Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jeśli już to będę preferował kolana - mruknalem, obrócony do Vincenta tyłem, gdy zacząłem przygotowywać cebulę i trochę boczku, by wrzucić je na patelnię i zrobić na nich świetną jajecznicę na wspólne śniadanie. Zagryzłem jednak policzki od środka, wiedząc, że nie chce zostawiać tego zdania w powietrzu, tak o. - Dobrzy ludzie zazwyczaj mają pod górkę, cieszę się, że swoją już pokonałem i mogę cię nieco "podwieźć" pod twoją - podsumowałem, zerkając na Viniego z lekkim uśmiechem.
Offline
Westchnąłem cicho, żałując że dodawał to o wspinaniu się wyżej i jego pomocy mnie... z jednej strony cieszyłem się niewyobrażalnie, kiedy mówił o tym z taką dumą i odpowiedzialnością, a z drugiej strony... Wolałem czasem by skończył swoje słowa na tych kolanach. By pobudził wyobraźnię świadomie, by... zagrał w moją grę. Ale moja gra była trudniejsza, znacznie bardziej wymagała tego... czegoś. Aiden chyba bardzo się wystrzegał tego. Więc ja grałem w jego grę. Bo tak było łatwiej nam obojgu.
- Za twoją pomoc jestem jak zawsze wdzięczny, miły - zapewniłem go spokojnie, wracając na krzesło, już z kawą w rękach, kiedy Aiden zajmował się tą jajecznicą. - Choć... czasami - zacząłem po chwilce. - Coraz bardziej czuję się swobodnie. Jakbym pasował tutaj, choć odrobinkę bardziej. Mam kolegów ze śmietanki towarzyskiej, mieszkam z uosobieniem elegancji i wzorowego wychowania, na samym Manhattanie, chodzę do lekko snobistycznej szkoły... - uśmiechnąłem się lekko. - Ale z drugiej strony nie jest tak źle, jak się tego obawiałem. A nawet całkiem mi się to podoba...
Offline
- Mi się podoba zdecydowanie bardziej niż sobie to wyobrażałem - szepnąłem po chwili, wrzucając wsyzstkie składniki na nagrzaną patelnie. - Miałem zamiar zatopić swoje smutki w ciężkiej pracy. Wątpię, że odnalazłbym takie piękno tego miasta jakie odnalazłem z tobą. Twoja obecność wiele mi dała... W ogóle twoja osoba. Nie myślę nad tym co było, nie rozmyślam już o przeszłości. Idę powoli do przodu. Z tobą. - Usmiechanlem się dumny z siebie.
Offline
Utkwiłem nieco wzruszony wzrok w plecach Aidena. Uśmiechałem się jeszcze chwilę bez słowa, po prostu napawając się chwilę tym uczuciem.
- Mówiłeś mi raz... że Nowy Jork moimi oczami wygląda lepiej - powiedziałem miękko. - Cieszę się, że mogę być tym, z kim idziesz do przodu - zapewniłem go szczerze, popijając swoją kawę. - Powoli do przodu, bez oglądania się... Tak więc będziemy dalej iść do przodu, skoro nam obojgu się tu podoba, ciekawe co jeszcze ma to miasto do zaoferowania - westchnąłem cicho, ale średnio myślałem o mieście, a raczej o moim partnerze, ciekaw co jeszcze rozgrzewającego serce może mi powiedzieć.
Offline
- Źle zadałeś chyba pytanie, mruknalem, mieszając nieco na patelni, aby dodatki do jajecznicy się nie spaliły, zmniejszyłem zaraz ogień i sięgnąłem po jajka. - Hm, bo... Chyba miałeś na myśli nie "co to miasto ma do zaoferowania", a raczej "co my mamy do zaoferowania temu miastu" - mruknalem, uśmiechając się i zacząłem wbijać jajka na patelnię.
Offline
Najpierw się uśmiechnąłem, by zaraz zachichotać i zaśmiać sie szczerze.
- Co my mamy do zaoferowania? Oh, ja mam do zaoferowania wszystkie swoje zdolności, począwszy od jubilerstwa, a kończąc na eleganckim i wysmakowanym flircie, czego Amerykanom zdecydowanie brakuje! - oświadczyłem z powagą, lecz w komediowym stylu. - A ty jeszcze pokażesz jak projektować przyszłość dla ludzi, a gdy zyskasz pieniądze i szacunek, zapewniam ci, że będę stał obok, najgłośniej bijąc ci brawo - powiedziałem rozbawiony. - Oh, na pewno tak będzie! Miasto nas jeszcze zapamięta!
Offline
- Stworzymy mniejsza lub większa historię, Vincente. A ja.... - Westchnalem cicho, spoglądając na patelnię, przyglądając się by nie wysuszyć za bardzo jajecznicy. - Cóż, ja będę się cieszył z każdej opcji. Nie muszę projektować wielkich rzeczy i być znany. Ale... Teraz jesteśmy zzescia tego miasta. I jesteśmy mu równie potrzebni co wszyscy inni - podsumowałem.
Offline
Westchnąłem cicho, kiwając głową. Ah zawsze sprowadzał moje rozmarzenie na ziemię. Może i dobrze, dokładnie tego chyba w życiu było mi trzeba. Aidena.
- A mi jesteś i tak bardziej potrzebny niż całemu miastu - powiedziałem słodko, raczej cicho, sięgając po talerze i podając je do Aidena, kiedy jajecznica na moje oko była już gotowa. Uśmiechnąłem się do niego słodko, tak słodko, jak tylko do Aidena umiałem się uśmiechać. Potem odwróciłem się od niego, przygotowując stół do jedzenia, tak jak zawsze.
Offline
Westchnalem bezgłośnie, spoglądając co i raz na Vincenta, gdy przekładałem jajecznicę na talerze. A gdy tylko to zrobiłem, obróciłem się do Viniego i usmiechanlem.
- Jastem ci bardziej potrzebny niż miastu? - powtórzyłem, po chwili ciszy i sięgnąłem dłonią do jego nadgarstka, powoli przyciągając go do siebie. Vincent jakby rozluźniał się pod moim dotykiem mimo że nie miał pojęcia co chciałbym zrobić. Choć może wiedział. Nie wiem. On chyba miał szósty zmysł.
Przyciągnąłem go na tyle blisko, by móc wsunąć swobodnie dłoń na jego karku i pokładzie palcami po skórze. Uśmiechnął się do mnie błogo, jakbym właśnie uczynił dla niego coś nadzwyczajnego. Był niesamowity. A ja... Jedynie Musnąłem wargami jego wargi. Coraz częściej potrzebowałem tej bliskości a miałem wrażenie, że Vincent specjalnie mnie momentami prowokuje lub nie zaczyna pierwszy. Czy on mnie sprawdzał? A może właśnie takiego efektu chciał? Był był... "Nakręcony" na niego. Kto wie co może siedzieć w jego głowie. Chyba tylko i wyłącznie on sam.
Offline
Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy staliśmy tak blisko o gdy znów mogłem położyć dłoń na torsie mężczyzny. Lubiłem gdy trzymał palce na moim karku, lubiłem przysuwać się do niego i lubiłem kiedy reagował tak na moje małe wyznania. To była prowokacja? Podpuszczanie? Może... Na pewno działa, a skoro działa to nie będę narzekał.
- Mhm.... Jesteś mi niezbędny - mruknąłem potulnie i czule, gdy teraz to ja opałem się o błat kuchenny, a Aiden o mnie. Ah zabawne, lubiłem jak nade mną górował, jak sięgałem ustami wyciągając szyję by go pocałować, jak lekko się do mnie nachylał, i mogłem się cały wtulić w niego... Mhm jakże miły poranek przepełniony pocałunkami.
Offline
Przysnąłem się na tyle blisko, że Vincent był trochę... Unieruchomiony. Ale ta pułapka mi nie przeszkadzała, wręcz przyciągał mnie do siebie jeszcze bliżej. Musnął wargami moją szczękę, kącik ust, a gdy musnął wargi... Zatonelismy na chwilę w pocałunkach. Leniwych mlaśnięciach. Nie dało się odmówić takich słodkich pieszczot, ja nie potrafiłem. Vini wydawał się być taki spragniony tego wszystkiego, co tak zupełnie przypadkiem zacząłem mu dawać, tego dotyku... Jakby tylko wyczekiwał, aż przycoagnd go do siebie i nie pozwolę się odsunąć.
- Prowokujesz mnie - szepnęłam, pocierając kciukiem po jego karku i nieco się odsuwając z uśmiechem. - I robisz to coraz częściej i coraz skuteczniej - dodałem, kręcąc lekko głową i przyglądając się jego twarzy uważnie. - Nie myśl, że tego nie widzę... - zastrzegłem i Musnąłem jego wargi jeszcze jeden raz i dopiero wtedy rozluźniłem uścisk, zwiększając przestrzeń między nami.
Offline
Zaśmiałem się cicho, rumieniejąc.
- Tak, to prawda... - przyznałem się winnym głosem. - Wysoki sądzie jestem winny wszystkim oskarżeniom, a co więcej, nie czuję ani grama skrychy, zapewne popełnię tę zbrodnie jeszcze nie raz - mrugnąłem do mężczyzny gdzieś na granicy rozbawienia i bycia zalotnym. - Wiem, że widzisz, gdybyś nie wiedział, to nie przynosiłoby to efektu - zauważyłem rozbawiony i poprawiłem mu kołnierzyk swetra, jako pretekst by dalej go dotykać.
Offline
Poczekałem chwilę, aż poprawi mój kołnierzyk i kiwanlem mu głową w ramach cichego podziękowania za to.
- Pewnie masz rację... Działa to na mnie nadwyraz mocno. - Pokręciłem głową z lekkim rozbawiebiem i sięgnąłem po talerze. - Eh, ale przez to że działa tak dobrze, to nam jajecznica trochę ostygła. Także siadaj już do stolika, nie poprawiaj mi już swetra - mruknalem, staowjaac talerze na stole i sam zajmując swoje miejsce.
Offline
Zaśmiałem się cicho i grzecznie usiadłem do stołu by zjeść śniadanie które nam przygotował. Podziękowałem z szerokim uśmiechem i zaczęliśmy jeść spokojnie, w końcu się rozbudzając. Ah to naprawdę może być piękna sobota, ciągnęło nas do siebie, Aiden z ochotą się poddawał temu przyciąganiu i szczerze mówiąc mógłbym tak cały dzień. Tulić się, mówić słodkie rzeczy i całować się czule. Ahh wysoki sądzie, chciałem popełnić kolejne przestępstwa...
Po śniadaniu, uparłem się że to ja pozmywam, bo Aiden w końcu zrobił nam śniadanie. Kiedy więc zmyłem naczynia przeszedłem do salonu gdzie przy gramofonie stał Aiden. Podszedłem do niego z zadowoleniem i przytuliłem się do jego pleców, z cichym mruknięciem.
Offline
Westchnalem cicho z zaskoczeniem ale szybko się uspokoiłem, przyglądając się swym płytom z utworami, które trzymałem w dłoniach.
- Szukam jednej piosenki, ale kompletnie nie mogę sobie przypomnieć kto to - szepnąłem trochę sfrustrowany. - Ale raz zanajde... Hm... - mruknalem, a potem zacząłem cicho nucić melodie, która chodizla mi po głowie. Przynosiła mi na myśl właśnie takie leniwe dnie, dlatego bardzo chciałem jej teraz posłuchać.
Offline
Przysłuchałem się dokładnie co nucił Aiden i zaraz zerknąłem na płyty, które trzymał. Uśmiechnąłem się zaraz, puszczając go i z uśmiechem, zabrałem jedną z płyt jakie trzymał w ręku. Była w błękitnym opakowaniu, z ładną ilustracją muzyka z kontrabasem, dlatego ją zapamiętałem.
- To ta, mówiłeś kiedyś że ją lubisz - powiedziałem miękko, dumny z siebie, że pamiętanie takich szczegółów w końcu się na coś przydało. - Taki głęboki dźwięk, mówiłeś że to cię zawsze relaksuje - dodałem z lekkim uśmiechem. Sam wolałem płytę z trąbka, gdzie głęboki kontrabas wyznaczał tylko raczej pogodny rytm, a tak że wszystkie taneczne kawałki, Aiden preferował te niższe, głębsze i spokojniejsze. Hah to były ważne szczegóły!
Offline
- Tak myślałem, że to ta, ale nadal nie wiem która to piosenka - powedziałem rozbawiony z odkładając drugą płytę na jej miejsce, bo tak, płyty miały swoje miejsce. Ułożone były alfabetycznie wykonawcami. Czasami tylko na wierzchu, poza kolejnością, leżały nasze ulubione. Kiedyś bymtak nie robił, lubiłem jak każda rzecz miała swoje miejsce. Ale przy Vincenie nauczyłem się że nie jest to najważniejsza rzecz na świecie.
Wyciągnęłam ostrożnie płytę z opakowania i pochyliłem się nad gramofonem, by położyć ja w odpowiednim miejscu,a następnie wraz z opakowaniem usiadłem na kanapę. Popłynęła pierwsza piosenka i od razu stwierdziłem że to nie ta.
- Zapisze sobie jej tytuł. Zrobię listę utworów na takie dni jak ten - stwierdziłem rozbawiony.
Offline
Zaśmiałem się cicho, siadając obok Aidena, blisko rzecz jasna, i spoglądając na opakowanie płyty które trzymał.
- Dobry pomysł, podoba mi się - przyznałem z uśmiechem. - Lista utworów na leniwe soboty - zachichotałem. - O, o, ja bym zrobił taką listę utworów do tańca! Albo skoczniejszych, do gotowania - podchwyciłem myśl. - Podoba mi się to zdecydowanie - dodałem, odrywając wzrok od listy piosenek na opakowaniu płyty, a przyglądając się Aidenowi z zauroczeniem. - Niektóre piosenki pasują do określonych sytuacji wyjątkowo dobrze... - westchnąłem cicho.
Offline
- Tak... I chcę się posłuchać tylko tej. Ale będzie trzeba zapamiętać jak znaleźć tą jedną - szepnąłem z uśmiechem. W jednej dłoni trzymałem opakowanie płyty, przyglądając się tytułom. Za to drugim ramieniem objąłem Vincenta, który i tak był blisko mnie. Pogładziłem go po ramieniu. - Ale możemy spróbować... Pewnie kiedyś będzie łatwiejszy sposób na słuchanie ulubionej muzyki - podsumowałem. - Może kupię tablice korkową i powieszę tutaj w pokoju dziennym? Przyczepiamy na nią nasze listy? - zaproponowałem z uśmiechem.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze, kiwając głową zadowolony.
- Tak, tak, jak nam nagle coś wpadnie do ucha, od razu to dopiszemy do kartki na tablicy by nie zapomnieć - uznałem podekscytowany takim pomysłem, wtulając się dodatkowo w niego, kiedy już mnie objął. Oh jakże to było naturalne, ja tak wciśnięty w niego, on otulający mnie, wszystko to takie... Dobre i odpowiednie.
- Hm, kolejna będzie taka głęboka i wolna - uśmiechnąłem się, najpierw wskazując palcem na rozpiskę, a potem kładąc dłoń na jego torsie. Mhm, głęboka i wolna, taka jakie powinny być nasze pocałunki.
Offline