Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- ...Ale kochanie, powiedz mi szczerze, dlaczego nie chcesz zaprosić tego swojego serca do nas, do domu rodzinnego, do watahy...! Naprawdę chcielibyśmy ją poznać! - powiedziała spokojniej, miękkim tonem, trochę błagającym. Westchnąłem głęboko, kręcąc głową.
- Moje serce... Nerissa - uśmiechnąłem się lekko. - Ona... wolimy przebywać sami ze sobą, w naszym leżu. Nie przepada za obcymi i... szczególnie głośne wilki mógłby by ją zestresować.
- Wilki nie są nagle tak...! - próbowała się oburzać, ale jedno moje spojrzenie ją uciszyło. - No dobrze, jesteśmy głośni, ale... naprawdę chcę poznać tą kobietę! Od trzydziestu lat na nią czekałeś, wszyscy czekaliśmy na twoje serce, a teraz... nie chwalisz się nią, nie opowiadasz nic o niej...!
- Chciałbym mamo - odparłem spokojnie, zrezygnowanym tonem. - Ale mówiłem ci, Rissa... woli spędzać czas ze mną, w spokoju i ciszy... Kiedy się poczuje gotowa, to na pewno ci ją przedstawię... Byłaś tu ze mną, gdy było mi ciężko, pamiętam o tym, naprawdę...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Wbiłam sobie paznokcie w uda, zaciskajac wargi. Ścieżki głos i słabiej ich słyszałam ale nadal na tyle wyraźnie że wciąż rozumiałam słowa. Cieszyłam się, że mój wilk mocno zaznaczał że ie mogę nikogo teraz spotykać. Ale jego matka... Była nieugięta. Ile ona pytań zadawała! I jak nachalnie. Tym bardziej poczułam strach przed spotkaniem z tą kobietą.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- .. Ale Conn... Obiecujesz?
- Tak, przyjdę niedługo do was na obiad, ale też nie na długo. Mówiłem poważnie, Nerissa woli gdy jestem w domu. Też wolę być z nią - powiedziałem spokojnym tonem. - Mamo, żyj własnym życiem, proszę cię...
- Dobrze - westchnęła ciężko. - Dobrze, dobrze... Nie będę was więcej nachodzić niespodziewanie... mam nadzieję, że kiedyś ją po prostu poznam, serce mojego ukochanego synka - westchnęła ciężko i przytuliła mnie. Cieszyłem się, że nie pytała o plany co do potomstwa, oj cieszyłem się. - Pozdrowię od ciebie ojca...
- Naturalnie - uśmiechnąłem się lekko. - Spokojnej drogi.
- Niech Wielki Wilk ma was w opiece, moi kochani - powiedziała głosem czułym i po tym pożegnaniu, opuściła progi mego leża. Z cichym westchnieniem, ruszyłem na górę.
- Podsłuchiwałaś? - spojrzałem na syrenkę, schowaną za szparą w drzwiach sypialni.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Podniosłam na niego szeroko otwarte oczy.
- Poszła już? - zapytałam z zacisneietym Gardena, rozluźniając powoli ciało, choć nie do końca i podnosząc się z podłogi. Nie spuszczalam jednak wzroku z twarzy wilka.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Pokiwałem głową spokojne i skrzyżowałem ręce na piersi.
- Tak, czuję, że właśnie opuszcza moje terytorium - zapewniłem ją spokojnie i zaraz zmarszczyłem brwi. - To niegrzeczne podsłuchiwać cudze rozmowy Nerissa. Bardzo. Szczególnie, że sama nie chciałaś w niej uczestniczyć. To była moja prywatna rozmowa, z matką. Powiedziałbym ci o czym była później, osobiście - powiedziałem pouczającym tonem. - Było jej bardzo przykro, że znów nie mogła cię poznać, ale uspokoiłem na razie jej żal - dodałem z cichym westchnieniem.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zmarszczyłam brwi, nie rozumieją czemu się na mnie złości i dlaczego mnie karci.
- Przecież mam uszy, żeby słyszeć. A ty mnie nie ostrzegałeś, że ona przyjdzie. Nie mów mi że jestem niegrzeczna! - oburzylam się, odwracając od wilka i siadając na łóżku. Wbiłam wzrok w swoje stopy. - Była bardzo głośna... Nie podobało mi się to - szepnęłam, przeciągając palcami po sino-czerwonych śladach po paznokciach na moim udzie. - Przestraszyłam się... - wybelkotalam, nie lubiłam przyznawać się do słabości.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Westchnąłem ciężko, widząc, że to na tyle z nauki dobrych manier. Podszedłem do niej i usiadłem zaraz obok na łóżku.
- Kochanie, już ci tłumaczyłem. To moja mama, kocham ją, czuwała nade mną wiele lat, gdy byłem w rozpaczy, na długo przed tym jak ty mnie uratowałaś... Nie masz powodu by się jej bać, bardzo by się ucieszyła na twój widok. I wiem, że jest głośna, ale mógłbym ją poprosić by nieco spokojniej podchodziła do twojej osoby... - powiedziałem bardzo miękkim tonem i odetchnąłem cicho. - A podsłuchiwanie jest niegrzeczne. Wolałbym byś nie podsłuchiwała moich rozmów, jeśli nie chcesz w nich uczestniczyć - dodałem, krzywiąc się lekko.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Ale kiedy ja chciałam to słyszeć ale nie mogłam być na dole? To przecież nie ja ją zapraszałam! Mogłeś po prostu nie otwierać jej - stwoerdziłam, zaciskając wargi. - Nie podobało mi się spotkanie z czarodziejem. Ani kobieta w sklepie z butami. Nie lubię innych istot,nie chce być blisko nich, rozumiesz? Nie mogę już zawsze siedzieć tu... I żeby nikt nam nie przeszkadzał? Ciekawią mnie miejsca i rzeczy, zwyczaje i kultura, ale nie istoty. Choć martwa sarna była ciekawa...
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Zmarszczyłem brwi, teraz poważnie zmartwiony.
- Nerisso - spojrzałem na nią poważniej. - To moja matka. Oczywiście, że powinienem jej otworzyć, urodziła mnie, wychowała i zajmowała się mną przez 34 lata - zauważyłem znacząco. - A istoty? Interesują cię tylko martwe istoty? Wyspa jest pełna żywych istot, z ciężką przeszłością, ale szczęśliwych, pełnych życia, które zrozumiesz dopiero gdy poznasz istoty... - wymieniałem. - Nie będę siedział na zawsze w zamknięciu, chce spotykać się z moimi przyjaciółmi. Dzielić się radością z nimi, chce odwiedzać moją rodzinę, w końcu ich kocham... Chciałbym przedstawiać ciebie, moje najpiękniejsze serce, moim bliskim... Nie możesz mnie zamknąć tutaj...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam się zastanawiać nad tym, o czym mówił.Nie będę siedział tak zawsze... Bez sensu... Chce mnie zatrzymać na lądzie za wszelką cenę tylko po to, żeby wychodzić do innych? Żeby pokazywać mnie innym? To było przecież bezsensowne! Zrobiłam się trochę rozdrażniona.
- Mnie też kochasz...- szepnęłam, nie mając na swoją obronę żadnego sensownego argumentu. Po prostu nadal nie rozumiałam do końca tego, jak funkcjonują istoty na lądzie.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Najmocniej na świecie - przyznałem szczerze od razu i spojrzałem na nią czule. - Ale przez krótkie życie istot lądowych... zawieramy wiele przyjaźni, kochamy całym sercem i staramy się żyć każdego dnia, by przez całe życie, które ty nazywasz strasznie krótkim, nie żałować niczego i nie tęsknić za niczym i... żyć - westchnąłem ciężko. Pływałaś 300 lat w oceanie, ale co to za życie, nie poznając miłości, przyjaźni, rodziny... prawdziwych uczuć, kochana? - zapytałem ją cicho. - Ja nie mam tych setek lat... Wykorzystuję każdy dzień. I nie wyrzuciłbym mojej matki za drzwi, bo w moim życiu, cenimy sobie innych, inne istoty, rodzinę i przyjaciół... - westchnąłem głęboko.
- Nie chcesz być tego częścią, rozumiem póki co. Ale wkrótce... Będziesz musiała chociaż spróbować, być... istotą takie jak wszystkie, żyć wśród innych...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Gdy ma się potęgę, te ważne rzeczy, o których mówisz wcale nie mają znaczenia, żadnego - zapewniłam go i podniosłam się z miejsca by przejsc się po pokoju w tą i z powrotem. Czułam jakiś nieprzyjemny ucisk w żołądku i uznałam że chodzenie pomoże mi się go pozbyć. - Nie rozumiem... Po prostu nie rozumiem - jęknęłam zmieszana.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Wiem, wiem kochanie - westchnąłem spokojnie. - Ale by zrozumieć, nie możesz się ze mną wiecznie tu chować... Bo inaczej nie zrozumiesz w ogóle. A Atlanta chciała właśnie byś zrozumiała - uśmiechnąłem się lekko. - Jesteś istotą, taką jak ja, wampir z sąsiedztwa, czy czarodziej który tu był. Jesteś ważna dla Atlantis, dla wyspy, tak samo jak my... Możesz się z nami zaznajamiać, przyjaźnić, darzyć uczuciami, nie tylko mnie kochanie. Możesz mieć tu własne życie, prawdziwe życie - uśmiechnąłem się słabiej. - By zrozumieć, musisz poczuć, spróbować. Nie rozumiałaś w końcu, co się z tobą dział, gdy cię wołałem, jednak gdy już mnie poznałaś... zrozumiałaś, prawda?
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zaczęłam bawić się pojedynczymi kosmykami włosów, nawijając je na palec i zerkając na siedzącego na łóżku wilka, który wodził za mnie wzrokiem gdy ja dreprałam powoli w tą i z powrotem, po niewielkiej przestrzeni pokoju.
- Zrozumiałam... Wyjaśniłeśmi to - przypomniałam i odchrząknęłam. - Nigdy nie miałam nikogo. Skąd mam wiedzieć co robić. Ty mi wszytsko wybaczasz i mnie nie skrzywdzisz, nawet gdy zrobię coś bardzo nie tak. A inni? Ja nie wiem czego oni chcą. Co jak twoi bliscy mnie poznają i mnie nie polubią. Wtedy będą mi zagrażać. Lepiej nie poznawać ich w ogóle, nie podkładać się - starałam się wyjaśnić mu swój punkt widzenia, logikę, która kierowałam się ją po spędzeniu wielu lat w samotności w morzu, gdzie na każdym kroku czekało niebezpieczeństwo.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Westchnąłem znów i spojrzałem na nią spokojnie.
- Na lądzie, nie wykorzystujemy naszych słabości do atakowania innych. Tutaj przeważnie, w normalnych sytuacjach się w ogóle nie atakujemy - zaznaczyłem. - A moi bliscy kochają mnie, a jeśli zobaczą jak mocno ja kocham ciebie, to ciebie też pokochają, zrozumieją i będą akceptować - zapewniłem ją spokojnie. - Rissa... Kocham cię najmocniej na świecie, dzięki tobie znów żyję, w ogóle żyję! Jak mieliby cię "nie polubić" za to wszystko piękne co dla mnie zrobiłaś? Uratowałaś mnie... Więc teraz pozwól mi pomóc ci, zapoznać się z życiem tu, na wyspie...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Ale pamiętasz że niezbyt możesz mówić o okolicznościach, w jakiś się spotkaliśmy. Musisz wymyślić coś innego - przypomniałam mu i z westchnieniem znów usiadłam na łóżku, zaciskając i rozluźniając palce dłoni. - Nie chce poznawać innych... - szepnęłam uparcie, że wzrokiem wbitym w swoje dłonie. - W szczególności więcej niż jedną osobę na raz... - wybełkotałam.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Spojrzałem na nią, z lekko uniesioną brwią.
- Moja matka na przykład? Porozmawialibyśmy na spokojnie, tutaj. Będziesz ze mną cały czas, a ja poproszę za wczas moją mamę, by nie zachowywała się tak głośno jak zwykle - zaproponowałem czułym tonem. - Jedna istota na raz. Mógłbym cię poznać z moimi znajomymi. Wampirem, czarodziejką, czy człowiekiem - mówiłem dalej, wiedząc, że Rissa chciała poznać istoty zamieszkujące wyspę, szczególnie z polecenia Atlanty.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zacisnęłam usta i unioslam wzrok na wilka. Przepraszający wzrok.
- To trudniejsze niż ci się wydaje - starałam się bronić, choć teraz powoli docierało do mnie, że faktycznie zachowałam się nienajlepiej. I że nie powinnam złościć się na Connery'ego za to, że ma rodziców, którzy troszczą się o niego. Ja nigdy ich nie miałam i mieć nie będę. Westchnęłam cicho. - Teraz chyba twoja matka tu nie przyjdzie za szybko - zauważyłam.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Trochę ją wystraszyłem i zniechęciłem, to prawda - westchnąłem. - Ale raczej nie odpuści. Wilkołaki nie odpuszczają - dodałem z lekkim uśmiechem i spojrzałem czule na syrenę. - Nie gniewam się na ciebie i wierzę w twoje starania. Dalej mam zamiar ci pomagać i wspierać jak tylko będę umiał, nie masz się o co martwić w tym temacie - zapewniłem ją czule, całując lekko w skroń. - Nie da się poznać kogokolwiek, nie wychodząc mu na przeciw Rissa. Na lądzie opanowaliśmy sztukę dyplomacji, rozmowy, zawierania sojuszów, czy przyjaźni. To dla ciebie nowe, oczywiście... Jednak by zrozumieć nas, musisz nas poznać - zauważyłem miękko.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Znam ciebie - wybełkotalam uparcie ale zaraz Pokręciłam głową i nakrylam jego dłoń swoją dłonią. - Okej... Wyjść na przeciw innym, nie tylko tobie, rozumiem. Nie mogę powstrzymać złości - wyjaśniłam swoje burzliwe słowa, przyglądając się jego twarzy. - Byłam bardzo nie gotowa na jakiekolwiek wychodzenie na przeciw komuś. Hmhmmm... Czy... Mozemy iść teraz na spacer na plażę? I opowiesz mi cos o... swojej mamie? - zapytałam niepewnie.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline