Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nie przejmuj się innymi, skoro moja uwaga skupiła się wyłącznie na tobie, oni nie są istotni - zapewniłam go czule. - Już mnie zdobyłeś, jeśli chcesz się upewnić, mój drogi, nie ma potrzeby rywalizacji, skoro ta konkurencja była już rozstrzygnięta dawno temu... Na scenie zastanawiałam się głęboko nad tym jak tobie podoba się występ, a nie całej reszcie - powiedziałem miękko, muskając palcami wolnej dłoni jego dłoń, która leżała swobodnie na stole.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko na jej delikatny dotyk.
- Ja tylko czekałem, aż spojrzenie twoich pięknych oczu skieruje się w moją stronę i za każdym razem było to dla mnie czystą przyjemnością.
Zerknąłem na nasze dłonie, potem na twarz Janet i przesunąłem dłoń, nakrywając swoją dłonią jej dłoń.Cóż, może i nie był to najodpowiedniejszy ruch z mojej strony podczas drugiego spotkania z tak niesamowita kobieta ale ona przecież otwarcie wyrażała zainteresowanie mną! Nie mogłem pozostawać obojętny przez jakieś tam konwenanse. Prawdziwa miłość zawsze skrywa w sobie ból,a ja byłem gotowy na takie ryzyko. Choć za pewne za szybki się nie pozbieramy po odrzuceniu ale... Póki co mogłem cieszyc się ciepłem jej dłoni i promiennym uśmiechem, tajemniczym spojrzeniem zielonych oczu... Ah, piękność siedziała przede mną. Sam Bóg postawił ja na mojej drodze! To było pewne, takiego aniola nie mógłby mi zesłać nikt inny.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Jestem pewna, że cieszyło cię to niezwykle, żałuję, że przez reflektory nie mogłam widzieć twojej szczerej radości - przyznałam się szczerze, ciesząc się nasz dotyk. Muzyka grana przez zespół, czy jakiś szmer na sali nie przeszkadzało nam w wymianie ciepłych słów i wielu spojrzeń. Mieliśmy swój własny stolik i swój własny świat, co było w jakimś magiczny wydźwięk. Romantyzm Coltona był zaraźliwy, jego powściągliwość, delikatny dotyk, a zarazem wylewne wyznania, szczere spojrzenie miłości.
- Jak ty to robisz...? - zapytałam cicho, po kilku dłuższych chwilach, po wymianie słodkich czułości, zawoalowanych w miłe uwagi. - Spojrzałeś na mnie raz, a po jednym wieczorze przy barze i spacerze, już tak wiele czułych słów możesz o mnie powiedzieć? To dopiero zagadka...
Offline
- Nie ty jedyna wiesz czego chcesz - zauważyłem z lekkim rozbawieniem, głaszcząc kciukiem po wierzchu jej dłoni. Czyż to nie była piękna chwila? Choć przyznam, że wolałbym być z nią na romantycznej kolacji przy blasku świecy, na pokładzie. Ja, ona, pyszne jedzenie i szum wody dookoła... Gdyby zorbilo się jej zimno, oddałbym jej swoją marynarkę! Oh, głupi, dziś jej nie wziąłem, ale w takim razie nie będę jej dzis wyciągał na pokład.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się czule, widząc delikatność i rozmarzenie Coltona. Przypomnieli mi się moi byli partnerzy w tym niestety mój mąż, lecz w żadnym z nich nie mogłam znaleźć takiej miłości do świata, którą posiadał Colton w małym palcu.
- A czego chcesz teraz? - zapytałam miękko, bez kokieterii, z czystą ciekawością. Zarażał mnie swoim romantyzmem, a dziś chyba zrozumiałam już dobrze, że Colton nie był typem mężczyzny, który chciał zabrać damę ze sobą do kajuty.
Offline
- Chce być z tobą szczery, więc szczerze odpowiem, na twoje pytanie - oznajmiłem, ujmując w obie swoje dłonie jej dłoń. Zerknąłem na jej drobne palce w moich dłoniach i uśmiechnąłem się sam do siebie. Podniosłem wrzrok na zaciekawioną moimi słowami piękną Janet. - Twój występ był cudowny, miejsce też nie jest najgorsze, jednak chciałbym cię zabrać w cichsze miejsce. Chciałabyś przejść się gdzieś indziej? Jeśli zechcesz przebrać się po występie poczekam. Jeśli nie to moglibyśmy już wyjść. Na rufie, na wyższym poglądzie, jest piękny salonik. Duża szyba pozwoli nam mieć piękne widoki, lecz nie powie nas chłodem wieczoru... Chciałabyś, piękna Janet?
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Odetchnęłam zauroczona jego ochotą. Nie chciał mnie zabrać do siebie, nie, nie.. On po prostu chciał mnie zobaczyć w pięknych okolicznościach, obok widoku na ocean, przy niewielkim stoliczku, na górnym pokładzie, wśród złotego światła żyrandoli. Chyba moja sukienka nie była wystarczająco wyuzdana, by pobudzić w nim pragnienia mężczyzny...
- Przebrałam bym się jednak, za tymi drzwiami - wskazałam na drzwi, przez które wcześniej przyszłam. - Jest moja mała salka gdzie się przebierałam... Dasz mi kilka chwil? - uśmiechnęłam się miękko.
Offline
- Oczywiście, moja droga. Dam ci tyle chwil ile tylko będziesz potrzebowała - odparłem, spoglądając na nią łagodnie i podnosząc się z miejsca, gdy i ona się podniosła. - Pod warunkiem - dodałem, uśmiechając się zadowolony ze swojego haczyka. - Że piękna pani do mnie wróci i że mi nie ucieknie - zaznaczyłem, kiwając lekko głową i nie mogąc się powstrzymać przed serknieciem na jej piękne ramiona, dekolt i piersi... Oh, te piękne krągłe, kobiece kształty! Jednak zrobiłem to bardzo szybciutko, bo na więcej nie pozwalała mi chwila ani mój wewnętrzny romantyk. - A ja będę tu wytrwale czekał - zakończyłem, nie siadając, czekałem aż odejdzie, by dopiero wtedy zająć znów swoje miejsce. Miałem też zamiar upić jeszcze troszkę tego alkoholu. Przyda mi się! Moje zmysły znów potrzebują nieco... Otumanienia!
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Przebrałam się w nieco grzeczniejszy sposób. Oczywiście nadal wyglądałam fenomenalnie, nawet w szarej obcisłej spódnicy, oraz wyjątkowo wygodnym sweterku, który był też ciepły. Poprawiłam jedynie włosy przeczesując je palcami i nie dając za długo czekać Coltonowi, wyszłam ze swojej małej garderoby by przejść z powrotem do mężczyzny, który czekał przy stoliku, obserwując salę.
- Możemy ruszać - uznałam miękko, spoglądając na Coltona z góry, jednak nie trwało to długo, bo zaraz gdy tylko wstał, przypomniało mi się, jak duża różnica wzrostu jest między nami. Nie przeszkadzało mi to, lubiłam jak mężczyzna nade mną górował...
Offline
- Jak zwykle olśniewająca - powiedzialem, nie mogąc się powstrzymać przed tymi słowami. Uśmiechnąłem się szeroko i zaproponowałem kobiecie ramię, które przyjęła z zalotnym uśmiechem. Ohhh... Taka cudowna i spędzi kolejny wieczór ze mną! Czego mógłbym chcieć więcej od życia?
Wyprowadziłem piękna i drogą mi Janet z hałaśliwej atmosfery baru na korytarz i powoli poprowadziłem w stronę rufy i schodów na wyższe piętra.
- Mam nadzieję, że nie będzie ci piszczeć w uszach, po tak nagłej zmianie otoczenia z głośnego na ciche - szepnąłem. Głośniej nie musiałem mówić. Na korytarzach co jakiś czas mijaliśmy kogoś, jednak nie były to już tłumy z baru w trzeciej klasie. - Jeśli jednak rozbolalaby cię głowa, lub cokolwiek innego było by nie tak, to powiem krótko, podoba mi się szczerość. Jest dla mnie... - Westchnalem szeorko uśmiechnięty. - Niezwykle ekscytująca - pwoedzialem grzecznie, kierując się na schody.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się czule na jego troskę. Być może przesadną, jednak bardzo uroczą.
- Nie martw się, raczej nie miewam takich bolączek. A nawet jeśli to szkoda by mi było przerwać tak miły wieczór - przyznałam szczerze, z miękkim uśmiechem. - Ale bez obaw, jeśli tylko pojawi się jakaś wątpliwość, czy nieprzyjemność, to od razu ci o tym powiem... Jednak jeśli mmm być już szczera - zaśmiałam się cicho. - To nie przeczuwam żadnej nieprzyjemności - powiedziałam miękkim tonem.
Offline
- To naprawdę cudowna wiadomość - odparłem z zadowoleniem. - Czasem, gdy już wpadnę w swój słowotok, ciężko wtrącić mi się w słowo. I cóż wielu to nie pasuje. Nic dziwnego, gdybym miał doczynienia z taką gadułą jak ja, chyba nigdy bym się nie dogadał - pwoedzialem żartobliwie, choć w żarcie tkwiła prawda. - Taki... Żarcik na rozluźnienie, choć to ja jestem bardziej spięty niż ty - wymamrotałam, wyczuwając to. Odchrząknęłam, szukając kolejnego tematu. Nie było to dla mnie problemem. Chciałem wiedzieć o Janet jak najwięcej. - A więc muzyka to Janet, a Janet to muzyka, jednak w twoim sercu drzemie więcej frywolnej muzyki niż klasyków? - zapytałem dosyć wprost, z czego zorientowałem się dopiero po chwili. Westchnalem cicho, zerkając na kobietę z przygryzioną wargą.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się miękko.
- Nie wstydzę się takich pytań, możesz mnie pytać o wszystko co tylko chcesz, Colton - zapewniłam go spokojnie, wypowiadając jego imię ze spokojem i czułością. - Prawda jest taka, że zaczynałam od frywolnych piosenek, śpiewałam w barach najróżniejszego sortu, w czasie wojny gdy stacjonowali w mojej okolicy żołnierze, zazwyczaj właśnie tego chcieli, wesołej, sprośnej nuty - przyznałam miękko. - Dopiero kiedy z czasem zyskałam posłuch i zaczęłam śpiewać w bardziej ułożonych miejscach, restauracjach wyższej klasy, czasem teatrach... Zmienił się mój repertuar - pokiwałam miękko głową. - Ale lubię wracać do swoich początków... Od tego zaczęłam i nie chce się wypierać tego co sprawia mi przyjemność - pokiwałam głową z uśmiechem.
Offline
- Ależ skąd, przyjemność jest podstawowym składnikiem szczęścia! Nie śmiał bym nawet myśleć o tym, by namawiać cię do odstąpienia tego - odparłem z pełnym przekonaniem i szacunkiem w głosie. - Ah, dobrze, że wojna nie zniszczyła twoich marzeń i pozwoliła coś od rozwijać, mimo wszystko. - Uśmiechnąłem się do siebie i zatrzymałem się przed drzwiami do saloniku. - Pani - szepnąłem czułe, otwierając przed nią drzwi. - Zapraszam na chwilę wypoczynku.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Chwila wypoczynku z Panem to prawdziwa przyjemność - przyznałam, wchodząc do saloniku. Było tu znacznie spokojniej i kameralniej. Jasne światło żyrandola nie było nieprzyjemnie, a ciepłe. Z zadowoleniem usiadłam na krześle przy niewielkim stoliczku z widokiem na ocean. Colton usiał naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Czujesz się teraz lepiej? Ty i ja w kameralnych warunkach wśród bogactw i cudów, saloników pierwszej klasy... - uśmiechnęłam się lekko rozbawiona.
Offline
- Tak, czuję się teraz tak, jakbym miał cię tylko dla siebie, na czym mi niezwykle zależało. W barze było miło, ale nie tak, jak powinno być - oznajmiłem, siadając prosto i opierając ręce o stolik. Splatalem ze sobą dłonie, przyglądając się radośnie Janet. - Jestem towarzyską osobą, ale twoim towarzystwie na razie wolałbym się nie dzielić. Zależny mi na poznaniu ciebie. I na tym, byś ty mogła poznać mnie, a te warunki, osobiście, uważam za najbardziej sprzyjające.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Nie chcesz się mną dzielić? - powtórzyłam po nim z leciutkim rozbawieniem. - W porządku, mogę być na jakiś czas przez ciebie zawłaszczona, właściwie mi to wcale nie przeszkadza aż tak bardzo - przyznałam, obserwując najpierw elegancko wyprostowana mojego rozmówcę, ale zaraz wróciłam do nachylonej pozycji, by być bliżej Coltona, jak i po prostu wygodnie słuchać co ma mi do powiedzenia.
- Może teraz ty mi coś opowiesz, mój romantyku? - zaproponowałam miękko. - Co porabiałeś na lądzie, nim zdecydowałeś się odmienić całe swoje życie na nowym lądzie. Pracowałeś jako reporter w Australii, albo zajmowałeś się czymś ciekawym...?
Offline
"Mój romantyku." Powiedziała mój. Mój!
Ah, moje serce niemal wyrwało się z piersi, poczułem jak obija się o moje zebra, chcąc z niej wyskoczyć. Teoretycznie już je oddałem. Praktycznie... Byli już naprawdę blisko. Czy ja naprawdę spotkałem ją dopiero drugi raz? Dopiero drugi raz w życiu rozmaiwlismy? Może jednak... Już kiedyś ja spotkałem? Nie... Nie ma takiej możliwości, Janet jest kobietą, której się nie zapomina, nigdy przenigdy.
- Moja droga Janet, niestety... Nie mam się czym przed tobą chwilić. W trakcie wojny nie miałem zbyt radosnej pracy. Wykonywałem portrety rodzin, które za moment... - Zacisnąłem usta. - Ah, czasami było tak, że wykonałem zdjęcie, a gdy rodzina przychodziła po odbiór, ktoś z fotografii już nie żył. - Uśmiechnąłem się słabo. - Jeszcze przed zakończeniem wojny udało mi się otworzyć małą galerię i nieco... Dorobiłem się na ludziach spragnionych sztuki. Wyjeżdżałem za miasta i fotografowałem naturę, piękno prostych ludzi... - Wzruszyłem lekko ramionami. - Ludzie chcieli ubrać się elegancko, wypić trochę herbaty i pooglądać coś miłego dla oka. Więc postarałem się to zapewnić. I całkiem mi się udało... Z czasem zacząłem przyjmować też prace innych. Zostawiłem jednak biznes przyjacielowi, któremu ufam. I oto jestem. Goniąc za nowymi marzeniami. Ciało stara się dorównać kroku żywemu duchowi - podsumowałem ze śmiechem.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Ciało stara się dorównać kroku żywemu duchowi - powtórzyłam znów po nim, tym razem jednak po prostu oczarowana tymi słowami. - Brzmi jak cały ty - uznałam, zaznaczając swoim uśmiechem to jak bardzo mi się to podobało. - W dobrym znaczeniu rzecz jasna... Rozumiem, więc rozwinąłeś biznes, ale nie pozostałeś na laurach... To dobrze o tobie świadczy, naprawdę - przyznałam miękko. - Ambitny z ciebie marzyciel i romantyk w dodatku. Niesamowite połączenie... - przyznałam cicho oczarowana.
Offline
- Z chęcią osiadłym na laurach, droga Janet. Naprawdę. Muszę ci się przyznać, że gdybym potrafił usiąść spokojnie i zadowolić się pieniędzmi i dostaniem jaki mam, to bym to po prostu zorbil. Bo takie rzeczy nie wygodne. Stałe. I zdecydowanie prostrze niż to, które czeka mnie na nowym lądzie. W Stanach? Co to w ogóle jest? Ah, kompletna nowość dla całego świata! Ale skoro wszyscy marzyciele zbiegają się tam jak jeden mąż to ja też chcę tam być! Poznać, zobaczyć, dotknąć, zasmakować, poczuć... Sama rozumiesz. - Wziąłem głęboki oddechowych, stukając palcami o blat z podekscytowania. - Ale nie umiem usiąść i się zadowolić tym co mam. Chciałem czegoś więcej. Więc oddałem biznes komuś, kto będzie umiał się nim cieszyć a sam... Znów zacznę od początku. Będzie trudniej, ale ciekawiej.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline