Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jesteś aż człowiekiem - zapewniłem ją czule i usiadłem obok syrenki z uśmiechem. - Ludzie potrafią być silni, potrafią się rozwijać, tworzyć i czuć, a to wiele rzeczy, których byś nie doświadczyła w morzu - przypomniałem, a potem pocałowałem czule moją Rissę w policzek. - I nie masz czego się wstydzić. Uwielbiam jak robisz takie małe rzeczy, jak noszenie moich rzeczy, wąchanie ich, przytulanie się do kocyka, na którym leżałem, do poduszki... To naprawdę, naprawdę cudowne gesty. Też je wykonuję, często nieświadomie... Może ich nie zauważasz tak uważnie, ale... Też to robię. Bo cię kocham i lubię odnajdować tą miłość w prostych rzeczach... - uśmiechnąłem się leciutko.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Czyli twierdzisz, że pokazywanie miłości to między innymi przytulanie się do twojej poduszki? - zapytałam, przyglądając się wilkowi. Pytałam z pełną powagą i namysłem, bo zaciekawił mnie taki obraz miłości. Dopiero ja poznawałam, uczulam się ją odnajdywać w twarzy Conny'ego ale najwidoczniej nie szukałam jej dobrze i zbyt dokładnie. Wiele rzeczy mi umykało. To co dla mnie było dziwne, dla niego było pięknym okazaniem miłości. Dziwne i piękne za razem.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Miłość można pokazywać na wiele, wiele sposobów - zapewniłem ją miękko i uśmiechnąłem się lekko. - W baśniach, Atlanta nawet po śmierci swojej miłości, Wielkiego Wilka, nosiła kamyk od niego jako wisorek, jako znak ziemi która była jej bliska dzięki niemu... To też okazywanie miłości, wielkiej miłości... - uśmiechnąłem się lekko. - Jest bardzo, bardzo wiele sposób by ją okazywać, więc wiesz... Pewnie długo zajęło by Ci znajdowanie ich. Ale najważniejsze oznaki miłości są te proste, uśmiech z rana, przytulanie się do poduszki, do ubrań... Takie proste, zwykłe, coś co wydaje ci się naturalne... Jeśli jest naturalne... To jest jeszcze piękniejsze, bo to oznacza, że miłość jest dla ciebie naturalna.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- To była tęsknota, a nie miłość... - stwoerdziłam, zerkając na wygniecioną poduszkę, a potem znów na mojego wilka. - Ale to już minęło....! - Uśmiechnęłam się lekko, że zmęczeniem. Byłam padnięta, ale nie czułam senności, chyba stres nadal we mnie tkwił, jakby był głęboko we mnie zakorzeniony. - Hmmm... Atlanta chyba faktycznie ma ma jakiś wisiorek, choć nie pamiętam co to takiego ale... - Zmarszczyłam brwi z namysłem.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Wielki Wilk na pewno miał - powiedziałem miękko. - To jedno z jego najpopularniejszych przedstawień wśród artystów, z muszlą na szyi, mającą symbolizować ocean, który dała mu Atlanta. On miał jej za to dać kamyk z lasów, symbolizując, oddanie jej ziemi, całej wyspy - uśmiechnąłem się lekko. - Lubiłem tą opowieść. O ich oddaniu i miłości, z której zrodziła się żywa magia. Wy, syreny... - pocałowałem ją w skroń. - Wilk kochał Atlantę, a Atlanta kochała wilka. Dziś znów pewna syrena kocha pewnego wilka... może właśnie tak miało być...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Może tak właśnie miało być - powtórzyłam po nim spokojnym głosem i popchnelam go w pierś, na co Wilk opadł na plecy, na poduszki. Uśmiechnęłam się lekko, spoglądając na niego z góry. - Może ja też ci coś kiedyś podaruje... Gdy już Atlanta pozwoli mi wrócić choć na chwilę do oceanu - szepnęłam, przeciągając dłonią po jego torsie, od brzucha, przez pierś i szyję aż to twarzy. Przeciagnelam opuszkami palców po linii jego szczęki. - Cieszylbys się z takiego morskiego prezentu?
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Wstrzymałem na chwilę oddech, oczarowany moją syreną. Potem pokiwałem głową.
- Oczywiście... Cieszyłbym się z niego najbardziej na świecie - przytaknąłem cicho, z czułym uśmiechem. - Ja też chciałbym ci dać prezent... Coś od ziemi, tak jak ty od oceanu... Hm - uśmiechnąłem się lekko. - Pomyślę nad ty, i my też będziemy mogli się wymienić takimi... podarkami - powiedziałem czule, choć patrzyłem na nią z dołu, jakbym był jej najwierniejszym sługą, a ona moją panią...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Pamietaj, że spędzę z tobą, na lądzie, dużo, dużo czasu, wilku. I nie oczekuje od ciebie prezentów, przynajmniej kolejnych. Dałeś mi dom, bezpieczeństwo, wiedzę... No i miłość. Mimo że z początku niezbyt uważałam ja za potrzebna - przypomniałam mu i pochylilam się, muskając ustami jego brodę, policzek, czubek nosa, kascik ust i dopiero na koniec wargi, przedłużając nieco delikatny pocałunek. - Ucueklabym już dawno z lądu, gdyby nie ty.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Jestem mocnym argumentem, faktycznie - zagryzłem rozbawiony wargę, spoglądając na Rissę z miłością. - Dałem ci dom, bezpieczeństwo, wiedzę i miłość, a chciałbym jeszcze tak wiele, wiele ci ofiarować... Czas, poświęcenie, dni, tygodnie, lata... Życie - powiedziałem wzruszony tą wizją. - Dostaniesz wszystko kochanie... Wszystko... - zapewniłem, rozluźniając się pod jej dotykiem. - Bo jesteś moim sercem, cudowną istotą - uśmiechnąłem się lekko.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Przyglądałam mu się, wsłuchując w jego dłoń,który z każdym zdaniem był coraz cichszy i słabszy z powodu zmęczenia, które napływało coraz to większymi falami, podczas gdy energia i zapał powoli opadały. Mój wilk przymknął pwooeki, uśmiechając się z zadowoleniem, gdy ja myślałam wargami i palcami jego twarzy, szyję...
- Dzięki tym zapewnienieniom, wiem, że mogę tu zostać bardzo długo. Wciąż braknie mi własnej siły, ale mam twoja. Nie wiem kiedy się pogodzę z tym, że moja siła zmaterializowała się obok mnie w twojej postaci ale... Może kiedyś to nastąpi. Tak, zapewne nastąpi.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Na pewno kochanie... Nie jestem taką złą siłą... - uśmiechnąłem się czule. - Lubię nią być dla ciebie... Lubię być dla ciebie wieloma rzeczami - przyznałem szczerze i uchyliłem jeszcze na chwilę powieki. - Odnajdziesz też w sobie siłę, czeka przed tobą do zrozumienia jeszcze wiele, wiele rzeczy moja kochana i wiesz co... Nie mogę się doczekać kiedy to wszystko będzie następować. W twojej głowie uspokoją się sztormy, odejdą złe chmury... Przyjdzie spokój zrozumienie, a ja będę wtedy obok... Będę patrzył na ciebie z wielką, wielką dumą i szczęściem - przyznałem cicho, a kiedy tak czule mnie całowała, znów zamknąłem oczy.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Skoro dopiero wtedy zaczniesz tak na mnie patrzeć, to jak patrzysz teraz? Nie wiedziałam, że można patrzeć... Em, bardziej - mruknęłam, skrycie czując lekkie rozbawieniem tym. Ale Conny miał rację, wiele jeszcze nie widziałam, nie czułam, wiele wiele mnie jeszcze czekało. Złych i dobrych rzeczy. Tych łatwych i tych trudniejszych... Najtrudniejsze będzie dla mnie to, że w którymś momencie naprawdę będę musiała podjąć decyzję o tym, czy ląd jest moim prawdziwym domem, czy jednak... nim nie jest...
Jednak póki co nie musiałam nad tym dumac i się zastanawiać. Conny zajmował cały mój wolny czas, uczył mnie wielu rzeczy. Męczył na wiele sposobów, a przede wszystkim nie izolował mnie od oceanu, spędzał ze mną tyle czasu nad wodą ile go naprawdę potrzebowałam.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Nerisso... Zawsze można bardziej - uśmiechnąłem się rozbawiony. Rozpuszczałem się pod jej dotykiem, byłem nim zachwycony, byłem zachwycony nią i po prostu... powoli sen mnie ogarniał, jednak póki jeszcze była tu ze mną moja syrenka, całkiem przytomna, mogłem się tylko nią zachwycać i szeptać jej piękne słowa, wyznania, komplementy...
- Cieszę się, że mogę zasypiać z kimś takim jak ty u mojego boku... to naprawę piękne - szepnąłem szczerze, czując jej delikatny dotyk i całuski na całym ciele i było to zdecydowanie przemiłe uczucie.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Jako twoje serce jestem dla ciebie... uzależniająca (Julia: uzyskanym słowa "narkotyczną" ale wątpię że Rissa zna takie coś xD) - mruknęłam, zakrywając wargę, i skaldajac na jego rozluźnionej już twarzy kilka kolejnych pocałunków. - Mi bez ciebie było by naprawdę ciężko zasnąć... - szepnęłam, mówiłam cichutko, bo widziałam, że wilk powoli odpływa. Było późno, on biegał, był w stresie i przeżywał razem z innymi wilkami to co się działo. Hm, ciekaw czy jego brat znów tu przyjdzie...? - Ale już jesteś. Ty i ja... Także oboje możemy odetchnąć z ulgą - podsumowalam i położyłam w końcu głowę na jego piersi, muskając ustami jego skore.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Tak, możemy... Spokojnie odetchnąć z ulgą... - uśmiechnąłem się lekko. Z zadowoleniem upewniłem się, że zasłoniłem okna, więc będziemy mogli spać długo, bez przeszkody słońca. - Muszę odpocząć naprawdę... Ty też odpocznij kochanie... Spokojnej nocy... - wymruczałem jeszcze, obejmując ją delikatnie i zupełnie odpływając w słodki sen. Miałem wrażenie, że dziś Wielki Wilk ześle mi dobre sny.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Jego oddech momentalnie zrobił się równy i spokojny, a ramię którym mnie obejmował cięższe i niezbyt ruchome. Zasnął. Ja jednak długo leżałam i sen jakoś nie przychodził, więc po prostu leżałam w bezruchu, z przymkniętymi oczami, jednak nasłuchiwałam wszytskiego, co działo się dookoła. Hm, a działo się naprawdę mało. Czasami jakieś dzięki z zewnątrz przebiły się przez ściany i dotarły do moich uszu, czasami Conny westchnął głośniej, lub lekko się poruszył czy zamruczał z zadowoleniem lub namysłem. A tak to ciszę wypełniał tylko jego oddech, dosyć głośny w porównaniu do mojego. Ale nie przeszkadzało mi to.
Leżałam tak i leżałam, a sen nie przyszedł, udało mi się przysnąć dopiero wtedy, gdy zaczęło wschodzić słońce...
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Obudziłem się chyba późno... Sam nie wiem kiedy, pamiętam jedynie, że spało mi się naprawdę dobrze i błogo. Czułem, że Rissa też spała, choć ona jak zawsze miała pytki sen, jeśli nie była znacząco zmęczona. Tak więc zdecydowałem się nie ruszać, do póki nie uznam tego już za konieczne. Cieszyłem się na jej wypoczynek, wypoczęta syrenka z większą ochotą poznawała świat, uczyła się i oglądała ze mną książki. Może dziś będzie chciała towarzyszyć mi w wycieczce o miasta by sprzedać krew wampirom...?
Póki co, w ciszy rozmyślałem, dając syrenie jeszcze kilka chwil wypoczynku przed nastaniem kolejnego dnia.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Ocknęłam się, podnosząc głowę do góry i patrząc spuchniętymi od braku snu oczami na mojego wilka, który zaczął się podnosić z łóżka. Nawet jeśli robiłby to bardzo, bardzo, baaardzo ostrożnie i tak bym się obudziła.
- Conny? - zapytałam lekko zdezorientowana i potarlam palcami oczy. - Już czas wstawać? - upewniłam się, spoglądając na zasłonięte okno. Słońce starało się za wszelką cenę przebić przez zasłonki.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Zaśmiałem się cichutko.
- Tak, chyba już czas najwyższy wstać... - przyznałem cicho rozbawiony, jednak zaraz uśmiech mi zmiękł, kiedy zobaczyłem jak syrenka przeciera napuchnięte oczy. - Nie spałaś dziś nic a nic... Dobrze się czujesz na pewno? - powiedziałem miękko, patrząc na nią z czułością. - Chciałem zejść na dół i coś zjeść, jednak jeśli chcesz... możesz jeszcze odpocząć chwilę...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Idź jeść - szepnęłam, ziewając. - Zaraz się rozbudzę... Zarzuce coś na siebie i przejdę się troszkę. Pochodzę w tą i z powrotem po drodze przed domem albo coś w tym stylu - wyjaśniłam swój mały plan. - Troszkę... Boli mnie głowa. W skroniach - poskarżyłam się, krzywiąc nieznacznie. - I może bym się czegoś napiła.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline