Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Vincent... To że znaleźliśmy się w tej relacji jest zarówno moja jak i twoja zasługa. Gdybyś nie był tym kim jesteś teraz, to być może... Nigdy nie zaczęlibyśmy rozmaiwac po przyjacielsku a po prostu... Jak klient ze sprzedawcą. - Wzruszyłem ramionami. - Czuję się wciąż zmieszany, ale w taki... Pozytywny sposób. Nowy. Po prostu odkrywam coś, k czym nie miałem wcześniej pojęcia. To niesamowite i przerażające za razem, bo jak ma się te 25 lat, to ma się wrażenie że już sporo się wie o własnej osobie... Ale ty mnie zaskoczyłeś.
Offline
- Zawsze do usług mogę cię zaskakiwać na wiele sposobów - uśmiechnąłem się rozbawiony, ale raczej z powagą pokiwałem głową. - Rozumiem, ja po prostu... Sam nie wiem. Nie wiedziałem, że gdy podejdę do ciebie w barze to ropocznie się taki splot wydarzeń... Nie przewidziałem tego w ogóle - pokręciłem głową rozbawiony. - I pewnie będziesz przeze mnie zakłopotany jeszcze nie raz - dodałem. - Postaram się byś nie był tym przytłoczony, ale niczego nie mogę obiecać - zaznaczyłem, jednak zaraz znów się uśmiechałem.
Offline
- Żadnych obietnic od ciebie nie wymagam. Gdy zaczyna się coś nowego... A w moim wypadku to nie tylko nowa relacja, a zupełnie nowy rozdział w życiu, to człowiek zawsze czuję się zakłopotany. Myślę że to taka... Hm, "skumulowana energia zakłopotania" - podsumowałem to rozbawieniem. - Tak, zdecydowanie to jest dobra nazwa na to zjawisko - dodałem, śmiejąc się sam z siebie.
Offline
Pokręciłem głową najpierw rozbawiony, ale zaraz po prostu się szczerze śmiejąc.
- Skumulowana energia zakłopotania - powtórzyłem po nim. - No dobrze, w takim razie rozumiem. Będę musiał mieć na uwadze takie zjawisko w takim razie - dodałem uspokajając się nieco po swoim śmiechu, ale jak tylko spojrzałem znów na mężczyznę to parsknąłem cicho. - Muszę w takim razie jeszcze bardziej uważać. Nie wiadomo co ta skumulowana energia może zrobić - dodałem żartem i przysuwając się lekko do Aidena i całując go przeciągle. - Zakłopotany?
Offline
Położyłem dłoń na jego karku, gładząc kciukiem po skórze.
- Coraz mniej - szepnąłem, uśmiechając się. - Bardziej to, że ciągle nazywasz mnie chodzącym ideałem jest nieco... wybijające z rytmu. Zdaje sobie sprawę ze swojej atrakcyjności ale póki nie poznałem ciebie to naprawdę nie słyszałem aż tylu przymiotników i epitetów - mruknalem z rozbawiebiem i musnąłem wargami jego usta. - Momentami mam wrażenie, że przyjmowanie ich jest trudniejsze niż dawanie. - Zaśmiałem się krótko.
Offline
Zaśmiałem się cicho. Nie było zresztą powodu by śmiać się głośniej skoro był tuż obok.
- Cóż, sam wiesz że jestem rozgadany. A tobą zauroczony. Czasami nawet te wszystkie epitety jakie stosuje to za mało - zaznaczyłem, kręcąc głową i przysunąłem się jeszcze odrobinkę bliżej. - Nie musisz się czuć niepewnie, to po prostu zwykłe, proste, komplementy, które lubię ci mówić - uznałem spokojnie, ale zaraz przyszedł mi zły pomysł do głowy.
Zagryzając lekko wargę, wykonałem w sumie dwa ruchy: Uniosłem się lekko, przekładając jedną nogę przez nogi Aidena, a potem usiadłem spokojnie na jego kolanach. Nie siedziałem jednak jakoś blisko, ręce trzymane na jego ramionach były jedynie nieco ugięte. Jednak tutaj nie o bliskość chodziło a póki co jedynie o samą... Pozycje.
- Bardzo zakłopotany? - upewniłem się, lekko unosząc brew. Nie pytałem nawet czy "zakłopotany", moim prawdziwym pytaniem było raczej "jak bardzo?".
Offline
Westchnąłem zaskoczony, odchylając się mimowolnie nieco do tyłu. Na moment napisałem się, ale potem wypuściłem powietrze z płuc, rozluźniając ciało, zerknąłem na jego dłoń na ramieniu, a potem wróciłem do jego twarzy.
- Gdybym miał oceniać od 1 do 10, gdzie 1 to mało, a 10 to bardzo, to chyba dałbym na teraz 7 - mruknąłem, uśmiechając się lekko. Znów nie wiedziałem co zrobić z dłońmi, dlatego trzymałem je póki co luźno po bokach. - Ummm, dla porównania spokojne i przemyślane pocałunki to 4, ale te nieprzemyślane to jakoś 2 - wymamrotałem, unoszac kąciki lekko zaciśniętych ust. - Co średnio na ten moment daje nam w sumie jakieś niecałe 4 i pół punkta procentowego ze skali skumulowanej energii zakłopotania - ciągnąłem dalej, bo liczby przynajmniej były stałe i do ogarnięcia dla mojego umysłu.
Offline
Zmarszczyłem brwi, obserwując trybiki które pracują w głowie Aidena, kiedy siedziałem mu cholera w rozkroku na kolanach. Po raz pierwszy miałem wielką ochotę móc poznać tą jego Isabelle i zapytać ją bardzo poważnie, czy w jej wypadku też tak było.
- Podsumowując, to tylko 4 i pół punktu procentowego ze skali skumulowanej energii zakłopotania - uznałem spokojnie, przysuwając się nieznacznie, ale tylko nie znacznie, by nie podskoczyć przypadkiem o pół punktu procentowego do góry. - Przypuszczałem, że będzie więcej. Aż strach pomyśleć, co musiałbym zrobić by osiągnąć poziom 9 punktów na 10 - dodałem uśmiechając się szeroko, próbując grać w to na jego zasadach, ale po swojemu.
Offline
Uśmiechanalem się zakłopotany, zaciskając nieco palce na materiale swoich luźnych spodni.
- Hm, zastanowmh się - mruknalem, chcąc jakoś zażartować - Nie biegaj nago po domu? - zaproponowałem, starając się uśmiechnąć w miarę naturalnie. - To na pewno ułatwi funkcjonowanie... - dodałem i zagryzłem wargę. Chyba rzadko to robiłem, przynajmniej tak mi się wydawało, ale teraz czułem jakaś taka uh, dziwna energię. Hm, nie mówię tu o podnieceniu Vincenta, było po prostu coś jeszcze.
Offline
Zachichotałem i pokręciłem głową nieco tym rozbawiony.
- Nie przyszło mi to nawet przez myśl - przyznałem z chichotem. - Ale dobrze. Będę używał ubrania - postanowiłem ze średnią powagą i znów zachichotałem. Potem spojrzałem niego uważniej, przez kilka chwil po prostu rozkoszując się jego nieco zagubionym, rozbawionym wyrazem twarzy. Oh i ta przygryziona warga. Pokręciłem głową i pocałowałem go czule, nie za długo w usta. - No dobrze, nie będę w ogóle wykonywał zbyt zawstydzających ruchów - podsumowałem. - Wierzę, że gdy się oswoisz z całą resztą skali, to nie będzie już ona dłużej potrzebna - przyznałem szczerze i dłonią, wygładziłem jego kołnierzyk, oraz zagięcie koszuli na jego torsie (to wcale nie był po prostu pretekst, by go dotknąć...) i sprawnie zabrałem się z jego kolan, by znów usiąść po prostu tuż obok.
Offline
Zamrugalem szybciej i Popatrzyłem na Vincenta, uśmiechając się jednym kącikiem ust.
- Nie chodzi i o to, by nie robić nic, tylko po to, by minimalizować szkodliwe skutki - mruknalem i pochyliłem się do niego, tym razem całując go dłużej niż jeszcze przed chwilą, gdy siedział na moich kolanach. Odsunąłem twarz tylko kawalątek. - No wiesz... Za każdym razem jest łatwiej - dodałem z cichym śmiechem. - Gdy już jestem pewny że to w porządku to to robię... Hm, czasami szybciej niż pomyślę - mruknalem, odsuwając się, gdy myślałem na przykład o tym, jak przyszedłem do Vincenta i jedyne co zrobiłem, to zapukałem, a potem pocałowałem. Lub gdy zamiast pobiec w bezpieczne miejsce ruszyłem pędem do sklepu... Po prostu wtedy wiedziałem że tak będzie najlepiej i tyle...
Offline
Uśmiechnąłem się lekko.
- Na co dzień bardzo lubię to, że wszystko bardzo obmyślasz i analizujesz, ale cóż, lubię też te namiętniejsze pocałunki, nawet jeśli podchodzisz z nimi zupełnie z zaskoczenia - przyznałem się szczerze i obserwowałem miękko Aidena. Jakaś... iskierka nadziei na naprawdę normalną i swobodną relację romantyczną i nie tylko, zapłonęła we mnie i uspokoiła.
- Nie będę rezygnował z testowania granicy - uprzedziłem. - Ale będę miał na uwadze by minimalizować szkodliwe skutki - pokiwałem grzecznie głową.
Offline
- Dziękuję - odparłem z zadowoleniem, cieszą się, że idzie na tyle ustępstw i nie stara się namolnie mnie przekonywać czy dyskutować. Czułem dzięki temu więcej energii i chęci do tego, by również przyłączyć się do"testowania granic". - Postaram się odwdzięczyć w miarę swoich możliwości, za te ustępstwa - zapowiedziałem z zadowoleniem i zmieniłem pozycję, siadając wyprostowanym. - Hm, może jednak dokończymy jeść obiad na spokojnie? Ja podgrzeje, a ty wybierzesz jakąś płytę? - zasugerowałem, wskazując na gramofon i niewielka kolekcje zgromadzoną obok niego na półce.
Offline
- Po tych wszystkich rewelacjach to już raczej kolacja, a nie obiad, ale masz rację, dobrze byłoby zjeść - przyznałem rozbawiony i spojrzałem w stronę gramofonu. - Hm, szczerze mówiąc sam bałem się go ruszać.. ale skoro proponujesz, to coś wybiorę - przytaknąłem podnosząc się z fotelu i podchodząc do szafki z płytami, przy gramofonie. Wiedziałem, że to był delikatny sprzęt, podobnie jak płyty, więc podchodziłem do całego przeszukiwania szafki. - Hm, jazz... Tak, to znam, to chyba też... - mruknąłem, przeglądając płyty, kiedy Aiden poszedł odgrzać tą moją lasagne.
Offline
Rozgrzałem piekarnik i wstawiłem wodę, by zrobić nam herbaty. Słyszałem, że Vincent coś tam mówił do siebie, jednak nie słyszałem dokładnie słów. Uśmiechnąłem się do siebie, gdy usłyszałem pierwsze dzięki muzyki, akurat w momencie, gdy wstawiałem jedzenie do piekarnika. Zerknąłem jeszcze tylko na zegarek, by pamiętać o której to było i wróciłem do salonu.
- Lata '20 - mruknalem rozbawiony, opierając się ramieniem o framugę drzwi i przyglądając z przyjemnością zachwycone mu Vincentowi. To mi się bardzo podobało, sposób, w jaki cieszył się z różnych rzeczy, z których inni ludzie nie mieli by nawet kroperli jegoradosci. - Moglibyśmy jutro przejść się do sklepu z winylami? - zaproponowałem. - Widzę, że ci się podobają - dodałem, krzyżując ramiona.
Offline
- Podobają? To mało powiedziane - parsknąłem rozbawiony, kilka chwil spoglądając zauroczony na gramofon, a zaraz wracając wzrokiem do płyt w szafce. - Tutaj i tak jest już świetny wybór... Same klasyki, jazz, blues... Hm wielu nie znam ale te najbardziej sztampowe są mi znane, no i... - gadałem i gadałem, aż w końcu obróciłem się do Aidena, który patrzył na mnie chyba z lekka rozbawiony. - Tak... W sensie... Bardzo chciałbym się przejść do sklepu z winylami - przyznałem, zawstydzony swoją ekscytacją. - Mówiłem Ci już kiedyś, nigdy nie miałem gramofonu i takiego wyboru płyt... - dodałem odwracając wzrok i odkładając płyty jakie miałem w dłoniach do szafki. - Mhm, brakuje jednego obowiązkowego tytułu jak na moje oko... Może znajdziemy w sklepie i nie będzie za drogi - mówiłem w części do siebie w części do Aidena.
Offline
- Kupimy go, Vincent - zapewniłem go, kiwając głową. Wolałem już nie dodawać że "pieniądze to nie problem", bo mężczyzna mógłby się z tym źle poczuć... Sam nie wiem do końca jakby z nim było, wolałem nie ryzykowac. - To mamy mały plan na jutro. Proponuje też spacer do centrum i restaurację, słyszałem o kilku naprawdę dobrych - kontynuowałem, odwracając się i wracając do kuchni, bo jedzenie zdążyło na pewno się odgrzać podczas monologu Vincenta. - A jeśli masz jakieś pomysły, to mów! - dodałem głośniej, przekładając kawałki na talerze.
Offline
Przemilczałem kwestię pieniędzy. Nie poczuwałem żadnej męskiej dumy, raczej... Nie chciałem skończyć jako utrzymanek z jego pieniędzy. To by było... Złe.
- Myślę, że jeśli wszystko okrasimy spokojnym spacerem to będzie w porządku - uznałem miękko wstając z kolan spod szafki i zbliżając się do stołu. - Względnie znajdziemy coś jeszcze fajnego na naszej drodze. Szczerze mówiąc chciałbym pójść do kina, jeszcze przed akademią - przyznałem szczerze i uśmiechnąłem się zawstydzony. - Nigdy nie byłem, u mnie w mieście nie było żadnego a do Sydney było trochę dalej i... - podrapałem się po karku. - Po prostu bardzo chciałem w końcu to zobaczyć... - podsumowałem.
Offline
- Choc już do kuchni! - poprosiłem, uśmiechając się i stawiając talerze na stoliku w kuchni i usiadłem na krześle. - Kino, hm? Doskonale - przytaknąłem z uśmiechem, gdy mężczyzna zajął miejsce obok nnie. - Możemy to wpisać do naszego planu na ten tydzień - stwierdziłem. - Osobiście bardzo chciałbym się przejść do kilku muzeów i może sprawdzić jakieś krótkookresowe wystawy sztuki. Często wpadałem na takie w domu, zawsze mają w sobie jakiś element magii. Na stałe rzeczy będzie czas...
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i pokiwałem entuzjastycznie głową. Cieszyłem się na tą radość Aidena, miałem wrażenie, że chociaż dłuższą chwilę rozprawialiśmy się z męczącymi nas sprawami, to teraz... cóż, po nim było widać jak na otwartej dłoni, że czuje się lepiej, lżej. Albo tak jak już wspomniał, chyba umiałem czytać z ludzi.
- Podoba mi się ta myśl. Kina, muzea, galerie sztuki.. Zobaczymy co to miasto ma do zaoferowana - uśmiechnąłem się szeroko. - Już dawno się tak nie ukulturowałem - parsknąłem cicho, kręcąc głową. - Chciałbym poznać to miasto jak najlepiej, skoro mam tu zostać na stałe - przyznałem z westchnieniem.
Offline