Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnąłem się lekko i podniosłem wzrok po doczytanii zdania. Pokiwałam lekko głową, odkładając gazetę na szafkę.
- Poprosiłeś, bym nie zasnął, a ja obiecałem tego nie zrobić. Chciałem dotrzymać słowa. Choć przyznam szczerze że gdy tylko usiadłem, poczułem sie w końcu zmęczony - przyznałem się, śmiejąc krótko i spoglądając na Vincenta miękko. - Mimo zmęczenia i tak będę dobrze wspominał wieczór. Cóż, nie mogłem go sobie lepiej wyobrazić. Byłeś jak ryba w wodzie w tym towarzystwie. Jakbys to ty do niego należał od zawsze a nie ja - podsumowałem.
Offline
- Oh nie mów tak - pokręciłem głową rozbawiony cicho i wsunąłem się głębiej na łóżko, oddychając ciężko. Kiedy oparłem się o te mięciutkie poduszki to nawet mnie sen zmorzył już do reszty. Jakże miłe uczucie, takie wygodne łóżko... Odkąd poznałem Aidena mój poziom wygodny drastycznie się wzrósł, chyba taki prosty chłopak jak ja nie był na to nigdy przygotowany.
- To ty naprawdę tam pasowałeś... Zresztą wydaje mi się, że wiele osób tam nie przepada za bankietami, a musiało się pojawić z grzeczności... My przy okazji dobrze się też bawiliśmy - zaśmiałem się cichutko i przysunąłem się do Aidena, by musnąć jego policzek. - Czułem się dobrze, to prawda, ale teraz czuję się jeszcze lepiej - podkreśliłem na koniec.
Offline
- Coś w tym jest... - przyznałem i sam ptxysunalem się odrobinę bliżej w jego stronę, przesuwając poduszkę. Przekrecilem głowę w jego stronę, wodząc wzrokiem po jego uśmiechniętej i lekko rumianej po ciepłym prysznicu twarzy, po wilgotnych koszykach włosów, po zmęczonych oczach, po uśmiechniętych wargach... - Hmm... Zdecydowanie dużo prawdy - dodałem po chwili, zdając sobie sprawę, że w końcu nie dokończyłem swojej myśli. Zaśmiałem się krótko sam z siebie i oddałem mu delikatny pocałunek.
Offline
Chwilę trwały te słodkie pocałunki, były leniwe, spokojne, bez pośpiechu, czy jakieś wielkiej namiętności. Po prostu... czułe i pełnego tego, co musieliśmy ukrywać przez cały wieczór. Nawet nie wsuwałem dłoni za kraniec szlafroka, nie było sensu. Bawiłem się za to włosami Aidena, głaskałem go po głowie, uśmiechałem się cały czas z błogością, że po prostu mogę to zrobić.
Kiedy przerwaliśmy, popatrzyłem miękko na Aidena i uśmiechnąłem się czule. Zsunąłem dłoń z jego włosów, na policzek, głaszcząc go delikatnie po nim.
- Wydajesz się naprawdę wykończony... - zauważyłem z troską. - Lepiej połóżmy się już spać...
Offline
- Sen zrobi dobrze nie tylko mi - zauważyłem, uśmiechając się szeroko i odsuwając od niego znów. - Pamiętaj, że jutro czeka nas też jeszcze śniadanie a potem powrót do domu - zaznaczylem. Podciagnalem się do pozycji siedzącej by zdjąć z siebie szlafrok, MA NA SOBIE BOKSERKI bo jednak w pokoju hotelowym było ciepło i nie potrzebowałem grzać się dodatkowymi warstwami... Miałem nadzieję, że Vincent był tak zmęczony jak ja, że nie będzie czuł się niesfojo. Ja czułem, że jak tylko położę głowę na poduszkę, to naprawdę zasnę.
Offline
Także zsunąłem z siebie szlafrok i kiedy odłożyłem go na kraniec łóżka, w sumie ucieszyłem się, że Aiden był zbyt zmęczony by zwracać uwagę na mnie. Teraz, kiedy siedziałem obok Aidena, bez warstw, naprawę poczułem się... mniejszy od niego. Drobna postura, raczej atletyczna niż umięśniona, szczupłe ciało, szczupłe... wszystko. Jednak mężczyznę wydawało się to nie interesować... Może dobrze, to rozmyślania w sam raz na poranek.
Położyłem się na poduszce obok, układając się jak zawsze, jednak tym razem miałem przed oczami Aidena.
- Dobranoc... Słodkich snów, mój miły - mruknąłem, naprawdę zadowolony.
Offline
Ułożyłem się na plecach, jedną rękę układając luźno wzdłuż ciała, a drugą zginając w łóżku i kładąc na brzuchu. Głowę obróciłem w bok, w stronę Vincenta i popatrzyłem na niego spod uchylonych powiek. Uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Spokojnych snów - dodałem od siebie, zamykając całkowicie oczy. - Jestem naprawdę zadowolony z dziś... Ze wczoraj... Oh, sam wiesz - wyszeptałam z lekka rozbawiony, ale już zbyt zmęczony by się śmiać. - Dobranoc, Vini...
Offline
Spało mi się nad wyraz dobrze. Nie wiem czy tylko dlatego, ze po raz pierwszy nie tylko byłem pewien, gdzie jest Aidena, ale mogłem się upewnić za sprawa uchylenia powieki. Był obok, był tuż obok mnie... Być może ekscytacja tym sprawiła, że miałem same miłe sny.
Rano za to, obudziłem się zdecydowanie później niż zwykle, jednak nie miałem z tym problemu, bo ciężko było mi myśleć o wstawaniu już teraz. Ledwo uchyliłem oko, a piękny obraz mnie obudził, półnagiego Aidena... Tak, chyba już kiedyś wspominałem, ze chciałbym się tak budzić. Długo wpatrywałem się w mężczyznę, zachwycony jego pięknem, nieco zaskoczony też, że ani drgnął podczas snu i spał nadal tak jak gdy zasypialiśmy.
Zamiast wybudzać się, uznałem, że mogę jeszcze chwilę podrzemać, więc nieco przysunąłem się do Aidena (bardzo cichutko!) by po prostu... niemal stykać się z jego ramieniem, które miał ułożone wzdłuż ciała. Pachniał... jak on. Lubiłem ten zapach, hah!
Offline
Zlapalem głęboki oddech, napinając lekko ciało i prostuac obie dłonie. Poczułem, że Vincent jest blisko mnie i nie chciałem go przypadkiem obudzić. Mruknalem cicho, uchylając powieki i uśmiechając się do samego siebie. W nocy musiał się do mnie przysunąć, teraz leżał tuż obok mnie. Jeszcze kawałek mi się przesunął i naprawdę... Leżał by już na moim ramieniu.
Uśmiechnąłem się ponownie i sięgnąłem ręką (tą z zewnętrznej strony, by nadal nie poruszać nadmiernie mężczyzną obok mnie) i pogladdzlem go delikatnie po głowie. Odłożyłem rękę znow na miejsce i spojrzałem w drugą stronę z spoglądając na zegarek. Było już dosyć późno, ale jednak nikt nie przyszedł nas budzić. To dobrze, to nawet bardzo dobrze. Wolałbym uniknąć takiej pobudki.
Teraz jednak, gdy już byłem przebudzony, to nie czułem żadnego napięciami - gdy ktoś zapuka, po prostu wstanę i otworzę. Zapewne wuj nie kazał budzić gości bankietu co świt na to śniadanie. Choc odbędzie się ono bardziej w godzinach lunchu.
- Witaj, mój drogi - szepbalemz wodząc,że i Vincent zaczyna się kręcić. - Jeśli chcesz, to śpij, nikt nas jeszcze nie budz - zapewniłem go cichym tonem.
Offline
- Dzień dobry... miły - mruknąłem cicho, powoli uchylając powieki i unoszą się nieco wyżej, by położyć głowę na poduszkach. Chwilę mrugałem by mieć wyraźniejszy obraz, w pokoju mimo zasłon było już całkiem całkiem jasno. Hm, dziś musiało świecić piękne słońce.
- Nie, już nie chce spać... Co prawda mam jeszcze ochotę chwilę poleżeć w łóżku, ale to chwilę... - uznałem szczerze i koniec końców i tak zsunąłem się z poduszek, na ramię mężczyzny. Mmm tak, takie poranki to ja rozumiałem. - Mam nadzieję, że dobrze ci się spało... - westchnąłem cicho.
Offline
Zerknalem na niego ciekawsko i przełożyłem ramię za niego, by było po prostu wygodniej. Vincent szybko przystosował się do nowej pozycji, był w tym bardzo ochozy i radosny. Pogładziłam go po nagiej skórze na plecach i boku, delikatnie muskając palcami.
- Zasnąłem bardzo szybki - szepnąłem, czego pewnie świadomy był Vincent, zastpiajacy tuż obok mnie. - I spałem naprawdę twardo i mocno. Jestem wypoczęty, co wydawało się nie do końca możliwe po wczoraj - podsumowałem z lekkim rozbawieniem, spoglądając przed siebie, na obraz powieszony na przeciwległej ścianie.
Offline
Byłem tak skupionym na tym jak szeptał i dotykał delikatnie moją skórę, że niemal nie zwróciłem uwagi na jego słowa. Oj Vini, skup się spokojnie, bądź poważny.
- Hm, cieszę się więc Aidenie - westchnąłem cicho z lekkim uśmiechem. - Po takiej zabawie bardzo dobrze się wyspać... Może alkohol pomógł zasnąć bez problemu, a może miękkie łóżko... Nie mniej dobrze, że dobrze spałeś - podsumowałem, układając swoją dłoń na tors Aidena i delikatnie głaskałem go po skórze kciukiem. Magiczne uczucie...
Offline
- Dobrze, że dobrze spałem - powtórzyłem po niem z rozbawiebiem, Vincent zaśmiał się cicho razem ze mną. Przez chwilę nic nie mówiliśmy, po prostu leżeliśmy w ciszy ciesząc się tym porankiem.
Nowym porankiem. Chyba mogłem go tak nazwać? Zagryzlam wargę, milcząc jeszcze kilka, może kilkanaście sekund.
- Wiesz że... Naprawdę chciałem, byś już wcześniej się ze mną położył? - przyznałem się w końcu, zastanawiając się jak zareaguje na te słowa. - Tylko... Mój pokój był dla ciebie taki przerażający - zażartowałam. - Wchodziłeś tam z takayostroznoscia że nie byłem pewien, czy poczujesz się w nim dobrze. Ale... Teraz już się w nim czujesz?
Offline
Uśmiechnąłem się cicho, przymykając oczy.
- Na pewno będę się w nim czuł dobrze... - zapewniłem spokojnie, pukając palcem w jego pierś. - Początkowo, ja... Bardzo nie chciałem naruszać twojej przestrzeni. Chciałem byś po prostu czuł się... spokojny. Wchodząc w taką strefę jak twój pokój po prostu brałem to bardzo na poważnie - parsknąłem cicho, chwilę myśląc, czy powinienem coś jeszcze powiedzieć. - Chciałem już od dawna... spać u twojego boku - skuliłem się nieco, wtulając się ciaśniej w Aidena. - Zasypiać widząc ciebie i budzić się widząc ciebie to tak miłe jak sobie wyobrażałem - przyznałem szczerze.
Offline
- Tak, tak, to naprawdę miłe - przytraknąłem, z satysfakcją pozwalając mu się wtulac we mnie. I już nie czułem w tym nic dziwnego, to było takie proste. Przynajmniej dla mnie i dla niego było.
Hah, kto by pomyślał, że ja i inny mężczyzna... Ja i Vincent! Że my... No ja bym na pewno nie pomyślał. Gdyby moje życie potoczyło się odrobinę inaczej... Nigdy nawet nie pomyślałam o tej podróży. Miałbym się z Vincentem nawet nie wiedząc że go mijam.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Mój pokój to faktycznie moja przestrzeń, ale głównie chodzi tu i pracę, bo w swoim pokoju mam pracownie - wyjaśniłem, zerkając na jego palce na mojej piersi. Wziąłem głęboki oddech. - Póki co twoja obecność ani razu mi nie przeszkadzała, wręcz momentami cię brakuje, gdy ja wychodzę wcześnie do pracy, a ty wracasz późno z akademii - zaznaczyłem.
Offline
- No tak, gdy pracuje w manufakturze i chodzę na Akademię to faktycznie nie ma mnie całe dnie... - westchnąłem cicho. - No dobrze, więc nie będę naruszał twojej przestrzeni do pracy, a pozostałe już z chęcią - zaśmiałem się cicho, ale nie ruszając się póki co zbytnio. - Nadal będę też pracował w swoim pokoju i swoje rzeczy też będę tam trzymał - uśmiechnąłem się lekko. - Ale... Hm postaram się, by ci mnie nie brakowało - zaśmiałem się cicho i odetchnąłem cicho. - Zaraz wstaniemy...
Offline
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo usłyszałem dosyć głośne pukanie do drzwi i stłumiony głos.
- Wstaniemy vhyba szybciej niż ci się wydaje, miły - szepnąłem, unosząc brwi i powoli się podnosząc. - Leż spokojnie i nie ruszaj się - poprosiłem go, spoglądając na Viniego z rozbawieniem, gdy ubierałem szlafrok. Mężczyzna uniósł się na łokciu i popatrxyl w stronę drzwi jakbym mu uciekał niewiadomo jak daleko. - Otworzze, podziekuje za pobudkę, spytam kiedy i gdzie odbędzie się śniadanie i wrócę do ciebie - uspokoiłem go z miękkim uśmiechem. On pokrecil głową i znów opadł na poduszki.
Wyszedłem cicho z dużej sypialni,zamykając za sobą drzwi na klamkę. Pukanie rozległo się ponownie, tym razem zrozumiałem głos zza drzwi, który oznajmiał "obsługa hotelowa!". Otworzyłem i uśmiechałem się przyjaźnie do elegancko ubranego mężczyzny. Zaskoczony zerknalem jednak na wózek, który miał ze sobą.
- Witam szanownego pana! - powedział radośnie, widać było że był rozbudzony, był na nogach już od jakiegoś czasu. - Pan Tucker zaprasza na późne sniadanie, które odbędzie się punkt 11:30 w dużej sali bankietowej - oznajmił. Przesunąłem się kawałek, wpuszczając go do pokoju, by wprowadził wózek do środka. - Do tego czasu prosimy o pozostanie w pokoja. Przywiozłem dzbanek czarnej herbaty, dzbanek wody oraz niewielką przekąskę by zabić pierwszy głów - wyjaśnił.
Popatrzyłem na grzanki oraz warzywa i napoje. Pokiwałam zaraz głową.
- Oh, jak miło, bardzo dziękuję. 11:30? - upewniłem się jeszcze, na co mężczyzna przytaknął i za moment już go nie było.
Zaciekawiony Vincent po chwili wyłonił się z pokoju, rozglądając po głównym pomieszczeniu.
- Już poszedł, spokojnie. Właśnie nalewam ci herbaty - wyjaśniłem. - Głodny? Dostaliśmy coś na "pierwszy głód" - powtórzyłem z rozbawiebiem.
Offline
- Pierwszy głód? - powtórzyłem zaskoczony i przeszedłem w niezawiązanym szlafroku z sypialni do saloniku, gdzie nad wózkiem Aiden rozlewał nam herbaty, a obok dzbanków i filiżanek, w miskach leżały kawałki warzyw. Z chęcią złapałem w palce kawałek marchwi i odebrałem filiżankę od Aidena, kiwając głową.
- No dobrze, pierwszy głód... czyli będziesz jeszcze później śniadanie? Szaleństwo nawet dobrze się nie obudziliśmy... no ale dobrze, na herbatę właściwie miałem ochotę - parsknąłem, a kiedy zjadłem ze smakiem marchewkę, objąłem obiema dłońmi filiżankę. Niezbyt elegancko, ale lubiłem ogrzać dłonie od filiżanki.
Offline
Przyglądałem się z rozbawiebiem Vincentowi, popijając herbatę ze swojej filiżanki.
- Mówiłem ci, że będzie duże śniadanie tylko właśnie nie miałem pojecia o której to będzie godzinie. Teraz mamy... - chciałem spojrzeć na nadgarstek, ale zaskoczony nie zobaczyłem na nim zegarka. - Oh, nie wiem którą mamy - szepnąłem, odstawiając herbatę i ruszając do sypialni, by znaleźć swój zegarek. - Wydaje mi się że na pewno mamy pół godziny, jak nie więcej, na ubranie się i zdjęcie na dół - dodałem w międzyczasie.
Offline
Podążyłem za nim wzrokiem, z zadowoleniem. Podobał mi się ten poranek coraz bardziej i bardziej. Uśmiechnąłem się czule, kiedy wrócił z zegarkiem w dłoni i zaczął go sobie zapinać na nadgarstku. Zawsze uporządkowany, musi mieć wszystko pod kontrolą, w tym też czas i punktualność... Uśmiechałem się do niego, spoglądając z miłością uczuciem.
- Mamy chwilę w takim razie - podsumowałem spokojnie, kiedy Aiden doszedł już do ładu z zegarkiem i był pewien, że mamy niemal godzinę do śniadania. Dopiłem więc herbatę i odłożyłem filiżankę na wózek, by podejść do mężczyzny i objąć go od tyłu, przytulając się do jego pleców. - Chwileczkę...
Offline