Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Tak, może się to zdarzyć, ale staram się nad tym panować. Nie chcę cię przypadkiem zgnieść - mruknęłam, uśmiechając się krzywo. - Wilcza postać jest... To oczywiście ale no, jest bardziej zwierzęca. Czuję głównie potrzeby związane z codziennością. Spanie, jedzenie i tak dalej. Nie rozmyśla nad uczuciami, nie dręczą ją myśli, rzadziej ma się w niej sny... Ale serce działa na Wołcza postać trzy razy mocniej niż na tą, na ludzką - szepnęłam, oddychając głęboko. - Mogę się zmienić w wilka gdy nie będę czuć się bezpieczna lub gdy będę mieć wrażenie że ty nie jesteś bezpieczny, bo wilk jest silniejszy... - Zmarszczyłam lekko brwi. - Ale naprawdę nad tym panuje. Nie musisz się martwić.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
- Nie martwię się, bardziej mnie to ciekawi - przyznałem szczerze. - Nie musisz się powstrzymywać, jeśli będziesz chciała się zmienić to pewnie tak się bardziej wyśpisz - uznałem spoglądając na nią i uśmiechnąłem się lekko. - Wierzę ci, że nad sobą panujesz... jestem po prostu ciekaw każdej części ciebie, a wilk też jest tą częścią... - wyjaśniłem, nadal głaszcząc ją po włosach i w końcu westchnąłem cicho. - Może weźmiemy prysznic? A potem zjemy jakieś smaczne śniadanie? - zaproponowałem miękko.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- A nie miałeś mi zrobić śniadania do łóżka? - upomniałam się rozbawiona, unosząc głowę i spoglądając na niego z uśmiechem. - Hm, ale możemy też wziąć wspólny prysznic i zjeść coś razem... I... Opowiedz mi gdzie mnie dziś zabierzesz na spacer - zaznaczyłam, bo to był dla mnie ważny punkt dnia.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Zaśmiałem się cicho, przypominając sobie dopiero o tym śniadaniu, ale ciesząc się, że mimo wszystko przytaknęła na moją propozycję.
- Mam już kilka pomysłów na to gdzie dziś możemy się przejść. Na pewno wieczorem pójdziemy do tego baru gdzie pracowałem i gdzie pracuje Currie - zaproponowałem i uśmiechnąłem się czule. - A zaraz jeszcze wymyślę co dalej... Mhm może pod prysznicem jeszcze na coś wpadnę?
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- No to musimy szybciutko iść pod prysznic! - oznajmiłam rozbawiona, żwawo podnosząc się z miejsca i ciągnąć za sobą Jaspera, który zaczął się że mnie śmiać. Wzięliśmy razem prysznic i postanowiliśmy że dodatkowo pójdziemy w międzyczasie na obiad do dobrej restauracji, a ja oczywiście przytaknęłam na to, pamiętając jak wczoraj zaglądałam z zaciekawieniem do różnych lokali.
Z mokrą głową i już ubrana usiadłam na blacie kuchennym i popatrzyłam słodko na Jaspera.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Zaśmiałem się cicho z Accalii, kiedy przewracałem omleta, a ona patrzyła wciąż na mnie z zachwytem. Zaraz jednak obróciła głowę kiedy ojciec wyszedł ze swojej sypialni, wyraźnie niewyspany, by w piżamie przejść do lodówki i nieco nie wracając na nas uwagi, w pierwszej kolejności zająć się wypiciem butelki krwi. Z uśmiechem pod nosem, spojrzałem na tatę, który w końcu po chwili odstawił butelkę do lodówki z powrotem.
- Późno wróciłeś? - zapytałem miękko, na co tata pokiwał głową.
- Już spaliście kiedy wróciłem. Lepiej mi się pracuje po nocy, ale powiedzieli o 3, że muszę już wyjść z ratusza. Dziś pójdę trochę później, a może weekend będę w domu... - uśmiechnął się krzywo, na co się nieco ożywiłem.
- Nie pracujesz w weekend? Może... Zjemy w trójkę wspólnie obiad? - zaproponowałem, a ojciec uśmiechnął się łagodnie patrząc to na mnie, to na Accalie.
- To dobry pomysł. Ale teraz wybaczcie, wezmę kąpiel - powiedział i nadal się przeciągając. Uśmiechnąłem się od razu szerzej, kiedy ojciec zniknął już w łazience.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
Zagryzlam lekko wargę, obserwując jak tata Jaspera (co nadal było dla mnie zabawne bo wyglądał tak doskonale jak sam Jasper, hihi) idzie do łazienki i zaraz znika za jej drzwiami.
- Jasper? - mruknęłam, zwracając uwagę mojego serca na siebie. Wampir mruknął cicho, skupiony jednak na przekręcaniu omleta. - A może razem wybierzemy się na nocny spacer w weekend? - zaproponowałam, uśmiechając się. - Chyba że wspólny obiad to już będzie dla niego za dużo - zaznaczyłam, nie chcąc być namolna. Po prostu chciałam uszczęśliwić Jaspera... Ah, to teraz niemal mój główny cel życiowy. Tylko jeszcze nie wiedziałam do końca jak. Wiedziałam za to że tęskni za swoim ojcem i chcę z nim spędzić czas. - Albo wy pójdziecie na nocny spacer razem a ja pójdę pobiegać do lasu. Mój wilk domaga się uwagi - dodałam ciszej.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i pokiwałem głową z zadowoleniem.
- Możemy tak zrobić, że w sobotę spędzimy razem ten dzień, przygotowując obiad, jedząc, rozmawiając, a potem wyjdziemy w trójkę na nocny spacer, a w niedziele pojadę z tobą na łąkę. Możemy nawet na całe popołudnie i wieczór, wybiegasz się, ja posiedzę z tobą w cieniu tego drzewa - uśmiechnąłem się czule. - Mówiłaś że jako wilk jesteś nawe wrażliwsza na moją obecność więc skoro chcesz się wybiegać i wyszaleć wilkiem w spokoju to zdecydowanie posiedzę tam z tobą. Podoba Ci się taki pomysł? - zapytałem przerzucając omleta na talerz.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
Zeskoczylam z blatu pełna radośnie i wtulilam się w plecy mojego serca, uśmiechając szeroko.
- Tak, tak, tak! Ten plan jest wręcz idealny, ah! Masz wspaniałe pomysły Jasper... Ko... Uwielbiam to, i cię i wszystko co związane z tym weekendem - owoedzialam radośnie , uśmiechając się nadal szeroko, a nawet śmiejąc krótko, odpuściłam zaraz uścisk, odsuwając się. - Jak twój tata wyjdzie z łazienki, to mu powiemy, tak? Oh... Będziesz też musiał poznać moich rodziców. Tata pewnie pokręci nosem, ale nie martw się, gdy cię pozna na pewno polubi. Ale to potem, obiecuję że jeszcze nie teraz. Wiem, że potrzebujesz się że wszystkimi oswoić.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Zaśmiałem się zaskoczony jej nagłą reakcją, oraz jak tuliła się do moich pleców. Uśmiechnąłem się nawet słabo kiedy powstrzymała się przed tym nieco kłopotliwym i delikatnym sformułowaniem, oraz podkreśliła, że jeszcze mam czas do spotkania z jej rodzicami. Cóż, miałem wiele wątpliwości, czy jej rodzice mnie zaakceptują, byłem... Cóż, kim byłem.
- Dziękuję Ci za cały ten czas Alia - powiedziałem miękko i pochyliłem się by ją lekko pocałować. - Zaraz powiem wszystko tacie i na pewno będzie zachwycony. A niedziela będzie nasza na łące - podsumowałem i dwa talerze z omletami postawiłem na stole, wracając jednak do kuchni by zrobić trzeciego. - Możesz już jeść, chce jeszcze przygotować śniadanie dla ojca - wyjaśniłem wilczycy.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- Jasne - mruknęłam z uśmiechem i wypiekami na twarzy. Nic tak nie radowało jak... A zresztą, powtarzałam to już nieskończoną ilość rady. Po prostu się cieszyłam, że mam Jaspera, o nic więcej nie mogłabym już prosić wielkiego wilka. Cała reszta była w moich rękach i na razie... Chyba szło mi całkiem nieźle?
Zaczęłam szamać omleta, pochłaniając go szybciej niż Jasper myślał, i gdy on nakładał omlet dla taty, ja już byłam na końcówce swojego, ale zapewniłam go, że już się najadłam.
Spojrzałam w stronę łazienki z której wyszedł drugi wampir. Ten emanował zdecydowanie większa siłą niż Jasper, ale nie miałam zamiaru mu o tym mówić, choć w głębi duszy... Mój wilk był nieco bardziej spięty. To chyba odruch.
- Dzień dobry panie Uriel, wcześniej nie zdążyłam powiedzieć, ale teraz się witam - owoedzialam rozbawiona, posyłając mu radosny uśmiech.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Tata uśmiechnął się łagodnie. Był już trochę bardziej przytomny i po odświeżeniu niemal czuć było, że jest już rozbudzony.
- Witam Accalio. Tak, cóż, musisz mi wybaczyć, zdecydowanie nie jestem poranną istotą, ani nawet popołudniową. Nie zawsze reaguje sprawnie po obudzeniu się - przyznał, wzruszając ramionami, a ja zaraz podałem mu talerz z omletem.
- Siadaj, zjedz coś zanim wyjdziesz - poprosiłem z nutką troski, na co tata z rozbawieniem pokiwał głową i odebrał ode mnie talerz. - Nie musiałeś - parskną rozbawiony, na co westchnąłem cicho, nadal z uśmiechem. Moja troska była dla niego zabawna, ale już do tego przywykłem, on po prostu taki był. I cóż, tego nie dam rady zmienić. Jednak posłuchał i razem usiedliśmy do stołu.
- Wiem, że ciągle się gdzieś spieszysz, ale skoro weekend masz zupełnie wolny, to może... Oprócz obiadu który zrobimy i zjemy razem, to pójdziemy jeszcze na nocny spacer? - zaproponowałem. - W niedzielę pojadę z Alią za miasto, jej wilk i te sprawy...
- W porządku - odparł lekkim tonem. - Nie musisz mi tłumaczyć, wiem że dla wilkołaków ważna jest wilcza skóra. I z przyjemnością spędzę sobotę z wami, czy to przy jedzeniu czy na spacerze... Nawet mi to na rękę że wyjdziecie na niedzielę, to w sam raz w ciszy po pracuje...
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- To cudownie. Z przyjemnością poznam bliżej najważniejsza osobę w życiu Jaspera - owoedzialam, niemal się rozpływając z zachwytu. Już nie licząc tego, jak bardzo chciałam zaimponować panu Urielowi, no ten... Pokazać mu jaka super jestem, że sobie poradzę że wszystkim, że podejdę na spokojnie do wszystkich tych dziwnych wampirzych rzeczy i tak dalej.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Tata roześmiał się pod nosem, ale pokiwał głową.
- Staram się jak mogę być tą najważniejszą osobą - podsumował. - Ale może dobrze, że teraz macie też siebie - uznał, na co lekko zmarszczyłem brwi, jednak niee zdążyłem nic powiedzieć, a tata już znów się odezwał. - Mam świadomość swoich braków synu, po prostu ich nie zmienię, nie uzupełnię. Ale masz w swoim życiu teraz kogoś kto rozumie większość twoich żali lepiej niż ktokolwiek - zauważył gładkim, aksamitnym tonem, którym mówi, by nie dać po sobie poznać smutku. Uśmiechnąłem się słabo, patrząc na niego.
- Daj spokój. Wychowałeś mnie na świetnego wampira. Teraz z Alią pracujemy bym był dobrą istotą - podsumowałem patrząc z uśmiechem na wilczyce. Tata zaśmiał się pod nosem.
- I na pewno wam się to uda dzieciaki - przyznał z rozbawieniem, ale i swego radzju po prostu szczęściem. - Może to głupio zabrzmi, ale kiedy siedziałeś sam, albo snułeś się po mieście poważnie zacząłem myśleć by przekonać cię do adopcji jakiegoś zwierzaka, ale ostatecznie Accalia to zdecydowanie lepszy traf - zaśmiał się już pod nosem, na co jedynie pokręciłem głową.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- Też umiem merdać ogonem - mruknęłam rozbawiona, popijając wodę ze szklanki i zerkając to na Jaspera to na pana Uriela. - Choć dwu metrowy wilk jest mniej uroczy niż te małe śmieszne zwierzątka, które ludzie przywieźli na wyspę ze sobą - dodałam, wzruszając lekko ramionami z lekkim zawstydzeniem. Hmmm... - No i teraz będzie raczej błagał o chwilę samotności, cóż sama jestem dosyć... Zajmującą istotą, nie ma co tu kryć!
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Parsknąłem, kręcąc głową.
- Żartujesz? Uwielbiam myśl że mam kogoś cały czas u swojego boku, wymagam zainteresowania niemal tak samo wiele jak i ty. Akurat to mi absolutnie nie przeszkadza - zapewniłem ją miękko z uśmiechem, a tata nadal chichotał pod nosem.
- A dwu metrowy wilk jest znacznie ciekawszy niż jakieś oswojone zwierzę z ludzkiego świata - podsumował. - Mhm i nadal pachniesz lasem, a nie ludźmi...
- Tato - upomniałem wampira, a potem westchnąłem na jego wzruszenie ramionami. - To komplement - zapewniłem ją miękko i uśmiechnąłem się krzywo. - W sensie... Naprawdę ładnie dla nas pachniesz. Lasem i powietrzem. To się nie zdarza, raczej wilkołaki pachną dla nas dość niesmaczne, ale twoj zapach... - wzruszyłem ramionami. - Może już się nie co zmienił.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
- Jestem w mieście od dwóch dni, aż tak szybko przesiąknęłam jego zapachem? - zapytałam zaskoczona, zastanawiając się teraz jak duży wpływ będzie miało mieszkanie w mieście na odbieranie mnie przez innych. W sensie... Istoty patrzą na siebie przez pryzmat zapachu czy aury jaką roztaczają inne istoty i... Hm, interesujące. - Cóż, mimo wszystko dziękuję za komplement - dodałam, uśmiechając się szeroko.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Zamruczałem z nutką rozbawienia.
- Możesz być kilka dni, ale to chodzi raczej o naszą bliskość niż to jak miasto wpływa na zapach. Wampirza woń stonowała ten wilczy zapach, ale pozostało to co piękne w twojej woni - uznałem z uśmiechem, patrząc czule na Accalie. Tata pokiwał tylko głową na moje słowa, nim wstał od stołu na moment kiedy zadzwonił telefon. Sam skończyłem w tym czasie jedzenie i razem z Alią umyliśmy naczynia. Potem też wrócił tata, już w marynarce, trzymając w rękach aktówkę oraz kończąc rozmowę.
- Będę chyba uciekał... Bardzo się cieszę, że zjadłem z wami śniadanie, ale teraz życzę już spokojnie spędzonego dnia - powiedział ze szczerym uśmiechem.
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline
Kiedy pan Uriel wyszedł, ja znów wróciłam do wtulania się w mojego wampira i nie pozwoliłam na wyjście z domu bez małego co nieco, chyba nie musiałam tłumaczyć jak bardzo miałam na niego ochotę przez cały czas, prawda? Potem grzecznie się ubrałam, prawie tak jak chciał Jasper, jednak nadal odmawiałam założenia stanika, nie rozumiałam czemu aż tak się na to uparł, przecież nie chodziłam nago!
Ponieważ było dziś jakoś chłodniej to dostałam od Jaspera zwykły czarny sweter, był bardzo mięciutki, a poza tym noszenie na sobie jego zapachu było błogim uczuciem.
- Gotowa - mruknęłam, gdy już założyłam buty. Zerknęłam na wampira, który przeglądał szafę. Chyba wybierał sobie jaki chce sweter czy tam kurtkę. - Hmm? Serce moje, idziemy? - dodałam, niecierpliwiąc się już po kilku sekundach.
Czasami warto zamilknąć, by usłyszeć głos swojego serca.
Offline
Zaśmiałem się szczerze i w końcu naciągnąłem na siebie sweter i wybrałem do niego kurtkę.
- Wybacz, za dużo myślę co do siebie pasuje, a co nie, poświęcam temu bardzo dużo energii - parsknąłem śmiechem i dołączyłem już przy drzwiach do wilczycy. - Zabawny jest ten zwrot... "serce moje" - przyznałem szczerze i gdy założyłem buty, otworzyłem drzwi, przez które Accalia wyskoczyła w końcu zadowolona. Zaśmiałem się na to szczerze i gdy zamknąłem drzwi już zaraz staliśmy w windzie.
- Jestem twoim... Sercem, ale w takim rozumieniu metafory, prawda? Że część ciebie, coś w tym stylu? Czy jeszcze inaczej?
Nie jestem tym kim chciałbym być, jestem kimś kim mógłbym być, chciałbym być kimś innym kim nie jestem
Offline