Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnęłam się lekko na jego kolejny komplement - oh rzucał nimi jak z rękawa, a mi wszystkie się tak podobały! - a następnie wzięłam łyka kawy.
- Tak, pewnie... czyni mnie to na pewno inną - uśmiechnęłam się zdecydowanie słabiej. - Daleko mi do dam znanych ci z salonów zapewne, nie gościłam nigdy na nich za młodu, a dopiero kiedy mój talent został dostrzeżony - przyznałam szczerze, nie uważając to za informację poufną. - Początkowo bardzo się wstydziłam tego, że nie rozumiałam ilości widelczyków przy talerzu, albo na czym polega różnica kieliszków... Ah nadal nie lubię zwracać na takie drobnostki uwagi.
Offline
Uśmiechnąłem się szeorko i zaśmiałem się. Dlaczego? Bo przecież doskonale rozumiałem jej frustrację! Po dziś dzień pamiętałem moją głęboką frustrację, gdy jako dzieciak, a właściwie prawie że nastolatek, zostałem zapisany na zajęcia z etykiety. Jakie to było dla mnie drastyczne przeżycie, a macocha nie chciała odpuścić. Chodizlem na zajęcia, bo dziki temu zdobywałem jej przychylność. A jak ją miałem, to mogłem dostawać nowe dodatki do aparatu, uczyć się fotografii u prawdziwego fotografa... Ah, dla dziecka to był cud nad cudkami.
- Droga Janet, ja również nie urodziłem się na salonach. Mój kochany ojciec, kierowany trochę rozsądkiem, torche uczuciem, postanowił ozenic się po raz drugi i to dziki jego żonie moja rodzina wyśliznęła się, tak, tak! To jedyne dobre określenie, Janet. Wslizgnela się na salony. Głową pęka od tych wszystkich zasad. Jakby nie można było już zjeść przystawki i obiadu tym samym widelczykiem. - Pokręciłem z rozbawiebiem głową. Oh, tak tak, to było to. Coraz więcej wspólnego co tylko i wyłącznie świadczyło o spokrewnieniu naszych dusz!
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Czyli miał macochę, czyli także nie pochodził ze śmietanki. Jakoś mnie to uspokoiło, jakbym była mu choć odrobinkę bliższa niż jeszcze chwilę temu. Uśmiechnęłam się czule, na jego słowa, rozumiejąc jego wesołość i przyjazność w oczach.
- Cóż, ja wślizgnęłam się na salony po małżeństwie... - przyznałam z zamyśleniem. - Mój były mąż nie pochodził ze śmietanki, jednak dzięki moim występom, oraz jego zdolności nawiązywania kontaktów sprawnie się tam dostaliśmy. Wcześniej nigdy nie sądziłam, że dotrę aż tak daleko - pokręciłam głową, machając ręką zbywająco. - No cóż, ale do nich przywykłam na dobre. To całkiem dobrze świadczy o mojej karierze - uśmiechnęłam się czule. - A twoje wychowanie jest na najwyższym poziomie, nie miałam pojęcia, że nie jesteś od zawsze w tej sferze - wyznałam.
Offline
Przymrużylem oczy z rozbawiebiem nie do końca zgadzając się z jej stwierdzeniem o moim "zachowaniu". Naruszyłem już tak wiele razy wszelkie zasady, że byłem na doskonałej drodze do wykluczenia towarzyskiego, a moje miano "dżentelmena" momentami rozpływało się. Cóż, na szczęście Janet nie miała problemu z tym, że naruszalem jej przestrzeń osobistą wiele, wiele, wiele razy, a to dopiero nasze trzecie spotkanie!
- Nie jest mi źle być częścią śmietanki, to fakt. Porruszam się po tej Świerże swobodnie, czasami za swobodnie i to mnie jednak odróżnia od całej reszty dystyngowanych panów.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Nie zauważyłam różnicy. A jeśli już jakaś jest, to działa na twoją korzyść jak najbardziej - zapewniłam go miękko. - Ciężko by mi było się dogadać ostatecznie z kimś ułożonym aż za mocno... Jestem raczej... mocno luźna. Lubię bliskość, bezpośrednie uwagi, uśmiechy... Czasem zaśmiać się głośniej, wypić więcej niż damie wypada - dama nie wpadła by w alkoholizm te kilka lat temu. - Nie jestem damą, więc cieszę się, że i ty nie jesteś kolejnym dystyngowanym panem, a... Sobą - uśmiechnęłam się już szczerze i miękko. - Od razu czuje się jakoś... spokojniejsza. Swobodniejsza dzięki temu - przyznałam.
Offline
- W takim razie pozwól, że odetchnę z ulgą! - powiedzialem i teatralnie odetchnąłem, śmiać się z tego cichutko. - Cieszę się, że dowiedziałaś się tego teraz i że moiwsz mi o tym na początku naszej znajomości. Teraz już będę się zachowywał należycie - zapewniłem, przygadajac jej się wzrokiem pełnym płomiennych uczyć.
A więc będę mógł cię dotykać, Janet, tak? Będę mógł objąć cię ramieniem odprowadzając cię do kajuty... Ah, i będę mógł objąć ramieniem, gdy usiądziemy bliżej siebie? Na ławce lub kanapie? Oh, Janet, czy to wszystko będzie możliwe tak szybko? Nie osadzisz mnie, nie skrytykujesz?
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Oh nie musisz się zachowywać "należycie", a po prostu zachowuj się po swojemu - upierałam się przy swoim. - Najlepiej cię poznam, jak pozwolisz sobie na to, na co chcesz, mój romantyku - powiedziałam biorąc filiżankę w dłoń i zerkając na jej dno. Kawy już niewiele, może poproszę Coltona o spacer? - Gdyby miało mi się coś nie podobać, od razu bym to zaznaczyła. Ale czuje, że nie będzie nawet takiej potrzeby - uznałam z przekonaniem.
Offline
- Przez należycie, miałem na myśli należycie do sytuacji, do osoby... - starałem się wyjaśnić swoje słowa. - Chciałem pwoedzoec przez to że... - Wziąłem głęboki oddech. - Po prostu będę sobą i będę się zachowywał tak, by wywoływać uśmiech na twoich ustach, tak jak ten teraz! - zaznaczyłem, wypisując swoją kawę do końca i odstawiając pustą filiżankę na spodeczek. - Idealny uśmiech - szepnąłem, a przez cały ten czas rozplywalem się nad jednym słowem. Mój. Było ono tak magiczne. Czułem się twój Janet, byłem twój...
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Roześmiałam się cicho, jednak teraz nie zasłoniłam ust dłonią jak to zazwyczaj robiłam. Pozwoliłam popatrzeć Coltonowi na mój śmiech, skoro wiedziałam, że nie odczyta to za coś niegrzecznego.
- Idealny uśmiech mówisz... Cóż, może jest idealny? Sama nie wiem - wzruszyłam lekko ramionami. Spojrzałam na nasze dwie puste filiżanki. - Może... chcesz się przespacerować po pokładzie, Coltonie? Oczywiście nie przetrzymam cię za długo i będziesz mógł iść do swojego towarzystwa, po prostu... krótki spacer? - uśmiechnęłam się czule.
Offline
- Z wielką przyjemnością - odparłem i podniosłem się z miejsca, wyciągając dłoń do Janet, by pomóc jej wstać z krzesła. - Spaceru z tobą sam sobie bym nie odmówił a co dopiero tobie - powedziałem żartobliwie, co jednak było szczerą prawdą. Przebywanie z nią sprawiało mi ogromną radość i napełniało całe ciało szczęściem, siłą i energią!
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Ujęłam jego dłoń z zadowoleniem, i z chęcią przylgnęłam do boku romantyka, zawieszając się na jego łokciu. Z zadowoleniem zerknęłam na mężczyznę kiedy wychodziliśmy z kawiarni na pokład w kolejny piękny dzień na ocenie.
- Domyślałam się, że byś nie odmówił. Widzę twoją szczerą radość, gdy tylko spędzamy czas dłużej... To pokrzepiające i to bardzo... - uśmiechnęłam się czule
Offline
Zagryzlam wargę z namysłem. ''I to bardzo..." Tak uważasz Janet? Że to aż tak bardzo pokrzepiające? I nic innego? Ah, nie czujesz tej magi unoszącej się w powietrzu, gdy tylko jesteśmy bliżej? Musisz ją czuć! To zbyt intensywne, by tego nie wyczuć.
- Taki już jestem. Nie potrafię sobie samemu odmówić dobrego towarzystwa - wyjaśniłem, uśmiechając się szeroko. - A więc... Chciałabyś się przejść gdzieś konkretnie, czy po prostu przed siebie do przodu?
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Po prostu przed siebie - odparłam lekko. - Nie liczy się w tej chwili cel, a spacer z tobą - odparłam z uśmiechem zadowolenia, zerkając na Coltona. - Chyba, że ty chcesz mnie gdzieś zaprowadzić, w takim wypadku z chęcią dam ci się porwać gdziekolwiek - uznałam, kiwając głową, wolną ręką poprawiając włosy i kiwając głową pierwszemu oficerowi, który minął nas, jednak był jakiś zamyślony i nie odpowiedział tym samym. Hm dziwne...
Offline
- Musiałbym się chwilkę zastanowić... Gdzie mógłbym zabrać cię teraz. Jakoś nie myślałem i tym - przyznałem się od razu, zagryzajac lekko policzki od środka. - Może masz ochotę przejść się na dziób? - zaproponowałem to co pierwsze wpadło mi do głowy. Na najniższym pokładzie. Mnie się zawsze tam podoba. Świat wydaje się być na wyciągnięcie ręki - szepnąłem, zerkając pytająco na Janet.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się szczerze i pokiwałam głową.
- Tak, podoba mi się ta propozycja - przyznałam szczerze i spojrzałam czule na Coltona. - Świat na wyciągnięcie ręki... Hm całkiem romantycznie muszę przyznać... Jakby świat był ddo zdobycia tu i teraz, cały dla nas, wystarczy sięgnąć - zamyśliłam się nad tym głęboko. - Jak zawsze pobudzasz mnie do takich rozmyślań, naprawdę ciekawe - pokręciłam głową rozbawiona szczerze.
Offline
Wzruszyłem lekko ramionami.
- Najwidoczniej potrzebujesz, by ktoś zrobił pierwszy krok w stronę takich wizji, czy rozmyślań. Ale pamiętaj, one są w tobie, nikt ci ich nie daje. Ja najwyżej... Popycham cię do nich - wyjaśniłem, uśmiechnięty od ucha do ucha. Moja piękna Janet miała równie romantyczną duszę co ja.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnąłem się rozbawiona.
- Mhm... Popychasz i to całkiem dobrze - zgodziłam się z Coltonem. - Ale podobają mi się. Te myśli, ma się rozumieć, te które we mnie zaszczepiasz tak sukcesywnie... W jakiś sposób sprawiają, że czujesz się lżejsza... Oraz tak miło mi się rozmawia o rzeczy pozornie nie istotnych z tobą, jakby to była niezwykle ważna i istotna sprawa...
Offline
- Ależ te sprawy są niezwykle ważne i istotne! Nie uważasz że własne, osobiste odczucia i pragnienia są ważne? Ważniejsze niż polityka, czy wszelkie prawa. - Pokręciłem głową, spoglądając na Janet. - Przecież politykę i prawo tworzą ludzie którzy czują i pragną. Więc... Gdyby te wszystkie odczucia i pragnienia były w pełni zaspokojone... Może nasz świat byłby spokojniejszym i bezpieczniejszym miejscem? Ah, wiem że błądzę głową w chmurach, ale po prostu takie mam przeczucie! Lub może lepiej nazwać to wizją? - zastanawiałem się głośno.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Hm, myślę, że słowo którego szukasz, to idea- powiedziałam czule. - Nie wszyscy ludzie potrafią... godzić się z emocjami - westchnęłam cicho. Mimo wszystko wspomniałam swojego byłego męża i jego... niepohamowane pragnienia, które narzucał brutalnie i mi. - Ludzie są czasem... źli. Mają złe pragnienia, stawiają je ponad wszystkimi innymi. Swoje uczucia przekładają ponad dobro drugiego człowieka - westchnęłam cicho, kręcąc głową. - Wybacz, smęcę ci w twoich ideach... Chciałam tylko powiedzieć, że to okropnie trudne zaspokoić emocje i pragnienia każdego. Czasami chcemy czegoś niemożliwego, nieosiągalnego i zupełnie zapominamy o tym co jest blisko... - westchnęłam melancholijnie. Hm, choć melancholia też jest oznaką romantyków...
Offline
Westchnalem cicho, dumając nad słowami Janet. Chyba nie chciała by tak brzmiały, ale ja usłyszałem w nich jakąś krzywdę. Ktoś jej kiedyś nie słuchał? Nie chciałem się nad tym teraz zastanawiać, chciałem słuchać Janet. Przecież miała mi tyle ciekawych rzeczy do opowiedzenia!
- A więc należę do idealistów, choć nie jestem pewien, czy też nie narzucam swoich pragnień innym ludziom... Chyba każdy to robi w jakiejś małej części. - Pokręciłem głową. - Nie smecisz w moich ideach. Po prostu wprowadzasz mnie trochę na ziemię - poprawiłem ja ze słabym uśmiechem. - Przyznam szczerze, że za każdym razem gdy schodzę z moich chmur na ziemię to czujedreszcz ale mam wrażenie że potrzebuje to zorbic od czasu do czasu by sobie przypomnieć że życie toczy się też poza moimi... Wyobrażeniami. - Wzruszyłem lekko ramionami. - Nie przejmuj się tym zupełnie nie dalej - zachęciłem.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline