Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Dobrze, już stawiam - mruknęłam, najpierw zsuwając się sprawnie z blatu a dopiero potem przejmując talerze. Postawiłam talerze na stole i zajęłam miejsce na krześle. Jasper przyniósł widelce i dwie szklanki soku. Od razu spróbowałam ale zaraz się skrzywilam. Smakował bardzo dziwnie, zupełnie inaczej niż to, co u mnie nazywaliśmy sokiem. - Hm, specyficzne - wymamrotałam jedynie, odstawiając szklankę i sięgając po widelec by zaczac jeść. Na jajecznicy z bekonem nie można było się zawieść.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
- Przetworzone - poprawiłem i skrzywiłem się lekko. - Ludzie... lubią przetwarzać rzeczy. Surowe mięso im nie smakuje, surowe soki też nie... A w tutejszych sklepach najczęściej są ludzkie produkty - wyjaśniłem, a nim usiadłem cofnąłem się po flaszkę krwi, by dopiero z tym usiąść. Dolałem do swojego soku sporo krwi i wymieszałem. - Krew i większość mięs tata kupuje poza miastem. Czasem ja tam jeżdżę, taki sklepik prowadzi starszy pan, to chyba jest pół wilkołak, poluje i sam skóruje, osusza i ogółem zajmuje się mięsem wedle wilczych zasad, czyli "nic nie może zostać zmarnowane" - wyjaśniłem. - Może uda nam się znaleźć też miejsce gdzie będą mniej przetworzone inne produkty - wzruszyłem lekko ramionami.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
Kiwnelam głową.
- Dziwne, że ludzie psują dobry smak. To tak jakby zmarnowany potencjał, trochę bezsensowne - wymamrotałam, zerkając z niezadowoleniem na szklankę z sokiem, na którym się niestety zawiodłam. - Ale mówiłeś że mamy dużo czasu, także... Albo przywyknie,albo coś znajdziemy. Zawsze mogłabym sama coś upolować, tyle że tu niezbyt jest gdzie przygotować taką zdobycz... - Zerknęłam teraz na jego napuj. - Kiedyś rozgryzłam sobie niechcacy policzek. I to na tyle mocno że plulam długo krwią. Pamiętam że ten smak jest metaliczny i modlący. Dla ciebie też? Czy wampiry inaczej to czują?
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Uśmiechnąłem się rozbawiony, patrząc na szklaną butelkę krwi.
- Inna. Smaczna - pokiwałem głową. - Hmm każda smakuje inaczej. Ta na przykład jest zwierzęca, jest całkiem smaczna, ale mało sycąca. Ale czasem, jak coś świętujemy z tatą, to otwieramy butelkę krwi czarodziei... Ma zupełnie inne smaki. Jest słodka, sycąca, niemal czuć smak magii - uśmiechnąłem się pod nosem. - Ludzka jest... po prostu jest. W sumie nie ma specjalnego smaku, ale jest sycąca, więc nic trudnego dolać ją sobie do soku czy wina - wzruszyłem ramionami. - Krew zrozumieją tylko wampiry, choćby pół-wampiry.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- Tak... Chyba tylko wy jesteście w stanie ją zrozumieć. Dla mnie to trochę... - zmarszczyłam mocno nos, powstrzymując się przed powiedzieniem "ohydne" - ...niecodzienne i dziwne. No wiesz, takie troszkę niesmaczne. Bo czuję ten zapach i myślę sobie o tym metalicznym, mdłym smaku - wyjaśniłam, wzruszając ramionami.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Pokiwałem głową ze zrozumieniem.
- Rozumiem, ale cóż... Dla mnie to zwykły posiłek. Naturalny tak jak kły czy seks - przyznałem, wzruszając ramionami i odwracając głowę w stronę mojego ojca, który wyszedł z łazienki.
Uriel Locay był niezwykle przystojnym wampirem, który z wiekiem tylko nabierał coraz więcej wyrazu. Wiedziałem, że ma powiedzenie u wampirzyc, jednak wiedziałem też coś innego - nawet jeśli w nocy oddawał się przyjemnością, nigdy nie związał się z nikim na stałe. Mówił, że nie dałby rady po tym wszystkim co poznał u boku mojej matki. Dlatego na zawsze zdecydował się pozostać przystojnym wdowcem. Teraz jednak na widok mnie i Accalii przybrał coś na kształt ojcowskiego uśmiechu i dyplomatycznej powagi.
- Ty musisz być Accalia - zaczął, poprawiając krawat i lekko wilgotne włosy. - Miło mi cię poznać. Jasper mówił o tobie co nieco, między innymi to, kim dla ciebie jest - uśmiechnął się uprzejmie. - To pewnie było trudne, opuścić rodzinne strony, ale obiecuje Ci, że miasto nie jest takie złe.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
Westchnęłam zaskoczona, ciekawsko spoglądając na niezwykle przystojnego i postawnego mężczyznę, który zdecydowanie nie był podobny do mojego ojca, który miał już siwo-czarne włosy oraz gęsta brodę i nieco cienie pod oczami. Jego skóra też była mleczna. Niezwykłe. Wampiry mają niezwykły wygląd.
Podniosłam się z miejsca, przerywając posiłek i odsunęłam się nieco od stołu. Uśmiechnęłam się i lekko skinęłam głową w stronę... hm, ojca Jaspera.
- Witam pana, mi również miło pana poznać. - Zerknęłam na Jaspera przelotnie ale zaraz znów wróciłam do pana Uriela. - Od zawsze marzyłam, że znajdę się w mieście i już nie mogę się doczekać poznania jego wsyztskich zakamarków - zapewniłam go entuzjastycznie.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Ojciec uśmiechnął się już łagodniej, ale nadal z dobrocią, z którą mnie wychował na szczęśliwego wampira, który kocha swoją rodzinę.
- Możesz mi mówić Uriel, "pan" słyszę już za często - uznał. - W takim razie odkrywaj jego zakamarki. W razie potrzeby możecie mnie prosić o jakieś specjalne wejściówki, czy przepustki. Muszę przyznać, że całkiem mnie tu lubią - powiedział, jakby to było zaskoczenie, a potem zwrócił się do mnie. - Jasper, będę dziś ustalał kolejny wyjazd służbowy, gdy coś będę wiedzieć, to ci przekażę - dodał. - Opiekuj się Accalią i miłego dnia, młodzieży - skwitował, zerkając nerwowo na zegarek i zbierając się już pośpiesznie do wyjścia. Złapał jedną moją kanapkę i spakował coś sobie do wyjścia nim pośpiesznie wyszedł do pracy.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- Wow - westchnęłam jedynie, siadając. Wzięłam głęboki oddech i powoli wróciłam do jedzenia. - Zapomniałam, że wampiry zawsze tak wyglądają... W sumie nic dziwnego. Tylko o tym słyszałam. Ty jesteś pierwszym jakiego poznałam. A twój tata drugim... Hm, on chyba bardzo, bardzo lubi swoją pracę. Nie zjadł z nami nawet śniadania. Dla wilków to nie do pomyślenia. Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, musi być porządne i syte.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Westchnąłem ciężko, kręcąc głową.
- Dla niego też być powinno - burknąłem. - Tata... tak, lubi swoją pracę. W polityce, kiedy przemawia... To lubi, być w centrum uwagi, oczarować wszystkich swoją charyzmą - uśmiechnąłem się lekko. - Kiedyś pewnie usłyszysz jego przemowy to zrozumiesz. A wygląd... tak - uśmiechnąłem się pod nosem. - Wampiry, ja to wampiry, wiecznie piękne, zawsze olśniewające. Choć po zdjęciach wiem, że dużo mam też po matce - parsknąłem, lekko wzruszając ramionami. - To dobra istota. Prawdopodobnie najlepszy wampir jaki chodzi po ziemi - uznałem z przekonaniem.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- A czemu ty nie jesteś najlepszym jaki chodzi po ziemi? - zapytałam, uśmiechając się pod nosem. - nie wątpię, że twój tata jest dobry,, skoro cię wychowywał, musiałeś przejąć sporo jego zachowań, ale... Jak to mawiał mój tata "dzieci to ulepszone wersje swoich rodziców" - powtórzyłam, znów się uśmiechając jednak tym razem z nutą melancholii.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Zaśmiałem się naprawdę szczerze i pokręciłem głową.
- Przede wszystkim, mogę kandydować o tytuł najlepszego pół-wampira chodzącego po ziemi - zaznaczyłem, a potem westchnąłem cicho. - Tata pewnie tak sądzi, że jestem lepszy od niego. Wie, że wielu rzeczy, które rozumiem ja, albo czuję, on nigdy nie pojmie. Chyba częściowo mi tego życzy, ale ja sam - wzruszyłem ramionami. - Jeszcze trawię, że nie jestem tym za kogo się miałem. Oraz trawię też to, że ktoś teraz jest ze mną, u mojego boku, bezwarunkowo, trochę niespodziewanie... Dużo mi spadło na barki, ale staram się z tym wszystkim poradzić - uśmiechnąłem się łagodniej i popatrzyłem czule na Accalię. - Ale naprawdę cieszę się, że tu jesteś...
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- Postaram się nigdy nie być twoim ciężarem - szepnęłam, uśmiechając się. - Nie chce nim być za żadne skarby tego świata - zaznaczyłam, powoli kończąc już swoją porcję. Zerknęłam na szklankę soku przez chwilę zastanawiając się czy deponować go jeszcze raz ale zrezygnowałam. Potem napije się wody z kranu. - Czy... Bycie pół wampirem to coś złego? Mam wrażenie, że dosyć często to zaznaczasz, a chyba... Pół wampir i tak jest wampirem. Masz kły, mleczną cerę i tak dalej - zauważyłam.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Skrzywiłem się lekko i pokręciłem głową.
- Widzisz... Historia wampirów i ludzi, czy innych ras jest skomplikowana. Kiedy wampir czystej krwi, wyjdzie za człowieka, to w społeczeństwie wampirów jest to uważane za zdradę, związek z ludźmi, którzy wybili prawie całą naszą rasę. Dzieci z takich związków są piętnowane, jestem słabszy i... cóż, prawdopodobnie będę krócej żył - westchnąłem. - Do niedawna, jak wampir wiązał się z czarodziejem, też było to nie dobrze widziane, jakby drapieżnik związał się z naturalną ofiarą. Nie mówiąc już o połączeniu wampir i wilkołak... - uśmiechnąłem się lekko. - Tym bardziej cieszę się, że spotkaliśmy się tutaj, a nie nigdzie indziej na Atlantis... - przyznałem, patrząc na nią ciepło. - Wampiry... są bardzo uprzedzone. Mają powód, wymierają, jesteśmy spychani na margines... - westchnąłem cicho. - Dobrze, że... ty taka nie jesteś. Nie uważasz, że to coś złego, nie uważasz mnie za nieodpowiedniego.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- Coś ty... Znaczy... - Westchnęłam ciężko. - Wojna była straszna. I aż ciężko sobie wyobrazić co wampiry musiały czuć, gdy już... Brutalnie dobiegła końca. Tym bardziej że dla mnie to było trzy, a nawet cztery pokolenia temu, a dla was to było pokolenie, max dwa... - wymamrotałam. - Sek w tym... Że nie uważam, by ludzie, by ktokolwiek, jakąkolwiek istota, była zła z natury. - Wzruszyłam ramionami. - W każdym jest dobro i duży potencjał. A my... I tak byśmy się spotkali. Może za kilka miesięcy, gdy już ukończyła bym 21 lat i opuściła watahę trochę spokojniej... Może dopiero za kilka lat, wpadlibysmy na siebie w miesiące, gdzieś na ulicy. Ale wiem - zapebwilam go, wyciągając dłoń w jego stronę i układając ją płasko na jego piersi, w miejscu gdzie biło jego serce - że w końcu byśmy na siebie wpadli, prędzej czy później.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko, mimowolnie. Po prostu uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy, gdy tak mówiła.
- Zazdroszczę ci tej pewności we wszystkim - przyznałem. - To, że patrzysz na mnie i już wiesz, że to na pewno ja, że nie możesz się ode mnie oddalać, bo jestem kimś ważnym - zaśmiałem się cicho. Nakryłem jej dłoń swoją dłoń. - Zawsze staram się grać dobrą minę do złej gry... Zawsze byłem raczej frywolnym wampirem... Ale teraz? Cieszę się, że zdecydowałem się na zmiany, akurat kiedy ty pojawiłaś się u mojego boku. Przynajmniej mam motywację, by stawać się coraz lepszym. Dla siebie, dla ojca... no i dla ciebie - uśmiechnąłem się krzywo.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- Wilki tak mają, po prostu to wiedzą i nic tej wiedzy nie jest w stanie zmienić - szepnęłam z uśmiechem, zerkając na nasze dłonie. - Gdy odnajduje się serce nieważne kim ono jest... W stadzie miałam nawet dwie wilczyce, które były swoimi sercami. I Alfa pozwolił im odejść bo nie czuły się pełne. No wiesz... Wilki chcą mieć dzieci... Hm, to było dawno jak jeszcze sama byłam szczeniakiem. Ale pamiętam że stworzyły rodzinę przygarniając dzieci, które nie miały rodziców. Pamiętam że było ich sporo. - Wzruszyłam ramionami. - Ty jesteś moim sercem, a ja mogę być twoim, wystarczy że będziesz chciał.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Pokiwałem głową z namysłem, słuchając uważnie jej historii.
- Były nie pełne bo nie miały dzieci - powtórzyłem sobie, marszcząc lekko brwi. - A... A ty? Ty prawnie chciałabyś mieć też dzieci - uznałem z przekonaniem, bez żadnych oskarżeń, a po prostu stwierdzając fakt. Chwilę się wahałem, ale w końcu zapytałem. - Ja... W sumie nigdy o tym nie myślałem, ale ty pewnie już dokładnie wiesz ile chciałabyś mieć dzieci...?
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
Uśmiechnęłam się.
- Chce byc matką - przytaknęłam. - Uwielbiam dzieci i nie mogę się doczekać aż będę miała własne. Chce być jednak dobra matką, a wiem, że jeszcze bym nią nie była. Mam tyle do zobaczenia,do nauczenia się. - Ścisnęłam pokrzepiająco jego dłoń. - Dopiero odnalazłam serce, teraz będę mieszkać w mieście... Dużo zmian. Nie denerwuj się tym. Myślę że gdy już przyjdzie czas, też będziesz szczęśliwy, czuję to - powedzialam łagodnym głosem.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Szczerze mówiąc odetchnąłem spokojniej, kiwając głową. Nie żeby coś, lubiłem dzieci, a dzieci lubiły mnie, ale bez przesady żeby posiadać swoje własne i um... No cóż, najważniejsze, że jeszcze nie planowała. Chciała wszystko zobaczyć poznać i dopiero potem określić co właściwie jest w stanie robić. I dobrze. Cóż... Skoro wedle niej, kiedy nadejdzie czas to też będę przekonany... cóż, pozostawało mi jedynie wierzyć.
- No dobrze - westchnąłem, kiwając głową. - Posprzątamy? Potem może jednak... Hm muszę cię z przykrością poinformować o czymś przed wyjściem na miasto - uśmiechnąłem się krzywo. - Potrzebujesz bielizny, wilczyco.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline