Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jak dla mnie to 8 tygodni bez seksu to nic w porównaniu z męczarnią podczas ciąży, zakończoną wychodzeniem pasożyta z mojego ciała. Chcesz pogadać ze mną o dyskomforcie z powodu braku seksu? - Unioslam wysoko brew. Byłam rozżalona, zmęczona, zirytowana, obolała, znudzona... Mogłabym zapewne wymieniać tak bez końca. - Możesz wymusić coś, jesteś szaleńcem z popapranym umysłem i z za duża ilością władzy. Mik! Możesz naprawdę wszystko... Zrob coś! - nazakazałam.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Parsknąłem niemalże śmiechem.
- Uważasz, że mam za dużą ilość władzy? - zaśmiałem się i położyłem na krańcu łóżka Evangeliny. Westchnąłem, wpatrując się z namysłem w żyrandol. - To może... myślisz, że to książę, czy księżniczka? - zapytałem zainteresowany. - No wiesz, pasożyt. - Wskazałem na wielki brzuch Evie, który mimo iż się starał, nie odbierał jej uroku w żadnym, ale to żadnym stopniu. Nadal była piękna. Ale teraz nosiła w sobie nowe życie, to było piękne, ale na zupełnie inny, specyficzny sposób.
Offline
Wzruszyłam ramionami.
- Pewnie jako dobrego przyszłego ojca śpieszy cię to ale szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie to zbytnio. Powiem ci tyle, jeśli to będzie dziewczynka, to będziesz musiał się pogodzić z tym, trzeciego dziecka nie urodzę. Prędzej zrezygnuje z bycia królowa i zamieszkam w leśnej chacie - podsumowałam i poklepalam się po brzuchu. - Słyszałeś pasozycie? Będziesz władać tym zastanym królestwem czy będziesz mieć cipkę czy penisa - powedziałam w przestrzeń. - A ty masz jakieś przeczucia?
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Pokręciłem głową niemalże rozbawiony.
- Przeczucia? Ja mam nadzieję, że dziecko będzie silne, bo z taką matką to nie wiadomo - parsknąłem. - Poza tym uważam, że to będzie dziewczynka. Nie obchodzi mnie zdanie szlachty w sprawie tego, czy oni ją zaakceptują, czy nie, ale będzie silną królową... Mądrą - uśmiechnąłem się lekko, być może z rozmarzeniem. - Sam nie wiem. Poprzednio nie chciałem tego słyszeć, ale teraz na prawdę chciałbym się zajmować tym małym pasożytem...
Offline
- Ja póki co myślę głównie o tym, że będzie że mnie wychodzić.- Skrzywilam się. - Jak już się go pozbędę z siebie i będziemy stanowić dwa oddzielne byty to się zastanowię nad dalszymi ruchami. Na pewno pozabijam wszystkich, którzy spróbują zrobić choć jeden podejrzliwy ruch - oznajmiłam. - Nie mam zamiaru bawić się w dobrą mamusię. To twoja zabawa, nie moja.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Parsknąłem śmiechem, kiwając głową.
- No tak, dobra mamusia to nie twoja bajka... no cóż zrobić, ale i tak myślę, że będziesz świetna w byciu matką... - zaśmiałem się cicho, nadal poddając się marzeniom. - Wyobrażasz sobie... Że gdy dorośnie wystarczająco, by chodzić z nami na spotkania rad... Będziemy w trójkę władać w tak szalony sposób jak tylko się da - zaśmiałem się pod nosem. - Ja... Huh... Po prostu myślałem o tym ostatnio - przyznałem się.
Offline
- Hmm... Słyszę właśnie. Dużo myślisz o pasożycie - mruknęłam, uśmiechając się lekko. - To dziwne, a za razem zabawne. - Wzruszyłam lekko ramionami, spoglądając na Mikhailia, który położył się na brzegu mojego wielkiego łóżka. To też była kolejna rzecz, na którą mu pozwoliłam w ostatnim czasie. - Ja naprawdę jeszcze nie umiem tak o nim myśleć, jest póki co bezimienną masą - zauważyłam.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- To to nazwij - uznałem, jakby to była najprostsza rzecz świata. Uśmiechnąłem się do tego lekko, by jeszcze bardziej skołować królową. - Pasożyt to słabe imię, ale... Możesz nazwać swoje dziecko. Caspar... To imię zostało wybrane przez moich rodziców. Jednak teraz, jest to nasze dziecko, sami możemy je nazwać - uznałem zadowolony. - Z przyjemnością oddam ci ten zaszczyt królowo...
Offline
- Z przyjemnością bo nie chce cię się zastanawiać i wolisz zwalić to na tą, która cały czas leży i nie ma nic do roboty, jasne - mruknęłam, śmiejąc się krótko. - Mi tam się podoba pasożyt, pasuje mu jak ulał. Hmmm... Ale z braku laku mogę pomyśleć nad imionami - przytaknęłam, wzrusajac lekko ramionami. - Przynajmniej będę miała jakieś małe zajęcie - dodałam, bawiąc się skrawkiem kołdry.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Przecież mogę Ci przynieść coś do pracy... Um na przykład listy zażaleń - zaśmiałem się cicho. - Albo swoje spiane szalone pomysły. Na pewno je z przyjemnością opiszesz jak szalone i a-wykonalne są - parsknąłem. - Lubisz wytykać mi błędy, myślę że będziesz tym zachwycona - uśmiechnąłem się lekko, podnosząc z łóżka Evie. - A jeśli zapragniesz mogę Ci dotrzymywać towarzystwa - wzruszyłem ramionami.
Offline
- Ktoś musi wykonywać swoją pracę. Skoro ja jestem zwolniona na okres czasowy, to nie możesz się wycofywać, bo się zrobi za dużo spraw na raz. One rosną jak na drożdżach - zauważyłam,wywracając oczami. Obserwowałam jak wampir podciąga się do pozycji siedzącej. Był ciepło ubrany, więc nie dało się obserwować jego ciała, ale wyobraźnia nigdy mnie nie zawodziła. Wiedziałam że gdzieś pod tymi warstwami ubrań było niesamowicie seksowne ciało. - Możesz wpadać do mnie na obiady, bo umrę z nudów siedząc cały czas sama.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Jeśli tego chcesz, to nie ma problemu - zapewniłem ją miękko. - Przyślę więc służbę by przeniosła Ci dokumenty z gabinetu do sypialni. Zaznaczę też, że będziemy jadąc tu razem obiady... Przed wschodem wpadnę też żeby zrelacjonować Ci spotkanie rady. Nie zostaniesz w tyle, nie martw się... A dodatkowo będziesz jeszcze myśleć nad imieniem dla pasożyta. Nie zanudzisz się, moja królowo...
Offline
- Czasami mam wrażenie, że to ty powinieneś nosić w sobie pasożyta, byłbyś zdecydowanie lepszą matką niż ja - stwoerdziłam, parskając śmiechem. - Osobiście uważam, że świetnie bym się sprawowała w roli króla - dodałam, uśmiechając się z zadowoleniem. - Ale byłabym pewnie koszmarnym mężem, tu jesteś dobry - podsumowałam, znajdując nitkę w powłoczkę swojej kołdry i urywając ją. - Mniejsza. Będę wdzięczna, gdy służba niezwłocznie zajmie się przeniesieniem dokumentów z mojego biura do komnat na czas tego przymusowego leżakowania. Hmm... Może przydałoby się wstawić tu jakiś stół z wygodnymi fotelami. Przemyśle to - mruknęłam bardziej sama do siebie niż do męża.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Sama zajmiesz się rozstawianiem służby po kątach. Jesteś w tym niezaprzeczalnie najlepsza i nie mam zamiaru odbierać Ci tego zaszczytu - zapewniłem miękko z uśmiechem. - W każdym razie niech te przymusowe wylegiwanie będzie owocne. Skończy się nim zauważysz, tak samo jak skończy się okres ciąży... Gdy pasożyt wyjdzie na świat, nadal będzie pasożytem... - mruknąłem cicho, ale i tak z czułym uśmiechem.
Offline
- Zdecydowanie. Przestanie żerować tylko na mnie, a zacznie żerować na nas obojgu - mruknęłam, wywracając oczami. - Małe obrzydlistwo - szepnęłam, mimowolnie uśmiechając się. - Bezsens i strata czasu. - Westchnęłam. - To chyba tyle mieliśmy do omówienia. Pozwolisz, że już się położę, wiem, że jeszcze nawet nie jest blisko do świtu ale czuję się wyczerpana - wyjaśniłam, pocierając skroń, która zaczęła delikatnie pulsować bólem. - Nie zapomnij o moich dokumentach - zaznaczyłam jeszcze.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- W porządku, nie zaprzątaj sobie już tym głowy - powiedziałem miękko, nakładając jeszcze jeden miękki koc na jej nogi, na łóżku. Dziś przed wschodem i za dnia miały sypać intensywne śniegi, pewnie do końca nocy zaszyję się w bibliotece z kominkiem.
- Śnij same dobre rzeczy, a gdybyś czegokolwiek potrzebowała wołaj pokojówki. Masz butelki krwi w szafce, sięgniesz bez problemu... - streściłem jak zawsze i spojrzałem miękko na królową. - Odpocznij, moja królowo, przyjdę dopiero jutro. Dobrego snu - podsumowałem idąc do drzwi.
Offline
- Nie mam tu nic innego do roboty niż odpoczywanie, Mikhail! - zawołałam jeszcze za nim, zsuwając się na poduszki. Prowadziłam wzrokiem wampira, a gdy zamknęły się za nim drzwi, Naciągnęłam kołdrę na ramiona.
Jeszcze przez jakiś czas myślałam o przyszłości. O przeszłości zresztą też. O tym jacy byliśmy z Mikhailem i jacy się staliśmy. Co jeszcze szalonego się stanie? Sam pasożyt wydawał mi się szaleństwem. To, jakie mieliśmy do niego podejście. Moglibyśmy mieć gdzieś, że poprzednie dziecko zmarło. Ale nie mieliśmy, bo ono nie odeszło "tak o", zostało zamordowane i to tak naprawdę z naszej winy. Bo to nasze postępowania nie podobały się szlachcie, a on nie był niczemu winny...
Jakie będzie to dziecko? Z tym pytaniem powtarzanym w głowie na okrągło w końcu zasnęłam.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Dwa tygodnie zleciały jak z bicza strzelił. Kolejne dwa także i wtedy weszliśmy już na delikatny grunt. Poprzednim razem poród odbył się dokładnie dnia w którym przewidział go doktor, tym razem jednak było to trudniejsze przez stan Evangeline. Dlatego też jadłem z nią śniadania i kolacje, by częściej towarzyszyć żonie. Być może nieco z obawy, kto wie, a może z innych powodów. Nie wiem i nie miałem zamiaru tego rostrzygać.
Dziecko urodziło się dwa tygodnie przed planowanym dniem, dokładnie w północ, gdy księżyc był w nowiu - to najsłynniejszy symbol szczęścia i powodzenia. Evie była bardzo osłabiona, dlatego lekarz nie chciał jej i dziecka wypuścić przez kilka następnych dni ze szpitala.
Jednak kiedy już mogłem odwiedzić nowego przybysza na świecie oraz Evie, przerwałem spotkanie rady by to zrobić jak najszybciej.
Królowa leżała w swoich komnatach, a kołyska z dzieckiem była w jej sypialni. Jeszcze nie przenieśliśmy małego pasożyta do jego komnaty.
Kiedy wszedłem, najpierw podszedłem do łóżka Evie, gdzie blada wampirzyca leżała w swojej luźnej koszuli.
- Dobry wieczór, moja królowo - powiedziałem miękko i cicho, przysiadając blisko Evie.
Offline
- Dobry wieczór mój królu - odparłam, odkładając książkę na bok i przenosząc spojrzenie na Mikhaila. Ostatnie tygodnie byłam dosyć nieprzytomna. Nawet czytanie słabo mi szło. - Zapewne chcesz wiedzieć jak się czuje - stwierdziłam, unosząc brew. - Okropnie, ale znośnie - odparłam. - Choć mam dziwne wrażenie, że nie przyszedłeś tu tylko dla mnie - owoedzialam rozbawiona, spoglądając w jego błyszczące oczy. - Pasożyt jest spokojny, spokojniejszy niż Casper - mruknęłam,zerkając w stronę kołyski. - Ale doktor mówi, że wszystko z nią w porządku.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Nią? - powtórzyłem zaskoczony, w końcu dowiadując się płci dziecka, spoglądając w stronę kołyski z zachwytem. Zaraz jednak spojrzałem znów na królową. Pocałowałem ją lekko w czoło, nie przejmujący się jej bladością czy cieniami osłabienia. Była w moich oczach bardzo dzielną i piękną wampirzycą, to wszystko.
- Podniesiesz się raz dwa... - zapewniłem, ale wstałem zaraz ostrożnie, by cicho podejść do kołyski. Mała istotka, już nie tak czerwona jak zaraz po narodzinach. Spała, a gdy mlaskała, leciutko mahała rączką przez sen. Była taka malutka...
- Psożycik... - zaśmiałem się cichutko.
Offline