Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zamruczałem potakująco, ale nie ruszyłem się od razu, dopiero po kilku chwilach, kiedy Rissa pierwsza się odsunęła nieco, ruszyliśmy na piasek, oraz do naszego koca z poduszkami, w cieniu naturalnie.
- Nie musisz mnie zapewniać, że będziesz słuchać uważnie, niemal zawsze tak słuchasz moich słów - zauważyłem rozbawiony i spojrzałem na nią czule. - Masz jakieś pytania? O moją matkę, o moją rodzinę? Może coś co cię nurtuje?
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Wzruszyłam lekko ramionami, na które Conny odruchowo zarzucił swoją koszulkę. Za każdym razem musiałam sobie przypominać, że on odczuwa chłód, a ja nie do końca. Może gdyby wiało, to czułabym nieprzyjemny dreszcz przez mokrą skórę, ale poza tym... Zimno mnie nie ruszało. Do mojego wilka nie do końca to docierało. Ale była to taka drobnostka,że nie było już o czym dyskutować.
Oparłam się o ramię mężczyzny, spoglądając na morze i zastanawiajac się, o co dokładnie mogłabym zapytać.
- Jak to jest... Mieć mamę? - zapytałam cichutko i bardzo niepewnie. To pytanie okazało się cięższe niż się spodziewałam i po chwili zrozumiałam, że nie chce znać na nie odpowiedzi. - Albo...! Po prostu powedz mi, jaka ona jest. Prócz tego, że jest głośna - poprawiłam się, lekko się spinając.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Zaśmiałem się cicho i zastanowiłem się nad tym pytaniem.
- Moja mama.... Jest silna - uśmiechnąłem się lekko. - Jesteś wojowniczką, waleczną wilczycą, która teraz uczy walki młodych - wyjaśniłem, uśmiechając się na wspomnienie mamy jako instruktorki, w tym nauczycielki moich młodych bratanków. - Zawsze jej wszędzie pełno, jakby jej siła i energia była niewyczerpana. Zawsze znajdowała moment by mi pomóc, wesprzeć, zacerować ubranie, pomóc w zajęciach, czy z emocjami... Nie widziałem długo skąd czerpie tą moc... A okazało się, że to wszytsko dzięki ojcu - uśmiechnąłem się lekko. - Tata jest spokojniejszy. Tak jak ja jest łowcą... W sumie jestem do niego całkiem podobny, moi bracia wdali się w matkę. Tata jest za to... Spokojny, opanowany, cierpliwy.. To przeciwieństwo mojej matki - zaśmiałem się cicho. - Ale uwielbiają się... Kochają się całym sercem i wspierają się od zawsze... Prawdziwa wilcza miłość - westchnąłem z nostalgią i uśmiechem na twarzy.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Łał... To zupełnie co innego... Niż przeżyłam ja - wymamrotałam cicho, z nutą smutku i melancholii. - I... Jeden wilk, kroszczy się o drugiego? Tak to u was jest, czy tylko twoi rodzice się tak troszczyli o ciebie? - dopytywałam dalej, odganajac od siebie ponure myśli o bezsensownie długim, zimnym życiu. W wodzie byłam jak bateria dla wyspy, gdy wyszłam na ląd i zaczęłam się "rozładowywać" dopiero wtedy poczułam że naprawdę żyje. Czując prawdziwy ból, odczuwając dyskomfort...
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Wszystkie wilki tak mają. Gdy wilk znajdzie swoje serce, to nie ma przebacz... Są związani ze sobą aż po kres dni, a nawet i dłużej - zapewniłem ją miękko. - Oczywiście, zdarza się, że wilczym sercem jest ktoś spoza watahy
Człowiek, wampir, mag... To się zdarza, ale nawet ta druga istota, choć nie czuje tego tak mocno jak wilk... Też zazwyczaj kocha mocno swojego wilczka... Miłość Wilka, jest miłością idealną, pełną i szczęśliwą - zapewniłem ją miękko czule, kiwając głową.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Tak... Pamiętam - szepnęłam, znow się uśmiechając, już nie tak szeroko, jak wtedy, gdy staliśmy w wodzie ale nadal robiłam to ze szczerością. Chyba wiele razy dopytywałam Conny'ego o wilczą miłość, o serce. Dlaczego to tak działa. Pamiętałam, że byłam oburzona tym, że mogą mieć tylko jedno serce. Dlatego teraz rozumiałam już o co chodziło z tym, że wilczą miłość jest niepowtarzalna i wiedziałam dlaczego jest aż taką wyjątkową.
Bo wilk potrafi kochać w ten sposób tylko raz.
Ja mogłabym od niego odejść i próbować szukać kogos, kto w moich założeniach mógłby być lepszy od niego. Choć to jak dla mnie głupie, bo nie wyobrażam sobie idealniejszej istoty niż on. Serce może się odwrócić ale to chyba głupie... Skoro ktoś daje ci swoje serce na tacy to... Trzeba je przyjąć. Właśnie Nerrisa, musisz przyjąć serce Connery'ego, musisz.
- Wyjątkowa miłość, jedyna i niepowtarzalna... Mów mi więcej, o swoich rodzicach. Oni uczyli cię wsyztskiego? Czego nauczył cię tata... A czego mama? Przytulali cię? Często się gniewski na ciebie...? - wypytywałam,spragniona tych wszystkich informacji.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i wziąłem głęboki oddech. Opowiedziałem jej o swoim dzieciństwie, o tym jak wychowywałem się z dwójką starszych braci, którzy często psocili i próbowali mnie wciągać w swoje psoty, a ja byłem chyba zbyt grzeczny, bo zawsze pierwszy biegłem do mamy ze skargą. Jako najmłodszy, często byłem rozpieszczany, tulony, dbano o mnie i kochano. Bracia też mnie uwielbili mimo wszystko. Wraz z matką uczyli mnie walki kiedy tylko podrosilem, a także biegali ze mną po lesie. Opowiedziałem też Susan o wypadach z moim ojcem za watahę. O długich wyprawach, gdzie biegliśmy naprawdę daleko, rozbijaliśmy obóz i łowiliśmy w zupełnie innej części lasu. Wspominałem to wszytko z zachwytem, aż w końcu... Powiedziałem też Rossie o moim wyznaniu rodzicom.
- Miałem już 22 lata, moi bracia w tym wieku zaczynali mieć już dzieci - wyjaśniłem spokojnie. - A ja usiadłem z rodzicami, w naszym rodzinnym domu i... Wyznałem im, że nie czuję na całej wyspie swojego serca. Że czuję pustkę, że obawiam się, że nie jest ze mną dobrze. To tata zaproponował, bym rozpoczął budowę leża, bym był gotowy na nadejście serca... Kiedy budowałem... Ten dom, było mi trochę lepiej. Wyobrażałem sobie, jak wyglądasz, co spodoba Ci się w sypialni, czy pokojach dziecych... - wzruszyłem ramionami. - Starali się mi pomagać. Być ze mną w tych ciężkich chwilach. Ale kodeks wilków, w pewnym momencie każe uniezależnić się młodym, nie liczyć już na wieczne wsparcie... Więc mimo iż mnie wspierali, to jak długo można - pokręciłem lekko głową i spuściłem ją, zagryzając lekko wargę. - Byłem ciężarem. Wiem o tym. Moi bracia spisali mnie na straty, wszyscy wiedzieliśmy jak kończą wilki bez swoich serc. Oni sami znaleźli je w watasze, mają za żony wilczyce, które z takim samym zapałem chciały mieć liczne potomstwo i... Cóż - pokręciłem głową. - Ale już z nimi rozmawiałem, kawał czasu temu... Widzą, że odnalazłem serce. Mówili, że musimy to opić, ale jeszcze nie miałem kiedy się z nimi spotkać - zaśmiałem się szczerze i pocałowałem ją czule w skroń, raz, dwa... - Kocham cię... Moje serce...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Conny miał rację, zawsze słuchałam jego słów z pełną uwaga i skupieniem, chłonąć je jak sucha gąbka wodę. Nie wtrącałam mu się w słowo, nie wcinalam swoich uwag. On mówił, a ja słuchałam, albo odwrotnie. Czułam do niego niezwykły respekt i szacunek, które jest je zwiększały się z dnia na dzień, gdy tylko poznawałam go coraz lepiej i bardziej.
Po tym jak musnął moja skroń i zamilkł pogładziłam go po ramieniu dłonią,cały czas opierając policzek o jego ramię. Było mi całkiem wygodnie w tej pozycji.
- A garaż... Gdy już masz mnie, to czujesz chec do powrotu do domu? Do innych wilków? - spytałam po chwili ciszy. - Ja nigdy nie zastąpię żadnego wilka, nie mam tego temperamentu - zauważyłam, co wywnioskowałam z jego opowieści o rodzeństwie i rodzicach.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Nie, nie czuje aż takiej potrzebny powrotu do watahy, ani do lasu. Dobrze mi turaj z tobą - pokiwałem głową z pewnością. - A z moimi znajomymi, wilkami, spotykam się często w mieście. Do watahy mogę wpadać w odwiedziny... Oczywiście ciągnie mnie teraz by odnowić kontakt z braćmi. Przez moją.... Ciężką sytuację trochę się oddaliliśmy i chciałbym to naprawić - westchnąłem cicho, wzruszając ramionami, ale na tyle delikatnie by nie zrzucić z niego mojej syreny. - Ale nie tęsknię za watahą. Jestem Omegą, wilkiem który odszedł dobrowolnie. Nie mam poczucia tęsknoty... Długa pustka w moim sercu odebrała mi to całkowicie...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- I... Nigdy nie będziesz chciał osobowość tej więzi? Nie poczujesz jej nagle któregoś razu? Nie będziesz chciał, um, przestać być Omegą i wrócić do miejsca w którym... Masz mame, tatę i rodzeństwo? Do miejsca w którym się wychowywałeś? - naciskałam dalej. Chciałam by mnie upewnił, by w pełni przekonał, że naprawdę TU zostaniemy i nie będziemy się nigdy przenosić. Czułam, że mimo tego, że starałam się zmniejszyć znaczenie morza w moim życiu, nigdy nie uda mi się od niego odciąć w całości, zawsze będę chciała tu wracać, będę potrzebowała tu wracać.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Pokręciłem głową, spoglądając na nią miękko.
- Rissa, nie mogę "przestać" być Omegą. Po prostu... nim jestem i już. Nie wrócę do watahy. Nie, kiedy mam ciebie tutaj - podkreśliłem to znacząco i uśmiechnąłem się czule. -Naprawdę cię kocham i mi się to nie odwidzi, tak jak nie odwidzi mi się mieszkanie tu z tobą. Jestem połączony z lasem, z watahą też, ale nigdy... nie wrócę już do niej w pełni. Po prostu - skinąłem głową z lekkim uśmiechem.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Odetchnęłam z ulgą, uśmiechając się pod nosem.
- Jestem twoim sercem, mam całkowitą pewność, że ci się to nie odwidzi. Dopytuje, bo chciałabym zacząć sobie powtarzać, że teraz tu jest moje miejsce - wyjaśniłam mu niespiesznie. - Nie wiem kiedy będę miała dość siły i odwagi, by poznawać twoich bliskich ale... Leśli ty tego potrzebujesz, to już nie będę się gniewać, że zostawiasz mnie dla nich.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Pocałowałem ją czule w skroń, z lekkim uśmiechem.
- Oh kochanie... Nie będę cię dla nich zostawiać- zaśmiałem się cicho. - Po prostu kiedy ty będziesz spędzać spokojne popołudnia, nad wodą, ja będę w tym czasie w mieście, z moimi braćmi - powiedziałem miękko. - A potem do ciebie wrócę i będziemy wieczorem razem, będę w dobrym nastroju, pobudzony... Razem będziemy już wieczór, będziemy mogli robić co tylko zechcesz...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Unioslam głowę z jego ramienia i popatrzyłam na jego twarz z psotnymi iskierkami w oczach.
- Lubię jak tam mówisz. Wtedy wieczory są naprawdę... Ciekawe - szepnęłam, zaciskając lekko rozbawione wargi. Czy mogłam trafić na lepszą istotę? Raczej wątpiłam.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko.
- Są ciekawe, mhm... - zaśmiałem się cicho. - Głównie dlatego, że gdy daję ci wolną rękę, to dajesz z siebie naprawdę wiele... - zaśmiałem się cicho. - Też lubię takie chwile. Postaram się gospodarować ich więcej, no wiesz, im więcej będziesz miała wolnej ręki tym chyba lepiej. Lubisz to co nie? - uśmiechnąłem się lekko. - Przekonywać mnie do swoich pomysłów, wykorzystywać swój urok i budzić we mnie zwierzę...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Lubię cię czuć - szepnęłam, sięgając dłonią do jego twarzy i przeciągając palcami wzdłuż linii jego szczęki. Uśmiechnął się lekko, przyglądając się mi z lekko pytającym wyrazem twarzy. - Dla ciebie to oczywistość. Dotyk - wyjaśniłam, mocno zaznaczając to słowo. - Ja go nie odczuwam tak intensywnie jak ty. Powoli jakby... Odmarzam. Ale to wciąż nie ma takiej mocy. Dlatego jestem w stanie znosić bardzo dużo bólu. Mimo że moje ciało krzyczy coś zupełnie odwrotnego, umysł jakby... Nie wierzy w dotyk. Nie doświadczał go i nie potrafi się do niego przekonać - starałam się to jakoś wyjaśnić, opuszczając dłoń i spoglądając znów w morze.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Twoje ciało jest delikatne, ale twój umysł jakby tego nie wie - pokiwałem z wolna głową. - Co nie zmienia faktu, że kiedyś umysł to pojmie i zrozumiesz ten ból. Wtedy obiecuję cię nie ranić - zapewniłem czule moją syrenkę i uśmiechnąłem się czule. - Choć całkiem podoba mi się ta... intensywność - przyznałem się szczerze, wiedząc, że krycie się z tym nie ma teraz największego sensu.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Nie wiem kiedy i czy w ogóle będę czuła mocniej, Conny. Teraz nie jest najgorzej - zapewniłam go, uśmiechając się lekko do niego. - Lubię cię czuć - powtórzyłam. - Gdy przemawia przez ciebie wilk, mam wrażenie, że wtedy jesteśmy sobie nawet bliżsi niż w tym momencie - wyznałam. - Podoba mi się gdy mnie mocno przytulasz. I gdy mnie nosisz, bo wtedy ciasno otulasz moje ciało ramionami. Albo kiedy przypierasz mnie do łóżka... Wsyztskie te zeczy zwiazane są z mocniejszymi doznaniami. Nie wiem dlaczego ale twoje objęcia sprawiają mi momentami więcej przyjemności niż zwykle pocałunki. - Pochylilam głowę, spoglądając na swoje stopy z nutą wstydu.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko i objąłem ją tak jak mówiła i przyciągnąłem do siebie, otulając ją ciasno.
- To się nazywa przytulanie - powiedziałem czule. - I mogę cię przytulać zawsze, kiedy tylko zechcesz - zapewniłem miękko. - Lubisz czuć moją siłę... W porządku. Nie będę się jej wypierał. I będę cię kochał mocno, nosił często na rękach i przytulał ile wlezie - pokiwałem głową z uśmiechem, zagryzając lekko wargę.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ
Siedziałam na trawie, trzymając w ręku ciężki nóż, a przede mną, na metalowej podkładce leżało martwe zwierzę które upolować Conny. Dłonie miałam całe we krwi i było mi już ciężko operować ostrym narzędziem, więc położyłam nóż i oplukalam ręce aż do łokci, by obmyć się z krwi. Conny stal prosto brzy swoim blacie, ja zdecydowanie bardziej wolałam robić wszystko na siedząco, więc przygotowaliśmy niej stanowisko pod ten wymóg.
Na parę dobrych chwil zapatrzyłam się na ma mojego pięknego, silnego wilka, któryś pełnym skupieniu wykonywał swoją pracę. Mi szybko dretwiały palce, ale Conny zapewniał mnie, że to minie.
Wróciłam do pracy i w sumie tak nam minęło popołudnie. Weszliśmy razem pod prysznic, obmywająca się z krwi, a przy okazji korzystając ze swojej bliskości i przyjemnej wody, która ochładzają nasze zgrzane od upałów ciała. Nagle Conny stężniał, a ja spoważniałam, nabierając swojego chłodnego wyrazu.
- Wilku? - zapytałam szeptem, ujmując jego twarz w dłonie. Jedyne co było przez chwilę słysząc to szum wody ze słuchawki prysznicowej, która trzymał mężczyzna. - Co się dzieje?
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline