Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Mega fajne - przytaknęłam i roześmiałam się wesoło, łapiąc w międzyczasie jeszcze kilka głębszych oddechów. - No, mówiłam ci, że będzie lepiej - zauważyłam z dumą, siadając na trawie. - Teraz możesz powiedzieć o co chodziło. Jeśli chcesz - zapewniłam go, wzruszając ramionami. Tyle że ja chciałam słuchać bo byłam po prostu ciekawa. - Choć nie licz na dobre rady. Ja bym po prostu dała w zęby tym, którzy mi dokuczają. Jak cię nie lubią to nich pilnują swojego nosa - podsumowałam, wykładając mu moje własne filozofie.
Offline
Westchnąłem rozbawiony i usiadłem obok Sanny. Jezioro wyglądało dziś naprawdę super ładnie i chłodne wieczorne powietrze było naprawdę przemiłe.
- Chciałbym dać w zęby tym którzy mi dokuczają, ale mi nie wolno - powiedziałem szczerze, ale zaraz pokręciłem głową i po prostu wziąłem jeszcze raz głęboki oddech. - Czasem... um... kiedy ktoś się ze mnie naśmiewa reaguje... odruchowo. Taki jeden pół czarodziej, chodzi ze mną do szkoły... um i on mi dokucza. Odsuwa mi krzesło żebym się przewracał, w szatni naśmiewa się, że jestem niski i mam piegi - wymieniałem, zagryzając wargi kłami, choć powinienem schować je, ale czułem się jeszcze pełen energii po piciu krwi i biegu. - No i wczoraj znów się śmiał tuż przed lekcją, powiedział coś, że... że cały czas mówię, że jestem z ważnej rodziny, ale jestem słaby i się zdenerwowałem. Bo nie jestem słaby. Ale... użyłem perswazji, swojej magii... to surowo zakazane w miastach mieszanych. No i nauczyciel mnie ukarał przy wszystkich... I oni po lekcji ciągle się ze mnie śmiali i śmiali... - jęknąłem cicho. - Jestem bardzo silny Sanna i to... to strasznie głupie...
"Ból rozstania, lęk przemijania, strach, cierpienie, rozpacz i ...łzy. Nie krępuj się - płacz"
Offline
- Piegi masz fajne, pasują ci - powiedziałam rozbawiona. - A ja bym się nauczycielem nie przejmowała. - Wzruszyłam ramionami. - Nauczyciele muszą dawać kary i zadania. Nie lubię ich za to, no ale taką mają pracę. Mój tata mówi, że szkoła szybko mija i że zaraz będę mogła robić dla watahy to co lubię, a nie głupie zadania - dodałam od siebie, żeby znów się nie złościł, że nie jestem empatyczna.
Offline
Westchnąłem i pokręciłem głową.
- Ta... szkoła szybko mija. Nie mogę się doczekać kiedy się skończy. Lubię ją, cieszę się, że jestem w szkole ogólnorasowej, uczę się tylu rzeczy nie tylko w szkole, ale i wśród innych ras jednak... - zaśmiałem się półgębkiem. - Słyszałem ostatnio jak najstarsze klasą wampiry w szkole rozmawiały o balach na jakie je zaproszono. Osiągnęły już wiek gdzie zapraszano ich bez rodziców i opowiadali o niesamowitej magii balów... to taka bardzo ważna zabawa dla wampirów, chciałbym już być tak dorosły, by w nich uczestniczyć...!
"Ból rozstania, lęk przemijania, strach, cierpienie, rozpacz i ...łzy. Nie krępuj się - płacz"
Offline
Nie do końca ogarniałam o co chodzi z tymi balami, no ale grzecznie pokiwałam głową na jego słowa. Grunt że już nie płakał, co nie? To było w sumie kwintesencją pocieszania.
- No ale mówiłeś, że wampiry długo żyją, no nie? No to chyba się jeszcze nachodzisz, na te twoje bale. Teraz możesz budować bazę, wspinać się po drzewach... Możemy też poszukać jaskini, na naszym terytorium jest kilka, może i gdzieś na granicy się znajdzie? hm?
Offline
Teraz uśmiechnąłem się po prostu szczerze i prostu, odsuwając od siebie myśl o balach.
- O tak, jaskinie! Masz rację... tak, masz rację - mruknąłem i pokiwałem głową z wdzięcznością. - Dzięki, że mi o tym przypomniałaś. O jaskiniach i że mam dużo czasu... szkoła przy perspektywie długiego życia to nic wielkiego - parsknąłem i uśmiechnąłem się. - Widzisz, jednak umiesz dobrze pocieszyć, nie tylko małe bobo - parsknąłem i znów się uśmiechnąłem. - Dzięki kumpelo...
"Ból rozstania, lęk przemijania, strach, cierpienie, rozpacz i ...łzy. Nie krępuj się - płacz"
Offline
Zmarszczyłam nos, zastanawiając się chwile nad odpowiedzią na jego słowa.
- No chyba tak. Po prostu nie podobało mi się, że płaczesz, chcę się bawić z tobą, a jak tam płaczesz to się nie da- zaznaczyłam, dając mu do zrozumienia, że nie chodzi o nic innego. Westchnęłam. - Następnym razem poszukamy jaskini. A dziś może... Już sobie pójdę? - zasugerowałam, mając w głowie jego wcześniejsze słowa, że dziś nie jest w nastroju na zabawy.
Offline
- Odprowadzę cię, chociaż do granicy, okej? - zaproponowałem z niepewnym uśmiechem. - Wiem, jestem beznadziejną beksą, ale pobawimy się za tydzień - obiecałem z uśmiechem. - Pokażę Ci ten ul, poszukamy jaskiń i może w jakiejś jaskini zrobimy sobie naszą własną, wielką bazę - zapewniłem ją miękko i uśmiechnąłem się nieco szerzej.
"Ból rozstania, lęk przemijania, strach, cierpienie, rozpacz i ...łzy. Nie krępuj się - płacz"
Offline
- Nie wiem, czy potrzebujemy aż tylu baz - mruknęłam nieprzekonana ostatnim z pomysłów. Ale tak poza tym byłam chętna na wszystko inne! - Ale na pewno wymyślimy coś. Tylko już nie becz następnym razem, bo przestanę przychodzić! - zastrzegłam głosem pełnym stanowczości. - No dobra, to chodź, odprowadzisz mnie. Pokażę ci moja i brata bazę. Jest na platformie i ma w środku hamaki i normalne drewniane ściany - pochwaliłam się rozbawiona. - No... Przynajmniej część - dodąłam rozbawiona, ruszając do przodu.
Offline
Ucieszony wstałem z miejsca i pokiwałem głową z zadowoleniem.
- Chętnie zobaczę... W końcu trzeba się uczyć od lepszych, a wy na pewno jesteście lepsi ode mnie - parsknąłem słabym śmiechem i ruszyłem zaraz za nią. - I... nie będę beczeć. Już nie będę - uznałem z przekonaniem i dotrzymując kroku wilczycy ruszyłem z nią w las.
~~ 2 LATA PÓŹNIEJ ~~
Skacząc od korzenia do korzenia, przeskakiwałem sobie aż do swojej "bazy", która po powiększeniach i udogodnieniach takich jak miejsce na ognisko stała się bardziej miejscem planu, co nieodpowiedniego i szalonego zrobimy dzisiaj razem z moją wilczą kumpelą. Rodzice nadal nie pytali mnie, czy się widzę z kimś w tym lesie, ale im pokazałem swoją bazę! Byli zachwyceni i cieszyli się moim zaangażowaniem w tworzenie coś swojego. Choć nie wiem jak długo będą wierzyć, że przychodzę tu "czytać książki".
Kiedy dotarłem do swojego miejsca zacząłem od rozpalenia ognia. Noce były chłodne i choć mi to nie przeszkadzało, dla mnie była to norma, to widziałem że Sanna woli posiedzieć przy ogniu.
Kiedy tylko udało mi się go rozpalić, usłyszałem z daleka jak wilczyca biegnie tu do bazy, jednak jej tętno... było nierówne ale nie przez bieg, chyba była w emocjach...?
"Ból rozstania, lęk przemijania, strach, cierpienie, rozpacz i ...łzy. Nie krępuj się - płacz"
Offline
Z końcem września zrobiło się już chłodno i ponieważ baza wampira nie była najbliżej, to biegałam już w postaci wilka, z sakiewką z ubraniami, by się sprawnie potem w nie przebrać.
Poczułam zapach wampira już z oddali, a on dostrzegł mnie z łatwością, bo moje złoto-białe futro bardzo wyróżniało się wśród nocy, w szczególności, że zbliżała się pełnia i światło księżyca odbijało się od mojej sierści.
Łatwiej mi było przeżywać różne wielkie emocje w wilczej postaci, dlatego gdy już dobiegłam, położyłam się na ziemi, jakiś metr od wampira, układając łeb między przednimi łapami i łypnęłam rozdrażniona na wampira. Choć to nie na niego byłam zła, tylko na moją głupią siostrę.
Offline
Popatrzyłam zmartwiony na wilczycę.
- Masz szalone tętno. Jesteś wściekła, w dodatku zaraz pełnia... Oj Sanna - popatrzyłem na nią czule i podszedłem bliżej by pogłaskać ją po łbie. Kiedy pierwszy raz się przy mnie zmieniła, to trochę się bałem, ale teraz już byłem... W miarę oswojony z tym widokiem. - Coś się stało? Jeśli chcesz możemy po prostu poganiać.... Ale wyglądasz na przybitą. Na przybite, wielkie zwierzę, więc to poważna sprawa...
"Ból rozstania, lęk przemijania, strach, cierpienie, rozpacz i ...łzy. Nie krępuj się - płacz"
Offline
Mimowolnie opuściłam uszy i zaskomlałam cichutko jakby na potwierdzenie jego słów. Przy Lorenzo nie czułam się nieswojo wyrażając nieco więcej emocji. On tyle razy przy mnie ryczał że nawet wydawało mi się całkiem normalnym myślenie, z e i ja mogłabym się rozkładać. On był w końcu ostatnia osoba, która by mnie wyśmiewała. Mój przyjaciel, bo... właśnie nim dla mnie był, przyjacielem, był dobrym wampirem.
Nieco się uspokoiłam choć nadal szarpały mną silne emocje.
Offline
- Jak chcesz się przemienić to idź do środka bazy - powiedziałem spokojnie. - Ja dołożę do ognia i zaraz wszystko mi opowiesz, dobrze...? Rany, nie pamiętam kiedy ostatnio byłaś w takim stanie - mruknąłem zmartwiony, ale nadal głaszcząc ją po łbie, a także zaraz za uchem. Uśmiechnąłem się lekko, kiedy wilczyca zareagowała lekkim machaniem ogona na to drapanie, ale w końcu Sanna podniosła się i wyminęła mnie w drodze do bazy/namiotu.
- Zaczekam na ciebie - zapewniłem ją i wróciłem do kłody która służyła za ławkę przy ogniu.
"Ból rozstania, lęk przemijania, strach, cierpienie, rozpacz i ...łzy. Nie krępuj się - płacz"
Offline
Zmieniłam się w zlowieka i lekko dążąc na ciele naviagnelam na siebie długie spodnie,koszulkę i ciepły sweter by nie zgarnąć. Chłód nocy nie był przyjazny. Wdzierał się w ciało i dotykał aż po same kości.
Przed wyjściem z namiotu wzięłam parę głębokich oddechów i wyszłam.
- Nie chce o niczym gadać - bąknęłam, podając wampirów siatkę z kiełbaski i chlebem. - Za to chcę jeść. Pójdę poszukać jakiś dobrych kijków do naostrzenia.
Offline
- Jest kilka patyków za bazą, tych co nie przydały na dach... Um, nie mam nożyka, pewnie ty masz... To zajmę się ogniem w takim razie - uznałem, zaciskając lekko wargi. Cóż, miała prawo nie chcieć mówić, jasne. Ale z drugiej strony to wygadanie się zawsze mi pomagało, więc szczerze mówiąc sądziłem że to może też pomóc i Sannie. Ale może kiedy zaczniemy jeść to się otworzy bardziej...
- Czuję że ci zimno, więc wracaj szybko do ognia, ja mogę poszukać patyków - zauważyłem, patrząc za nią. - Jestem zimnoodporny - przyznałem jej, słowo które sama wymyśliła.
"Ból rozstania, lęk przemijania, strach, cierpienie, rozpacz i ...łzy. Nie krępuj się - płacz"
Offline
- Ta,no jesteś. Ja po prostu nie lubię zimna. Wole upalne dni i ciepłe noce - zakrzyknęłam, szukając odpowiednich patykow. Kiedy je znalazłam z zadowoleniem wróciłam do ognia. Usiadłam obok wampira i wyciągnęła nożyk. - Nie przeszkadza mi za bardzo ale jest nieprzyjemne. Wilki są w stanie wytrzymać duże zimno. Niektóre stare witamy mieszkają w zimnych górach gdzie prawie przez cały rok leży śnieg. To straszne. Lato jest przecież super.
Offline
- Mmm lato jest fajne, to fakt. Duszne noce, ale dość krótkie... Ale wtedy kwitnie też taty ogród i wiele pięknych kwiatów, a nocne niebo jest takie gwieździste... - westchnąłem cicho z uśmiechem. - Choć wtedy możemy się krócej widzieć - przypomniałem, grzebiąc swoim patykiem w ogniu, by poprawić ułożenie drewna. - Znasz jakieś watahy... Które żyją tam daleko na zachód? To dla wszystkich ziemie niezbadane, nigdy nie odkryte przez ludzi... Bór i góry, bagna... Nie do pokonania - zamyśliłem się nad tym.
"Ból rozstania, lęk przemijania, strach, cierpienie, rozpacz i ...łzy. Nie krępuj się - płacz"
Offline
- Nie... Nie znam żadnej watahy stamtąd. Słyszałam o nich tylko opowieści, one żyją jak pierwotne wilki, jeszcze długo sprzed sprzymierzenia się z wampirami. One żyją samotnie, wiemy o nich tyle, ile wiemy z tego co zostawili nam przodkowie. W sensie... No wiesz, nasi przodkowie też kiedyś tak żyli, a potem nastało sprzymierzenie z wampirami, zaczeliśmy handel, potem wojna... - Wzruszyłam ramionami. - Wiem tyle, że są niezwykle silne, potężne są ich zdolności w ludzkiej postaci, a jeden taki górski wilk byłby w stanie zabić trzy wilki z dolin! - zastrzegłam. - Przynajmniej tak słyszałam... - mruknęłam, kończąc tą niezwykłą opowieść zmarszczeniem brwi.
Offline
Pokiwałem głową przejęty.
- Wilki które nie sprzymierzyły się z wampirami i które ominęła cała wojna... niesamowite - westchnąłem cicho. - Rozumiem. Są tajemnicze nawet dla was - podsumowałem, patrząc jak wilczyca ostrzy drugi kijek najpewniej dla mnie. Uśmiechnąłem się lekko. - Nie jadłaś w domu, dlatego przyniosłaś jedzenie? Ja w sumie nie jadłem jeszcze śniadania - przyznałem szczerze.
"Ból rozstania, lęk przemijania, strach, cierpienie, rozpacz i ...łzy. Nie krępuj się - płacz"
Offline