Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Również odstawiłem filiżankę, wpatrując się w mężczyznę. Jednak gdy dłuższą chwilę nie mogłem złapać z nim kontaktu wzrokowego... Wyciągnąłem rękę i dotykając jego podbródka nakierowałem jego twarz w stronę mojej i uśmiechnąłem się z rozbawieniem.
- Vincencie, mnie rowniez cieszy twoje towarzystwo - zapewniłem go, odsuwając dłoń. Westchnąłem cicho. - Myślę że pogoda za oknem wprowadza nas oboje w mocno melancholijny nastrój, trzeba coś na to zaradzić. Wybierzesz jakąś radosną muzykę do gotowania?
Offline
Wstrzymałem na chwilę oddech, zaraz kiwając ochoczo głową. Nie wiem czy Aiden zdawał sobie sprawę jak na mnie działa, jak mocno przeżywam każde zetknięcie się naszych palców, skóry, ciał. Choć po moich reakcjach musiał sobie to doskonale uświadomić.
- Tak, oczywiście. Myślę że to świetny pomysł - zgodziłem się miękko, wpatrując się w niego z lekkim uwielbieniem, chwilę pozwalając na ten czuły wzrok jakim się wymienialiśmy. Następnie jednak już wstałem i poszedłem do megafonu by zdjąć z korbki delikatną muzykę klasyczną, a włożyć coś bardziej skocznego, jak klasyczny jazz barowy do którego aż miło było się poruszać. Zadowolony z własnego wyboru spojrzałem na Aidena z szerokim uśmiechem, a gdy wstałem z kucków spojrzałem na niego czule.
- Przygotuje kuchnię, a ty spokojnie dokończ herbatę - zaproponowałem z uśmiechem i ruszyłem już kiwając się lekko w rytm muzyki o mocnych uderzeniach, do kuchni.
Offline
Dopilem herbatę i w miarę szybko dołączyłem do Vincenta w kuchni gdzie pokierował mnie co robić. Okazało się że faktycznie nie było to nadmiernie trudne. Musieliśmy tylko godzinkę poczekać aż ciasto schłodzi się w lodówce ale w tym czasie po rpsoyu radośnie i żywo rozmawialiśmy. dzięki muzyce oboje nabraliśmy więcej energii.
Kiedy tarta stała już w piekarniku zajęliśmy się sprzątaniem. Na cztery ręce naprawdę szybko i sprawnie to szło, więc skończyliśmy chwilę po wyciągnięciu naszej kolacji z gorącego piekarnika. Była idealna do jedzenia.
- Naleje nam jeszcze wina - mruknalem i wyszedłem z kuchni by podejść do barku w salonie i wyciągnąć z niego butelkę wina, o której Vincet wspominał już wcześniej. - Miałeś na nie bardzo ochotę cały tydzień - mruknalem rozlewając nam do kieliszków.
Offline
- Oh, po prostu miałem ochotę na idealny dzień by spokojnie wypić wino do kolacji, to wszystko - parsknąłem śmiechem, ale z radością widząc rozlewane wino. Usiadłem do stołu dopiero kiedy i Aiden usiadł, a dodatkowo uśmiechnąłem się jescze do niego. - To był długi tydzień, dla obojgu nas męczący i po prostu... Lubię dni kiedy spędzamy wieczory właśnie tak, razem przy kolacji z winem w dłoniach przy muzyce... Może potem dałbyś się namówić na jeden taniec, trochę śmiechu, może partyjkę pokera... - uśmiechnąłem się lekko, nieco z rozmarzeniem. - Może nie podzielasz mojego abstrakcyjnego zachwytu, ale... Ta normalność i błogość jest dla mnie niezwykła - podsumowałem z uśmiechem, odwracając wzrok od Aidena na kieliszek.
Offline
- Niekoniecznie nazwałbym to abstrakcja. Ale faktycznie, nie podzielam aż tak mocno twoich przeżyć. Aczkolwiek czerpie z nich naukę. - Usmiechnąłem się do niego i uniosłem swój kieliszek, a gdy szkło delikatnie zabrzęczało upiłem odrobinę alkoholu. - Mmmm, lubię ten delikatny cytrusowy posmak - mruknalem, odstawiając kileiszek i sięgając po sztućce. - Z chęcią szkusze się na partykne czy dwie w karty - dodałem jeszcze na koniec, biorąc się w końcu za jedzenie.
Offline
Nie odpowiedział nic naa taniec, ale ja go już zaraz wyciągnę. Nie powiedziałem nic jednak kiwając głową.
- Zastanawiało mnie też - zacząłem. - Gdzie w okolicy mógłbym znaleźć bar ze stołem bilardowym. Kusiło mnie nawet by poszukać porządnie czegoś, ale tydzień był zbyt zabiegany. Ale zdecydowanie będę próbował cię namawiać na meczyk jak już zlokalizuje dogodną lokalizację - przyznałem szczerze i z uśmiechem. - Karty są fajne, ale chyba jednak mam sporą słabość do grania z tobą w bilard - dodałem ze znaczącym uśmiechem pod nosem, kiedy skupiłem się na tarcie, omijając wzrok Aidena, w którym pewnie było mnóstwo niezrozumienia. Albo i zrozumienia? W końcu chyba widział jak gapiłem się za niego za każdym razem podczas naszej gry.
Offline
- No tak... Bilard - przytaknąłem cicho, uśmiechając się mimowolnie. Spędziliśmy dużo czasu grając razem i miałem naprawdę całą masę zabawnych wspomnień. Pamiętałem jak oboje przyłapaliśmy się na zerkaniu... Z początku tylko ja przyłapywałem Vincenta na zbyt długim patrzeniu potem jednak... I ja sam patrzyłem. To był taki moment, gdzie mogliśmy bezkarnie i bez podejrzeń przyglądać się sobie. - Nie myślałem nawet o tej grze odkąd zeszliśmy na ląd. Ale na pewno znajdzie się gdzieś w okolicy jakiś bar, w którym można zagrać. Tego jestem akurat pewny.
Offline
- Gdy znajdę takowy dowiesz się o tym piwerszy - zapewniłem miękkim tonem, obdarzając go zadowolonym spojrzeniem. Hah! Przyjemnie będzie znów patrzeć na jego prężące się ciało nad stołem... Mógłby przeżyć się nade mną, ale nie będę narzekać... - Poza tym to całkiem przyjemny sposób na spędzanie wieczór. Drineczek, bilard, ty, ja.... - nadal uśmiechałem się pod nosem odpływając myślami jakoś daleko, za daleko. Upiłem wina i dopiero uniosłem wzrok na Aidena który marszczył brwi. Niemal porumieniałem kiedy się śmiałem cicho.
- Wybacz, ja tylko... Zamyśliłem się nad czymś - skwitowałem, kręcąc głową niewinnie. - Masz rację, bardzo dobre to wino... Mhm, warto było czekać ten tydzień na degustacje - podsumowałem z zadowoleniem i już większą przytomnością.
Offline
Usmiechnąłem się i pokiwałem głową.
- Zdecydowanie. Wino jest wyborne - przytaknąłem, powoli jedząc swoją porcję i wciąż zerkając na Vincenta który niby siedział ze mną przy stole ale jednak myślami był bardzo daleko od tego stołu. Zastanawiałem się gdzie tak odpływał. Nawet gdy zapewniał mnie że już wrócił z tej krainy rozmyślań to nadal jego wzrok był dosyć nieobecny. A więc Vincencie? Nad czym się tak zamyślałeś? - Nie musimy się skupiać na rozmowę, możesz pozostać w swoich myślach jeśli na to masz ochotę. - Uśmiechanalem się do siebiem - Osobiście bardzo lubię pomyśleć, to przyjemne zajęcie.
Offline
Pokręciłem głową, czując się zażenowany sobą. Naprawdę chciałem być tu i teraz, jednak moje myśli... Chryste, byłem niewyżytym "gejem" jak to mówią amerykanie, tak okrutnie trudno było mi to przyznać przed samym sobą, a jak miałem spokojnie patrzeć w oczy Aidenowi. Musiałem się uspokoić, po prostu musiałem, wolałem nie zastanawiać się jak bardzo byłby obrzydzony gdyby się dowiedział co mnie wciąż dekoncentruje. Z drugiej strony, sam pocałunek drugiego mężczyzny miał go obrzydzić, a jednak tu siedzimy, więc może inne rzeczy też okażą mu się podobać?
- Wybacz, naprawdę... Nie wiem co się dzieje, cały dzień miałem na odpływanie myślami, więc teraz chciałem jednak pobyć na ziemi - przyznałem szczerze, jedząc tartę. - Poza tym to nie są istotne myśli, a ty jak już się nad czymś zadumasz to zazwyczaj jakieś wizje architektoniczne, albo inne twórcze, godne pochwały rozmyślania - zauważyłem rozbawiony, popijając jeszcze trochę wina. - A przynajmniej zawsze tak to wygląda na twojej pełnej zadumy twarzy - dodałem, zaciskając lekko usta.
Offline
- Az tak dokładnie mi się przyglądasz że nawet czytasz w moich myślach? - zapytałem z rozbawieniem. - Wbrew pozorom nie zawsze tak jest. Muszę cię chyba sobą rozczarować ale pewnie równie często co ty myślę o błahych i bezsensownych rzeczach. Nie masz czego się wstydzić. Z zamyślenia nie jest się tak łatwo wyrwać. Zwłaszcza gdy coś tak mocno jak tobie zawróciło w głowie. - Zacisnąłem wargi na widelcu o kilka sekund za długo, a potem powoli przeżywałem sam zastanawiając się nad wlsynmi słowami i... - Mam nadzieję że to nie są żadne negatywne myśli? Jeśli tak to koniecznie trzeba cię z nich wyciągnąć, mój drogi. Mów, co mogę zrobić? - Uniosłem lekko brew z rozbawieniem, ale na mojej twarzy malowała się głównie troska.
Offline
Ohhhh możesz zrobić dla tak wiele rzeczy. I zapewniam, że się odwdzięczę...!
- To nie są negatywne myśli, ale nie wiem, czy umiałbym to nawet ubrać w słowa, a w dodatku nawet nie wiem, czy wypada w tej chwili - zaśmiałem się cicho, uciszając ten przebrzydły głosik w mojej głowie. - Nie mniej, nie musisz się o mnie w żaden sposób martwić, choć delikatna uroda wskazuje inaczej, jestem dorosłym facetem, poradzę sobie - zapewniłem uśmiechając się jednak słodko, pewnie piękniej niż nie jedna kobieta. W końcu wołali na mnie "Pretty boy".
- Choć doceniam chęć pomocy, wykorzystam ją gdy najdzie potrzeba - podsumowałem, mrugając z rozbawieniem do mężczyzny i zajadając swoją tartę.
Offline
- W porządku, w porządku... Nie twierdzę, że nie jesteś w stanie sobie poradzić sam. Po prostu ja... - Pokręciłem głową. - Chyba mam egoistyczna potrzebę bycia potrzebnym. Brzmi to nad wyraz głupio, jak i zabawnie jednak myślę że właśnie to mi dolega. Nie zwracają na mnie uwagi, gdy się tak dobijam. Przepraszam - powiedziałem otwarcie, uśmiechając się do Vincenta.
Offline
Spojrzałem miękko na Aidena i po prostu uśmiechnąłem się niemalże wzruszony.
- Aiden, posłuchaj mnie, jesteś mi niezwykle potrzebny do funkcjonowania. Naprawdę, pewnie nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale powiem ci to wprost. Dzień jest łatwiejszy, gdy rano zdążysz wypić kawę, którą ci zrobię, jestem zachwycony gdy tylko się uśmiechniesz, kiedy ci smakuję co przyrządzę, nie wspomnę już o tym jak wstrzymuje oddech gdy mnie tylko dotkniesz - zauważyłem, uśmiechając się lekko. - Dajesz mi dach nad głową, więc... nie wiem skąd ta twoja potrzeba, skoro dzień i w noc jesteś mi niezbędny - podsumowałem zdecydowanie, ale wciąż z czułym uśmiechem, wpatrując się w Aidena.
Offline
- W porządku, w porządku... To się tak pojawia i zapewne niedługo zniknie. Nie chce być uciążliwym gospodarzem - szepnąłem z uśmiechem, odkładając widelec i nóż. Sięgnąłem po chusteczkę i wytarlem kąciki ust, a następnie upiłem jeszcze trochę tego wybornego wina.
Bawiło mnie z lekką to, że najpierw upiera się całym sobą, że jest samodzielny, dorosły i da sobie we wszystkim radę, ale jednak za chwilę zapewnia, że jednak druga osoba jest mu wręcz niezbędna. Co dowodziło tylko temu, że Vincent miał równie wielki chaos w głowie co ja i było mu ciężko poukładać wsyztsko w odpowiedni sposób. Żal aż mnie ścisnął w piersi na myśl, że naprawdę tak jest. Choć może się myliłem... Może tylko mi się wydawało...
- Dolac ci trochę wina, Vincencie? - zaproponowałem, sięgając po butelkę i zamin nalazlem sobie poczekałem chwilę na jego reakcje.
Offline
- Tak poproszę - przytaknąłem, spoglądając na mężczyznę i podsuwając swój kieliszek do butelki. Uśmiechnąłem się ciepło do Aidena.
- No i... wiesz, nie jesteś uciążliwym gospodarzem, a nawet jeśli, to możesz być uciążliwym ile chcesz - wywróciłem oczami rozbawiony. - I zawsze chętnie ci pomogę, nawet z tą egoistyczną potrzebą, ja... - westchnąłem wzruszając ramionami. - Też chcę być ci potrzebny. Chyba każdy po trochu tego chce, ale... Po prostu dla ciebie chcę być naprawdę i... - spuściłem wzrok gubiąc się trochę. - Boże, nie wiem jak to wyjaśnić, po prostu... Chcę być kimś ważnym. Tak ogólnie, ale i szczególnie dla ciebie. I nie chcę byś uciążliwy, chcę być użyteczny, nie chcę naruszać żadnej granicy smaku i... Nie wiem czy rozumiesz - mamrotałem wpatrując się w kieliszek.
Offline
- Rozumiem. Nie naruszyłeś granicy smaku jeszcze ani razu - zapewniłem go spokojnym głosem. - Musiałbyś zapewne wyjść poza skalę zakłopotania, aby ją przekroczyć - podsumowałem rozbawiony i pewnym ruchem dolalem mu wina do kieliszka, zaraz i sobie. Odstawiłem butelkę, zerkając kątem oka na mężczyznę. - Więc... Mam wrażenie, że rozumiem o co ci chodzi. Nie musisz mi tego dokładnie tłumaczyć - zapewniłem go na koniec.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i pokiwałem głową z zadowoleniem, właściwie ciesząc się, że nie muszę z siebie wyduszać tego, jak bardzo mi zależy na Aidenie i...
Cholera. Ale on to wiedział. Już nie spinał się, nie reagował inaczej niż uśmiechem na coraz to nowe wyznania i może w końcu powinienem przejść do czynu? Uh ryzykownie, jednak z drugiej strony... mogłem stracić jedynie tydzień kiedy i tak się mijaliśmy wychodząc w miasto, a przez ten czas by sobie to spokojnie przemyślał, aż uznałby, że nie jestem aż tak zły i cóż...
Zjedliśmy do końca, a potem pozmywaliśmy i talerze, koniec końców przenosząc się do salonu z winem które nam jeszcze zostało. Kiedy Aiden tasował karty swoimi szczupłymi palcami, ja przekładałem płyt w gramofonie (moje ulubione zajęcie) znajdując tą, którą kupiliśmy z myślą o spokojnych wieczorach, do tańca. Zagryzłem wargę, ale położyłem z uśmiechem igłę na płycie.
- W końcu nie tańczyliśmy do niej... - westchnąłem, wstając z kolan kiedy muzyka powoli zaczęła grać.
Offline
- Nasza wylosowana piosenka - mruknąłem, od razu sobie o niej przypominając i podnosząc radosne spojrzenie na Vincenta. - Hm, faktycznie chyba nie tańczyliśmy... Ale płyta nam nie ucieknie z zdążymy jesteszcze - pwoedzialem spokojnie z wracając wzrokiem do kart i powoli rozkładając je do gry.
Offline
Szczerze mówiąc... Trochę zbiła mnie z tropu jego obojętność. Wylosowałem tą piosenkę dla nas, z myślą o wspólnym tańcu i on to doskonale wiedział, a jednak rozkładał dalej karty. Zmarszczyłem lekko brwi i zacisnąłem usta, zatrzymując na chwilę muzykę, a cisza trwała dopóki Aiden nie uniósł na mnie wzroku. Spojrzałem na niego, lekko przekrzywiając głowę i uśmiechnąłem się raczej dość słabo.
- Chyba nie zrozumiałeś - uznałem cicho, zaciskając usta, ale zaraz mówiąc dalej. - Od kolacji mówię o tańcu i pomyślałem... Że choć płyta nie ucieknie, to może mógłbyś... choć przez dwie minutki ze mną zatańczyć? - zapytałem wprost, puszczając płytę w końcu od początku i wyciągając do Aidena dłoń. - Błagam panie Morton, tylko dwie minutki tańca, o więcej nie poproszę - parsknąłem trochę bardziej rozbawiony swoją sytuacją.
Offline