Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Westchnęłam ciężko, wywracając oczami. A ten znów zaczynał z tym "razem".
- Gdybyśmy od początku trzymali się osobno wiele rzeczy by nas tak mocno nie ruszyło. Przynajmniej mnie - wytknęłam mu ponownie. Odetchnęłam. - Zaczynałeś się dla mnie liczyć i nie umiałam odpędzić od siebie twoich uczuć. Jakbyś celowo otwierał na mnie umysł. Wciąż to robisz... Tak naprawdę od śmierci Caspera jesteś dosłownie na mnie otwarty, odsłonięty. Zaczynasz być z dnia na dzień coraz bardziej bezbronny, Mik... I najgorsze jest to, że ty tego nie widzisz, a ja... - Boje się o ciebie. Zacisnęłam mocno wargi.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Evie, nie martw się o mnie, umysł mój jest otwarty tylko dla ciebie - odetchnąłem spokojny. - I nie czuję się bezbronny... Nie, nigdy jeszcze nie czułem się tak silny, widząc dokładnie o co walczę. W tej chwili? Walczymy o lepszą przyszłość dla Nikki, by władała dobrym państwem w dobry sposób. Mam u mojego boku krwiożerczą żonę, o złotym sercu i umyśle, która mnie wspiera, nawet kiedy bardzo nie chce - parsknąłem śmiechem. - Mam wrażenie, że dawno nie byłem silniejszy, wiesz? Dawno nie rozumiałem tak wielu rzeczy... - zagryzłem wargi znów z namysłem. - Nie jestem bezbronny... Nie, absolutnie nie bezbronny. Jestem bardzo silny, zapewniam cię - uśmiechnąłem się lekko.
Offline
- Cudnie - szepnęłam, czując się kretyńsko. - A ja czuję się z dnia na dzień coraz bardziej bezbronna. Wracają mi siły ale to idiotyczne uczcie się pogłębia. I mi się to nie podoba - podsumowałam i ruszyłam w stronę drzwi. - Pójdę się ubrać do siebie i zagonię służbę do pracy. Niedługo goście będą znów chcieli wrócić na salę a zapewne jest tam obecnie pobojowisko - wyjaśniłam, podchodząc do drzwi. - Zostań ile chcesz - mruknęłam, wychodząc.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Skrzywiłem się lekko, czując, że znów zrobiłem to samo. Za dużo "razem" na raz, zdecydowanie. Z westchnieniem podszedłem do kołyski, gdzie Nikki wyraźnie postanowiła spać aż do zachodu słońca, bo nadal twardo spała wśród mięciutkich poduch i kocy.
- Mama znów jest na mnie zła - westchnąłem mówiąc jej cicho. - Czasem nie wiem już co powinienem z tym począć.... Jak dorośniesz, to mam nadzieję, że będziesz mi pomagać - przyznałem rozbawiony już to sobie wyobrażając. Dłuższą chwilę zostałem przy kołysce malutkiej, nim w końcu ruszyłem do wyjścia.
Odpocząłem już do końca dnia, by następnej nocy ponownie pojawić się na balu, a póki mojej żony nie było zdecydowałem się o niej nie myśleć. Pewnie była u Nikki, nie istotne więc czy czuła moje emocje, była za daleko. Czasem nawet kiedy staliśmy już obok siebie, była daleko, daleko ode mnie myślami. Nie mogłem na to nic zaradzić, ona chyba po prostu nie była w stanie poradzić sobie z tym co było między nami, więc zamiast to rozgryźć... Wolała zostawić niewiadome komu innemu. I cóż mogłem z tym zrobić? Nic, jedno wielkie kurwa nic. Zapomnieć i dać się wielbić swoim poddanym, oczyścić myśli, zostawić w nich tylko pożądanie, pragnienia i gwałtowność. Moje panny otaczały mnie, co i raz wpadając w ramiona, tańcząc ze mną do wolnej muzyki zmysłowe tańca. Większość z panien nie miała już bielizny na sobie, jak wygłodniałem zwierzęta pragnęły być nakarmione uwagą. Dałem im ją, dałem im emocje, dałem im siłę, dałem im zabawę, bo to robi król, nie zważa na własne zagwozdki, daje swojemu królestwu wszystko.
Offline
Wróciłam na salę dopiero jakiś czas po zachodzie słońca. Ubrałam się w zwykłą czarną suknię bez ramiączek z dekoltem w kształcie serca i wysokim nacięciem na nogę. Nie potrzebowałam już robić wrażenia na nikim i tak wszyscy byli już zahipnotyzowani. Z Mikhailem jakoś się... Mijaliśmy. Widziałam go, a on widział mnie, ale byliśmy zajęci sobą... No mniej więcej sobą. Brakowało mi jego ciała przy moim. Na pewno staraliśmy się zająć sobą oraz na pęczkiem wampirów pragnących naszej uwagi, naszego dotyku, naszych dłoni i ust...
Dałam się pochłonąć temu wszystkiemu. W którymś momencie poczułam się bardzo wyczerpana ciągłym myśleniem, więc... Po prostu przestałam. Chciałam wykorzystać te pół nocy które mi jeszcze zostało na bezmyślną zabawę, na bycie Evangeliną, którą kiedyś byłam, choć ona już tak naprawdę nie istniała. Była jedynie starą skórą, którą już dawno z siebie zrzuciłam. Mogłam się jednak za nią ukryć i poudawać, czemu by nie.
Nawet nie tyle, że omijałam Mikhaila. Po prostu masa ciał między nami nie pozwalała nam się znów ze sobą zderzyć, ale może to i dobrze. On miał swoje panny, ja miałam swoich kochanków. Oboje mogliśmy się zadowolić, poczuć coś innego tej nocy. Nie czułam się tak bezpiecznie jak zeszłej nocy.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Energia tej nocy była zupełnie inna niż poprzedniej. Czułem to ja, czuła to pewnie też królowa, a na pewno wszyscy goście. Namiętność wyparowała, było tylko pragnienie rżnięcia się i dogodzenia swoim partnerom. Atmosfera zrobiła się gęsta, lepka, ciężko było aż oddychać, ale nie w ten przyjemny sposób. To była atmosfera tak beznamiętna, tak obojętna, tak... delikatna. Tak łatwo można było przerwać to wszystko. Albo doprowadzić do epicentrum. W końcu wszyscy na to czekali, chcieli szczytu, chcieli emocji, a ja byłem już niemal tym zmęczony.
Jedna z panien zerwała mi koszulę, próbując rozpiąć guziki, zignorowałem to, całowały mnie po całym ciele, wszędzie gdzie mogły... w końcu wybłagały mnie bym poszedł z nimi gdzieś, gdzieś blisko. Niemal jak jednym głosem jęczały, że chcą mnie poczuć, że mam je wziąć, że zrobią mi dobrze, że chcą mnie wielbić... Nie chciałem waszych jęków, chciałem drwiącego uśmieszku królowej... Uśmiechu Evie...
W komnacie obok jedna zrobiła mi malinkę, inna zdjęła mi spodnie, kolejne tuliły się do mnie... A ja czułem się tak beznamiętnie w tym wszystkim. Byłem i jakby mnie nie było. Ale chuj był, to już je cieszyło, energia z orgazmu była, wulkan niekończącej się mocy...
Rżnąłem je aż do świtu. To było jedyne lekarstwo na mój zły humor. Innym lekarstwem była Evangelina. Zwykły jej dotyk naprawiał mnie.
Offline
Minionego dnia ostro bawiłam się ze swoimi towarzyszami i towarzyszkami. Z tego co sobie przypominałam, to niektórzy zostali związani i nikt ich nie rozwiązał, więc leżeli i czekali do nocy, aż służba ich odnajdzie i im pomoże. Mnie to nie obchodziło i nie interesowało. Grunt że byłam zaspokojona, że zaspokoiłam ich, że wszelkie żądze zostały zaspokojone w ciągi ostatnich dwóch nocy i dni.
Osobiście byłam wyczerpana i rozgoryczona. I chyba niezbyt pocieszona tym wszystkim. I właśnie to było złe i niebezpieczne, nasze "razem" psuło nam zabawę. Pragnęłam jego, a nie wszystkich innych.
Wróciłam do swoich komnat, przespałam się chwilę, a kiedy pokojówka przyszła do mnie ze śniadaniem bez wcześniejszej zapowiedzi, rzuciłam w nią pełnym talerzem oraz pustym kieliszkiem i kazałam natychmiast powiadomić opiekunkę Nicolette, że ma przynieść mi dziecko w trybie natychmiastowym. Przerażona wampirzyca szybko zebrała palcami potłuczone szkło i uciekła. Smród jej krwi pozostał. Gdy wróciła posprzątać resztę otworzyła okna i nieco wywietrzało.
Czułam że całą noc będę taka niezadowolona. Sfrustrowana. I nie do końca spełniona.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Z tego co się dowiedziałem Evangelina zamknęła się w swojej komnacie z Nicolettą i każdego obrzuca naczyniami gdy próbują jej przeszkadzać. Uznałem więc, że zamiast iść wprost na linię ognia, zajmę się bałaganem w pałacu. Było to znacznie przyjemniejsze zajęcie niż próba zjednania sobie ponownie Evie.
Tak więc zadbałem o to by w zamku nie snuli się nieporządni goście, większość odprowadziliśmy po prostu do ich karet, a ich służba już zajęła się nieprzytomnymi hrabiami czy innymi szlachcianami. I dobrze, ja dopilnowałem tylko by zamek został uprzątnięty, by nie było w nim już żadnego wspomnienia ostatnich nocy. Tyle mi wystarczyło.
Po niespokojnym dniu, o zmierzchu zdecydowałem się na konfrontację. Chciałem odwiedzić córkę, a Evie... czułem, że będzie przy niej. I czułem, że padnie znów między nami kilka słów. Byłem jednak gotów na wszystko, gdy pukałem do komnaty Evangeliny, gdzie zamknęła się z Nikki.
Offline
- Spieprzaj - warknęłam, wyczuwając Mikhaila. Nie przez zapach, ja po prostu... Wiedziałam że to on. I nie chciałam na niego patrzreć. Miałam wystarczająco zły humor już teraz. - Chcę być SAMA - dodałam ostro i jakby zaprzeczając sama sobie, pogładziłam delikatnie córeczkę, gdy ta piła mleko, cicho ciumkając.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Powiedziałaś, że mogę widywać się z córką, tak samo często jak ty - zauważyłem przez drzwi, zdając się na jej wampirzą słowność. Potem westchnąłem głęboko. - Przynoszę też śniadanie. Wolisz bym ja je przyniósł, czy kolejna służka, w którą rzucisz kieliszkiem? - dopytałem opierając czoło o drzwi i lekko przymykając oczy. Czułem Nikki, była nieco niespokojna, pewnie przez to, że jej mama była w totalnie niezrozumiałej rozsypce.
- Pozwól mi wejść, Evie - poprosiłem ciszej, choć doskonale wiedziałem, że mnie słyszała. Byłem zmęczony, byłem roztrzęsiony i niewyspany, przynajmniej nie popsuje mi humoru, bo nie ma co psuć.
Offline
Zacisnęłam powieki, czując ucisk w piersi. Mimowolnie ścisnęłam też nieco mocniej dziecko, które od razu zareagowało niezadowoleniem, przestało jeść i zaczęło się wiercić. Natychmiast rozluźniłam uścisk, przyglądając jej się z nutą niepokoju. Ale szybko się uspokoiła.
Drżały mi dłonie. Cholera.
Podniosłam się z miejsca by przenieść dziecko do kołyski, która nadal stała w mojej komnacie. Chciałam ją odłożyć i zacisnąć dłonie w pięści. Musiałam się pozbierać do kupy.
- Wejdź - zawołałam, wracając na kanapę już sama. Usiadłam tyłem do drzwi wejściowych, także nie zdążyłam jeszcze złapać choćby jednego spojrzenia z mężem. - Możesz ją zabrać... Jest najedzona - mruknęłam.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Ta, chciałabyś, moja królowo. Choć nawet nie moja już ona była. Czyi byłem, jeśli na skórze nie miałem jej malinek, a którejś z moich pospolitych panien?
Wprowadziłem początkowo wózek że śniadaniem i zaraz zamknąłem za sobą drzwi. Na klucz. Kiedy już upewniłem się w tym, podjechałem bliżej jej biurka by mogła gdzieś zjeść kulturalnie. Dopiero później podszedłem do kołyski, gdzie maleńka mruczała cicho i machała malutkimi łapkami. Wziąłem ją w ramiona z czułością, chwilę chodząc z nią w kółka i gaworząc, aż przysiadłem na skraju łóżka królowej.
- Jedź. Musisz mieć siły, by odzyskać pełnię sił - poradzlem żonie.
Offline
- Wiem co muszę - zapewnilam go, krzywiąc się nadmiernie. Nie chce na ciebie patrzeć, nie chce patrzeć! - Zapewniam cię, że nie potrzebuje twoich złotych uwag i porad - dodałam. - Jeśli jeszcze nie zdążyłeś zauważyć to nie jestem w humorze i nie mam ochoty na pogaduszki. Także mógłbyś zabrać swoją dupę i grzecznie wyjść za moje drzwi. I w ogóle z mojego skrzydła. Zabierz Nicolette jeśli chcesz z nią być. Ja potrzebuję być sama - podsumowałam, zaciskając pięści.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Może to co wedle siebie uważasz za "potrzebę" wcale nią nie jest? - wzruszyłem ramionami, nadal trzymając w ramionach, dziewczynka mruczała coś, gdy delikatnie nią kołysałem. Chyba zaraz przyjdzie się jej odbić (wiedziałem takie rzeczy!).
- Kiedyś mówiłaś, że jeśli znów spróbuję się od ciebie oddalić, to posłużysz się na mnie moim batem - parsknąłem cichym śmiechem. - Myślę, że to mnie motywuje w decydujący sposób. A dodatkowo... Wiesz, zraniłaś bezbronną służkę. Więcej niż jedną... Coś się dzieje i nie wiem co - zauważyłem, krzywiąc się lekko.
Offline
- Nie twój zasrany interes, Harland - mruknęłam, zaciskając mocno zęby, aż poczułam ból w szczęście. - Nie każe ci się na mnie dąsać przez kolejny miesiąc, tylko całkiem spokojnie jak na siebie informuje cię o moim niezadowoleniu z twojej obecności w tym pomieszczeniu na tą chwilę - wycedziłam, byłam napięta jak struna. Nie patrzyłam też w stronę Mika i Nikolette, wbiłam wzrok w ścianę.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Nikki zaczęła cicho pojękiwać, więc położyłem ją sobie na ramię i pomogłem delikatnie, by odbiło się malutkiej po jedzeniu. To był naprawdę miły widok, to słodkie maleństwo...
- Denerwuje się, bo ty się denerwujesz - zauważyłem, wstając z łóżka królowej i z zaciśniętymi zębami ruszyłem do drzwi komnaty. - Evangeline - zacząłem jeszcze raz. - Jeśli jednak... chciałabyś poradzić sobie z tymi emocjami, które w tobie kotłują... To będę niedaleko, w komnacie Nicoletty. Może... otworzymy razem kilka prezentów, jakie mała dostała - zaproponowałem miękko, ale po braku odpowiedzi, zrezygnowałem i z ciężkim westchnieniem ruszyłem do komnaty książniczki.
Offline
Oczywiście, że chciałam sobie poradzić z tymi emocjami! Najchętniej to bym je z siebie wyrwała z korzeniami i wyrzuciła jak najdalej od siebie byle by tylko nigdy więcej się do mnie nie doczepili.
Nienawidziłam, a za razem potrzebowałam Mikhaila tak mocno...! Nie umiałam być wściekła na niego. Ale nie umiałam też tego zaakceptować. Stąd ta cała frustracja. A złość była skierowana tylko i wyłącznie pod moim adresem. On, jak na złość, nie robił nic złego. A mógłby. Łatwiej by było denerwować się na niego niż na samą siebie.
Wszystko się we mnie gotowało. Ale powoli to ustępowało. Ponieważ więcej służba nie przyszła nikt nie dorzucił drewna do mojego kominka i ogień zaczął wygasać. Ale mi to nie przeszkadzało. Usiadłam na zimnej posadzce obok kominka, ogrzewając bose stopy o doglądający ogień i zastanawiając się jak zgasić pożar tkwiący we mnie samej.
Siedziałam tak chyba dosyć długo. Na tyle długo, że mocno skostniałam. Ogień zgasł. A ja wciąż nie wiedziałam co robić. Teraz mogłam szczerze się przed sobą sama przyznać.
Byłam przerażona. Przerażały mnie rzeczy, o których kiedyś nie miałam pojęcia że w ogóle mogą napawać takim uczuciem. Bałam się o życie Mika, balam się, że znów zrobię coś nie tak, że skrzywdzę swoim zachowaniem dziecko. Bałam się uwielbienia Mikhaila, bałam się własnego uwielbienia do niego... Bałam się tego uczucia, gdy nie ma go długo przy mnie i nagle się pojawiał, i wtedy wszystko jakby oddychało we mnie z ulgą. Całe moje ciało mówiło wtedy "jak dobrze że już jesteś". Brakowało mi go nawet teraz, choć gdyby tu był, pewnie bym na niego warczała.
On mnie nigdy nie skrzywdzi. Ale to co czułam, to co czuliśmy oboje, było tak potężne, że mogliśmy się skrzywdzić przez przypadek...
Podniosłam się z ziemi i zmarznięta położyłam do łóżka, zawijając się w kołdrę i wtulajac policzek w poduszkę.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Evangelina nie przyszła, więc w końcu po długiej opiece nad dzieckiem zostawiłem ją pod opieką opiekunki. Cieszyłem się, że udało nam si znaleźć tak dobrą opiekunkę, do której oboje mieliśmy zaufanie, czułem, że z tą dobra wampirzycą Nikki jest pod dobrą opieką.
Pracowałem, starałem się pracować w miarę spokojnie, jednakże... Brak wiadomości o Evie coraz bardziej mnie rozpraszał. Od służek dowiedziałem się tylko, że do pokoju weszła jedynie opiekunka z Nikki i wyszła dopiero po dłuższym czasie, bez Nikki. Uśmiechnąłem się pod nosem kiwając głową i dziękując im za informowanie mnie na bieżąco. Kilka z nich było już poważniej poranione od szkła, jednak były oddane koronie. Takich właśnie było nam trzeba, byliśmy prawdziwymi szczęściarzami, że znaleźliśmy tyle świetnych wampirzyc.
Po północy, około pory obiadowej znów powiedziałem, że ja dostarczę posiłek żonie. Widziałem wielką ulgę wśród jej służby, nic dziwnego, jedna z wampirzyc została ranna szkłem tuż po okiem.
- Evie? - westchnąłem, pukając do jej komnaty. Znów. -Mam obiad oraz krew dla ciebie i Nikki. Mogę wejść? - zapytałem miękko i spokojnie.
Offline
- Wejdź - odparłam, pociągając się do pozycji siedzącej na łóżku. Nicolette leżała w kołysce tuż obok mojego łóżka, specjalnie przysnęłam ją bliżej. Dziecko cicho mamrotało coś w tylko sobie znanym języku. To mnie w sumie wyciszało. - Bawisz się w służącego? - zapytałam z nutą kpiny, przeczesując palcami włosy. Słabo spałam i teraz trochę odsypiałam w ciągu nocy. - Jeśli tak to powinieneś doświadczyć wszyztskich przyjemności. Ale dostaniesz góry, zawsze celuje kieliszkiem w szyję, żeby na pewno trafiło w twarz jak się uchyli - powedziałam tonem bez wyrazu, obserwując jak mój mąż wjeżdża z wózkiem do mojej komnaty i zamyka za sobą drzwi.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Jedna ze służek straciła niemal oko w przez twoje zabawy - przyznałem chłodno i podjechałem wózkiem bliżej jej łóżka. Skrzywiony spojrzałem na wampirzycę, która z taką łatwością mówiła o krzywdzeniu niewinnych. - Też czasem mam zły nastrój i pozwalam sobie pokrzyczeć trochę na służbę, jednak nie krzywdzę jej fizycznie. Wolałbym byś wyżywała się na swoich kochankach, których najwyraźniej to podnieca, niż na niewinnych pokojówkach, które chcą tylko twojego dobra - oświadczyłem z powagą. Odkryłem tacę z ciepłym daniem i nalałem jej krwi do kieliszka. Wyciągnąłem dłoń do niej z nim, by odebrała i napiła się spokojnie.
- Jeszcze raz skrzywdzisz kogoś dotkliwie, a z Nikki będziesz widywała się tylko podczas karmienia - oświadczyłem chłodno, zaciskając usta. - Nie chcę wydawać takiego rozkazu, ale jeśli się nie uspokoisz, zrobię to dla bezpieczeństwa mojej córki - dodałem, już słabiej, jakby mój głos krzyczał między słowami "Evie, co się dzieje, jak mogę ci pomóc!?".
Offline