Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnąłem się przyjaźnie, kiwając głową najpierw w stronę jednogo, a potem drugiego, nie przedłużając spojrzenia na nikim.
- Dobry wieczór miłej pani, Vincencie - powiedzialem łagodnie, zdejmując z siebie wierzchnie warstwy oraz rozpinając guziki marynarki. - Jeśli masz ochotę zostać jeszcze przez chwilę, Alisson, to jeszcze nie uciekaj. Vincent tu zakwitnie bez pogaduszek i plotek z uczelni - dodałem zarcikiem, biorąc znów swoją aktówkę i ruszając do pokoju. - Ja pójdę się przebrać i zjem coś, twoja obecność mi w tym nie przeszkadza - zapewniłem, kierując się do swojego pokoju.
Offline
- Nie chce przemęczyć naszego kwiatuszka, nadal odzyskuje siły, a jeśli chce być przydatny jutro na odlewnictwie, to przyda się wypoczęty - zauważyła jak zawsze pewna siebie Alisson, wypinając lekko pierś do przodu, jakby chciała zwrócić na siebie uwagę Aidena. Jednak mężczyzna nie obdarzył ani mnie ani jej już spojrzeniem nim zniknął w pokoju. Zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową na jej zachowanie. No cóż... Ja później zawalczę o jego spojrzenie. Skuteczniej niż moje przyjaciółka.
Ale faktycznie Ali została jeszcze na kilka dłuższych chwil w których rozmawialiśmy szczerze i bez wytchnienia. Oczywiście gdy mijał na Aiden, kobieta próbowała swoich sił - bezskutecznie, nawet nie wiem czy mężczyzna zwrócił na nią w ogóle uwagę. Ostatecznie jednak, Alisson opuściła progi mieszkania, zostawiając mi notatki oraz kilka dobrych słów od pozostałych znajomych. Wyszedłem z nią i poczekałem wraz z dziewczyną na taksówkę, wypalając papierosa, ale wróciłem zaraz do domu.
- Rozgadana bardziej niż ja - zaśmiałem się cicho, odwieszając płaszcz i buty i zastając Aidena w kuchni. - Wybacz, że tak długo zaprzątaliśmy Ci spokój... Ale dziękuję, że ją zaprosiłeś, czuję się spokojniej z materiałem...
Offline
- Tak myślałem, że to cię uspokoji. Masz dziś za sobą trochę pogaduszek ze znajomą a do tego nie do końca straciłeś dzień. Ale myślę że... Przydała by ci się jeszcze chwila wypoczynku... Jeszcze z jeden dzień. Czy dwa. Naprawdę czujesz się na siłach, by jutro już ruszać na zajęcia? - zapytałem z troską w głosie.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i skinąłem głową, zerkając na Aidena.
- Jest już naprawdę dobrze, spędziłem ten weekend zbyt leniwie nawet jak na siebie. Wypocząłem i teraz naprawdę czuję się dobrze - zapewniłem go z uśmiechem. - Oddycham normalnie, nie kaszle, ból głowy też powoli mija... Nie mam też już gorączki - dodałem z szerokim uśmiechem. - Położę się dziś wcześniej spać i jutro pójdę na zajęcia już normalnie. Twoja troska o mnie jest cudowna, ale już możesz ją ostudzić, czuję się dobrze, a dzięki twoim staraniom naprawdę czuję się lepiej w porównaniu z ostatnim tygodniem - podkreśliłem, wpatrując się w mężczyznę który kończył zmywać naczynia. .
Offline
Potarłem skroń, przymykając powieki.
- Zdenerwowałem się po prostu trochę... - przyznałem się. - I to zdenerwowanie spotęgowało troskę. Sam do końca nie wiem dlaczego aż tak bardzo... Chyba po prostu tak mam. Poza tym mieszkasz u mnie i jakoś... - Wzruszyłem ramionami, nie chcąc kończyć tego zdania na głos. Ale po prostu, mimo że był dorosłym człowiekiem, to i tak poczułem się w silnym obowiązku, by zatroszczyć się o chorego.
Offline
- Chyba nie jest Ci aż tak trudno przyznać się, że troszczysz się bo jestem dla ciebie ważny, prawda? - upewniłem się lekko rozbawiony. - Nie mniej Ci dziękuję. Za cały weekend, za to że sprowadziłeś Alisson, choć wiem, że jest nieznośna - zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową rozbawiony. - Podobno już i ciebie wypytywała, czy się z kimś spotykasz. Niezwykle szybka kobieta - zachichotałem pod nosem. Właśnie przy niej zrozumiałem, że tutejsi ludzie wszędzie się śpieszą tak bardzo, że już nie mają czasu na konwenanse. Trochę straszne...
Offline
Sięgnąłem po szklankę wody, popijając ostatni kęs obiadu, który właśnie zjadłem.
- Tak, masz rację. U mnie w biurze jest zupełnie to samo. Każdy biega, dosłownie, to już nawet nienejst powedziene w przenośni. - Pokręciłam głową z nutą niezadowolenia. - A wiesz przecież, że ten pośpiech się u mnie nie pojawia. - Westchnalem bezgłośnie. - Bardzo mi to czasem przeszkadza. Zaczynam jeść lunch z jedną osobą, w trakcie jestem już z kolejną, bo tamta skończyła, a kończę go z trzecią, bo ta druga też zdarzyła już gdzieś pobiec. Momentami to frustrujące, ale gdy robimy podsumowania tygodniowe to i tak mam najwyższe statystyki. Nie rozumiem tego trochę - podsumowałem, śmiejąc się krótko
Offline
Uśmiechnąłem się smutno, patrząc na Aidena.
- Mnie też to uderzyło. Nawet na Akademii... Uczą nas wyrabiać formy, by tworzyć wiele takich pierścionków czy wisiorków, takich samych, jak najszybciej... - przyznałem, a potem zdjąłem szyi krzyżyk zdobiony kolorowymi szkiełkami, który sam wykonałem. - A całe życie urażałem, że biżuterię niesamowitym czyni niepowtarzalność. Ręczne wykonanie, podejście indywidualne... - uśmiechnąłem się krzywo. - Jak z ludźmi. Nie podchodzi do niego, znienacka, zakładając, że jesteście dobrymi przyjaciółmi i możesz zapraszać go na randki. Czasami potrzeba czasu... - westchnąłem i założyłem krzyżyk z powrotem na szyję. Czas... tak jak ja sam dawałem go Aidenowi, we wszystkim, w każdej drobnostce. Tak jak długo próbowałem wymazać z siebie uczucia do niego by po prostu być przyjacielem. Cóż...
- Ale niektórzy o tym pamiętają. O ludziach, jak i o małych rzeczach - skwitowałem, starając zachować pozytywny wydźwięk i po kilku dniowej izolacji od zbliżania się do Aidena, pozwoliłem sobie w końcu pocałować go policzek. - Już ci nie przeszkadzam...
Offline
- Nie przeszkadzasz mi! - zawołałem, zatrzymując go. Popatrzyłem na niego miekko. - Nie przeszkadzasz - powtórzyłem już ciszej, uśmiechając się łagodnie. - Proszę, nie uciekaj jeszcze ode mnie. Dziś widziałem cię zaledwie chwilę i mam potrzebę po prostu popatrzenia na ciebie - dodałem z nutą zawstydzenia ale i zrozbawienia. Mówiłem to po części poważnie a po części żartobliwie.
Offline
Oh, no jak można go nie kochać...? Uśmiechnąłem się zawstydzony tym, że chciałem uciec i zaraz cofnąłem się do mężczyzny. Zabrałem pusty talerz sprzed jego nosa i odwróciłem się do zlewu.
- Hm w takim wypadku może włącz płytę w salonie i zaraz przyjdę, dobrze? - zaproponowałem z czułym uśmiechem, zerkając na Aidena przez ramię, kiedy zmywałem jego talerz. - W salonie będzie milej spędzać czas razem, a już szczególnie miło z muzyką - dodałem, przecierając talerz gąbką.
Offline
- Tak, zdecydowanie będzie miłej - szepnąłem, obserwując go, a raczej wodząc ciekawskim wzrokiem po jego plecach. Powstrzymałem się przed "ja mogłem umyć ten talerz przecież" bo skoro już to robił to i tak było to bezsensowne. Byłem raczej bardzo zadowolony z tego, że Vincent szybko zrozumiał jak ważny jest dla mnie porządek w miejscu, w którym dużo przebywam i bez narzekania przystosował się do tego. - Bardzo dziękuję za obiad. I za posprzątanie po nim, mój drogi - powiedziałem, dolewając sobie wody z dzbanka, który stał na blacie kuchennym i oparłem się o szafki, wracając wzrokiem do mężczyzny, którego właśnie odkładał talerz na suszarkę. - Takiego współlokatora mógłbym nigdy nie znaleźć. A tu nie stąd nie zowąd pojawiłeś się ty - podsumowałem z lekkim rozbawieniem.
Offline
- Chciałeś powiedzieć "wprosiłem się", w dodatku przewracając ci życie do góry nogami i niemal zupełnie odmieniając światopogląd nie mówiąc o twoim stanie emocjonalnym - sprostowałem rozbawiony, kiedy wycierałem dokładnie dłonie w ręcznik i spojrzałem na mężczyznę z czułym uśmiechem, podszedłem bliżej i poprawiłem mu kołnierzyk oraz wygładziłem materiał koszuli na jego torsie (nie żeby miał jakieś fałdki, po prostu lubiłem go dotykać).
- Tak się na mnie zapatrzyłeś, że aż nie włączyłeś płyty, miły - spojrzałem na niego czule, lekko rozbawiony. Z tej odległości lubiłem na niego patrzeć bardzo, już się naprawdę stęskniłem za bliskością, po tylko kilku dniach. - A co do współlokatora... Cóż, to raczej ja się cieszę, że znalazłem kogoś takiego jak ty, że padło na ciebie... cóż, Alisson mi bardzo zazdrości współlokatora - zachichotałem.
Offline
Uśmiechnąłem się mimowolnie, zerkając na jego dłonie, które sprawnie prześlisnęły się po moim torsie. Gdy opuścił ręce ja uniosłem wzrok na jego twarz.
- Cóż... Alisson jest chyba taka, jak wszyscy Amerykanie — bardzo jej spieszno do wszystkiego. Co mnie raczej nie przypada do gustu. Ale to twoja znajoma i cieszę się, że dobrze ci się z nią rozmawiać. Mi było jakoś... Ciężko. No sam nie wiem - mruknalem, marszcząc lekko brwi.
Offline
Uśmiechnąłem się nieznacznie, unosząc brew.
- Nie ciężko zauważyć. W dodatku... Słyszałem od Alisson, że masz kogoś - zaśmiałem się cicho. - Wpadła do domu oburzona, że oboje jesteśmy zajęci, że nikt jej nie dał szansy - śmiałem się dalej, kręcąc głową i splatając ręce za plecami, a przy okazji robiąc pół kroczku w tył, by miał swoją bezpieczną przestrzeń. - A ty mi nic nie mówiłeś, swojemu przyjacielowi nawet nie wspomniałeś kto to taki, ani nic, no doprawdy - ciągnąłem dalej żart, kręcąc głową.
Offline
Zaśmiałem się krótko ale nic nie mówiłem, chciałem już nawet ruszyć do salonu jednak... Poczułem jakąś nutę napięcia, coś w rodzaju wyczekiwania. Przyjrzalem się dokładnie twarzy Vincenta i zrozumiałem że ten żarcik miał też w sobie coś prawdziwego. Chciał, abym pociągnął to dalej i mu odpowiedział. Przrlknalem ślinę i złapałem go za nadgarstek, pociągając delikatnie w stronę salonu.
- Sam wiesz, że bywam wstydliwy, nie zawsze chce się dzielić takimi przeżyciami że wszystkim. To po prostu... Bardzo wyjątkowa osoba. Zanim zacznę o niej opowiadać, chce jaydobrze poznać - mruknalem, uśmiechając się sam do siebie, bo przez to że szedłem przodem, Vini nie mógł spoglądać na moją twarz, która pokrył delikatny rumieniec.
Offline
Zaśmiałem się cicho, kiwając głową.
- Hm no dobrze, dobrze, skoro taka wyjątkowa... prawdziwa szczęściara... szczęściarz - przyznałem, idąc za Aidenem do salonu. - Cieszę się, że znalazłeś kogoś takiego, mój miły... I nie musisz się przy mnie wstydzić, naprawdę! Zawsze wysłucham z uwagą i zrozumieniem co masz mi do powiedzenia... - zapewniłem go jak zawsze, choć to i tak nic nie dawało. Ale i tak to powtarzałem. Kiedy w końcu dojrzałem jego twarz, uśmiechnąłem się z czułością, widząc lekki rumieniec na jego policzkach. Był tak kochany...
Offline
- Wiem, że mogę ci wsyztsko pwoedzoec, Vincencie, co nie zmienia faktu, że wciąż momentami bywa to dla mnie trudne - szepnęłam, pochylając się do płyty i spokojnie przejrzałem je po raz setny, wybierając jedną z przyjemniejszych. Przygryslem lekko wargę i wyprostowałem się, póki co trzymając płytę w opakowaniu. Spojrzałem na Vincenta miękko. - Hm, tyle że póki co wolę nie mówić - dodałem, zerkając na jego wargi jakoś tak... mimowolnie.
Offline
Zaśmiałem się cicho i pokiwałem głową.
- No dobrze, dobrze, wolisz być tajemniczy - uniosłem lekko brwi. - W porządku, tak także może być, jesteś niemal jeszcze bardziej pociągający zarazem - przyznałem rozbawiony, kręcąc głową i przeciągnąłem się po przedpołudniowym śnie, a kiedy Aiden wkładał płytę do gramofonu, ja podszedłem do szafki, by zdjąć i odłożyć na nią swoje pierścienie i sygnety, a także naszyjniki. Założyłem je by się wystroić przed Alisson, ale przy Aidenie... hm powoli nie czułem potrzeby by udawać, czy przykrywać się żelastwem.
Offline
Uśmiechnąłem się szeroko, powoli podchodząc do kanapy i siadając na niej.
- Ale muszę przyznać, że twoja przyjaciółka posiada jeden talent - pwoedzialem z lekka rozbaiwiny. - Potrafi niezwykle szybko i sprawnie wyciągać z ludzi informacje, których oni wcale nie chcą jej ujawniać. - Pokręciłam głową. - Trochę przerażające, niemal jak jakaś magia, siła perswazji. Rozmawiamy o twoich notatkach i nagle jakimś cudem zadaje pytanie w taki sposób, że nawet nie wiem, kiedy dałem jej do zrozumienia, że nie jestem zainteresowany nowymi relacjami.
Offline
Zaśmiałem się szczerze kręcąc głową na jego słowa. Muzyka zaczęła cicho grać, a ja już bez większości ozdób również usiałem na kanapę, obok Aidena.
- Tak, to się zgadza, tez wpadłem w te sidła, jak zostaliśmy po zajęciach i wypytywała mnie... w jednej chwili odlewam srebro w drugiej chwili ona już wie, że nie jestem zainteresowany - pokręciłem głową. - Ale poniekąd w niej to uwielbiam. Jest bardziej bezpośrednia ode mnie, trzeba jej przyznać - westchnąłem cicho. - Oczywiście uprzedziłem ją, że osoba z którą się spotykam jest cudowna, piękna, ale wstydliwa i się raczej z nią nie pokażę - dodałem mówiąc całe zdanie na jednym wdechu i z ciekawością zerkając na reakcję Aidena.
Offline