Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- A ja ci mówiłam, że ty też mnie rozpraszasz dość intensywnie, więc nie dam z siebie wszystkiego. Poza tym bardzo dawno nie grałam - powiedziałam miękkim tonem, odkładając swoją niewielką torebeczkę, i układając sobie dłonie pod brodą, nachyliłam się lekko do Coltona. Czasami robiłam to umyślnie, czasami nie, ale w tej chwili musiałam prezentować się ze swoim pełnym biustem, piękną suknią i delikatnym makijażem naprawdę idealnie.
- Ale tak, podoba mi się wizja naszej wspólnej gry już od dawna - przyznałam szczerze z uśmiechem.
Offline
Mimowolnie mój wzrok zszedł na dół, do jej dekoldu, bardzo pełnego dekoltu! ale zaraz wróciłem wzrokiem do jej twarzy, uśmiechając się szeroko.
- Szczerze powiedziawszy to mi też - przyznałem się, zerkając na swoje dlonie. - Niech wygra najlepszy - podsumowałem.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Lub po prostu bawmy się dobrze - zaproponowałam miękkim tonem i skinęłam na prowadzącego, by do nas podszedł. - Małą talię poprosimy, myślę że nie potrzeba nam sędzi - powiedziałam do starszego mężczyzny który wyciągnął talię o którą prosiłam i zaczął tasować. - Pogramy w 66, dobrze? Tak będzie na spokojnie w sam raz - uznałam miękko, a gdy prowadzący grę rozdał nam po sześć kart, skłonił się nam lekko życząc miłej gry i odszedł do innych stołów. Uśmiechnęłam się lekko i rzucając tylko okiem na karty skupiłam się na mężczyźnie. - Miałam powiedzieć już wcześniej, że wchodząc pomyślałam sobie, że wyglądamy całkiem jak jakieś dostojne małżeństwo - zachichotałam.
Offline
Podniosłem wzrok z kart i uniosłem brew, spoglądając na Janet. Uśmiechnąłem się jednym kącikiem ust.
- Naprawdę? - zapytałem z lekkim niedowierzaniem. - Hah... Być może. Nie pomyślałem o tym w ogóle - wyznałem, wzruszając lekko ramionami i nieprzerwanie przyglądając się kobiecie. - Z całą pewnością prezentujemy się naprawdę dobrze, a w szczególności ty, Janet - zaznaczyłem.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Ja? Oj nie bądź taki skromny dla siebie - zauważyłam miękkim tonem, obdarzając go uśmiechem, nieco znaczącym. Dziś był cichszy? Może zmęczony? Ah Janet, Janet... To że ty jesteś pobudzona na jego punkcie to nie znaczy, że on na twoim też. Tak w kółko mówił o tym oddaniu mi serce, o tym że ja chciałabym mu swoje oddać, oddać mu serce, ciało, oddałam mu już tyle czasu, uwagi, myśli...
Od tak dawna już nie myślałam już o kimś więcej niż o samej sobie...
- Zacznę - powiedziałam słodko, prostując się i wracając bystrym okiem do kart. Czułam że zerka nadal na mnie... Chciałam wiedzieć co mu siedzi w głowie...
Offline
Uśmiechnąłem się lekko, nie kłócąc się z Janet i nic. Pozwoliłem jej zacząć i starałem się skupić na grze, choć nie do końca było to takie proste. Na sali panowała stosunkową cisza, nie było za wiele ludzi przy stołach i większość zachowywała ciszę. Więc każdy głośniejszy oddech, każdy cichy śmiech Janet... Uderzał we mnie z podwójną, albo nawet potrójną siłą!
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Grało nam się spokojnie, odzywaliśmy się tylko w kontekście gry i właściwie... Nic więcej nie było nam potrzebne. Czasem zachichotałam, czasem zerknęliśmy na siebie i... Czasem trąciłam go nogą pod stołem by pochwalić za jakieś rozdanie i koniec końców.... Nie wiem czy to ja go rozpraszam, czy to on mnie samym tym że tak zabawnie się śmieje z moich zaczepek... Już sama nie wiedziałam. Przez te ostatnie kilka dni naprawdę wiele o nim myślałam i... Chyba chciałam odkryć poważne karty. Nawet z przyziemnej przyjemności...
- Chyba wygrałeś - przyznałam odkładając ostatnią kartę. Specjalnie wygrałam grę 66 by to nie umiejętności a czasem samo rozdanie decydowała o zwycięstwie. - Nie liczyłam punktów dokładnie, ale na moje oko, jesteś zwycięzcą - uznałam rozbawiona.
Offline
Westchnalem i zagryzlam wargę, zbierając powoli wszytskie karty w jedną kupkę. Ja liczyłem dokładnie punkty i wiedziałem że wygrałem ale szczerze powiedziawszy liczyłem je po to by powiedzieć Janet że bez dwóch zdań mnie pokonała. Nie miałem zamiaru się przyznawać.
- Też niezbyt liczyłem szczerze powiedziawszy - szarpnąłem, wzruszając niewinnie ramionami. - Możemy uznać to za remis - podsumowałem rozbaiwiny. - Bardzo dobrej się bawiłem... - Uśmiechnąłem się do niej łagodnie. - Masz ochotę zagrać jeszcze raz czy... Chcesz się iść przejść, droga Janet?
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Dawno nie widziałam tak pięknej nocy... Przejdźmy się jeszcze chwilę - poprosiłam miękko, patrząc na niego z namysłem. Jak powiedzieć, jak zacząć, jak dać znak, że to tak, że tak chcę, że wyrażam zgodę... Ah! - Można by powiedzieć, że dziś jest wyjątkowo cicho i spokojnie... Chcę się chwilę tym po napawać w twoim towarzystwie, Coltonie - dodałam łagodniejszym tonem, poprawiając włosy, które pewnie były już wystarczająco dobrze ułożone.
Offline
Podniosłem się z miejsca i wyciągnąłem dłoń w jej kierunku, która ujęła i również podniosła się z krzesla. Zrobiła to z niesamowitą gracją! Janet ujęła moje ramię i uśmiechnęła się do mnie w... nieco inny sposób niż wcześniej, taki bardziej znaczący.
- A więc chodźmy podziwiać wspólnie noc - przytaknęłam. - Spacerowanie jest czymś czego nigdy nie odmawiam nawetsamemu sobie - przyznałem się z lekkim rozbawiebiem, gdy opuszczaliśmy kasyno.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się miękko, kiwając głową z cichym rozbawieniem.
- Wiem, wiem... Lubisz spacerować, a nawet lubisz też spacerować ze mną... Co niezwykle mnie ciesz - przyznałam szczerze, przysuwając się do niego jak zawsze, a zaraz następnie ze skinieniem głowy prowadzącemu sali, opuściliśmy kasyno.
- Nie powinieneś być taki skromny dla siebie Coltonie, zauważam to już od jakiegoś czasu, że jesteś dla siebie niezwykle krytyczny - podjęłam miękkim tonem. - Wygrałeś ze mną uczucie, miałeś dziś wyjątkowe szczęście w kartach... W dodatku cały czas wychwalasz mnie i podziwiasz, jednak gdy ja to robię, ucinasz mnie - zauważyłam ze słabym uśmiechem. - Sprawiasz mi nie lada problem, by podkreślić, jak bardzo cię lubię, jak bardzo mi się podobasz - przyznałam.
Offline
- Ależ droga Janet! Ja czuję to wszystko, widzę, słyszę też - zapewniłem ją od razu. - Mężczyźni choć się nie przyznają do tego uwielbiają być komplementowani i podziwiani za to co robią, a przy tobie nie braknie tego - zaznaczyłem, uśmiechając się szeroko. - Sprawiasz mi wielkie przyjemności samą swoją obecnością. Jestem pewien, że gdyby nie ja, ktoś inny teraz by zajmował twój czas. Nie ma innej możliwości by piękna i inteligentna kobieta przepłynęła tak długi rejs w samotności.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się skromnie.
- Oh... zalecał się do mnie ktoś już na początku podróży - przyznałam się szczerze. - Poflirtowaliśmy nieco, ów mężczyzna nie miał skrupułów co do tego - westchnęłam cicho. - I chyba właśnie dlatego, bo tych prostych flirtach straciłam zainteresowanie, widzisz... To się właśnie zazwyczaj dzieje. Romansuje z kimś beztrosko, aż w końcu dopada mnie nuda lub niesmak i po prostu omijam wzrokiem taką osobę - pokiwałam głową. - Ale... u twojego boku tak miło mi się spędza czas, że odkąd tylko zaprosiłeś mnie do tańca... Już nie uciekam wzrokiem, czy nie myślę gorączkowo jak uciec, a jak być jeszcze dłużej i dłużej z tobą sam na sam... - wyznałam, czując lekko rumiane policzki.
Offline
Zagryzlam wargę z namysłem, zastanawiając się nad jej słowami. Ah, ja też pragnąłem być z nią sam na sam... Ale jej słowa miały taki... Szczególny wydźwięk. Hm, hm, hm.
Puscilem jej ramię i po prostu objąłem ją, pocierając delikatnie palcami po jej przedramieniu i zerkając na nią z miękkim i ciepłym uśmiechem. Byłem po prostu bardzo szczęśliwym facetem.
- Mam wrażenie, że w wielu momentach ułatwiam ci to zadanie, bo sam chce być z tobą jak najdłużej sam - szepnąłem.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się zadowolona, wtulając się w mężczyznę. Tak, tak, tak!
- Oh tak, ułatwiasz mi akurat to... - przyznałam rozbawiona. - I bardzo dobrze! Niezwykle cieszę się z każdej wspólnie spędzonej chwili mój drogi. Niezwykle... - westchnęła z uśmiechem, unosząc wzrok na Coltona. - Nawet nie wiesz jak bardzo cieszy mnie to nasze wspólne spędzanie czasu... - przyznałam miękko, zagryzając lekko wargę.
Offline
- Skoro nie wiem to w sumie zawsze możesz mi to wyjaśnić - pwiedzialem żartobliwie. - Jestem ciekaw świata, oraz różnych perspektyw. Lubię poznawać - zapewniłem, kiwając lekko głową. - W szczególności zaciekweolas mnie ty. Ale o tym już mówiłem, że bardzo chciałem cię poznać choć nie miałem pojęcia jak to zrobić btbjye narzucać się. A i tak zacząłem od "oddaje ci moje serce". Hmmm... Jestem niezwykle mało subtelny - podsumowałem z lekkim niezadowoleniem, marszcząc nieco brwi.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Owszem jesteś, ale sama też do subtelnych nie należę Col! - zaśmiałam się szczerze. - Nie chcę byś się musiał łapać za słówka, czy powstrzymywać przed czymś czego chcesz. Lubię jak mi mówisz wszystko wprost i ponad subtelności - przypomniałam uparcie. - Szczególnie w tak piękną noc, jestem zaskoczona, że jeszcze ani razu nie wspomniałeś, że dziś jest wyjątkowo romantyczny wieczór! Widocznie mi przypadł ten zaszczyt, sama czuję, już od zmierzchu, kiedy przygotowywałam repertuar nie mogłam się powstrzymać przed jakimiś romantycznymi, uczuciowymi piosenkami - przyznałam się szczerze, wspominając mój mało subtelny repertuar o namiętności, miłości, zakazanych kochankach...
- Dziś coś wisi w powietrzu, czuję to...!
Offline
Uśmiechnąłem się do siebie i odsunąłem ramię od Janet, która popatrzyła na mnie zaskoczoną i z nutą niepewności.
- Spokojnie, piękna Janet - szepnąłem, chwytając ją za rękę i pociągając do przodu, skręciłem w prawo by wyjść z labiryntu korytarzy i wyladowac na pokładzie. - Dziś księżyc jest już blisko pełni - powiedziałem, cisnąć ja jeszcze kawałek do przodu, by stanąć w świetle księżyca. Ustawiłem Janet twarzą w tamtym kierunku a sam stanąłem tuż za nią i objąłem ja ramionami, pewnie i mocno, przyciągając do swojej piersi. Sam spoglądałem w górę. - Romantyczna gwieździsta noc, słabe światło nocy... - powiedziałem cichutko, prosto na jej ucho, czując jak delikatnie drży. - Zdecydowanie masz rację że... Coś wisi w powietrzu - dodałem, muskając wargami jej ucho, skroń...
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Westchnęłam głęboko, a mimo iż wpatrzona w górę, tam gdzie skierował mnie Colton, ja czułam całą sobą jak mnie obejmuje. Sama nakryłam rękoma jego ręce i sama wtuliłam się w jego ramiona. W... niego. Zapamiętując dokładnie jak jego usta muskały moją skroń.
- Przy tobie to piękne uczucie staje się jeszcze wyraźniejsze... - wyszeptałam, uśmiechając się do siebie, a choć wpatrzona w księżyc, myślałam o tym jak bardzo też chciałam obdarzyć go tym przemiłym uczuciem. W końcu westchnęłam cicho, obracając się do niego twarzą. Jego oczy lśniły w blasku księżyca, tak jasno, że widziałam w nich swoje własne odbicie. Uśmiechnęłam się, sięgając dłonią do jego policzka, by go po nim pogłaskać z najwyższą czułością.
Offline
Rozluźniłem uścisk gdy się obracała ale kiedy tylko stanęła twarzą do mnie znów zmniejszyłem dystans między nami. Jej twarz była teraz nieco spowita cieniem, bardzo tajemnicza. Przechulilrm głowę, wtulajac się w jej dłoń i lekko przymykając powieki. Zamruczalam cicho, uśmiechając się pod nosem.
Cisza panującą między nami była przyjemna, i choć nie byłem pewien czy cisza może być łagodna, to właśnie tak uważałem. To była bardzo łagodna cisza, pozbawiona napięcia, czy dyskomfortu.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline