Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Łzy zebrały się w moich oczach i od razu spłynęły po moich policzkach. Dzięki ciepłu jego ciała, kompletnie zapomniałam o przemoczonym ubraniu. Dzięki jego obecności, czułam się w końcu w pełni bezpieczna. I taka szczęśliwa że go widzę, że go mam. Miałam tak bardzo gdzieś całą resztę świata.
Wtuliłam się w Enzo, chowając głowę w zagięciu jego szyi, oddychając jego zapachem, wypełniając nim płuca.
- Też się o ciebie bałam... J-ja... Chciałam tu przebiec a-ale... Cały statek... On... I ta burza, sztorm...! - mówiłam bez ładu i składu, uśmiechając się i płacząc jednocześnie. - Mogłam myśleć tylko o tym, że nie chce, że nie mogę!, cię stracić - wyszeptałam, wciskając się w jego ciało jeszcze bardziej, tak, że między nami naprawdę nie było już żadnej przestrzeni.
Dalekie podróże mają to do siebie, że przywozi się z nich coś zupełnie innego niż to, po co się pojechało.
Offline
- Już cichutko Lenko, już cichutko... - powiedziałem miękko i rozejrzałem się po wąskim korytarzu. Kapitan schował się już do swojej kabiny, a poszczególni marynarze pewnie z wolna zmierzali na mostek by zrelacjonować działania podjęte na pokładach. - Chodź... Chodź do mnie, zaraz tu się zrobi tłoczno - powiedziałem cicho, choć w duchu szczerze mówiąc chciałem się po prostu bardzo, ale to bardzo położyć. Po prostu dać nogą odpocząć. Przeszliśmy do mojej kajuty tuż przed wejściem na korytarz sporej grupy, którą było słychać na schodach i gdy zamknąłem drzwi już nic się nie liczyło poza Leną. Zdjąłem buty, marynarkę, czapkę i szelki i gdy razem z Leną położyliśmy się wtuleni na materacu... Odetchnąłem głęboko.
- Kocham cię... mam wrażenie, że powiedziałem to za małą ilość razy... - powiedziałem słabym głosem.
Dla kobiety największym spełnieniem jest zasnąć w
ramionach ukochanego mężczyzny, a dla mężczyzny największym
spełnieniem jest przejrzeć się z rana w oczach swojej kobiety.
Offline
- Ja też, a kocham cię tak mocno że żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić porządnie - szepnęłam wtulajac się w niego. Uśmiechnęłam się rozbawiona. - Powinnam zdjąć sukienkę, jest wilgotna - mruknęłam, przymykając powieki. - Naprawdę wyszłam i szłam tu - zapewnilam go. - Chciałam przyjść ale zaczęłam wpadać na ściany. Wszytsko zaczęło wirowac. - Skrzywilam się nadmiernie. - Pomógł mi marynarz! Wracał z pokładu, został ze mną... Myślałam, że umrzemy... - mamrotałam, wtulajac się w Enzo. - Ale żałowałam tylko tego, że byłam tak dlaleko... I tego, że pozwoliłam ci wczoraj odejść niemal bez słowa. Że nakazałam ci odejść
Ależ ja byłam głupia, Enzo! Wybacz mi to...
Dalekie podróże mają to do siebie, że przywozi się z nich coś zupełnie innego niż to, po co się pojechało.
Offline
- Tak wiele ciężkich decyzji musisz przeze mnie podjąć, tak wiele zła przełknąć... I to wszystko moja wina, bo gdybym po prostu się odsunął... - jęknąłem. - Wiem, że ci ciężko, że musisz czasem pomyśleć sama... Byłem zły, ze nie siedziałem dalej, że nie złapałem cię za rękę... - dodałem cicho, szczerze zawiedziony. - Bałem się, że panikujesz... Chciałbym tam być by ci powiedzieć, że wszystko jest w porządku, że zaraz się wszystko uspokoi, że nie jest źle... - westchnąłem głęboko. - Będę musiał podziękować marynarzowi, który był z tobą...
Dla kobiety największym spełnieniem jest zasnąć w
ramionach ukochanego mężczyzny, a dla mężczyzny największym
spełnieniem jest przejrzeć się z rana w oczach swojej kobiety.
Offline
- Ja też... Dlatego spytałam go o imię... - Musiałam się chwilę zastanowić. Chyba cały czas nie opadła że mnie adrenalina. Byłam bardzo pobudzona ale wszytko się zacierało w jedną plamę. - Hmmm... Evans... Evans, Evans... George Evans, tak się nazywał - szepnęłam, uśmiechając się. - Teraz jednak nie chce już myśleć o sztormie Enzo, błagam, wyrzućmy to z głów. Wciąż ciarki przechodzą mnie na samą myśl - wyznałam, muskając wargami jego szyję. - Rozmówie się z Patrickiem, powiem też rodzicom... Zrobię to. To już postanowione. Chcę tego jak niczego innego na świecie. Chcę żebyś mógł mnie swobodnie kochać, a ja ciebie... Cieszysz się?
Dalekie podróże mają to do siebie, że przywozi się z nich coś zupełnie innego niż to, po co się pojechało.
Offline
- ... Czy się cieszę? Oniemiało mnie z zachwytu - przyznałem szczerze po chwilce milczenia. - Chcę cię kochać... Rany, kiedy byłem na mostku snułem już plany by ci się oświadczyć, że musimy zejść razem ze statku, że musimy... - jęknąłem cicho, całując ją kilka razy w skroń. - Musimy być razem, Lenko - szepnąłem czule. - To moja jedyna refleksja po tym sztormie. Kocham cię i chciałbym to wykrzyczeć całemu światu... - zaśmiałem się. - Ale póki co chcę, byś tylko to wiedziała. Jakikolwiek "sztorm" nas jeszcze nie czeka, przetrwamy go razem...
Dla kobiety największym spełnieniem jest zasnąć w
ramionach ukochanego mężczyzny, a dla mężczyzny największym
spełnieniem jest przejrzeć się z rana w oczach swojej kobiety.
Offline
Odetchnęłam z ulgą.
- Wierzę w każde twoje słowo. I ufam ci... - szepnelam. - Kolejnym sztormem będą rozmowy... Jednak... myślę że będę musiała być w nich sama. Twoja obecność mogła by spowodować jedynie zamęt i niesmak. Oczywiście duchem i sercem będę z tobą ale... Rozumiesz chyba o co mi chodzi? Muszę... Pomówić z nimi, z nimi i z Patrickiem... - Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się jak ma to wyglądać.
Dalekie podróże mają to do siebie, że przywozi się z nich coś zupełnie innego niż to, po co się pojechało.
Offline
Zacisnąłem nieco mocniej wargi.
- Kochanie... Pozwolisz jednak, że gdy będziesz próbowała rozmówić się z Patrickiem, to... Będę w okolicy - uznałem z przekonaniem. - Dla bezpieczeństwa , no wiesz, gdyby... Gdyby coś się stało. Żebyś tym razem jednak... Zareagowała - powiedziałem miękko. - Nie chcę by Patrick więcej cię skrzywdził. I nie wiem, czy umyślnie czy nieumyślnie, po prostu... widok krwiaków na twojej skórze boli mnie bardziej niż cokolwiek co znam... - przyznałem się z bólem.
Dla kobiety największym spełnieniem jest zasnąć w
ramionach ukochanego mężczyzny, a dla mężczyzny największym
spełnieniem jest przejrzeć się z rana w oczach swojej kobiety.
Offline
Westchnęłam, odsuwając się od niego na tyle, by móc wzrokiem objąć całą jego twarz.
- Nieumyślnie - zapewniłam, nie wiedzieć czemu. Sama do końca nie byłam tego pewna ale takie miałam wrażenie... Poza tym, nigdy nie widziałam takiego potwora w Patricku. Od zawsze miałam wrażenie że jest dobry... I chyba nie chciałam wychodzić z tego założenia. Nawet teraz, w obecnej sytuacji. - Dam ci znać... - zapewnilam i na powrót wtuliłam się w niego. - Istne szaleństwo - szepnęłam z lekkim rozbawieniem, pocierając kciukiem po jego szyi.
Dalekie podróże mają to do siebie, że przywozi się z nich coś zupełnie innego niż to, po co się pojechało.
Offline
- Ta... trochę szalone - parsknąłem cicho i wtuliłem się w jej włosy z uśmiechem. - Póki co... jesteś ze mną. Na statku trwa jeszcze szaleństwo więc.... Możemy się jeszcze tutaj... skryć - uśmiechnąłem się miękko, czując jej dotyk na swojej skórze. Padam z nóg, chyba dziś padnę spać w nocy jak skała... Ty pewnie też zaśniesz dziś twardo is spokojnie, mam przynajmniej taką nadzieję - dodałem, muskając ustami jej czoło.
Dla kobiety największym spełnieniem jest zasnąć w
ramionach ukochanego mężczyzny, a dla mężczyzny największym
spełnieniem jest przejrzeć się z rana w oczach swojej kobiety.
Offline
- Nie martw się o mnie. Kiedy ty bałeś się za cały statek i pomagałeś kapitanowi ja nie robiłam zupełnie nic. Zasłużyłeś na wypoczynek i rozluznienie. - Pogładziłam go delikatnie po karku. - Jeśli potrzebujesz snu już teraz to śpij, poczekam aż zaśniesz - zapewnilam go, bo wiedziałam, że będę musiała pójść i pokazać się rodzinie, bo odejdą od zmysłów, jesli nie będą mogli mnie odnaleźć po całym tym zamieszaniu.
Dalekie podróże mają to do siebie, że przywozi się z nich coś zupełnie innego niż to, po co się pojechało.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko i uniosłem się jeszcze jedynie po to, by zdjąć buty z siebie i chociaż resztę ubrania.
- Wybacz, ale... planuję dłuższą drzemkę - mruknąłem w bieliźnie z powrotem kładąc głowę na poduszkę. Uśmiechnąłem się, gdy widok jaki zastałem to była lekko zarumieniona Lenka. - Mógłbym zasypiać i budzić się z tobą codziennie, wiesz? - zaśmiałem się cicho. - Albo po prostu patrzeć na ciebie zawsze... mhm zawsze i przy każdej okazji. A szczególnie, kiedy się tak słodko rumienisz... - dodałem, zagryzając rozbawiony wargę.
Dla kobiety największym spełnieniem jest zasnąć w
ramionach ukochanego mężczyzny, a dla mężczyzny największym
spełnieniem jest przejrzeć się z rana w oczach swojej kobiety.
Offline
- Te rumieńce zawstydzają mnie zawsze jeszcze bardziej... To przez bladą cerę widać je tak wyraźnie! Naprawdę... Ci się to podoba? Nie uważasz takich rzeczy za defekt? Różowa twarz, rose włosy i piegi... Niby nie zdążą się często, jednak mężczyzny zazwyczaj gustują w brunektach i blondynkach o jasnych oczach i oliwkowej skórze - zauważyłam, muskając opuszkami palców jego policzech, wargi, nos, szczękę... - Obiecuję ci, że będziesz się budził obok mnie - dodałam jeszcze, czując że muszę to powiedziec na głos, by zrozumieć, co właściwie dzieje się wokół mnie, a raczej co zaraz się stanie.
Dalekie podróże mają to do siebie, że przywozi się z nich coś zupełnie innego niż to, po co się pojechało.
Offline
- Cieszę się już z każdej nadchodzącej takiej chwili... - uznałem miękko, zachwycony jej dotykiem. - A co do twojego wyglądu... Lena, jesteś idealna i tyle musisz wiedzieć. Że dla mnie jesteś boginią piękności o niespotykanej urodzie, która uwiodła mnie jednym spojrzeniem tych pięknych oczu - powiedziałem szczerze i z pełnym oddaniem. - Piękna, stylowa i pełna gracji kobieta. W sam raz by pokazać się na salonach, a zarazem kochać bez wytchnienia w życiu codziennym. Wyobrażam już sobie jak będę nasłuchiwał twoich kroków w moim domu, albo jak będziesz wracać z jakiegoś wyjścia, czy pracy... - uśmiechnąłem się rozmarzony. - Że całuję cię na powitanie, proponuje masaż stóp, bo cały dzień biegałaś w obcasach... - zaśmiałem się cichutko.
Dla kobiety największym spełnieniem jest zasnąć w
ramionach ukochanego mężczyzny, a dla mężczyzny największym
spełnieniem jest przejrzeć się z rana w oczach swojej kobiety.
Offline
Również się zaśmiałam. Taka wizja była niezwykle radosna!
- Tak... Tak pewnie by bylo... - szepnęłam z szerokim uśmiechem. Przez chwilę nic nie mówiłam, wpatrując się w jego rozluźniającą się powoli twarz. Odpływał w sen. A mnie męczyło jeszcze jedno pytanie. - Enzo? - Mężczyzna mruknął pytająco, lekko poruszając powiekami, jednak ich nie uniósł do góry. Najwidoczniej mocno mu ciążyły. Nic nie szkodzi. - Gdy będziesz mógł... Naprawdę mi się oświadczysz? - upewniłam się, a na te kilka sekund niemal całkowicie stanęło mi serce.
Dalekie podróże mają to do siebie, że przywozi się z nich coś zupełnie innego niż to, po co się pojechało.
Offline
- Niczego bardziej teraz nie pragnę... - przyznałem cicho, nieco zachrypniętym głosem. - Gdy tylko staniemy na ląd... Poznasz moją rodzinę - uśmiechnąłem się lekko. - I... zamieszkamy razem. Oświadczę ci się w jakiejś pięknej okolicy, tak byś się niespodziewana i cieszyła jeszcze bardziej.... - zaśmiałem się dalej słabo. - Widzę to oczami wyobraźni... Że ci się oświadczam, planujemy ślub i urządzamy małą ceremonię, byśmy mogli nazywać się małżeństwem...
Dla kobiety największym spełnieniem jest zasnąć w
ramionach ukochanego mężczyzny, a dla mężczyzny największym
spełnieniem jest przejrzeć się z rana w oczach swojej kobiety.
Offline
- To piękne wyobrażenia, Enzo - szepnęłam, czując jak spokój rozlewa się po mojej piersi. To nie był kaprys, oznajmiłam w duchu samej sobie, to nie jest moje wydzimisie, to decyzja z wieloma następstwami w przyszłości i byłam na nie gotowa, a przynajmniej tak wierzyłam. - Teraz też to wszytsko widzę, dziękuję - dodałam, muskając ustami jego czoło. - A teraz śpij już, wypocznij.
Dalekie podróże mają to do siebie, że przywozi się z nich coś zupełnie innego niż to, po co się pojechało.
Offline
- Ty też wypocznij, kochana... Mam nadzieję, że będą śnić Ci się piękne rzeczy - dodałem i uśmiechnąłem się lekko mimo zamkniętych oczu. - I... Bądź spokojna. Wszystko skończy się dobrze... W końcu po burzy zawsze wychodzi słońce - dodałem, niemal dumny ze swoich słów. Mojego słońca...
Dla kobiety największym spełnieniem jest zasnąć w
ramionach ukochanego mężczyzny, a dla mężczyzny największym
spełnieniem jest przejrzeć się z rana w oczach swojej kobiety.
Offline
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Enzo już mocno przysypiał, nie chciałam się odzywać i go wybudzać. Dałam mu po prostu zaś na oddech. Potrzebował go jak spragniony potrzebuje wody. Leżałam tak obok niego przez dłuższy czas, obserwując jak z jego twarzy uchodzi napięcie. Jak jego ramiona się rozluźniają, a oddech wyrównuje. Zasnął twardo.
Pogładziłam go dłonią po poloczu upewniając się czy na pewno jest prawdziwy (tak, wciąż miałam co do tego wątpliwości). Uśmiechnęłam się szeroko i musnelam jego skroń wargami, a potem powoli podniosłam się z łóżka.
- Wybacz że muszę iść - szepnęłam bardziej do siebie niż do niego.
Wsunęłam pantofle na nogi i wymknelam się po cichutku z pokoju. Minęłam po drodze kilku marynarzy, którzy biegali jak oparzeni pomimo że już było po. Hm, może nie dla całej załogi? Pewnie sztorm mógł wyrządzić jakieś szkody na statku i trzeba było je uprzątnąć...
- Panienka Blanchett? - zapytał mnie elegancki mężczyzna w klasycznym czarnym garniturze. Kojarzyłam, że był z obsługi. Pokiwałam głową, nic nie mówiąc. - Oh, to cudownie! Cała rodzina panienki szuka. Umierają ze strachu! - oznajmił, uśmiechając się do mnie promienie.
Zaprowadził mnie do rodziców, a gdy mama mnie zobaczyła to z typową dla siebie teatralnością (choć tego nie wymuszała, po prostu była taka teatralna i już) rzuciła mi się na szyję i mamrocząc coś w stylu "jak ja się o ciebie bałam" tuliła mnie. Potem uścisnął mnie tata, pytając czemu mam wilgotne ubrania. Wyjaśniłam mu, że siedziałam na korytarzu z przemoczonym marynarzem.
- Muszę z wami o czymś porozmawiać... Tylko...
- Lena - usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się. Patrick miał roztargane włosy, rozpięty pierwszy guzik koszuli, która była mocno pogięta, tak jak jego spodnie. Wyglądał na przemęczonego. - Miałaś iść do kajuty - powiedział dosyć ostro. Ale nie byłam pewna czy była to złość, żal czy... Naprawdę nie wiem. Podszedł, złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Czułam się w jego ramionach nie na miejscu. I znów miałam wrażenie, że ściska mnie za mocno, choć wcale tak nie było. Dziś szaleńczo wtulalam się w Enzo i na pewno tamte uściski były ciaśniejsze. - Nie poszłaś do niej - dodał.
- Ja...
- Powinniście pójść odpoczac, porozmawiamy Lekko potem - wtrąciła się mama. - My z ojcem też jesteśmy padnięcia. Za dużo emocjom spotkamy się zapewne już rano, nie mam siły na kolację. Poza tym i tak wszędzie jest bałagan - zauważyła, a ojciec pogładził mnie po plecach.
I zniknęli. Zostawili mnie z nim, pomimo że mówiłam, że chce z nimi porozmawiać!
Pomimo, że zapewnilam, że pójdę sama Patrick i tak mnie odprowadził do mojej kajuty. Co gorsze, wszedł ze mną do niej i nie miał zamiaru wyjść. Przebrałam się w czyste rzeczy i Naciągnęłam na siebie ciepły sweter bo byłam przemarznieta. Potem rozmawialiśmy przez chwilę, przepraszałam go, że nie zostałam w kajucie.
- Gdzie ty właściwie wybiegłaś?
- Spanikowałam - przyznałam się, co było w stu procentach prawda. Oszalała z przerażenia nie wiedziałam do końca co czynię. - Byłam w jakimś szoku... Nie myślałam o tym, co robię...
- Głupia - bąknął, przeczesując palcami włosy. - Naprawdę się wystraszyłem, gdy cię tu nie zastałem. Gdy nie mogłem cię znaleźć - stwierdził, zaciskając wargi. Nie podobał mi się wyraz jego twarzy. - Nie rozumiem czemu chcesz robić ze mnie idiotę, Lena? - powiedział nagle, ruszając powoli w moją stronę.
- Co takiego, Patricku? - zapytałam zaskoczona, rozglądając się na boki i powoli cofając, aż do momentu, gdy wpadłam na ścianę i już dalej iść nie mogłam. - Nie rozumiem...
- Oczywiście że rozumiesz. Jesteś cholernie inteligentną kobietą. Dlatego wydawało mi się, że odpuścisz sobie. Ale tego nie zrobiłaś. Dodatkowo przestałaś nosić pierścionek - zauważył, śmiejąc się sucho i stając naprzeciwko mnie. Oparł dłonie po obu stronach mojej głowy, patrząc na mnie z góry tym swoim inteligentnym spojrzeniem.
Rozgryzł nas. Oczywiście że rozgryzł! Głupia!
- J-ja....
- Tak, tak, ty, ty - mruknął, wywracając oczami i stukając mnie palcem w nos, jak małe dziecko. W ogóle patrzył na mnie jak na dziewczynkę, która zgubiła drogę do domu. - Jesteś moja. Rozumiem że się trochę zbudziłaś... Podróż trwała długo. W Nowym Jorku będziesz miała więcej atrakcji... Zapiszesz się do klubu literackiego, gdzie inne kobiety będą dzielić twoja pasje, będziesz miała parki i wiele miejsc do zobaczenia. Więc to koniec, Leno - zaznaczył. - Jesteś moją moją narzeczoną.
Przez chwilę stałam w bezruchu. Nie mogłam oddychać, nie mogłam się poruszyć, nie mogłam mrugnąć. Całe moje ciało odmówiło posłuszeństwa na te kilka sekund.
- Nie chce być ani twoja narzeczoną, ani twoja żona - oznajmiłam i o dziwo głos mi nie drżał. - Nie kosze pierścionka... To nie przypadek. Kocham go...
Patrick uderzył pięścią w ścianę, a ja cała zadrżałam z przerażenia. On mnie nie skrzywdzi, jest wściekły, ale mnie nie skrzywdzi, powtarzałam w myślach.
- Naprawdę? Kilka tygodni ci wystarczyło by to stwierdzić? - zapytał z pretensją ale i... Z czymś w rodzaju żalu wymieszanego ze smutkiem.
- Na pewno wiem, że nie kocham ciebie, Patricku - oznajmiłam i miałam wrażenie, że przez jego twarz przemknęło coś w rodzaju grymasu bólu jednak minęło zbyt szybko, bym mogła to zrozumieć.
Złapał mnie za nadgarstek i ścinał palce. Syknęłam, czując ból.
- Nie możesz tego zrobić - stowrdzil, patrząc mi prosto w twarzy.
- M-moge... I właśnie robię. Zrywam zaręczyny. Zatrzymaj firmę moich rodziców, jeśli na tym ci zależy, ja i tak jej nie chcę, wiem, że coś przede mną ukrywacie i coś jest w niej nie tak, dlatego nikt mi nic nie mówi. Zabierz ją, zabierz pieniądze, które dostałeś od moich rodziców na ślub, na nich też mi nie zależy, mogę ci oddać wszystkie ozdoby jakie od ciebie dostałam... Nie chce ich. I... Puść mnie. Bo to boli - zakończyłam, krzywiąc się nadmiernie i probojac wyrwać dłoń.
Patrick jakby oniemiał. Powoli analizował moje słowa, ale nie piszczał a miałam wrażenie że zaciskał mocniej. Bardzo, bardzo mnie to bolało i zaczęłam się niemal rzucać, ale w którymś momencie po prostu rozluźnił uścisk, a ja wyrwałam rękę i wybiegłam z kajuty.
Minęła może godzina, lub dwie odkąd wyszłam od Enzo, nie wiedziałam gdzie się podziać, więc po prostu tam wróciłam. Mężczyzna wciąż spokojnie spał. Schłodziłam obolały nadgarstek (nieco spuchł, Patrick miał żelazny uścisk) pod lodowatą woda, oddychając nieco z ulgą. Następnie wróciłam do sypialni i położyłam się obok Enzo. Skuliłam się obok niego, kładąc głowę na poduszkę i momentalnie zasnęłam wyczerpana.
Dalekie podróże mają to do siebie, że przywozi się z nich coś zupełnie innego niż to, po co się pojechało.
Offline
/dzień 27 – 30 lipca 1948 rok/
Dawno już nie spałem tak twardo jak dziś, pewnie to przez zmęczenie związane z burzą, ale i emocje związane z Leną, naszą przyszłością, tym, że może faktycznie, czeka nas jakieś... Nas. Kiedy uchyliłem powieki było już jasno, więc chyba przespałem całą noc. A właściwie to przespaliśmy, bo Lena tu była.
- L-Lenka...? - zmarszczyłem lekko brwi, kiedy moja piękna ruda kobieta spała tuż przy mnie. Lekko zmarszczyła brwi i zacisnęła powieki. - Jesteś tu...?
Dla kobiety największym spełnieniem jest zasnąć w
ramionach ukochanego mężczyzny, a dla mężczyzny największym
spełnieniem jest przejrzeć się z rana w oczach swojej kobiety.
Offline