Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Co szef kuchni dziś poda? - zapytałem żartobliwie, podchodząc bliżej Vincenta. Stanąłem obok niego, zerkając przelotnie ale zaraz sięgnąłem po filiżankę na kawę, by nalać sobie trochę z dzbanuszka, który stał na stole. - I czy szef kuchni nie potrzebuje żadnego wsparcia? - dodałem całkiem poważnym tonem, biorąc głęboki oddech, zanim upiłem łyka kawy.
Offline
- Szef kuchni sobie poradzi, zapewniam cię - zaśmiałem się cicho. - Hm, myślałem że zrobię takie małe okrągłe placuszki... Hm mamy do tego ten słodki syrop - mówiłem już bardzo poważnie, no bo śniadania były bardzo ważnym momentem dnia, szczególnie tego naszego wspólnego. - Jestem miłośnikiem słodkich śniadań, obiecuję że będę się powstrzymywał... Ale od jutra - zaśmiałem się cicho i przyglądałem się chwilę mężczyźnie, który powolutku upija kawę. Odwróciłem w końcu jednak wzrok, by odłożyć gazetę na stolik i dopić kawę z mojej własnej filiżanki. - Zostaw wszystko mi, nie zawiedziesz się - obiecałem rozbawiony.
Offline
- Nie o tym myślałem, pytając cię o to, czy jest ci potrzebna pomoc. Po prostu zastanawiałem się czy nie potrzeba ci chodzby minimalnego towarzystwa i wkładu w to śniadanie z mojej strony - wyjaśnień spokojnie. I teraz, gdy on przestał mi się tak intensywnie przyglądać, to ja zacząłem się przyglądać jemu. - Znów się powtórzę, ale muszę to zaznaczyc: robienie posiłków nie leży w twoich obowiązkach, przypomnę ci, że nie zawarliśmy żadnej większej umowy dotyczącej twojego pobytu tutaj prócz tego, że masz stanąć na nogi o własnych siłach u dopiero wtedy zacznę z tobą dalej o tym rozmaiwać.
Offline
Westchnąłem i pokiwałem posłusznie głową.
- A ja ci przysięgam, że nie robię tego w ramach udowodnienia ci czegoś. Przynajmniej już nie - w końcu spojrzałem znów na mężczyznę, wracając do szafek kuchennych by sięgnąć miskę. - To... raczej nawyk. Miłe przyzwyczajenie... - wzruszyłem ramionami. - Po prostu lubię ci gotować i widzieć twój uśmiech, choć to tylko jedzenie - parsknąłem pod nosem. Zerknąłem znów na Aidena, tym razem łagodnie. - Ale jeśli tak stawiasz sprawę, to tak, zdecydowanie potrzebuję twojego towarzystwa do zrobienia słodkich naleśników, bez ciebie nie będą odpowiednio słodkie - zaśmiałem się, wyciągając z lodówki jajka i mleko.
Offline
- To poczekaj na mnie chwilę - poprosiłem, spoglądając na to jak już prędko wyciąga wszystkie składniki. - Wezmę szybki prysznic, bo wolę dziś już się ubrać i wrócić do zdrowego dnia - szepnąłem i odstawiłem pustą filiżankę do zlewu. - Dopij swoją kawę, kochany, a ja zaraz przyjdę i dotrzymam ci towarzystwa. Te placuszki huba robiło się szybko, więc najlepiej będzie jak już będę stał tutaj bardziej... Ogarnięty. - Westchnalem cicho. - Wybierz może jakaś płytę?
Offline
Na moment wstrzymałem oddech, kiedy powiedział "kochany". Na Boga... Pewnie powiedział to omyłkowo, ale znów... wziął mnie z zaskoczenia. Jak zawsze... Hah chyba taki był cały jego urok. Życie z nim nabierało tyle ciekawych barw. Kiedy tylko złapałem oddech pokiwałem potulnie głową i odłożyłem wszystko na razie na bok.
- W porządku... - przytaknąłem. - Wybacz pośpiech... Um, idź spokojnie weź prysznic, a ja wezmę jeszcze kawy i może krzyżówkę - uznałem, unosząc wzrok na Aidena. - I mi potowarzyszysz w robieniu śniadania. Zaraz wybiorę jakąś odpowiednią płytę - uśmiechnąłem się słabo.
Offline
Zmarszczyłem mocno brwi, gdy Vini wypuścił powietrze z płuc i się rozluźnił. Nie zarejestrowałem momentu, w którym się spiął czy wstrzymał oddech i teraz powtórzyłem sobie w głowie swoje słowa ale nie przypomniałem sobie niczego nadzwyczajnego,co mógłbym powiedzieć, a co mogło by spowodować takie zachowanie u Vincenta. Ah! Teraz będę się nad tym niepotrzebnie zastanawiać i roztrząsać. Nie, niez zostawiam to w spokoju. Może nie miało to w ogóle połączenia z moją wypowiedzią.
Pokiwałem głową i usmiechanlem się lekko.
- Rozwiąż sobie spokojnie krzyżówkę, a ja zaraz wracam - podsumowałem i wyszedłem spokojnie z kuchni, zabierając po drodze do łazienki wcześniej przygotowane świeże rzeczy.
Offline
Zostałem sam w salonie, kiedy Aiden poszedł do łazienki, tak więc dolewając sobie kawy, wziąłem gazetę i w końcu usiadłem w swoim fotelu, choć z nieznacznym skrzywieniem. Ah nie było właściwie tak źle, po prostu nadal czułem. Skupiłem się jednak na krzyżówce, choć w głowie nadal cicho przypominało mi się to jego "kochany". Oh głupi byłem skoro się tym tak przejmowałem, jednak... może po prostu zdawałem sobie sprawę z tego, że naprawdę go kocham, dlatego wszelkie jego słowa analizowałem jeszcze dociekliwiej i koniec końców... Uh. Nie powinienem jednak mówić tego jeszcze na głos, Aiden... miałem wrażenie że jeszcze nie minęło dla niego dostatecznie dużo czasu po rozstaniu z tą Isabell, nie chciałbym wyznać mu miłości i zostać poklepany po głowie z "dziękuję ci Vincencie, doceniam to". Uh...
Tak się zamyśliłem, że niewiele zrobiłem z tej krzyżówki. Rany rany powinienem się uspokoić, skupić, sam nie wiem... To nie była nigdy moja mocna strona, szczególnie w chwili kiedy ten piękny mężczyzna wychodził sobie lekkim krokiem z łazienki. Uśmiechnąłem się do Aidena, odkładając krzyżówkę i wstając powoli z fotela.
- Dobra, to możemy już zaczynać? - zapytałem pogodnie.
Offline
- Tak, możemy, mam nadzieję, że nie zrobiłeś się jeszcze bardzo głodny - pwoedzialem troskliwie i pogładziłem go przelotnie po plecach, ruszając przodem do kuchni, gdzie zatrzymałem się i spojrzałem pytająco na szefa tej kuchni. Zdecydowanie należał mu się ten tytuł. Vini oczywiście lekko zaprzeczył że jeszcze nie jest aż tak głosy, że z chęcią poczekał na wspólne przygotowanie posiłku. Pokiwałem głową i zająłem się tym, co za chwilę mi wyznaczył do roboty, a lekka rozmowa ciągnęła się aż do momentu, gdy posprzątaliśmy w kuchni i przesiedliśmy się do salonu. Vini podszedł zmienić płytę, a ja sięgnąłem po gazetę, by zerknąć na ulubiona stronę Vincenta a dokładnie na krzyżówkę.
Hm, nie uzupełnij jej prawie w ogóle. A wydawało mi sie że od rana na nią zerkał. No i kiedy byłem pod prysznicem.
- Taka trudna? - zapytałem żartobliwie, gdy usiadł obok mnie. Podałem mu gazetę z lekkim uśmiechem. - Wszystko... W porządku? - spytałem z mniejszą pewnością w głosie.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i skinąłem głową.
- Oczywiście, Aiden - parsknąłem śmiechem i wziąłem od niego gazetę. - Po prostu... Zamyśliłem się jakoś głęboko i niby patrzyłem na krzyżówkę ale nie umiałem niczego odczytać. No wiesz, jak odlatuje myślami to koniec, przepadłem - wzruszyłem niewinnie ramionami. - Ale już jest dobrze, z twoją pomocą na pewno rozwiążę ją raz dwa... - mruknąłem cicho i przysunąłem się bliżej do mężczyzny, by przytulić się do jego torsu. - Wcześniej... Um, nazwałeś mnie "kochanym" tak lekko, że aż to mnie zaskoczyło - wyznałem szczerze powód swojego zamyślenia.
Offline
Westchnalem cicho, obejmując ramieniem Vincenta i gładząc do po przedramieniu w namyśle. Naprawdę tam go nazwałem? Kompletnie sobie tego nie przypominałem. I czy... Miało to aż tak wielkie znaczenie? Oh... Byłem niemal pewnie, że nigdy nie będę w stanie pojąć tego, co chodzi po głowie Vincentowi. On myślał o tak wielu rzeczach, zupełnie innych niż ja... Ja teraz zmartwiłem się, że wczoraj coś... A on już przez to myślenie przeszedł i zatrzymał się na jednym słowie, ktortkim określeniu — "kochany" — i dumał nad tym.
- Hmmm, naprawdę? - zapytałem szczerze zaskoczony, ale spokojnie. Usmiechanlem się lekko. - Hmmm...- znów zamruczałem, zastanawiając się o co zapytać. - Czy... To w porzadju? Że tak zrobiłem, tak powiedziałem - sprostowałem.
Ale nadal trochę nie dowierzałem, że tak pwoedzialem... Musiało mi się to wymknąć, przeszło tak naturalnie i szybko, że sam nawet tego nie wychwycilem. Jak oddech.
Offline
- Tak, tak...! Hah... - pokręciłem głową, wtulając się w niego, kiedy już objął mnie ramieniem. - Nawet lepiej niż w porządku. Po prostu... mnie to zaskoczyło... - uśmiechałem się nadal pod nosem stukając ołówkiem w gazetę, gdzie czekała na mnie krzyżówka. - Podoba mi się. Bardzo - przyznałem ciszej, nadal uśmiechając się pod nosem. - Nie sądziłem, że uda mi się być kiedyś dla kogoś spoza rodziny "kochanym" - mruknąłem, ale zaraz zapisałem jedno krótkie hasło, które szybko zauważyłem.
Offline
Poczułem ciepło na policzkach. No tak... Od "kochany" to już całkiem niedaleko do "kocham"... Hmm, ale zy faktycznie tak było? Czy było to jedynie podobieństwo w słowach a jednak odmienne znaczenia... Oh! Nie dał mnie takie rozmyślania. I już na pewno nie z samego rana.
- A widzisz, udało ci się - szepnąłem zamyślony i oparłem policzek o bok jego głowy, spoglądając na gazetę. - Czas i pora zacząć wierzyć - dodałem, uśmiechając się mimowolnie.
Offline
- Tak... Zdecydowanie muszę zacząć marzyć - parsknąłem. - Okej, ale teraz chcę się skupić na krzyżówce - uznałem zdeterminowany, stukając ołówkiem w gazetę, naprawdę chcąc ją zrobić. Potrzebowałem tego balansu w życiu, wypić kawę, zjeść śniadanie, rozwiązać krzyżówkę, całować się chwilę z Aidenem wyznając mu swoje uwielbienie, a zaraz potem usiąść już spokojnie do pracy, będąc pewien, że niczego nie zapomniałem.
Wtuleni w siebie bez problemu rozwiązaliśmy tą krzyżówkę, powinienem poważnie pomyśleć nad wysyłaniem kuponów z rozwiązania, bo sumy w nagrodach pieniężnych by się przydały... Podzieliłem się rozbawiony tą myślą z Aidenem, kilka chwil przed momentem słodkich pocałunków z nim.
Offline
Zaśmiałam się krótko w jego usta, na co Vini popatrzył na mnie pytająco.
- Wybacz, mój drogi, ale nadal myślę o kuponach z krzyżówek - wyjaśniłem i pogładziłem go po karku, zerkając na gazetę leżącą na stole. - Może faktycznie mógłbyś to zorbic? To swego rodzaju loteria, może dopiszę ci szczecie? - szepnąłem i traciłem jego nos swoim nosem, zaraz muskając jego wargi swoimi.
Offline
- Urodzony ze mnie szczęściarz to fakt, chyba czas spróbować - zaśmiałem się cicho w usta mojego mężczyzny, nim sam go pocałowałem. - Może jeszcze nie wykorzystałem całego przydziału mojego życiowego szczęścia, mieszkając tutaj z tobą - zachichotałem rozbawiony i jeszcze kilka razy pocałowaliśmy się słodko. Tak, tak, słodkie pocałunki, wyznawanie swojej miłości do niego... Tak, wszystko zaliczone, dziś będzie na pewno dobry dzień.
- A co tam, wyślę kupon potem - zaśmiałem się cicho, kiedy już odsunęliśmy się kawałeczek od siebie, choć Aiden nadal trzymał swoją dłoń na moim karku. - Ale póki co chyba oboje mamy co robić...
Offline
- Zdecydowanie mamy. - Pokiwałem potakujaco głową. - Muszę koniecznie popracować chwilę... - Westchnalem. - Zapewne dłuższą chwilę - dodałem. - Więc jak już wstanę stąd i usiądę w pokoju, to raczej będzie ciężko mnie stamtąd oderwać. Wręcz nie będę chciał byś to robił - wyjaśniłem spokojnie. Znów potarlem kciukiem po jego karku. - Także jeszcze chwilkę... Chce ponrppsyu posiedzieć, posłuchać spokojnie muzyki - podsumowałem.
Offline
Uśmiechnąłem się miękko i pokiwałem głową z lekkim uśmiechem, przysuwając się bliżej. Oparłem swoje czoło o czoło Aidena i po prostu tak zastygłem, uśmiechając się cały czas.
- W porządku... W takim razie, jeszcze chwilka rozluźnienia przy spokojnej muzyce - przytaknąłem bardzo potulnie, rozumiejąc, że Aiden będzie potrzebował dużo skupienia i nie powinienem hałasować ani mu przeszkadzać w pracy jak tylko się stęsknię. Zresztą sm będę musiał się skupić i na pewno wyjdzie mi go na dobre. Ale jeszcze przez kilka chwil, mogłem spokojnie napawać się obecnością mojego Aidena.
Offline
Przymknąłem powieki, dołączając się do Vincenta. Taki... Cichy relaks. To w sumie nie było podobne do Viniego. On od samego początku preferował raczej głośniejsze zajęcia. A tu proszę... Teraz siedział tuż obok mnie i milczał, choć nie zabroniłem mu mówić. Przywykłem już do jego radosnej paplaniny, nawet więcej niż "przysykłem" — ja to po prostu polubiłem.
Westchnalem cicho i musnąłem wargami jego wargi, odsuwając się. - Wybacz... Powinienem już się zabrać do pracy - szepnąłem, odsuwając się i wstając z kanapy. - Muzyka może grać, nie musisz jej wyłączać, jeśli ci pasuje. Nie puszczaj tylko zbyt skocznej - poprosiłem, rzucając mu jeszcze jeden uśmiech i ruszając do siebie.
Offline
- Jasne - odparłem miękko i z uśmiechem odprowadziłem go do pokoju. I pomyśleć, że za drzwiami musiałem udawać, że tego nie ma, że to piękne uczucie nie łączy dwóch mężczyzn spragnionych miłości, spragnionych dawaniem miłości... Pokręciłem głową by odsunąć od siebie te myśli. Czasem bałem się dnia w którym coś się stanie, jakieś omsknięcie, czyjaś plotka, albo niemiły komentarz i wszystko przepadnie... Nasz spokój i poczucie bezpieczeństwa... Może NY było inne? Może będziemy tu spokojnie spędzać czas?
Wstałem z cichym westchnieniem z kanapy i przeszedłem do drugiego pokoju, który technicznie był moim, ale w praktyce trzymałem w nim po prostu cały swój dobytek pracy. Zabrałem szkicownik i wróciłem do salonu, by przy muzyce usiąść spokojnie i zacząć pracować nad pracą na zajęcia. Potem zajmę się jakimś małym obiadem, a Aidena wybudzę z pracy dopiero na obiadokolację, przynosząc mu herbatę. Jak zawsze, widzisz Aiden? Nic a nic nie miało się zmieniać, poza faktem, że teraz prócz bycia partnerem jestem też kochankiem...
Offline