Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Pasożyt pozwala mi pochłaniać wszytskie książki jakie tylko wpadną mi w ręce. A nad pokojem się nie głów. Już zaczęłam planować. Wybrałam nawet komnatę - pochwaliłam się. - Wybrałam jeden ze starszych saloników, który i tak już od wieków nie był używany, a ma widok na północną stronę - dodałam dla wyjaśnienia z usmiechem. - Kazałam wynieść z niej meble posprzątać oraz odświeżyć. Widzisz? Twoja żona wypełnia swoje obowiązki - podkreśliła.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i skinąłem głową, podchodząc bliżej Evie.
- To nigdy nie były "twoje obowiązki". Sama się tego nauczyłaś, sama to wykonujesz. A że te zadania wykonujesz bez zarzutu, to inna sprawa. Po prostu jesteś w tym dobra i nie ma innego wyjaśnienia - podsumowałem, kiedy stanąłem przy fotelu Evie. - Co do kronik.. - odchrząknąłem po dłuższej chwili wpatrywania się w nią z uwielbieniem. - Królowe czy królowie? - zapytałem miękko. - Pewnie jesteś ciekawa kobiecego aspektu władzy, czyż nie?
Offline
- Oczywiście że jestem ale... - Zmarszczyłam brwi. - Przeczytałam już obydwie kroniki królowych. Myślałam, że nie ma więcej - owoedzialam nieco zaskoczona, spoglądając na Mikhaila ciekawsko. - Będę czytać je wszystkie, więc co dla mnie wybierzesz ym razem, jest mi obojętne. Mam zamiar pochłonąć historię całego twojego rodu - podsumowalam rozbawiona.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Naszego - postawiłem nacisk. - Każda wampirzyca, która na palcu nosiła Krwawy Kamień, jest Królową Wampirów - zauważyłem. - Nie wszystkie były idealne, nie wszystkie chciały się angażować, ale jest kilka takich historii, które nie są jedynie wsparciem dla męża. A prawdziwymi władczyniami. - Uśmiechnąłem się lekko do mojej królowej i pokiwałem głową na jej słowa o przeczytaniu wszystkich kronik.
- Przyniosę Ci kilka ciekawszych. Są kroniki króla i jego żony, są czasem kroniki pisane przez żony. Wszystkie jednak opowiadają historię niezwykłych wampirów...
Offline
- Pisane przez żony? - mruknęłam. - Hmm... Ostatnio narzekam na brak zajęć ale chyba nie zgłosiłabym się do pisana naszej kroniki. Choć zapewne najlepiej zrobiłoby to jedno z nas. Hm, jeśli w ogóle chcesz pisać naszą. W sumie nie wiem, czy to konieczne? - zapytałam zaciekawiona, obserwując Mikhaila.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Sama mówiłaś, że para tak genialnych i szalonych wampirów musi napisać swoją historię. Jednak sam nie byłem nigdy kronikarzem. Ty też chyba nie należysz do tych złotoustych pisarzy... Poszukamy kogoś by spisał naszą historię. Nikt nigdy nie powinien zapomnieć o Mikhailu i Evangeline Harlandach... - uśmiechnąłem się z dumą i podszedłem do kołyski. - Tak jak nikt nie zapomni o tobie, Nikoletto... Na pewno będziesz wielka jak my powiedziałem ciszej do dziecka, które wpatrywało się tylko we mnie tymi wielkimi oczkami.
Offline
Westchnęłam cicho, myśląc nad ostatnimi słowami króla dosyć intensywnie. Nasza córka jeszcze nie zdążyła się czegokolwiek nauczyć,a my już pokładaliśmy w niej wielkie nadzieje, myśleliśmy o niej... naprawdę dobre rzeczy. Widzieliśmy oczami wyobraźni kim może się stać to małe dziecko.
- Wychowamy ją tak, że zdziała jeszcze więcej niż my. Będzie lepsza od nas - wymamrotałam pod nosem, pogrozaona w zamyśleniu. Zaraz jednak się ocknęłam i poczułam się nieco zawstydzona własnymi przemyśleniami, które niechcący opuściły moja głowę. - Ehem,już sama nie pamiętam co mówiłam o tej kronice... Może faktycznie chciałam by ta historia została spisana. - Pokręciłam głową. - Jest w niej coś niepowtarzalnego i niebezpieczmego. - Wzruszyłam ramionami.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Odwróciłem wzrok od Nikki by spojrzeć na żonę. Maleńki wampirek zamknął swoje oczęta, z nastaniem dnia malutka jakby wyczuwała, że musi spać. Nie mniej, zwróciłem się do Evie, wracając do jej fotela. Uśmiechałem się słabo, ciesząc się na jej słowa.
- Nasza historia? Cóż, jest na pewno niepowtarzalna i magiczna. Jest... Nasza. Opowiada o dwójce wampirów, które nienawidzili się tak mocno, że każde było w każdej chwili skoczyć sobie do gardeł - parsknąłem, stając obok jej fotela. - Aż w końcu... Połączyło ich coś. Jakaś emocja, nieważne jaka. Kiedy pojawiła się ta jedna nić, zaczęły się wiązać kolejne i kolejne. Zawarli niemożliwy pakt, udało im się scalić wiecznie skłócone wampiry, a w ich głowach nadal pozostało tak wiele planów i pomysłów, że pałac nie mógł odetchnąć nawet chwili - zaśmiałem się cicho. - Jesteśmy władcami, rewolucjonistami, kochankami, małżeństwem, a teraz jeszcze rodzicami. To nietypowe połączenie na tle innych kronik, to mogę ci przyznać...
Offline
- Czytając te kroniki zdążyłam już dostrzec różnicę między nami, a minionymi władcami. - Zapewnilam go. - Nie ukrywam, że czuje się tym równie zmieszana, co dumna - dodałam, uśmiechając się z zadowoleniem. - Mogę myśleć tylko o tym, że wampiry nigdy nas nie zapomną, cokolwiek się stanie - podsumowałam głosem pełnym przekonania. - Sam dokument zawarcia umowy z wilkami, a na nim nasze imiona są dowodem naszej wielkości.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- I chęci zmian. Widzenia świata szerzej... - pokiwałem głową, przysiadając na naramienniku fotela obok fotela Evie, gdzie zazwyczaj ja siadałem. Spojrzałem w ogień, uśmiechając się ciepło, jakbym zobaczył tam coś miłego.
- Marzy mi się czasem świat, gdzie nie dzielimy się na czarodziei, wampiry i wilkołaki, a Król i Królowa są jedni. Rządzą wyspą, sprawiedliwie i mądrze, każdy jest każdemu równy, wszyscy żyją w zgodzie ze sobą... - zagryzłem wargę kłami. - To... tylko marzenia. Bezpodstawne i bezsensowne, nie wierzę, że kiedykolwiek uda mi się spotkać wampira zakochanego w wilczym psie, czy czarodzieja zakochanego w swoim naturalnym oprawcy wampirze... Jednak... - przymknąłem oczy z uśmiechem. - Wierzę w taki świat... Może kiedyś? Kto wie co przyniesie przyszłość...?
Offline
- Jak zwykle patrzysz zbyt daleko, Mikhailu. Zajmij się swoim światem, tym który tu jest. To co będzie, zajmą się nasze wnuki i prawnuki. Nie możesz uciekać ze swoim szaleństwem tak daleko. Wampiry potrzebują go tu i teraz - owoedzialam żartobliwie, zerkając to na Mika to na kołyskę z Nicolette, która cichutko gaworzyła. - Świat o którym mówisz jest albo oddalony od nas o parę wieków, albo w ogóle nie istnieje. Może i keidys oprawcy i ofiary, albo odwieczni wrogowie się połączą. Ale świat z jednym władcą? Wilki nie umieją mieć jednego wodza, zjednoczyć się razem, a czarodzieje są kompletnie niezaradni. - Pokręciłam nosem. - Tylko wampiry zrozumiały że jedno królestwo równa się jeden organizm. Nasi sąsiedzi funkcjonują obok siebie, a nie że sobą.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Uniosłem powieki i wywróciłem ostentacyjnie oczami, by oddać to jak bardzo burzyła mój bajkowy świat marzeń.
- Mówię przecież o sferze marzeń i snów - burknąłem, ale zaraz westchnąłem rozbawiony spoglądając na Evie. - I tak moje szaleństwo kończy złapane w sieci realizmu, jakie regularnie rozkłada mi żona na drodze - zaśmiałem się cicho, kiwając głową ze zrozumieniem. - Wiesz... Wszystko będzie można pogodzić w moim idealnym świecie. Na pewno jeśli już ktoś będzie spisywał moją kronikę, dorzucę do niej setki swoich "pomysłów godnych wariata" do swojej części, by moi następcy wiedzieli od czego zacząć - podsumowałem zdecydowany.
Offline
Roześmiałam się w taki sposób w jaki zazwyczaj się nie śmiałam. Poczułam ten śmiech w całym ciele. To było przerażające i ekscytujące za razem. Pospiesznie się uspokoiłam, wracając do spokojnego wyrazu twarzy, ale nie dało się wymazać z pamięci tego wybuch radości.
- A więc będziesz miał swoją dodatkowa rubryczke na szalone plany? Myślę że się w niej nie pomiescisz. Proponuję założyć dodatkowa księgę, ta może pomieścić twoje nierealne wizję świata - powedziałam, uśmiechając się do niego lekko.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Parsknąłem, jednak i tak nie umiałem wyjść z pewnego rodzaju uroku jaki rzuciła na mnie, śmiejąc się tak prosto i szczerze. Nie wiem, czy słyszałem kiedykolwiek tak podobny do tego dźwięk, ale wiedziałem, że chcę go porządnie zapamiętać. Zapisać w pamięci na zawsze.
- Może i osobna kronika? Może nasza kronika będzie się dzieliła na tomy? Albo będzie po prostu olbrzymia? - zaśmiałem się cicho i wstałem z fotela, podchodząc do Evie. - Jeszcze nie wiem. Ale podoba mi się myśl, pozostawienia moich wariactw dla potomnych. Może jakaś inna królowa będzie robiła z dupy króla pobojowisko, byle nie wykonywał ich, ale on i tak to zrobi? Kto wie - parsknąłem, i pochyliłem się do Evie, by pocałować ją w czubek głowy. - Wracam do gabinetu królowo. Gdy będziesz chciała omówić bankiet, wiesz gdzie mnie znaleźć - dodałem, a idąc w stronę drzwi, minąłem jeszcze kołyskę, żegnając się cichutko z księżniczką Nikki.
Offline
Westchnęłam ciężko, gdy opuścił bibliotekę. Długo nie zebrałam się do czytania. Ostatnio przy jego odejściu towarzyszył mi dziwny chłód, którego bardzo nie chciałam czuć. Bardzo pragnęłam tego, by pojawił się ktoś i w końcu mi wytłumaczył, dlaczego nie zachowujemy się jak normalne wampiry, dlaczego nie jesteśmy zwykłym małżeństwem, takim jak każde, tylko... Czujemy to wszystko, przeżywamy... Dlaczego tak było...?!
Podeszłam do kołyski i wyciągnęłam małą. Pamiętam, że gdy już podniosłam się , łóżka po jej narodzinach i zaczęłam jaybrac na ręce, nie mogłam przestać myśleć o Casparze, którego trzymałam tak bezdusznie i z obrzydzeniem. Dotykałam go tylko po to, by go nakarmić i zaraz oddać.
Teraz nie widziałam takiej możliwości, by unikać dotykania malutkiej. Pasożyt był spokojniejszy, gdy byłam obok, gdy tylko zostawialam ją ze służąca (a przed drzwiami do komnaty z Nikki zawsze stało dwóch, zaufanych gwardzistów) to stawała się niespokojna, a przynajmniej tak mówiła służka.
Teraz, z Nicolette na rękach powoli ruszyłam korytarzem do siebie, mamrocząc pod nosem coś o balu, jej balu.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Jakoś kilka dni później, nie mogłem spać w środku dnia. Coś cały czas mnie nękało, jakby złe przeczucie. Więc pierwszym co zrobiłem, było niemal popędzenie do skrzydła Evie, oraz Nikki, ponieważ tam był jej pokój, zadecydowaliśmy tak, by był bliżej pokoju matki niż... cóż, kiedy Caspar miał pokój z dala od nas, nikt o tym nie myślał, o zagrożeniach. Teraz myśleliśmy już tylko o zagrożeniach.
Popędziłem pod drzwi pokoju małej, zobaczyłem, że straż stoi, jednak bez pytań wparowałem do środka, do pokoju Nikoletty. Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem tam Evie, siedząc na kanapie, z malutką w ramionach. Zamknąłem za sobą drzwi, spoglądając na dwie wampirzyce.
- Oh... nie spodziewałem się... że cię tu spotkam - przyznałem szczerze, poprawiając włosy, naprawdę szczerze zaskoczony. - Ja... um, nie mogłem spać, miałem jakieś złe przeczucia - przyznałem się przed królową , podchodząc bliżej.
Offline
Sama skamieniałam na jego widok. Nie do końca chciałam, by wiedział o moich spacerach do jej pokoju, gdy już cały pałac pogrążał się we śnie...
Westchnęłam cicho, rozluźniając się zaraz. Przeniosłam spojrzenie na pasożyta, a potem znów na męża.
- Cóż... Też poczułam potrzebę by zajrzeć do niej teraz. Była niespokojna... Ale już zaczęła przysypiać - poinformowałam go, delikatnie kiwając się na boki.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Pokiwałem głową, i spojrzałem miękko na Evie, oraz na uśpioną dziecinę w jej ramionach.
- Mogę z nią chwilę posiedzieć. Upewnię się, że nie będzie się budzić, a ty wypoczniesz we własnym łóżku, a nie na kanapie - zaproponowałem miękko, siadając obok Evangeliny, której chyba nie do końca radowały moje odwiedziny. Nie chciała bym wiedział, że do niej zagląda? Nie widziałem powodu do wstydu, czy zażenowania. Po wszystkim co nam się przytrafiło, sam przebiegłem przez cały pałac, by upewnić się, że moje zmartwienia to tylko złe sny.
Offline
- Skąd taką pewność, że mi tu tak źle? - zapytałam oskarżycielsko, nagle czując się otoczona. Dawno się tak przy nim nie czułam. Jakby stał się zagrożeniem. Zmarszczyłam brwi, wbijajac w niego twarde spojrzenie. - Skoro sprawdziłeś i dowiedziałeś się, że wszystko jest już w porządku, to sam możesz na spokojnie wrócić do swoich komnat. Gwałtowna pobudką w środku dnia i bieganiną po pałacu z twojego skrzydła do mojego musiała cię zmęczyć - zauważyłam, powstrzymując się póki co od patrzenia na dziecko.
Lubiłam się jej przyglądać. Codziennie dostrzegałam w niej coś nowego ale i zarazem coś znajomego. Była po prostu piękna, choć nadal była niemowlakiem.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Nastroszyłem się lekko, czując się co najmniej atakowany. Zacisnąłem jednak wargi. Może tym razem tak reagowała? Nie można tego porównywać pod żadnym względem z poprzednią ciążą, jednak... Może właśnie tak reagowała na córkę, chciała ją chronić, nawet przede mną? Ale... nawet ja?
- W-w porządku - mruknąłem, odsuwając się i wstając. Nie chciałem walczyć, nie kiedy w ramionach miała Nikki. Chyba zdobywała nade mną coraz więcej przewagi. Spoważniałem, czując, że jąkaniem się nie zdobędę niczego poza pogardą żony.
- Więc... wyjdę, skoro wszystko jest w porządku - podsumowałem beznamiętnie, idąc do drzwi. Mam nadzieję, że straż nie pomyśli sobie czegoś głupie, bo osobiście sprawie, że ich umysły się zagotują...
Offline