Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnęłam się czule na jego słowa i pokiwałam głową na te słowa, biorąc sobie kawałek pieczywa do chrupania.
- Długość znajomości jest istotna, ale wiesz, to nic nie znaczy na dobrą sprawę. Najważniejsze jest do kogo się odezwać i... Że masz na kogo liczyć - mruknęłam. - Kiedy... Jest źle nie odwrócą się od nas, wesprą... - pokiwałam lekko głową. - Ty pewnie też masz osoby na których możesz w taki sposób polegać...
Offline
- Tak, z całą pewnością mam - przyznałem i zmieniłem temat na pogodniejszy i lżejszy, bo po co mieliśmy się smucić. Wróciłem do tematu o książkach i o naszych ulubionych lekturach, wypytując ja o ulubione tytuły zy autorów, na co odpowiadała z lekkim zakłopotaniem nie do końca chcąc się przede mną przyznawać do książek które czyta. Ah, to jednak nie było nic nadzwyczajnego, że kobieta czyta romanse. Ba! Sam potrafiłem po dobry romans sięgnąć, o czym poinformowałem swoją rozmówczynię. Janet roześmiała się na tą informację i potem już łatwiej jej było mówić. W zamian ja opowiedziałem jej o swoich ulubionych autorach, przywołując najlepsze tytuły oraz wspominając cudownych bohaterów tych wszystkich opowieści. Niezwykle przyjemny temat.
Rozmaiwlismy tak, aż dostaliśmy nasze główne dania i rozmowa na chwilę przycichła gdy oboje z chęcią wzięliśmy się za jedzenie swoich posiłków.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Wieczór mijał szybko, jednak widziałam to jedynie po spływającym ze świec wosku. Sama nie czułam jego upływu, kiedy siedzieliśmy tak z Coltonem nad deserem lodowym, który nam zamówił. Roześmiałam się, że muszę przecież trzymać linię, na co on mnie skarcił, że już teraz wyglądam pięknie... Oh to był tylko jeden z wielu, wielu komplementów jakie dostałam dzisiejszego wieczoru. Ale... prócz tego dostałam też wspaniałą rozmowę, inteligentom dyskusję, swobodną, szczerą rozmowę, mogłam się roześmiać bez zakrywania ust, mogłam usłyszeć, że mam piękny śmiech, mogłam trącić dłoń Coltona może raz, może dwa... To wszystko było takie dobre.
- Jeśli chcesz mnie złapać za rękę, to możesz to zrobić - powiedziałam miękko, widząc z jaką radością trącał moje ramię, dłoń, palce. - Zawsze ujmujesz mnie z taką delikatnością, jakbyś nie był pewien, czy możesz... a ja cię zapewniam, że tak, możesz - powiedziałam ze słodkim uśmiechem, oblizując łyżeczkę z lodowego smakołyka.
Offline
Zerknalem mimowolnie na jej dłoń i poowli przesunąłem swoją w tamtym kierunku.mimo wszystko delikatnie ująłem jej dłoń i wcisnąłem palce, opierając znów rękę na stoliku. Dopiero wtedy podniosłem wzrok, budząc się ze swojego małego transu.
- Wybacz mi w takim razie... Ja... No tak, chyba mogę się przyznać. Wciaz nie wiem co o tym myślisz - mówiąc to zerkałem na nasze splątane palce. - śmiejesz się i jesteś szczęśliwa ale wciąż się martwisz i... Stąd ta moja ostrożność. Naprawdę nie chce się narzucać. Pozekam. Na wszystko.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Możemy nie mieć czasu, Coltonie...
Uśmiechnęłam się miękko i ścisnęłam krótko jego dłoń by miał pewność, że ja... cieszę się na to, że jest tu, że mnie trzyma za dłoń, że... że mówi takie piękne rzeczy.
- Wiem, namieszałam ci... Samej też nie jest mi lekko - zapewniłam go z przepraszającym uśmiechem. - Wybacz... Ale... Jeśli potrzebujesz jakiegoś pewnego postanowienia, to... Proszę, dotykaj, ciesz się ze mną, poznawaj i... bądź jak najbliżej - tym razem spojrzałam na niego z czułością. - Strach jest nieodłączną, gdy komuś na czymś zależy... Ale podoba mi się to co czuję gdy jesteś blisko, mój romantyku... - przyznałam.
Offline
Oh, Janet! Ale ja to wiedziałem, bo już mi o tym mówiła, leczciagle widziałem w tobie tą niepewność i bałem się stawiać kroki, na które ty nie byłaś jeszcze gotowa.
- Cała pojemność po mojej stronie. Musisz mi jednak wybaczyć moje wahania, mogą się... Jeszcze pojawiać od czasu do czasu. Ale będę miał na uwadze twoje słowa - zapewniłem, z łagodnym uśmiechem. - Powiedz mi proszę, podróżowałaś kiedyś tak daleko?- zmieniłem znów temat. - To moja pierwsza tak daleka podróż, w dzień wyjazdu myślałam że pełne z radości - przyznałem się z rozbawiebiem. - Podróżowałem po kraju i to całkiem sporo, ale nigdzir dalej - dodałem jeszcze, gładząc kciukiem jej dłoń.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Zamyśliłam się chwilę, spoglądając w zamyśleniu na deser.
- Cóż, też podróżowałam po całym kraju, ale najdalsza... - uśmiechnęłam się lekko na to wspimnienie. - Byłam w Azji, mój ówczesny mąż załatwił nam koncert na skalę światową... To było już pod sam koniec wojny, gdy wszyscy już wycofywali wojska, ale podróżowanie nadal było niebezpieczne - zaśmiałem się cicho. - Popłynęliśmy najpierw statkiem kurierskim, a potem polecieliśmy samolotem handlarza porcelaną aż do punktu docelowego... Ah nie pamiętam tej nazwy! Oh przykro mi, teraz sobie nie przypomnę... - mruknęłam zasmucona. - Ale... Tak to była daleka podróż. Ale za to nigdy nie udało mi się odwiedzić Europy...
Offline
- Podróż w nieznane to niezwykle ekscytująca sprawa. Nazwę na pewno sobie przypomnisz z czasem, takie rzeczy wpadają do głowy o niespodziewanych porach o wiele później niż były faktycznie potrzebne - powedziałem z lekka rozbawiony. - Opowiedz mi coś o tym koncercie... Twój były mąż... go organizował, a ty byłaś tylko obserwatorem, czy brałaś w tym wszystkim udział? - spytałem zaciekawiony, wahając się znacząco na początku zdania.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Uczestniczyłam, a mój mąż.. Um to muzyk - przyznałam, uznając że nie mogę mówić o nim w czasie przeszłym. W końcu on żył, to że mnie zostawił by założyć rodzinę z jeszcze młodszą... Odchrząknęłam. - Był ode mnie starszy (dobre 10 lat) gdy się pobieraliśmy, poznałam go na zajęciach że śpiewu... Był już uznanym muzykiem wtedy, jego kontakty pozwały nam obojgu rozwinąć skrzydła i występować wspólnie na wielu scenach... Miłość była naturalna - machnęłam ręką. - Gdy razem zyskiwaliśmy rozgłos, on mógł nam załatwiać więcej większych występów koncertów, także solowych... I także na innym kontynencie - uśmiechnąłem się lekko na dobre wspomnienia.
Offline
Pokiwałam głową ze zrozumieniem. I choć nigdy nie byłem dobry w analizie tym razem starałem się jak najwięcej informacji wyciągnąć z tego, co właśnie usłyszałem. Ale jedyne do czego doszedłem, to to, że dzięki temu mezczyźnie Janet stała się tym, kim jest, a z całą pewnością jest cudowna. I jako kobieta, jak i jako artystka.
- Niesamowite... Zadziwiają mnie ludzie z tyloma znajomościami i wpływami. Choć sam poruszam się po kręgach ludzi, którzy właśnie takimi ludźmi są. - Zachichotałam. - To niesamowite, że miałaś okazję ,obaczyć kawałek świata a przy okazji spełniać się zawodowo. To bardzo, bardzo dobre połączenie - podsumowałem i chciałem zapytać co zamierza robić po podróży ale się powstrzymałem, pamiętając o umowie, by zostać przy tematach "teraz" i ewentualnie "kiedyś", a nie uciekać w "jutro".
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Pokiwałam głową z zadowoleniem.
- Tak, to faktycznie dobre połączenie. Wiele mi dało, jako osobie, jako śpiewaczce... Musiałam się nauczyć jak żyć w takim towarzystwie, dziewczynka z ulicy nagle trafia na salony, odwiedza tak wiele miast.. . To był szok - roześmiałam się cicho, kręcąc głową. - Ale dało mi to wiele... W końcu jestem kim jestem, zrobiłam duży postęp, może daleko mi do gwiazdy ale jestem szanowana i lubiana w wielu kręgach - przyznałam cicho, biorąc jeszcze trochę deseru lodowego. - Jednak tam nie mogłam śpiewać jak chciałam... Miałam nuty, trzymałam się w takt mojego męża, a wszyscy patrzyli na mnie krytycznie... Zupełnie inna atmosfera.. - mruknęłam.
Offline
- Kto patrzył na ciebie krytycznie? - zapytałem zaskoczony. Choć faktycznie nie byłem znawcą w sztuce jaką był śpiew jednak gdyby było coś do krytykowania to raczej ktoś by już to usłyszał. A w Janet w jej śpiewie...? Nie było przecież zupełnie nic do krytykowania! - Kim są ci "wszyscy'' którzy sprawili, że także się czułaś tam?
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Westchnęłam cicho.
- No wiesz, salony znawców muzyki, innych śpiewaków, muzyków czy krytyków. Mój były mąż lubił się na nich pokazywać, szczególnie że mną - wywróciłam oczami. - Gdy byłam młodsza to nawet mi to schlebiało, z czasem zrozumiałam, że traktował mnie po prostu jak ozdóbkę - pokręciłam głową. - Wybacz, nie specjalnie... Mam ochotę o nim mówić. Może to i stara rana, ale bolesną, oo tym wszystkim co... Mi się przytrafiło - przyznałem już ciszej, spuszczając wzrok i zaciskając palce na jego dłoni. Tutaj był Colton, był dobry, był dla mnie cudowny...
Offline
- Wybacz... Nie chciałem dopytywać o niego ale... Ah, po prostu lubię się dowiadywać o nowych rzeczach. Przepraszam, nie będę dopytywał o to. Rozumiem że był to piękny czas ale nie był pozbawiony trudów - podsumowałem, uśmiechając się lekko. - Czyli tak się przystosowałaś do salonów... Pwoedzialbum, że bardziej naturalnie niż ja, bo ty przez praktykę,a ja głównie przez teorie. Ah, macocha chciala abym wsyztsko wiedział. Byłem najmłodszy więc najłatwiej było mnie do tego przekonać. - Zaśmiałem się, pocierając kciukiem po jej dłoni.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Ja uczyłam się na żywca... Cóż, spotkałam się z wieloma nieprzyjemnymi spojrzeniami, ale wtedy.. - pokręciłam głową. - Mój były mąż chciał bym się bardziej starała, a gdy byłam młoda i zakochana... Wyjątkowo się starałam - wzruszyłam ramionami. - Nie przejmuj się, możesz pytać, będę starała się odpowiadać, po prostu... Temat Perry'ego wiąże się z wieloma tragediami... Ale niech Ci nie będzie przykro - uniosłam głowę z uśmiechem, z czułością spoglądając na mojego towarzysza. - Przy tobie nawet ciężkie tematy są po prostu przeszłością i... Kiedyś trzeba się z nią uporać. Byle miłości, byle tragedie, ból... - wzruszyłam ramionami.
Offline
- Oh, skoro wtedy byłaś młoda i zakochana to niby jaka jesteś wraz? - zapytałem z lekkim rozbawiebiem wymieszanym z powagą. - Janet,dałaś mi już do zrozumienia mocno, że nie chcesz, by ktokolwiek się nad tobą użalał, a ja nie mam tendencji do użalania się. Jestem romantykiem, ale niestety życie często sprowadziło mnie na ziemię także znam spray życia codziennego. Ująłem jej dłoń w obie dłonie i przyciagnalem do swoich ust by musnąć wierzch dłoni ustami. - Teraz chce być jednak bliżej nieba, a obiecałem ci pokazywać go dużo - przypomniałem uśmiechnięty, odkładając jej don w to samo miejsce co wcześniej. - Twój były niż chcąc czy nie chcąc jest częścią twojego życia... Hm, być może nawet ciebie - dodałem z nutą smutku i żalu,których nie umiałem się pozbyć. Zaraz jednak postarałem się rozpogodzić. - Mów o tym, o czym chcesz mówić, a to co chcesz zachować dla siebie,po prostu zachować. Owszem, chce wiedzieć o tobie jak najwięcej ale nie kosztem zmuszania cię do tego.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się oczarowana wpatrując się ciepło w Coltona.
- Wiem o czym chce mówić - mruknęłam cicho. - Chcę ci powiedzieć, że dziękuję. Jesteś naprawdę... cudownym mężczyzną i cały ten tydzień czułam się jak naprawdę wyjątkowa kobieta... - powiedziałam cicho. - Ale wyjątkowa na tak wiele sposobów... Mówisz mi takie miłe rzeczy, chcesz mnie traktować w tak wyjątkowy sposób i w dodatku... - pokręciłam głową. - Sama nie wiem jak to nazwać, po prostu całą swoją osobą dbasz o mnie i... Chcę byś czuł się przy mnie tak samo, tak wyjątkowo... - przyznałam cicho.
Offline
- Twój uśmiech mi to wynagradza, Janet, zapewniam cię. Pamiętam uśmiech na początku tygodnia, ten teraz jest zupełnie inny i dziękuję za niego - pwoedzialem cicho i jeszcze raz uścisnąłem jej dłoń by w końcu uwolnić ją z objęć. Sięgnąłem po widelczyk, by kontynuować jedzenie swojego sernika.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Pokiwałam głową, z cichym zamyśleniem, kiedy Colton zabierał się za jedzenie. Uśmiechnęłam się z zamyślenie, wpatrując się w niego.
- Czy... właściwie chciałam zapytać o to wcześniej i... przepraszam jeśli cię to urazi - zaznaczyłam od razu. - Powiedz mi proszę, czy... często powierzasz swoje wielkie, cudowne i czyste serce kobietą? Często... czujesz coś takiego jak przy mnie? Nie mówię, że teraz, ale... - spojrzałam na niego z czułością i troską. - Jak wiele bólu, twoje serce już widziało? - zapytałam łagodnie.
Offline
Zacisnąłem usta. Trafiła w bardzo czuły i delikatny punkt. Nie chciałem opowiadać o tym, ile razy moje serce rozpadło się na kawałki i jak bardzo teraz jest kruche, po tych wszystkich rozbiciach.
Dlatego spokojnie przełknąłem kes sernika i niespiesznie oraz łagodnie uśmiechnąłem sie do kobiety.
- Nie na tyle wiele, bym zwątpił w miłość, droga Janet - odparłem, opierając łokcie na blacie i splątując dłonie przed sobą, by oprzeć na nich brodę. Nie była to zbyt elegancja pozycja ale ustaliliśmy już z Janet, że elegancja nie jest nam aż tak potrzebna do szczęścia. - Ale na tyle mocno, bym zapamiętał każdą z tamtych mości - dodałem z nutą smutku i bólu. - Jednak nigdy nie byłem żonaty - oświadczyłem, bo chyba w gruncie rzeczy nie mówiłem o tym jeszcze. - Choć raz byłem całkiem blisko - dodałem, znów markotniejąc. - Ale się pozbierałem z tego, człowiek nie wie jak bardzo jest silny, dopóki nie musi się taki stać. Sama rozumiesz o co w tym chodzi.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline