija najpiękniejszą melodię jaką kiedykolwiek słyszałam, wiesz Lorenzo?
Wzięłam głęboki oddech i rozejrzałam się po pokoju, chciałam sobie dać jeszcze chwilę na zastanowienie, a przy okazji miałam dobrą wymówkę, bo przecież nigdy wcześniej tu nie byłam. Jak byliśmy dzieciakami to sobie opisywaliśmy i rysowaliśmy na kartce jak wyglądają nasze pokoje. Lorenzo wtedy stwierdził, że śmiesznie jest mieszkać z bratem, ja za to uważałam, że jego pokój jest zdecydowanie za duży i że mógłby w nim sobie postawić basen. Bawiła mnie wtedy myśl, że by się tu zmieścił. Ale naprawdę by się zmieścił. Pokój był przestronny i ciemny, mieli chyba takie specjalne rolety, bo okna były niemal czarne i nie przepuszczały słańca, mimo że zbliżało się właśnie letnie południe. I przede wszystkim był wypełniony nim po same brzegi. Jego rzeczami, jego zdjęciami, jego zapachem. Mogłabym uczynić z tego miejsca świątynię.
- Eeee, nie, ale brałam prysznic jak wróciłam rano z lasu i mam czyste ubrania na sobie, chyba już nie śmierdzę. - Zagryzłam rozbawiona wargę, spoglądając na wampira. Oczywiście nie odpowiedziałam na jego główne pytanie, bo nie wiedziałam co. Zdecydowanie bardziej wolałabym się położyć z nim, ale skoro rozłożył wersalkę, to chyba on chciał, żebym nie spała na jego łóżku. Gdybyśmy mieli spać u mnie, to by nie było z tym problemu. Mam mały pokój i nie ma w nim dodatkowej wersalki. Jest tylko moje dosyć wąskie łóżko, musielibyśmy się przytulić żeby się zmieścić, ale dało by radę.
Offline
- Nie mówię, że śmierdzisz, gdybyś śmierdziała to powiedziałbym ci to jakbyś tylko weszła i od razu wrzucił bym cię do wanny - zaśmiałem się słabo i spojrzałem na wersalkę, podchodząc do niej i siadając na niej. Skrzypnęła przeciągle na co się skrzywiłem. - Okej, wiesz co? Jest dość stara, skrzypi i nie wyśpisz się na tym. Dostałbym naganę, że każę gościowi spać na tym - przyznałem szczerze i wstałem z westchnieniem z wersalki. Złożyłem ją w kilku szybkich ruchach, z powrotem do porządnej kanapy i przepraszającym wzrokiem spojrzałem na Sannę.
- Okej, wybacz, jednak mamy tylko łóżko... - westchnąłem, przecierając skroń. No dobrze, nie było mi przykro, byłem za to świetnym aktorem. - Ale lepiej chodźmy już spać, bo żadne z nas nie będzie do życia - mruknąłem z krzywym uśmiechem.
Offline
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Był to bardzo delikatny i dosyć subtelny uśmiech, miałam wrażenie, że takie coś zupełnie do mnie nie pasuje, bo gdzieś tam w środku wszystko we mnie się śmiało radośnie.
- Dobra, już idziemy spać - szepnęłam, odkładając swój mały plecaczek w którym miałam kilka drobiazgów tupu szczoteczka do zębów, dezodorant i jakieś babskie rzeczy od Pauli.
Moja siostra tak się przejęła tym, że mam serce i że wybieram się gdzieś z nim, że przez ostatnie dwa dni, uczyła mnie jak sobie poradzić z kolorowymi kosmetykami, których na co dzień nie używałam nadal nie umiałam ich używać, ale byłabym naprawdę podła, gdybym ich nie zabrała ze sobą po tym, jak Paula się tak wysilała, no i dostałam od niej też całkiem ładne, delikatne perfumy. Kupiła je specjalnie dla mnie razem z Libby. Mega miłe. Jak mi wręczały prezent, to pomyślałam sobie, że jednak może coś z tego będzie, w sensie z naszego rodzeństwa?
Zrzuciłam z siebie koszulkę, odkładając ją obok plecaka na wersalkę nie wyglądała na aż tak strasznie niewygodną, czy starą, podczas gdy Lorenzo poprawiał poduszki na łóżku. Zdjęłam z siebie też spodenki, zostając w samych majtkach i topowym biustonoszu. I tak jak nigdy wzrok Lorenzo nie sprawiał, że czułam się dziwnie w ten mniej przyjemny sposób, tak teraz właśnie czułam. W jego sypialni. Będę spać w bieliźnie tuż obok niego. Obłęd.
Przemknęłam, pospiesznie wybierając "swoją" stronę i wsunęłam się na wygodne łózko. Liczyłam w sumie trochę na to, że będzie jeszcze ciepłe, ale w sumie wstał już jakiś czas temu. Jednak i tak było cudownie. Serce biło mi nieco za szybko z powodu całej tej ekscytacji.
- Zaraz będziemy na balu - szepnęłam, by jakoś wytłumaczyć to swoje niesforne serce, bo co innego mogłam teraz powiedzieć? Hm, może na przykład uprawiajmy seks, nigdy tego nie robiłam, ale z tobą bym chciała non stop? Cholera! Muszę przestać myśleć.
Offline
Nie patrz, nie patrz, nie myśl zbyt intensywnie, że lubisz jak leży nago albo pół nago blisko, nie zastanawiaj się jak wiele można robić na tak wielkim łóżku, nie kombinuj nadmiernie nad tym czy uprawiała już kiedyś seks, czy może ty byłbyś jej pierwszym razem... Lubiła na mnie patrzeć, a ja na nią więc... hm... nie powinienem myśleć czy by się jej podobało...
- Taa... Ale nim bal, musimy się wyspać - mruknąłem ogólnikowo. Wolałem się nie rozgadywać, byłem śpiący, coś mogłoby mi się wymknąć, a poza tym... na balu będziemy mieli czas pogadać. Tak, na pewno będziemy gadać i... i na pewno jej powiem. Na pewno. Po prostu... po prostu spróbuję, chcę mieć pewność, może... może jednak serce nie jest aż tak ważne?
Offline
- Nudny jesteś, głupku, po... - nie dokończyłam po akurat ziewnęłam, a potem zaczęłam się śmiać sama z siebie, układając na łóżku. - Powtarzasz się - mruknęłam, gdy już mogłam. Uśmiechnęłam się do niego miękko, a on do mnie. Miał taką lekko rumianą twarz i ciepłe spojrzenie, zatracałam się w jego oczach... - To... eee... Dobranoc - szepnęłam i przez chwilę pomyślałam o tym, by się odwrócić do niego plecami, ale przecież nic się nie dzieje, po prostu leżymy obok siebie. W jego wielkim łóżku. Przyprowadzał tu inne wampirzyce? Spał w nim z kimś tutaj... O rany, nie chcę o tym myśleć, nie chcę. - Zabawnie się to mówi w dzień - dodałam rozbawiona z lekka, okładając się w końcu na boku, twarzą w stronę wampira, a nawet przesuwając się lekko ku niemu. Chciałam słyszeć bicie jego serca, to mnie wyciszało... - Dziękuję - wymamrotałam jeszcze, gdy już zamknęłam oczy i rozluźniłam się.
Offline
- Nie masz za co dziękować - szepnąłem z uśmiechem i zamknąłem oczy, mrucząc cicho gdy wtuliłem się w poduszkę. Było dobrze mieć jej zapach, jej spokojne tętno i oddech. Miło było spać tutaj z kimś, czasem Ophelia chciała spać ze mną, to się zgadzałem, ale teraz miałem obok Sannę i to było takie... ciekawe doznanie. Była obok, mogłaby być nawet bliżej, nie obraziłbym się... I... Mogłaby być nago... Sam zazwyczaj sypiałem nago, ale uznałem, że nie powinienem przy wilczycy. Zestresowałaby się na pewno, nie warto było, ale... um... nie umiałem przestać o tym myśleć, o tym jak leży tu nago, ale wszystko jest w porządku. To przez to, że dawno nie byłem na balu, a może po prostu naprawdę jej pragnąłem? Ugh jak mam spać, skoro tyle myśli kołata mi się po głowie? Uh, muszę zasnąć, muszę odpocząć.
Jeden nietoperz, drugi nietoperz, trzeci nietoperz, Sanna jest taka seksowna, czwarty nietoperz, chciałbym jej to powiedzieć, piąty nietoperz, wyszeptać w usta, wraz z wyznaniem, że darzę ją miłością, szósty nietoperz, i całować... siódmy nietoperz, a potem zedrzeć jakiekolwiek ubranie...
To będzie sen przepełniony fantazjowaniem, poddaję się...
Offline
Nie miałam pojęcia jak Lorenzo, ale to był najcudowniejszy i najspokojniejszy sen w całym moim życiu. Spaliśmy już razem w namiocie, czy po prostu na trawie. Ale wtedy wtulaliśmy się w siebie głównie dlatego, by nie marznąć, albo po prostu by wygodne się ułożyć i nie musieć mówić głośno. Robiliśmy to od zawsze ale... No właśnie, ALE, ale wtedy było zupełnie inaczej, był jakiś powód, były ubrania.
Teraz obudziłam się w łóżku wampira, wtulona w jego nagi tors zupełnie bez powodu, wybudzając się z naprawdę głębokiego i porządnego snu. Oh, zaraz, ja prawie że cała na nim leżałam.
Podniosłam się dosyć gwałtownie zamroczona trochę, nie łapiąc jeszcze ostrości widzenia i rozejrzałam się po łóżku. Byłam totalnie nie na swojej połowie, za to Lorenzo leżał prawie że poza łóżkiem, bo tak się na niego wcisnęłam. Aż mi się zrobiło trochę głupio. Chciałam się szybko ewakuować ale dopiero po tym jak się rozejrzałam tak dookoła (a nie była wcale szybka, byłam prawie że nieprzytomna) dostrzegłam że para brązowych oczu spogląda na mnie z dołu z lekkim zaskoczeniem.
Oh.
Ohhhh.
Co za kretynka bez wyobraźni.
Zerwałam się tak gwałtownie i go pewnie obudziłam. Ale teraz wyszło na to, że niemal wisiałam nad nim, on leżał pode mną i oboje patrzyliśmy na siebie zaskoczeni chyba nie do końca wiedząc co zrobić.
- Dziwnie - mruknęłam, przerywając ciszę i mimowolnie się roześmiałam. To chyba nadmiar stresu. Ale śmiech zdecydowanie pomógł. Roześmiałam się i zaraz opadłam na poduszkę, ale mając na uwadze, by zrobić dla Lorenzo trochę miejsca. - Wybacz... Chyba nie przywykłam do spania z kimś - szepnęłam, zerkając na niego. Czułam jak płoną mi policzki przez tą sytuację. Ale z drugiej strony, już się nie spinałam. Wiedziałam też, że nie chodziło o samo spanie, a po prostu o fakt, że chciałam być blisko. Dobrze, że nie zmieniłam się w wilka, rany, to by było głupio wyjaśniać.
Offline
Zaśmiałem się z wahaniem razem z wilczycą i pokręciłem głową.
- Najwyraźniej - parsknąłem. - Ale podobno miałaś mniejsze łóżko, a tak się dobrze rozłożyłaś na moim - parsknąłem śmiechem. Spała na mnie, wtulona we mnie, zupełnie jakby to było naturalne. - Jak leżymy w namiocie to zazwyczaj też jesteśmy ściśnięci ze sobą, może jednak przyzwyczajenie przemawia przez ciebie - mruknąłem i podniosłem się z łóżka z cichym westchnieniem. Spojrzałem na zegarek i zaraz się przeciągnąłem. - Hmmm w sumie dobra pora by wstać już - przyznałem, przechodząc przez pokój i rozsuwając zasłony w oknach. Widziałem, że słońce już zaszło za horyzont, choć noc jeszcze na dobre nie zapadła. Zazwyczaj o tej porze wychodziłem do Sanny. Chwilkę stałem tak tyłem do wilczycy, analizując sobie pobudkę i uspokajając swoje swawolne myśli.
Co ja sobie w ogóle wyobrażam? Na Atlantę, nie wolno mi! Musiałem się uspokoić, póki jeszcze miałem czas przed balem. Musiałem... Uh musiałem odetchnąć i skupić się na tym że jest moją przyjaciółką i że razem idziemy na bal, jako przyjaciele i będziemy się tam bawić... Tak, będziemy się dobrze bawić...
- Głodna? - zapytałem, odwracając się w końcu. - A może jeszcze zmęczona? - parsknąłem śmiechem.
Offline
Podciągnęłam się do pozycji siedzącej, spoglądając na swoje dłonie i uśmiechając się do siebie jak głupia. W porę podniosłam wzrok, bo akurat chwilę przed tym, jak Lorenzo odwrócił się do mnie. Uśmiechnęłam się do niego ale już zdecydowanie łagodniej niż przed chwilą pod nosem. Przymknęłam lekko powieki.
- Wyspana i to jak... Tylko potrzebuję jeszcze chwilkę na pobudkę - szepnęłam, ziewając i rozciągając się. - Ale... - znów ziewnęłam. - Zaraz możemy iść jeść... Jak chcesz to już idź, ja się ubiorę i zaraz zejdę do ciebie.
Offline
Pokiwałem głową z delikatnym uśmiechem.
- Zrobię nam śniadanie, wiesz gdzie jest kuchnia. Jakbyś chciała zajrzeć do łazienki to tutaj - wskazałem na drzwi do mojej łazienki połączonej z pokojem, a potem przeszedłem obok biurka by z oparcia krzesła zabrać swój szlafrok. - Jajecznica z boczkiem, hm? Zrobię nam też herbaty, to pomoże się rozbudzić, a potem już skupimy się na przygotowaniach do balu - podsumowałem, uśmiechając się słodko do Sanny i ruszając do wyjścia z pokoju.
Offline
Jak ja bym chciała żeby każdy poranek tak wyglądał. Tak i jeszcze lepiej. Żeby... Czy byłam zachłanna? Czy moje myślenie było złe? Czy powinnam czuć się z tym podle? Że myślę o Lorenzo w taki sposób? Jakby był jedynie obiektem seksualnym... Ale nagle w moim wnętrzu rozpętał się jakiś piekielny ogień i całe moje ciało krzyczało, że tylko Lorenzo jest w stanie mnie ugasić. Serio, czy to jest złe? Bo jeśli tak, to chcę być zła do szpiku kości i jeszcze gorsza.
Złapałam kilka głębokich oddechów, stygnąc nieco i uspokajając się. Podniosłam się z łózka, poszłam do łazienki, umyłam twarz, rozczesując włosy palcami. Miałam ochotę zaglądać mu do szafek i szuflad, tych w łazience i tych w pokoju. Ale z drugiej strony bałam się, że znajdę w nich coś, co by wyprowadziło mnie z równowagi na przykład ślady innych kobiet, jakiś młodych wampirzyc, które z nim były, które go smakowały i których zasmakował on. Dlatego zrezygnowałam z głupkowatego szperania i po prostu się ubrałam i zeszłam na dół do kuchni, po której już się kręcił wampir.
- Hej - mruknęłam rozbawiona, dając znać o sobie. Lorenzo się zaśmiał, ja też. - Pomóc ci w czymś?
Offline
- Weź dzbanek z herbatą i możesz siadać do stołu, zaraz przyniosę kubki i jedzenie - uśmiechnąłem się łagodnie do Sanny. Hah... mógłbym przywyknąć, mógłbym tak się budzić zawsze, naprawdę! Leniwa pobudka, delikatny całus, wstaję wcześniej i przygotowuje nam śniadanie... A potem je jemy i razem omawiamy plany na dzień. To było takie naturalne i proste, budzić się z nią po twardym śnie we własnym łóżku, a potem spokojnie się przeciągać, przygotowywać herbatę dla dwojga... Czy tak czuli się rodzice, gdy zaczęli mieszkać razem, czy analizowali każdy poranek, zachwycali się każdą wspólną czynnością? Czy to naturalne, czy to tylko jakiś mój obłęd? Może zwariowałem przez Sannę? Tak, była istotą dla której można było oszaleć...
Przyszedłem w końcu do stołu z talerzami w jednym ręku, a w drugim z patelnią.
- Czasem mój ojciec wspomina czasy kiedy przynosili mu śniadania do łóżka - zaśmiałem się rozbawiony, układając wszystko przed Sanną.
Offline