Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zakręciłem wodę i narzuciłem miękki ręcznik na ramiona Rissy. Uśmiechnąłem się słabo, samemu też się przepasując ręcznikiem.
- Nie będziesz zachwycona - westchnąłem ciężko i potarłem syrenkę po ramionach. - Mój brat Pyrrus idzie, chyba jest mocno zdenerwowany, bo kroczy naprawdę szybko - powiedziałem, lekko marszcząc brwi. - Jeśli chcesz, to wysusz się do końca i poczekaj na mnie w sypialni. Ja zejdę do niego i dowiem się o co chodzi... Nie przyłaziłby aż tu, bez powodu - mruknąłem niezadowolony, a potem, po krótkim westchnieniu, pocałowałem ją czule. - Nie martw się, mówiłem ci, że to dobry wilk - przypomniałem czule,zaczynając się wycierać, by założyć choć szlafrok.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Stałam przez chwilę w bezruchu, zastanawiając się dosyć nerwowo co mam zrobić. Bo pomimo że z zewnątrz wyglądałam jak porcelanowa lalka bez jakiegokolwiek wnętrza, to w środku koemntami naprawdę się w e mnie gotowało, przewracało i... O rany. Co robić?
- Wilku? - szepnęłam i również zaczęłam się wycierać, ciało oraz mokre włosy, z których nadal trochę ciekła woda bo ich nie wycienelam. - Zejdę z tobą... - oświadczyłam słabym głosem. Szczerze? Byłam trochę wystraszona. Zdenerwowany nieznajomy wilk. Choć nie do końca nieznajomy. Dla mnie nieznajomy, dla Conny'ego rodzina. Skoro to jego rodzina to to jest bardzo ważny znajomy-nieznajomy. Oj! Pogmatwane to wszystko. - Co mam założyć? - zapytałam, przyglądając się jemu.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Przez chwilę milczałem zaskoczony, ale bawienie się w "nie musisz kochanie" z Rissą. Ona gdy coś postanowiła to to robiła i takie słowa nie miały dla niej sensu. Pokiwałem więc głową na jej słowa z wolna i sięgnąłem po jeden z dwóch szlafroków, choć tylko ja właściwie używałem swojego. Popatrzyłem na nią miękko i czule.
- Będę tam z tobą, nie martw się... Pyrrus cię nie zagryzie - zapewniłem ją spokojnym tonem i z uśmiechem pogłaskałem po policzku. - Chodź, zejdziemy już na dół...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Otuliłam się puchatym szlafrokiem i ruszyłam ciągnięta przez wilka w stronę schodów. Oboje mieliśmy jeszcze mokre stopy, a z włosów nadal kąpały nam kropelki wody, ale Coby wydawał się tym zupełnie nie przejmować. Oh, był taki seksowny, myślałam że będziemy się zaraz kochać, wzdychać i jęczeć. Cóż musiałam przełożyć swoje plany i wizję na wieczór przez niespodziewanego gościa. Nie miałam zamiaru być od razu jakąś towarzyska. Po prostu chciałam wiedzieć co się dzieje ale nie chciałam by Connery znów był na mnie zły, że jestem niegrzeczna. Bo nie jestem!
Gdy tylko zeszliśmy po schodach rozległo się pukanie do drzwi.
- Chyba bardzo szybko przyszedł- zauważyłam, puszczając jego rękę w połowie drogi do drzwi i przyglądając się ją do nich podchodzi i otwieram.
Poczułam zimny dreszcz, patrząc chłodno i z nieufnością na mężczyznę przekraczający próg naszego domu, mojego bezpiecznego miejsca. Intruz intruz, krzyczał umysł. Ale byłam silniejsza od instynktów. Opanowała stała. Prosto, czekając aż Conny podejdzie znów do mnie, bym mogła uczepić się jego ramienia.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Oh Conny i... Witaj Nerisso - mężczyzna, ogolony na gładko, Starszy ode mnie o dobre sześć lat, patrzył lekko zagubiony na moją syrenę, która nieufnie na niego łypała, oraz na mnie, którego dawano nie wiedział. - Czuję, że przyszedłem nie w porę...
- Zawsze miałeś szybkość dedukcji na wysokim poziomie - przyznałem, wywracając oczami i wracając do Rissy, by uczepiła się mojego ramienia. Pyrrusowi nie było jednak do śmiechu.
- Conny ja.. Muszę cię błagać o pomoc - powiedział słabo, patrząc już wprost na mnie. - Nie znam oprócz ojca lepszego tropiciela niż ty, a... A... Freya zaginęła - wyjaśnił łamiącym się głosem. Zacisnąłem mocno usta widząc jego rozpacz. - Chciała wyjść do lasu się pobawić, ma 10 lat, przecież może się bawić nawet po zmroku, ale... Nie wraca już od dwóch godzin, nigdzie nie ma jej, nasz Alfa jej nie nie wyczuwa nigdzie na naszym terenie... Błagam cię Conny.
- W porządku, uspokój się... - powiedziałem słabo. - Napij się czegoś, wróć do żony... Dołączę do poszukiwań - zapewniłem go, choć czułem zaciskające się na moim ramieniu palce. - Daj nam chwilę - poprosiłem i przeszedłem w głąb salonu z Rissą.
Spojrzałem na nią zakłopotany tym wszystkim.
- Muszę pomóc Pyrrusowi - podkreśliłem z powagą.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Byłam pewna, że były jak dwa spodki, bo czułam się tak, jakby miały zaraz wypaść.
- Musisz - powtórzyłam po nim trochę wystraszona. - Jest po zmroku - owoedzialam coś oczywistego. Doskonale pamiętałam moment, gdy Conny był nieprzytomny przez truciznę, która brał, by uspokoić swoją wilczą naturę. Byłam przerażona, a mój wilk leżał tuż obok mnie. A teraz miało go nie być? - 10 latka... To duże dziecko? - zapytałam. Nadal do końca się nie orientowałam. - Znajdziesz.... Ja szybko? - dopytywałam, wbijając palce w jego ramię. Nie chciałam go puszczać.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Zagryzłem wargę, nieco tym strapiony..
- 10 lat to całkiem sporo, ale to nadal dziecko, które się może zgubić, zranić i nie dać rady samemu doczołgać się do domu... - pokręciłem głową. - Będziemy musieli znaleźć ją jak najszybciej... Skoro poszukuje już mój ojciec i on też nie dał rady... Na Wilka... - jęknąłem. - Pyrrus nie poprosiłby mnie, gdyby nie musiał. To naprawdę ważne, musimy znaleźć jego córeczkę... - uznałem z przekonaniem i znów spojrzałem miękko na moją syrenkę.
-To może mi zająć kilka godzin... Postaram się wrócić jak najszybciej... A ty spróbuj spokojnie spać i... Tak, musisz spokojnie zasnąć, nie wiem czy czekanie na mnie ma sens. Lepiej wypocznij, a wrócę nim się zorientujesz...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Nie zasnę bez ciebie - odparłam dosyć twardo, pewnym tonem, którego nie da się podważyć czy sprzeciwiać się mu, bo prócz melodyjnego głosu, pobrzmiewała w nim też magia. - Jesteś moim szumem fal. Nie mam innych substytutów - szepnęłam, rozluźniając zrezygnowany uścisk dłoni i odsuwając się o krok. Całe ciało miałam jednak nieprzykemnie napięte. - Znajdziesz ja szybko. Twojoja magia jest wzmacniana od tygodni moją magią. Po prostu... Załatw to szybko - powiedziałam wręcz błagalnie, zerkając przez ramię wilka na drugie pomieszczenie, w którym czekał jego brat. Był równie spięty co ja ale chyba jednak roztrzesienie i strach wychodziły z niego dwa razy bardziej niż ze mnie.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Spojrzałem na nią czule, z miłością i pokiwałem głową, zapewniając ją czule.
- Dobrze kochanie... Dobrze - zapewniłem ją spokojnie. - Jeśli nie chcesz beze mnie... to poczekaj w łóżku. A gdy wrócę zaśniemy już spokojnie - powiedziałem cicho, spoglądając na nią czule. - Muszę pomóc bratu, a gdy tylko odnajdziemy młodą, wrócę do ciebie - pokiwałem głową, uśmiechając się cicho. - Nie gaś światła pad drzwiami... Wrócę zrobimy co tylko będziesz chciała - zaproponowałem cichutko, całując ją czule.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Chce żebyś po prostu wrócił szybko, Conny - szepnęłam, biorąc głęboki oddech.
Jeszcze przez chwilkę spoglądaliśmy na siebie w bezruchu, w ciszy. Pojawiła się nuta napięcia, która zawisła w powietrzu. Ale brat był dla niego ważny. A dla jego brata dziecko było ważne. Więc musiał mu pomóc,powtórzyłam sobie spokojnie w myślach i w końcu pokiwałam lekko głową.
- Idź już,będę czekać. Znajdź ją - szepnęłam, zaciskając wargi i poprawiać szlafrok, otulając się nim ciaśniej. Już chyba wiedziałam po co są ubrania. Istoty z lądu po prostu się w nich chowający,pozwalający obgiskaly ichcialo, byczuly się bezpieczniej. W oceanie otacza cię woda, a tu... Powietrze jest zbyt rzadkie by mogło cię otulić.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Skinąłem głową i z pewnością pokiwałem głową.
- Dobrze. Znajdę ją i wracam do ciebie - skinąłem głową i pocałowałem ją jeszcze ostatni raz. - Będę się śpieszyć - zapewniłem ją i po ostatnim uśmiechu ruszyłem już do Pyrrusa, który siedział w kuchni. Klepnąłem go po ramieniu i uśmiechnąłem się słabo.
- Masz zapach? - zapytałem spokojnie, na co Pyrr skinął głową. - Dobrze... Przemienię się i mi daj powąchać...
- Ustaliliśmy, że gdy ktoś ją znajdzie, zanosimy ją od razu do lecznicy - powiedział, wyciągając z kieszeni niewielką, dziecięcą skarpetkę. Skinąłem głową, a potem ostatni raz odwróciłem się do Rissy. Mrugnąłem o niej pokrzepiająco, a potem ruszyłem z bratem do wyjścia.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Obserwowałam z niepokojem jak wychodzą. Zdążyłam dostrzec małą skarpetkę należącą do dziewczynki. Dziecka. Takiej śmiesznej małej istotki... Oh, a teraz gdzieś jest sama w lesie. Niewiadomo gdzie. Westchnęłam ciężko i podeszłam do okna, z którego można było wyjrzeć na drogę przed domem, gdzie już stały dwa potężne wilku. Uśmiechnęłam się lekko do mojego, który jakby wyczuwając moje spojrzenie podniósł na mnie głowy. Conny położył płasko uszy i skonał na mnie łbem. Ja też skinęłam głową w odpowiedzi a potem nagle obaj zerwali się do biegu.
Niesamowite istoty.
Musiałam się czymś zająć. Ale nie mogłam zostać w salonie. Potrzebowałam zamknąć się w sypialni tak jak zrobiłam to ostatnio, gdy mój wilk nie był w stanie nawet uchylić oczu. Zgarnelam kolorową książkę z powiadamiani o Atlantis i poszłam na górę. Zostawiłam książkę na łóżku i wróciłam do łazienki, gdzie porządnie wytarlam głowę, by woda nie skapywała mi po plecach. Naga przeniosłam się znów na łóżko. Przytuliłam poduszkę i z zadowoleniem stwoerdziłam że miło pachnie moim wilkiem i zajęłam się przeglądaniem książki, choć szczerze mówiąc nie było to proste. Nie umiałam się skupić. Ciągle nasłuchiwałam czy przypadkiem nie wraca. Ale nie wracał i nie wracał i nie wracał... A jeśli i jemu coś się stało? A jeśli i on zaginął? Kto go będzie szukać? Kto pomoże mu wrócić bezpiecznie do domu... do mnie...?
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Nerissa miała rację. Byłem przepełniony magią i dzięki temu nawet ten mierny trop, jakim była skarpetka, był dla mnie kluczem do sukcesu. Mój węch, mój instynkt był silniejszy, moje zmysły wyostrzone znacznie bardziej. Dopiero teraz, kiedy wśród innych wilków watahy podążaliśmy za tropem, widziałem, że tylko ja nie mam problemu z gubieniem go i pędzę czym prędzej przed siebie.
Okazało się, że młoda Freya miała możliwie najbardziej niefortunny scenariusz. Musiała biec za jakimś małym zwierzęciem, jak to mała wilczyca. Kiedy mijaliśmy dzikie jagody, trujące, było mocno uczuć jej woń - prawdopodobnie je zjadła. Kiedy jej trop zaczął się robić jakiś dziwny, zrozumiałem, że wilczyca zaczęła majaczyć i co i raz zmieniać postać, zmieniać kierunek swojego biegu, wymiotować...
W końcu znaleźliśmy ją. Wpadła w dół, leżała w wilczej postaci ze złamaną nogą, zarzyganą, skomląc pewnie z odwodnienia i bólu. Wraz z braćmi zeskoczyliśmy w ludzkich postaciach do dołu, by wyciągnąć ją z niego, a następnie, już pewnym piegiem, wszyscy wróciliśmy w stronę watahy.
Ja jednak odbiłem, nie biegłem już do watahy. Po krótkim zawyciu, poinformowałem resztę o tym, a następnie ruszyłem pędem do swojej syrenki. Było już po północy.
- Nerissa! - zawołałem, łapiąc od progu oddech. Musiałem napić się wody,odsapnąć chwilę i pewne się umyć, ale wpierw chciałem zapewnić syrenę, że już jestem. - Wróciłem... Odnaleźliśmy młodą... ja ją znalazłem! - powiedziałem z dumą, oddychając ciężko.
załóżmy, że wyszedł o 19, a mamy wpół do 1
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Powoli zeszłam po schodach, by nie potknąć się o własne nogi i popatrzyłam z zadowoleniem na mojego wilka,przystając na ostatnim schodku. Był brudny,w błocie i piachu. Ale był cały i zdrowy. I promieniał rodością. Szczerze powiedziawszy martwiłam się tylko i wyłącznie o niego. Jeszcze nie wyliczyłam się empatii do pozostałych istot.
- Brawo. Cieszę się że już jesteś... Zaczęłam się bać, że coś co się stało - wyznałam, krzywiąc się nieznacznie. Wzięłam głęboki oddech. - Twoje zmysły dobrze działały? - zapytałam, podchodząc do niego i obejmująć ramionami.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Najlepiej... Nie traciłem tropu, mój wzrok był ostrzejszy... Czułem się przepełniony magią - przyznałem szczerze i uśmiechnąłem się z czułością do Rissy. - Nie miałaś się czym denerwować... jestem dzięki tobie jeszcze silniejszy niż byłem kiedykolwiek - powiedziałem czule i kiedy syrena rozluźniła już uścisk, spojrzałem na nią z czułością.
- Przemyję się i pójdziemy już spać... Jesteś zmęczona kochana... - powiedziałem, widząc jej oczy, jej cienie zmęczenia i nerwów.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Tu wyglądasz na pełnego energii - wytknelam, zaciskajac lekko wargi. - Serce ci mocno wali - zauważyłam, odsuwając się od niego i wodząc wzrokiem po jego twarzy i torsie. - Czuję że zużyłeś dużo sił i magii by pomóc bratu... - dodałam, marszcząc lekko brwi. Pokręciłam zaraz głową i odwróciłam się, powoli ruszając znów w stronę schodów. - Chyba potrzebujesz zimnego prysznica, by Roche ochłonąć... - zasugerowałam, zerkając przez ramię.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Tak, trochę ochłonąć mogło by się przydać - westchnąłem ciężko. - Ale tylko trochę, chciałem się nacieszyć tobą... Nie jesteś zbyt zmęczona? Czekałaś na mnie pół nocy, pewnie w nerwach i teraz jeszcze wracam... Nie cchce cie męczyć, możemy się położyć jak tylko się rozluźnię wodą... Ale mogę cię jeszcze przytulać, albo poczytać, popieścić... Co tylko zechcesz moja syrenko - zapewniłem ją miękko i zagryzłem lekko wargę idąc za nią z uśmiechem, po schodach.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Umyj się i odpręż, ja poczekam na ciebie - szepnęłam,zaciskając usta. Podniecenie i ochotę na seks straciłam w momencie, gdy pwoedzial mi że musi iść,a wychodząc zostawił mnie z nerwami, także teraz jakiś nawet nie miałam w głowie żadnych sensownych pomysłów. On był pełen emocji, a ja po oddechu ulgi znów czułam się pusta. - Jeśli sam będziesz miał na coś siły, to po prostu to zrób. Ja mam zawsze ochotę - zauważyłam siadając na łóżku i spoglądając znacząco na drzwi łazienki.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko idąc do łazienki.
- Dziś może nie, ale... jutro z rana? Kiedy morska bryza wpadnie przez okno, obudzimy się... - uśmiechnąłem się lekko i poszedłem pod prysznic, by przede wszystkim zmyć z siebie bród lasu, czy ewentualnie inne rzeczy, które przykleiły mi się do futra, a potem do skóry po przemianie.
Kiedy już się przemyłem, wróciłem nago do łóżka i uśmiechnąłem się do mojej syrenki, która czekała na mnie w łóżku.
- Lubisz się przytulać do mojej poduszki? - zapytałem zauroczony tym faktem.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zerknelam na poduszkę, która leżała tuż obok mnie, bo nie odłożyłam jej na miejsce. Poczułam lekkie zawstydzenie tym, że mnie przyłapał na takiej głupiej rzeczy i powoli odłożyłam poduszkę na odpowiednie miejsce.
- Bałam się - przypomniałam mu. - Kiedyś po zapachu potrafiłam wyczuć wiele, teraz... - wzruszyłam ramionami, obserwując jak wilk siada na łóżku tuż obok mnie z wpatrując się w moją twarz. - Teraz jestem tylko człowiekiem - zakończyłam.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline