Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- I tak stoisz bardziej w pionie niż ja - zaśmiałem się szczerze. - Ale ja naprawdę mam jasny umysł! Po prostu jestem... Swobodniejszy - parsknąłem i wszedłem za Aidenem gdy udało mu się w końcu otworzyć drzwi do kajuty. Jestem z nim w jego kajucie... O rany...
- Hmmm mieszkam na tym samym korytarzu a masz znacznie fajniejszą kajutę - zachichotałem pod nosem, rozglądając się z ciekawością dookoła, naturalnie z ciekawością typową dla mnie, nie byłem zbyt natrętny.
Offline
Zaśmiałem się radośnie, zamykając za nami drzwi. Rozejrzałem się po uporządkowanym pomieszczeniu, a potem skupiłem jednak wzrok na czymś, a raczej na kimś, kogo tu nie widywałem i nie spodziewałem się widywać.
- Domyślam się, że mogą się nieco różnić. Dziś możesz się rozgościć jak u siebie w mojej, jeśli tylko masz na to ochotę - owoedzialam spokojnie, sięgając do dzbanka i nalewając wody do dwóch szklanek. - Hmm, nie znajdziesz nic nadzwyczajnego na wierzchu... Lubię porządek - zaznaczyłem, widząc jak uważnie się rozgląda.
Offline
- Po pierwsze, może rozglądam się za czymś nie oczywistym, może po prostu obserwuję jak żyjesz - zauważyłem, z bystrym, rozbawionym spojrzeniem. - A po drugie nie szukałem niczego nadzwyczajnego, po prostu szukałem różnic między naszymi kajutami - zaśmiałem się, kręcąc głową. - Ale to, że masz tu nadzwyczajny porządek... Hm, tak zresztą myślałem. Masz w sobie coś z pedanta - przyznałem, zdejmując z siebie marynarkę i zostając w niedopiętej koszuli oraz szelkach. - Oczywiście w pozytywnym sensie. Po prostu jesteś poukładany - podsumowałem z szerokim uśmiechem.
Offline
- Wychowanie nie pozwoliło by było inaczej - powiedziałem żartobliwie. - Ale nie narzekam na nie... Wręcz przeciwnie, bardzo się z tego cieszę. Łatwiej funkcjonuje się w takiej przestrzeni. - Uśmiechanalem się lekko, opierajac się tyłem o blat i obserwując mężczyznę. - Choć tu było by trudno nabrudzic. Pokojówka wpada i sprząta przynajmniej raz dziennie - szepnąłem, popijając wodę ze szklanki.
No Vincent... Co mi dziś jeszcze powiesz? Co dziś jeszcze zrobisz...? Byłem tak zaciekawiony jego osoba jak nigdy. Akurat dziś! Po nieprzyzwoitych ilościach alkoholu! No dobrze... Może "nieprzyzwoite" to trochę za dużo powiedziane, aczkolwiek bliżej nam było do tego określenia niż do przyzwoitości.
Offline
- Hm w swojej kajucie właściwie tylko sypiam i przechowuje ubrania - przyznałem się, nadal oglądając z uwagą niemal każdy detal pokoju. Odwiesiłem z należytym szacunkiem marynarkę na jedno z dwóch krzeseł przy stoliku, wygładziłem ją i zaraz znów zacząłem spacerować. - Ale w sklepie... Hm... Mój mistrz jeszcze na lądzie wyśmiewał mnie, że musze mieć wszystkie narzędzia poukładane w swój i tylko mój sposób - wyznałem, podchodząc do komody gdzie leżało na niej pudełko z zegarkiem i jakaś fiolka, chyba perfum, albo wody kolońskiej. Zbliżyłem się do niego. - Też lubię porządek, choć wiem, że nie wyglądam... - zaśmiałem się sięgając jednak z ciekawości do buteleczki i wąchając korek. - Mmm podobają mi się... - mruknąłem pod nosem zachwycony i odstawiłem flakonik na miejsce z rozmarzonym uśmiechem i spojrzałem na Aidena. Wpatrywał się we mnie, a mi było aż głupio, że wcześniej tego nie zauważyłem. Zachichotałem na jego wyczekujący wzrok.
- No co? Mam stanąć na stole i tańczyć kankana? Uważaj bo bym mógł! - zaśmiałem się, kręcąc głową i starając się ukryć wypieki na policzkach.
Offline
- Tak, czuję że byłoby to możliwe, ale nie potrzebuje tego do szczęścia - zapewniłem go, odstawiając szklankę na bok, obok drugiej, która czekała na Vincenta. - Zastanawiam się teraz, czym mógłbym cię zaskoczyć, skoro wszystkiego się po mnie spodziewałeś - przyznałem, uśmiechając się niewinnie i rozglądając po własnym pokoju. - I szczerze powiedziawszy naprawdę nie mam pojęcia. Teoria o tym, że jestem nudziarzem potwierdza się coraz bardziej - stwierdziłem, wzdychając. Zmarszczyłam zaraz brwi. - Choć... Może jest coś o co mnie nie podejrzewasz. Bo to nieco głupie, no cóż. Chcę cię czymś zaskoczyć, więc nawet do głupoty się przyznam - oznajmiłem i podszedłem do biurka. Otworzyłem szafkę i wyciągnąłem z niego ozdobny kuferek, nie był mały, był gdzies pomiedzy tym, a średnim, i postawiłem go na stole. Vincent z zaciekawieniem podszedł bliżej. Podobała mi się jego ciekawość. I te błyszczące oczy!
Był to kuferek wykonany z ciemnego drewna, z wklęsłymi wzrośnie wyrzeźbionymi na nim oraz delikatnymi złotymi elementami, a w środku znajdowała się moja kolekcja guzików. Uprzedziłem go, że to głupie!
Offline
- Nie jesteś nudziarzem! - prychnąłem. - A nawet jeśli jesteś, to ja jestem jeszcze większym, bo w końcu lubię twoje nudziarstwo! - oświadczyłem z przekonaniem, ale koniec końców podszedłem z ciekawością do Aidena, który wyciągnął ostrożnie pudełko i z wahaniem otworzył zdobione wieczko.
- Guziki... - mruknąłem pod nosem, marszcząc lekko brwi i spoglądając na zawstydzonego faceta tuż obok mnie. - Ty... Oh zbierasz guziki? - zapytałem, unosząc wyżej brwi. Zacząłem chichotać znów spoglądając w jego kolejkę. - Hah, nie śmieje się z ciebie, przysięgam! Ja... Nie sądziłem, że ktoś taki jak ty, no wiesz, poważny, ułożony, prawdziwy gentelman i ma taką cudowną kolekcję w swoich zbiorach! - wyjaśniłem swój śmiech. - O raju... Chyba mega długo je zbierasz...! - zauważyłem, nawet nie śmiąc ich dotknąć. - Jak to jest, zbierasz wszystkie, czy po prostu jakieś szczególne...? - dopytywałem.
Offline
- Szczególne - wyjaśniłem rozbawiony i sięgnąłem do kuferka. - I tak... W sumie zbieram je odkąd tylko pamiętam. - Usmiechnąłem się, spoglądając na poprzecierany guzik z dwiema dziurkami na nitkę, miał szary kolor i był dosyć duży. Zastanowiłem się chwilę. - Ten jest z Europy - oznajmiłem, kładąc go na stoliku. - Znalazłem go dzies na chodniku - przyznałem się, uśmiechając krzywo i nie kontynuując. - O, a ten - mruknalem, wyciągając niewielki, różowy, przyozdobiony jedną cyrkonią. - Dostałem od swojej pierwszej miłostki z dzieciństwa. Pamiętam że ta dziewczyna uwielbiała diamenciki - wyjaśniłem, kładąc go obok tego szarego. Mocno się różniły. Hah... Tak jak moje życie w Europie, od tego w Australii. - To takie małe pamiątki. Niektóre zbierałem sam, a inne dostałem od ludzi, którzy albo jakimś cudem się dowiedzieli sami, albo powiedziałem im o moim hobby. - Wzruszyłem niewinnie ramionami. - Lubię proste rzeczy, które cieszą.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze, odwracając w którymś momencie wzrok od guziczków, a spoglądając na Aidena, zdając sobie na bardzo sprawę, że ja po prostu jestem w nim poważnie i nieuleczalnie zakochany.
- Wiesz... takim wydajesz się człowiekiem... - przyznałem cicho. - Małe rzeczy mają dla ciebie wielkie znacznie, zapisujesz w nich emocje... - dodałem, wspominając nieszczęsny pierścionek, czy poprawianie garnituru, czy setki innych drobnych ruchów, które zauważyłem głównie dlatego, że ciągle się w niego wpatrywałem. - Uważam, że to piękne - podsumowałem z przekonaniem i chwile zamilkłem. - Hm... to ja też się przyznam do czegoś - wyznałem i odsunąłem się kawałek od Aidena. - Czekaj daj mi chwilę i nie patrz na mnie! - zaśmiałem się, odwracając do niego tylem, choć widziałem jak mężczyzna i tak odwraca wzrok.
Podszedłem do marynarki, by wyjąć z kieszeni na piersi parę kolczyków, a potem sprawnie włożyłem je sobie w dziurki w uszach, które choć nie zdążyły się zrosnąć, były bardzo słabo widoczne.
- Już - powiedziałem, odwracając się do mężczyzny w długich kolczykach z "oczka" w pawim piórze. Były kolorowe i mieniły się w cudownie świetle, jednak były za duże bym mógł je nosić na co dzień. A właściwie bym je nosił w ogóle. - Moja matka dała mi je dawno temu, na szczęście - wyjaśniłem ze słabym uśmiechem, dotykając jednego ucha palcami. - Nie mogą ich jednak nosić, ani żadnych innych kolczyków, nawet tych ze swojej produkcji. Dostałem... Um masę nieprzyjemnych słów, nim wsiadłem na statek, na temat swojego wyglądu, dlatego uznałem, że musze przestać - westchnąłem ciężko.
Offline
Zaśmiałem się krótko, przyglądając Vincentowi z miękkim uśmiechem. Właśnie to mi się podobało, gdy on uśmiechał się i był taki zadowolony, i mnie to też cieszyło. I cholera, no oboje staliśmy i uśmiechaliśmy się jak para idiotów.
- Faktycznie są trochę duże - przyznałem szczerze. - Nie dziwię się, że ktoś mógł źle na nie zareagować... Ale same w sobie są naprawdę ładne. A... Te z własnej produkcji nie są mniejsze? - Zmarszczyłem lekko brew. - Choć masz już naprawdę dużo błyskotek. Nie zauważyłem wcześniej, że masz przekute uszy...
Offline
- Staram się by nikt nie zauważył, poza tym, nie wiem czy w ogóle zastanawiałeś się by ich szukać u mnie - zaśmiałem się cicho. - I tak, te własnej produkcji są mniejsze, ale i tak sam zauważyłeś, że jestem już całkiem obwieszony - zaśmiałem się cicho i zdjąłem ostrożnie kolczyki, by schować je na swoje miejsce. - Ale... Te zawsze mam przy sobie. Na szczęście, no wiesz, szczęście zawsze się przyda - zauważyłem, przyglądając się z uśmiechem Aidenowi, z uśmiechem który mógł mówić "w końcu poszczęściło mi się przy tobie". Zaraz jednak odchrząknąłem i znów stanąłem blisko mężczyzny, bo lubiłem wykorzystywać ta okazję, jednocześnie przyglądając się innym guzikom w skrzyneczce.
- Czy... ja też będę mógł dać ci guzik...? - zapytałem częściowo z wahaniem, a częściowo z ekscytacją.
Offline
- Oczywiście, nie będę przecież protestował - oznajmiłem ze śmiechem, spoglądając to na swój mały zbiór, to na Vincenta. - Będzie mi nawet bardzo miło. Hmmm, chyba jestem zbyt sentymentalny - szepnąłem i wyciągnąłem dłoń, trącając opuszkami palców jeden z rozpiętych guzików jego koszuli. - Yhym, to mnie momentami gubi - dodałem, starając się wrócić na ziemię i zabierając dosyć szybko rękę. Schowałam obie dłonie do kieszeni i nieco się zgarbiłem. W końcu byłem w swojej kajucie, mogłem przestać się tak spinać. - Ja mam guziki, za to ty masz całą masę ładnej biżuterii. Osobiście nigdy nawet nie myślałem, by nosić jakąś. - No, poza obrączką.
Offline
Uśmiechnąłem się zupełnie czerwony. Całe szczęście mogłem zrzucić wszystko na alkohol.
- Ja początkowo się wstydziłem - przyznałem się szczerze. - Ale... od dawna uczyłem się fachu i biżuteria stała mi się bliska jak architektowi, ślady ołówka na dłoni - parsknąłem, pukając się palcem w bok drugiej ręki, a zaraz jedną opuszczając, a wyżej unosząc tą z moimi ulubionymi pierścieniami. - Długo zabrało mi zdobycie odwagi na noszenie jej... - przyznałem ciszej. - Początkowo sygnety, jeden wisiorek, dwa, trzy, potem przekułem sobie uszy... - wzruszyłem ramionami. - Lubię je wszystkie i... chyba też jestem sentymentalny - uśmiechnąłem się pod nosem, nadal patrząc na własną dłoń. - Im więcej mam na sobie łańcuszków, które przynoszą mi dumę, sam mocniej wierzę w siebie... - zagryzłem wargę i uniosłem wzrok na Aidena. - Ty nie potrzebujesz się tak upewniać, hah. Jesteś przystojnym, lubianym facetem, pewność siebie to pikuś - parsknąłem.
Offline
Uśmiechanalem się lekko, nie spuszczając wzroku z Vincenta.
- Tak sądzisz? - zapytałem ostrożnie. - Że to takie oczywiste i wzięło się od tak? - upewniłem się i westchnąłem cicho. Skąd niby miał wiedzieć o mnie cokolwiek... Dopiero się poznaliśmy. Mówiłem mu dużo, ale nie o wszystkim, nie wszytsko. Przecie, nie mogłem. Nie znał mnie. Dlatego zamiast drążyć, usmiechnąłem się i pokiwałem głową. - W którymś momencie faktycznie staje się to... Naturalne. Dla ciebie też już jest. Choć myślę, że i bez wisiorków i sygnetów byłbyś pewny siebie, a ja w twoich wisiorkach czułbym się niesfojo - powiedziałem że śmiechem.
Offline
- Bez wisiorków, czuję się... Sam nie wiem. Nudny - uśmiechnąłem się krzywo. - Nieważne um.... Nieważne - uznałem zaraz, zasysając wargę i po chwili zamyślenia znów unosząc wzrok na Aidena. Chwilę przepadłem, wpatrując się w jego oczy, brwi, nos, usta... Ah te wargi. I ten delikatny zarost, który musnąłem palcami, kiedy odpalałem mu papierosa...
- Chyba nic nie bierze się od tak - mruknąłem pod nosem. - Za wszystkim stoi jakaś historia... Nie zawsze łatwa - dodałem i pokręciłem głową, a przez to tak długie wpatrywanie miałem wrażenie, że się lekko pochylam coraz bliżej Aidena i już za moment byłbym milimetry od... /w tej chwili statek wpada na falę xdd/ Odsunąłem się gwałtownie, kołysząc się nieco na nogach.
- Um... Karty! Miałeś mi pokazać swoje ładne karty!
Offline
Otworzyłem szerzej oczy, zastanawiając się chwilę nad sensem jego słów a potem uświadomiłem sobie, że faktycznie po to tu przyszliśmy (hm, a raczej pod tym pretekstem).
- Karty, no tak - mruknalem, chowając guziki do kuferka i zamykając go. Zostawiłem go jednak na blacie stołu i podszedłem do jednak z szaf, otwierając ja i wyciągając z póki karty. Usmiechnąłem się z rozbawieniem i wskazałem dłonią na małą kanapę. - Zapraszam pana - zachęciłem do zajęcia miejsca.
Offline
- "Pana"? - zaśmiałem się, szybko starając się ukryć swoje wcześniejsze przerażenie tym, że niemal nad sobą nie zapanowałem. - Nie pamiętam kiedy ostatnio mówiłeś na mnie "pan" - zachichotałem, ale usiałem na kanapie z gracją, godną wyłącznie mi. Aiden zaraz usiadł obok, a że byłem ciekawy kart (wcale nie chciałem po prostu być blisko), przysunąłem się zaraz do mężczyzny, pochylając się nad tym jak otwierał pudełko.
- Rany... Faktycznie piękne - mruknąłem marszcząc brwi, skupiony na kartach po brzegi wypełnionych obrazkiem, bardzo misternym i pięknym. - Naprawdę nie sądziłem, że mogą być aż takie ciekawe... - przyznałem się szczerze, biorąc w swoje palce jokera, który zachwycał barwami. Po krótkiej obserwacji oddałem jednak kartę Aidenowi, dotykając z chorą przyjemnością jego dłoni.
Offline
- Mówiłem! Kolekcjonerskie - szepnąłem, zerkając na jego dłoń, na swoją dłoń a potem skupiając jednak wzrok na kartach, jakbym nic nie zauważył. - Bardzo je lubię. Nawet po prostu przejrzeć je od tak - przyznałem się i zacząłem je tasować. - No dobrze, to może zagramy...
Wybraliśmy w końcu grę która znał też Vincent i nieco się wciągnęliśmy. Grali nam się za dobrze. Alkohol, mimo że piliśmy go już jakiś czas temu nadal utrzymywał nas w świetnych nastrojach jednak byliny coraz bardziej zmęczeni.
Offline
- O rany... - jęknąłem, kiedy pochylony nad swoimi kartami ledwo już widziałem na oczy. - Um... Okej, chyba jednak wygrywasz... A nie... Uh, myli mi się już wszystko - mamrotałem pod nosem, a mamrotanie przerywałem ziewaniem, na co zaraz ziewaniem wtórował mi Aiden. Zdjęliśmy już obaj z siebie szelki, zostając w wymiętych koszulach, znacznie bardziej rozluźnieni, jednak kiedy było nam już wygodnie i ciepło, alkohol zaczął nas porządnie usypiać. A przynajmniej mnie. Kiedy rzuciłem ostatnie karty i poniosłem porażkę, zacząłem zbierać je (bo była moja kolej tasowania). Przy okazji zbierania ich spojrzałem na zegar który wskazywał wyraźnie już późną godzinę.
- Muszę przyznać, że gdyby nie to... że ledwo patrzę na oczy... - zacząłem, jednak ziewnięcie mi znów przerwało. - To bym nie czuł upływu czasu w ogóle... - wymamrotałem, kiedy karty wypadły mi z dłoni. Zakląłem, zaraz jednak przepraszając łagodniej i zsunąłem się z fotela, by na podłodze pozbierać je wszystkie ostrożnie. - Wybacz..
Offline
- Nic nie szkodzi - zapewniłem, również przyklejając na podłodze by pozbierać razem z nim karty. Nasze dłonie co raz obijały się o siebie niezdarnie. Zaśmiałem się. - Hm, oboje chyba już do niczego się nie nadajemy dziś. To raczej znak, by zakończyć spotkanie. Poza tym, wolabym jednak nie stracić żadnej karty - dodałem żartobliwie, gdy pozbieraliśmy wszystko. Uniosłem wzrok na Vincenta.
Offline