Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Spojrzałem na nią najpierw oszołomiony, zaraz jednak z wielką dawką miłości, która wręcz wylewała się z moich oczu.
- Tak... Tak kochanie, będę cię przytulał, nosił na rękach i mówił miłe rzeczy o tobie, tak jak lubisz... - uśmiechnąłem się z uwielbieniem. - Oczywiście, że będę - dodałem jeszcze ciszej, z zachwytem i potrzebowałem jeszcze kilku chwil by otrząsnąć się z ataku nagłej miłości, by w końcu ruszyć do kuchni i przynieść z niej jedzenie dla Rissy i dla mnie. - Na jutro... Postaram się załatwić ci rybę - powiedziałem miękko z zadowoleniem. - Będzie Ci pewnie bardziej smakować niż króliki - przyznałem z rozbawieniem.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Nie chce byś dziś wychodził z domu... Wytrzymam bez ryby. Zostań dziś po prostu ze mną, Conny - powiedziałam cicho, dopiero po chwili zorientowałam się, że jedynie mamrotałam pod nosem i wilk mógł mnie nie dosłyszeć. Westchnęłam ciężko. - Zostańmy dziś w domu oboje, będzie mi miłej, niż jedzenie ryby - powtórzyłam głośniej, pukając palcami o blat stołu.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i skinąłem potulnie głową na jej słowa, które szanowałem ponad wszytsko. Jak zapragnęła Rissa, tak miało się stać, szczególnie, że konkretnie ta wizja bardzo mi się podobała.. Mhm. Bardzo się podobała...
-Oczywiście - powiedziałem głową. - Tylko z tobą, tylko w domu, a w dodatku poczytam ci i będę cię przytulał - zamruczałem miękko, zadowolony. Zjadłem część swojego śniadania, zastanawiając się nad tym wszystkim.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Uśmiechnęłam się delikatnie, również zaczynając jeść, choć zdecydowanie wolniej niż wilk. Mimo to, gdy on skończył, cierpliwie na mnie czekał, zagadując mnie ze spokojną miną i pogodnym uśmiechem. Jak on to robił? Jak ciągle zachowywał ten nastwoj, który sprawiał, że mój chłód słabł, lub kompletnie znikał?
Przenieśliśmy się na kanapę i tak jak Connery obiecał, objął mnie jednym ramieniem, przytulając do siebie ciasno, a truga ręką przekładał Kątki książki, która trzymał na kolanach. Ja oglądałam obrazki i słuchałam uważnie bajek, które mi czytał.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Po dopiero dłuższym czasie wstałem z kanapy by pójść po coś do picia. Rissa jednak nadal nie chciała mnie opuszczać choćby na chwilę i nawet gdy byłem w kuchni wodziła za mną wzrokiem, co by nie zgubić mnie przypadkiem. Gdy wróciłem na kanapę, zaraz znów objąłem ją, a syrena wcisnęła się w mój bok.
- Coś dziś masz jakiś brak czułości czułości? Czyżbym nie przytulał cię z wystarczającą uwagą ostatnio? Rany będę musiał się poprawić - westchnąłem rozbawiony, na razie nie sięgając po książkę, a obejmując ją obiema rękoma i pozwalając Rissie wtulić się w moją szyję, mój tors.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zamknęłam oczy i westchnęłam ciężko. Chyba będę musiała mu pwoedzoec o co chodzi, by się nie obwiniał o nic... Wilku, wilku, niczego przed tobą nie dam rady zataić.
- Oh, ależ nie, nie... Robisz wszystko z dużą dokładnością, Conny. Wszystko robisz tak, jak nalezy - powedziałam cicho i ponownie westchnęłam. - Miałam dzisiejszej nocy... pomimo dużego zmęczenia... Dosyć nieprzyjemny sen, który uświadomił mi, że cieszę się, że mogę się przytulać do ciebie. W morzu nikt tego nie robił. Mam do nadrobienia 300 lat...
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się leciutko i pogłaskałem ją czule po plecach, całując co jakiś czas po głowie.
- Wiesz co? Ostatnio sobie pomyślałem, jak leżeliśmy na trawie... Że zachowujesz się troszeczkę jak takie dziecko wychowane na lądzie - przyznałem szczerze i uśmiechnąłem się lekko. - Biegasz nago, cieszysz się takimi prostym rzeczami, ciekawi cię wszystko... Uczysz się, poznajesz i potrzebujesz czułości. Dużo czułości - wyjaśniłem swoje spojrzenie. - I to jest piękne. Cała ty jesteś cudowna i piękna... Więc dam ci tyle czułości i uwagii ile tylko ci trzeba... - znów musnąłem jej głowę. - Dam ci wszystko, skoro musimy nadrobić 300 lat...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Dajesz mi wszytko i nawet więcej... Powoli zaczynam dostrzegać każdy szczegół twoich starań. Mieszkamy przy plaży, chodzimy na nią, gdy nie mam nastroju siedzimy w domu, pomagasz mi z rzeczami, które dla ciebie są oczywiste i banalne, a dla mnie są czymś zupełnie niezrozumiałym... - Zmarszczyłam brwi, cofając się o kilka jego zfan w tył. - Zaraz... Zachowuje się jak... Dziecko? Hm... - Zastanowiłam się chwilkę. - Wiesz, zepierwsy raz w życiu widziałam dzieci gdy byliśmy w mieście?
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- W ocenie raczej nie widujesz innych dzieci syren... No i sama doskonale wiesz, że sama będziesz mogła mieć dziecko tylko raz i pewnie będziesz je widziała raczej krótko... - pokiwałem głową wspominając jej słowa, które zapamiętałem bardzo uważnie. Uśmiechnąłem się lekko. - Ja widywałem dzieci często, zajmowałem się nimi, jak Ci mówiłem, kiedy byłem jeszcze w watasze. I czasami potrzebujesz bardzo podobnych rzeczy co one, a zarazem... Chyba nigdy nie byłaś dzieckiem takie jakimi są tu na lądzie. Ale nie ma problemu... Zapewnie ci dużo czułości, tak dużo jak tylko potrzeba... Jesteś w końcu moim sercem... - westchnąłem głęboko, z uśmiechem.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Mruknęłam z zadowoleniem.
- miałam bardzo... zimny sen. Tak, był bardzo, bardzo zimy, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie czułam w nim twojego ciepła, i wszędzie było cicho, a ja... Płynęłam głębiej i głębiej... Pozwoliłam ci utonąć. To był naprawdę zły sen, nie chcę mieć już takich nigdy więcej, nie chce tak śnić - wymamrotałam z irracjonalną złością.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Skrzywiłem się szczerze.
- Też mi się nie podoba kochana. Naprawę, takie sny nie są fajne. Ale wiesz co jest piękne w snach? - znów wrócił mi uśmiech. - Że ty nimi sterujesz. I jeśli zarzadzisz, że chcesz bym tam był to tak się stanie. Albo jeśli wymarzysz sobie, że jesteś tu ze mną, a nie w wodzie, to tak się stanie. I może Ci się śnić co tylko chcesz, same najpiękniejsze rzeczy... - - uśmiechnąłem się lekko. - Następnym razem pamiętaj by mnie umieścić w snach. Albo śnij o mnie... I o innych dobrych rzeczach...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zacisnęłam wargi i jedną dłonią odgarnelam sobie kosmyki, które wpadły mi na twarz za ucho.
- Sek w tym, że zwierzęta nie odróżniają dobra od zła. Istnieje tylko zabić lub być zabitym - szepnęłam, wtulajac się na nowo w wilka. - Ty jesteś moją dobrą rzeczą... Możemy już nie rozmawiać? Jest mi niewygodnie z tym tematem - zasygnalizowała prosto. - Najchętniej bym powiedziała w ciszy. Po prostu posiedziałam, z tobą - powiedziałam cichutko, rozluźniając mięśnie ciała. Wystarczyło mi już czytania, teraz faktycznie miałam ochotę na te wsyztskie delikate pieszczoty Connery'ego.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Zamruczałem cicho i spokojnie otuliłem syrenkę ramionami. Jeśli chciała posiedzieć w ciszy, to nie było to dla mnie problemem. Szczególnie, że gdy Nerissa się rozluźniła, ja też mogłem sobie na to pozwolić. Podobało mi się to co mówiła wcześniej, że nie chce myśleć o świecie w którym nie poznała by lądu, nie poznała by mnie. To naprawdę była piękna myśl taka, która rozgrzewała serce... Co nie zmieniało faktu, że... Nadal myślała o sobie jako o zwierzęciu, które teraz jest słabe. Próbowałem jej już raz wyjaśnić, że magia którą posiada na lądzie jest inna od tej w wodzie, jednak... Nie wiem czy zrozumiała to dobrze. Albo czy chciała to zrozumieć. Chyba tęsknota za potęgą była jednak silniejsza....
Znów pocałowałem ją lekko w czubek głowy, odganiając od siebie tamte myśli. Doprawdy... W tak leniwe po południe nie powinienem się niczym przejmować.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
...
I tak leniwie wyglądała cała reszta tego dnia. Spokój, cisza i bezpieczeństwo. To były bardzo dobre warunki do wypoczynku. Następnego dnia Connery poszedł do miasta, by sprzedac krew wampirom, ja zrezygnowałam z chodzenia na rzecz drzemki.
Kolejne dni mijały równie spokojnie. Nie działo się nic specjalnego. Conny uczył mnie czytać, chodziliśmy na spacery, coraz dłuższe i dłuższe. Wilk twierdził, że muszę wyrobić sobie mięśnie nóg, bo z kondycją nie mam problemów /znaczący uśmiech hehe/. Więc chodziliśmy, aczkolwiek nie sprawiało mi to tak wielkiej radości jak mysl o tym, że spędzę kilka godzin na plaży, mocząc nogi. Tak... Tylko nogi, wciąż miałam obawy co do zanurzania się.
- Szkoda, że nie ma innego miejsca, w którym mogłabym popływać. Wanna jest taka mała - jęknęłam cicho, gdy docieralismy już do domu, po wylegiwaniu się na piasku.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Może moglibyśmy się wybrać nad jeziora... Choć one są daleko, musiałbym znaleźć dla nas jakiś środek transportu - przyznałem. - Sam tam dotarłem tylko w postaci wilka po pół dniowym biegu... I nie wracałem od razu, a przenocowałem tam... Są dość daleko, w głąb lądu - wyjaśniłem miękkim tonem i kiedy zdjąłem z nóg buty i właśnie chciałem zdejmować z siebie ubranie by zostać w bieliźnie (nawykłem do właśnie takiego poruszania się po domu)... Coś zmąciło mój spokój. Rissa natychmiast zauważyła jak pociągam nosem i oglądam się gdzieś za siebie, na ścianę.
- To... wilczyca, weszła na mój teren - wyjaśniłem jej spokojnie i lekko zmarszczyłem brwi. - Moja matka? Co ona tu robi? Nie zapraszałem jej... Musiała zapragnąć sprawdzić co u mnie... - westchnąłem ciężko i spojrzałem na Rissę, powstrzymując się na razie przed rozbieraniem. - Nie wiedziałem, że przychodzi... - przyznałem szczerze, patrząc jej w oczy.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Spoelam się. Co innego mijać się z ludźmi w mieście (co jednak też nie było dla mnie proste ale jakoś to przeżyłam) ale wizytę czarodzieja źle znosiłam. On mi się dokładnie przyglądał, zbliżał się za bardzo i sama nie wiem. Nie miałam ochoty by ktokolwiek mnie dotykał albo o coś wypytywał. Ufałam tylko mojemu wilkowi.
- Co teraz zrobisz? - zapytałam niepewnie, patrząc na niego płochliwym wzrokiem. Nagle poczułam wielką chęć ukrycia się. Objęłam się ramionami, wbijając wzrok w swoje bose stopy.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Westchnąłem ciężko, drapiąc się po karku. Myśl, myśl Connery, co teraz zrobisz? Agh to było dobre pytanie.
- No nie wygonię własnej matki... - uznałem z powagą, choć czułem komedię w tej sytuacji. - Jeśli nie chcesz jej spotkać póki co... Możesz schować się w sypialni i pooglądać elementarz. Rozumiem przecież czemu póki co nie chcesz się z nią widywać, nie martw się... Postaram się porozmawiać z nią szybko... Ostatnio dni spędzam z tobą i dawno nie byłem u nich... zmartwiła się pewnie - wyjaśniłem z westchnieniem. - Możesz poznać ją kiedy indziej...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zacisnęłam zęby, czując coś... Chyba nutę zazdrości. Bo niby czemu nie mógł jej wygonić. Przecież to ja byłam najważniejszą kobietą w jego życiu, a ja byłam w ogóle gotowa na poznawanie bliżej kogokolwiek... Wzięłam głęboki oddech, kiwając lekko głową i bez choćby słowa odwróciłam się odwilka i ruszyłam do schodów by ukryć się na górze w sypialni, choć nie miałam zamiaru się tam zamykać, chciałam... Nasłuchiwać co się będzie działo.
Prócz tej dziwnej nuty zazdrości, poczułam się też zagrożona i nagle leżę stało się niebezpiecznym miejscem do którego może wejść obcy...
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Spojrzałem lekko skrzywiony w stronę odchodzącej mojej syrenki, ale cóż mogłem jej powiedzieć? Oh, ona chyba naprawdę nadal nie rozumiała idei "matki" choć tłumaczyłem jej to naprawdę dokładnie i szczegółowo... No cóż... jeśli nadal nie umiała zaakceptować tego, to pewnie najzwyczajniej w świecie potrzebowała czasu.
- Conn! - westchnęła od progu moja mama, wchodząc po jedynie kilku puknięciach w drzwi. Eh, jak zawsze, choć z drugiej strony do tego ją przyzwyczaiłem, po tylu latach niepełnosprawności z która mi pomagała... - Czemu nie odzywasz się już do swoich rodziców? Naprawdę oczekiwać od ciebie znaku życia...
- Dzień dobry mamo - westchnąłem ciężko, kręcąc głową i podchodząc by ją przytulić. Jak większość wilczyc, była to kobieta o rozbudowanych mięśniach i atletycznej sylwecie. W przeciwieństwie do mojego ojca, który jak i ja był Łowcą, ona zajmowała się nauką samoobrony, po latach bycia Wojowniczką. Widać było to po jej licznych bliznach, odznaczających się bladością, na jej skórze, raczej ciemnej jak moja. Miała szalony błysk w oku, a grube włosy związane w kucyk. Patrzyła na mnie z miłością.
- Ostatnio się nie kwapiłeś z odwiedzinami... Zaczęliśmy się z ojcem martwić, dopiero znalazłeś swoje serce, nawet nie przyszedłeś odebrać gratulacji od Alfy!
- Miałem co robić mamo...
- Oho, widzę malinki! Ktoś tu nie próżnuje! - zaśmiała się szczerze, promienistym śmiechem, jakby samo słońce się śmiało.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Usiadłam na podłodze przy samych drzwiach, które pozostawiłam uchylone by słuchać tego, co dzieje się na dole. Nie miałam z tym najmniejszego problemy, ponieważ kobieta, która właśnie przekroczyła próg leża miała bardzo donośny głos. Rozchodził się on po całym domu, dzięki czemu każde słowo było wyraźne.
Skuliłam się, przyciągając kolana do piersi i obejmując je ramionami.
Niech ona sobie już idzie... Po co przyszła... Uh, Conny jest ze mną! Czuję się dobrze dzięki mnie! Nic mu nie jest...
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline