Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Rozumiem - powiedziałem miękko i spoglądałem chwile na Rissę. "Ja nie milczę" cisnęło mi się na usta, ale rozsądek podpowiedział mi, że powinienem jednak zamilknąć. Odetchnąłem cicho i położyłem się plecami na piasek, przymykając oczy, słysząc szum fal, oddech Rissy i wszechobecny spokój. Nie musiałem się spinać, mogłem przez kilka chwil po prostu odetchnąć spokojnie. Po polowaniu wciąż szumiało mi w uszach, ale odgłos fal to uciszał. Uciszał i zapewniał mnie, że wszystko było już dobrze, mogłem się skupić tylko na tym.
Ograniczyłem odbiór bodźców, uspokoiłem się. Leżałem na ciepłym piasku, lecz w cieniu, mojej skóry nie nagrzewało słońce. Nadal byłem nieco ubrudzony krwią. Pachniało solą morską, oraz właśnie krwią. Czułem powiew wiatru na twarzy, jednak oczy miałem zamknięte. Instynktem wyczuwałem moją Risse obok, skuloną, może nieco złą. Ale była obok i to było najważniejsze...
Oddychałem spokojnie i odpoczywałem u boku syreny.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Padły tylko te dwa słowa i ani jednego więcej przez dłuższy czas. Nie byłam pewna czemu Connery milczy, ja milczałam bo starałam się wsłuchać w ocean. Byłam święcie przekonana że coś robię źle, że jakieś moje myśli zagłuszają to, co chce mi przekazać. Bo przecież coś na pewno miał mi do powiedzenia. Przecież nie zostawiłby mnie od taak! Bbylmpwna że Atlanta nie słyszy. To dlaczego nie dawała mi żadnego znaku!?
Wzięłam głęboki oddech i powoli rozluźniłam napięte jak struna ciało. Od tego specia aż zaczęły mnie boleć mięśnie. To chyba bardzo niedobrze, pomyślałam. I dopiero wtedy, gdy zmieniałam pozycje zerknelam na wilka który uchylił powiekę, słysząc że zaczęłam się poruszać.
- Nadal nic - wyjaśniłam, myśląc że może właśnie o to chciałby zapytać i usiadłam po turecku, układając dłonie na kolanach i kręcąc ramionami by jakoś rozładować ból w barkach. - Jesteś spokojniejszy - zauważyłam.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Wybiegałem się i uszło trochę ze mnie nerwów - zgodziłem się z dziewczyną. Potem znów zamknąłem oczy. - Pełnia sprawia, że nasze zmysły wyostrzają się jeszcze bardziej niż zwykle, to czasami przytłaczające. Doznania stają się zbyt mocne, a jako wilkołaki nie umiemy tego przetrawić. Tylko prawdziwe zwierze mogłoby to zrozumieć, a my niie jesteśmy zwierzętami. Jesteśmy ponad to - powiedziałem miękko i uśmiechałem się pod nosem. - Istniała kiedyś legenda... Dlaczego Wielki Wilk stworzył nas z taką słabością, z nocą nad którą nie panowaliśmy... Podobno zrobił to byśmy nigdy nie zapomnieli, że jesteśmy ze zwierząt zrodzeni... - westchnąłem cicho. - Że dzicy, szaleni, głupi... Jesteśmy niebezpieczni, ale magowie znaleźli sposób by nam pomóc dzięki swojemu eliksirowi. Dlatego wilki i czarodzieje od zawsze współpracowali, nawet jeśli nasze ziemie były daleko - wyjaśniłem miękko.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Jak to możliwe że Atlanta sobie poradziła sama na lądzie? I jak wytrzymała z dzikim wilkołakiem, skoro ja nie umiem sobie poradzić z takim spokojnym i oswojonym? Szaleństwo. Connery już był opanowany, ja też powinnam. A tym bardziej nie powinnam wyprowadzać z równowagi jego. Ale...
- Dużo rzeczy na złość zrobił wam ten Wielki Wilk. Serce od którego jesteście uzależnieni, niekontrolowane przemiany z napadami gniewu? - zauważyłam, zagryzajac wargę.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Wzruszyłem ramionami.
- Wierzył w dyscyplinę. Wierzył w swoje stworzenie. Stworzył nas na swoje podobieństwo, a sam był doskonałym wilkołakiem, balansem dzikości i opanowania, intelektu i instynktów - powiedziałem miękko, z lekkim uśmiechem. - Atlanta też nie wydaje się kochająca matką, jednak wiesz, że wszystko co robi, wykonuje z mądrością i nie podważasz jej słowa, zdając sobie sprawę z nieomylności. My, jego stworzenia, nie mamy szans rozmowy z Wielkim Wilkiem... - uchyliłem lekko powieki, wpatrując się w niebo. - A miałbym do niego wiele pytań... Z każdym dniem coraz więcej... - przyznałem cicho. - Ciekawi mnie... Jak dobrze znała go Atlanta. Zrodził się z jej magii, jednak bez jej wiedzy... Wraz z nią był tu, uczył się życia wraz z nią i wraz z nią stworzył mój rodzaj. A także i twój rodzaj... - uśmiechnąłem się lekko. - A przynajmniej tak mówią legendy... Choć może to prawda...? Tyle pytań, o Wielki...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Myślisz, że Atlanta odpowiada na nasze pytania? - mruknęłam, spoglądając na niego w końcu. Miał zamknięte oczy i był dosyć rozluźniony, choć wciąż widziałam napięcie w jego ramionach i nieco na twarzy.
Zmieniłam pozycję. Ułożyłam się na piasku na boku, tuż obok wilka, ubijając rękę w łokciu i podpierając bok głowy na płaskiej dłoni. Druga dłoń ułożyłam na jego torsie, dopiero wtedy otworzył oczy i spojrzał prosto w moje.
- Jako syrena nie miałam ich za wiele i nie przeszkadzało mi, że moja królowa jest tak odległa. Jako człowiek dręczy mnie to coraz bardziej z dnia na dzień. Ale i tak moja bogini mi nie odpowiada. - Westchnęłam, stukając palcami w jego pierś.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko do Rissy.
- Jest przekonana, że sama sobie poradzisz - zauważyłem miękko. - Atlanta chyba po prostu nie zamierza ci niczego ułatwiać, nie uważasz? - uśmiechnąłem się rozbawiony i westchnąłem. - Nikt nam nic nie ułatwia... Świat rzuca kłody pod nogi, a my musimy sobie z tym radzić... Um, tak się mówi, kłody pod nogi, czyli utrudnianie czegoś - wyjaśniłem do razu pośpiesznie. - Chodzi mi o to... że Atlanta milczy, bo wie, że sobie poradzić z każdą przeciwnością, z jaką się teraz mierzysz. Na pewno chce byś się nauczyła życia tu, na lądzie. Może byś zrozumiała istoty u mojego boku? Może byś osiągnęła coś jeszcze większego...? Kto wie... - westchnąłem.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Mówisz tak, jakbyś ty ty wiedział - bąknęłam, odsuwając dłoń i unosząc wzrok z jego twarzy na plażę i wodę. - Nie podoba mi się taka rozmowa - oznajmiłam i westchnęłam cicho.
Wolałabym by mi odpowiadała, albo by przynajmniej owoedzialam mi, że nie ma mi nic do powiedzenia. Wiedziałabym wtedy, że ją obchodzę. Czuję że mnie słucha ale nie reaguje na to... Byłam na nią zła. Byłam zła też za wilka. Ale faktycznie, on przynajmniej był teraz obok mnie.
Znów zmieniłam pozycję i usiadłam po turecku,zerkając na wilka z góry.
- Chcesz wejść że mną do wody? - zapytałam niepewnie. Bo sama nie wiedziałam, wcześniej nie chciałam wchodzić do oceanu, bo uważałam, że zanurzanie się w wodzie bez przemiany jest bez sensu ale brakowało mi pływania... Tyle że... - Jak pływają ludzie? - Zmarszczyłam lekko brwi, wyrzucając swoje myśli z głowy.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uniosłem powieki i poniosłem się do pozycji siedzącej. No tak, ona chyba nie umiała unosić się na powierzchni bez ogona...
- Nie nurkujemy za długo, nie umiemy oddychać pod wodą - zauważyłem. - I nasze pływanie najczęściej polega na utrzymywaniu się na powierzchni - dodałem i uśmiechnąłem się lekko do Rissy. Wstałem z westchnieniem z piasku i zdejmując z siebie bieliznę, wszedłem nago do wody, na wysokość pasa. Spojrzałem na syrenę. - Chodź, pokażę ci. Na pewno szybko to opanujesz - powiedziałem miękko.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zrzuciłam z siebie sukienkę i ruszyłam mniej pewnie w stronę wody niż Connery. To była moja woda ale ten teren zdecydowanie nie był mój. Płycizna zawsze była dla mnie mało dostępna.
- Eee, przecież wiem że nie umiem oddychać pod wodą,zdążyłam to już zauważyć - bąknęłam, ale zatrzymana się gdy tylko woda sięgnęła mi do bioder. Wilk stal dwa kroki ode mnie.
Czułam się bardzo dziwnie. Skóra mnie swędziała. I wcale nie czułam się teraz bezpiecznie,wręcz przeciwnie, byłam tak zagrożona że w opuszkach palców czułam jak zbiera się magią. Gdy tylko jej pozwolę przepłynie przez całe moje ciało i przemieni mnie w istotę która na pewno bez trudu rozszarpała by mężczyznę stojącego nieopodal mnie... Nie nie, nie mogę tak myśleć. Ale tak by właśnie było!
- Connery, chyba jednak nie mogę - owoedzialam chłodno i zaczęłam się wycofywać powoli do tyłu.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Spojrzałem na nią z przykrością.
- To z powodu tego, że nie możesz się przemienić? - zapytałem. - Kontola nad samym sobą jest bardzo ważną umiejętnością... Ale w porządku - zapewniłem ją, ale nie wróciłem za syreną na brzeg. - Jesteś bytem który umie kontrolować instynkt i nie poddawać się im, być ponad... Jesteś ponad - skwitowałem i zacząłem iść dalej od brzegu, coraz niżej i niżej, a woda zmywała z moich rąk i torsu kropelki krwi po polowaniu. - Gdybyś się jednak przekonała, pamiętaj że bez problemu cię nauczę pływania w ludzkiej formie - zapewniłem ją głośniej, bo już byłem na tyle daleko, że palcami oderwałem się od dna i swobodnie zacząłem się unosić na powierzchni, machając nogami.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Stanęłam w wodzie po kolana, obserwując jak mój wilk swobodnie zanurza się w wodzie, która jeszcze nie tak całkiem dawno niemal pochłonęła jego życie w całości. Nie czuł strachu? Miesiąc temu prawie się utopił a dziś z pewnością się w niej zaniżał.
Rozejrzałam się dookoła, wciąż czując tą zbierająca się do przemiany magię w palcach. Skrzyżowałam ramiona na piersi, zaciskając mocno zęby. Tak bardzo chciałabym się zanurzyć, zmienić, poczuć siłę, poczuć morze, jego potęgę, ogrom, usłyszeć to wszystko na co w tej marnej postaci byłam kompletnie głucha. Ale Conney miał rację, byłam ponad to. Umiałam się opanować, jeśli się pzrmienie to nie dlatego że zwierzę we mnie weźmie górę tylko dla tego, że mu na to pozwolę. A nie wiedziałam co może się wydarzyć, gdy już stanę się syreną.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Chwilę pływałem swodobnie, jednak nie aż tak głęboko. Wróciłem w końcu do brzegu, do Rissy, która wciąż stała lekko zagubiona wpatrywała się w morską toń. Wynurzyłem się i podszedłem do syreny, która nie mogła zanurzyć się w wodzie.
- Nerisso? - zapytałem niepewnie, spoglądając na nią. - Twoja siła nie jest w wodzie, a w tobie, zaręczam Ci - powiedziałem miękko. - Musisz jednak ją w sobie odnaleźć, a to pewnie będzie trwało...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zacisnęłam mocno zęby i rozłożyłam dłonie przed sobą, wbijając w nie spojrzenie.
- Już ci mówiłam, moją magia jest w ogóle mnie, nie we mnie. Karmie nią wszystkich, tylko nie siebie. Ale teraz... Czuję jak gromadzi się w moich palcach, whstarczy że tego zapragne i znów będzie mogła być potężna... - szepnęłam, wstychakac ciężko. Dłonie nieco mi dygotaly. Byłam zdenerwowana i czułam się teraz po prostu bezradnie.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Pokręciłem głową, ujmując jej ręce. Były nienaturalnie nagrzane, biorąc pod uwagę, że po kolana stała w chłodnej wodzie. To musiała być jej magia, faktycznie Rissa była gotowa wskoczyć do wody i znikać w jej toni na nie wiadomo jak długo.
- Jestem tu - powiedziałem spokojnie. - Czuję twoją magię, dosłownie ją czuję... Ona jest w tobie, magia składa się na nią cały twój organizm, delikatna, lśniąca skóra, ten nienaturalny kolor oczu... Widać przez to jak jesteś nasiąknięta magią... - uśmiechnąłem się lekko. - Jesteś silna, po prostu inaczej niż kiedyś.. Zrozumiesz to jeszcze, jestem pewien - uznałem zdecydowanym głosem.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zacisnęłam dłonie na palcach Connery'ego, mocniej niż myślałam że jestem w stanie ale wilk na to nie zareagował, wciąż był silniejszy ode mnie.
- Nienaturalny kolor oczu... - szepnęłam pod nosem. - Tylko tyle mi zostało z mojej nadzywczajnosci. Nie odnajduje tej magi w sobie. - wzięłam głęboki oddech. - Skąd wiesz, że jest we mnie? Przecież jeszcze miesiąc temu nawet nie wiedziałeś o istnieniu syren?
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Czuję Rissa, odkąd cię tylko zobaczyłem czuję od ciebie inną magię, inny zapach... Czarodziej był pod wrażeniem, bał się niemal ciebie - przypomniałem, widząc jak zaciska na moich rękach swoje dłonie i sprawdza czy może mnie zranić. - Jesteś silna. Jesteś silna, bo jesteś tu ze mną, bo choć mogłabyś wrócić do wody, to jednak odsuwasz się od tej myśli... Chcę wierzyć, że jesteś silna dla mnie, tak jak ja chcę być silny dla ciebie - przyznałem szczerze, kiwając lekko głową. - Na lądzie siła fizyczna nie jest jedyną, jaką możemy się pochwalić. Nie jest to też siła magiczna. To siła woli, siła psychiczna... - wzruszyłem lekko ramionami. - Nie jesteś słaba. To mogę ci zapewnić... - podsumowałem ciszej.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Znów zacisnęłam mocno zęby. Stałam bez słowa, bez ruchu, jedynie ściskając jego dłonie i zastanawiając się dlaczego akurat na mnie padło, czemu spośród wszystkich syren padło na tą młodą? Przecież w morzu pływają syreny, które już stąpały po lądzie. Które znają inne istoty, ich obyczaje i kulturę. Które umieją się dogadać z nimi i z samą sobą. Ja toczyłam bij wewnątrz swojego ciała, nawet we wnętrzu głowy!
Nagle coś we mnie drgnelo. Płynnym ruchem obrocilam się twarzą do Wólka i prxupgnelam do jego torsu, zwieszając bezwładnie ramiona. Teraz nie czułam się silną, nie czułam żadnej siły k której mówił. Ale on był teraz silny, przepełniony energią, instynktem j magią.
- Chyba czuję smutek - wyszeptałam rozdrażniona tym uczuciem. Zdziwiona też. - Zanieś mnie na plażę...
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Pokiwałem głową i wziąłem syrenkę w ramiona. W milczeniu Rissa wtuliła się we mnie i dała się przenieść na piasek, w cień, nieopodal gdzie schowana leżała moja gitara. Gdy posadziłem ją na piasku, założyłem przez głowę moją koszulkę, na co dziewczyna się nie broniła. Siedziała po prostu skulona i chyba... Potrzebowała mnie bardzo pilnie. Założyłem bieliznę mimo wilgotnego ciała i usiadłem tuż obok Rissy, by otulić ją ramieniem.
- Gdybym mógł jakoś poradzić na twoje smutki, powiedz mi - poprosiłem, całując lekko w skroń, moją syrenkę.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Nie wiem... Naprawdę nie wiem. - Oparłam głowę o jego ramię, odnajdując dłonią jego dłoń i splatujac palce zjego palcami. - Jak ty sobie radzisz że smut... - chciałam zapytać, ale jednak przerwałam, marszcząc brwi w zastanowieniu. Chyba widziałam co robił Connery gdy wpadła w smutek i chyba nie powinnam go o to pytać? Westchnęłam ciężko. I nagle znów coś poczułam. Jego ciepło. Skupiłam się na tym. Chłodna woda sprawiła, że jego ciało przez chwilę było chłodniejsze ale teraz znów wracało do normy i czułam to wyraźnie. - Już mi lepiej.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline