Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nigdy nie zagłębiałam się w ten temat. Ludzie ocenzurowali wiele rzeczy, nie mamy dostępu do starej kultury, więc utworzyliśmy nową - zauważyłam, zagryzajac wargę. Po chwili przyszedł kelner i podał nam nasze napoje. Kiwnelismy mu oboje głowami i zaraz wróciliśmy wzrokiem do siebie. - I... Moim zdaniem poradziliśmy sobie całkiem nieźle. Mogliśmy upaść. Mogliśmy się zatracić, zamknąć w sobie, przerazić... Ale zrobiliśmy coś, co opłacało się nam najbardziej, przystosowaliśmy się do obecnych warunków.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Z jednej strony to prawda, z drugiej jednak nie - zauważyłem. - Czy my rozwijamy siebie, czy ludzi? - dodałem, spoglądając za okno. - Bo wiesz, wszystkie firmy, każdy znaczący biurowiec, nie należy do czarodziei. A do ludzi. Zostało nam wmówione, że musimy pracować ciężko i ciężej, by być ważniejszy, wyżej, robić wszystko sprawniej i sprawniej i... - westchnąłem, wzruszając ramionami. - Czy to zdrowe? Czy to dla nas naturalne? Czy my robimy coś jeszcze dla siebie...?
Offline
- Ja... Ja... - chciałam coś wymyślić ale nie znalazłam kompletnie na to słów. - Nie wiem, Errico - przyznałam się w końcu. Ja robiłam wsyztsko dla siebie, prawda? Chciałam pracować ciężko... Lubiłam rysować i architektura... Była świetnym połączeniem mojego hobby z czymś pożytecznym. Technika i talent uczynią że mnie najlepsza. A ja chciałam być najlepszą w oczach rodzicow.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Oh... Okej, wybacz, może za poważnie biorę ten temat teraz, raczej nie chcesz gadać o czymś takim - przyznałem zakłopotany, łapiąc ustami za słomkę i pociągając trochę napoju. - Jak... ci minął dzień? Na pewno ciekawiej niż mi, dawno się nie widzieliśmy, więc chętnie posłucham, mów śmiało - zaproponowałem, może mówiąc odrobinkę za szybko, ale to przez to zakłopotanie, bo zasmuciłem znów Gretę, oj to nie dobrze Errico, eh.
Offline
- Dziś miałam trzy duże wykłady, jedno projektowanie i lektorat - owoedzialam w skrócie. - Fizyka budowli jest całkiem ciekawa - dodałam jedynie w tym temacie. - Dzień był spokojny, jestem... W miarę rozluzniona - powiedzialam w stu procentach szczerze i zaczęłam wyciągać szkicownik oraz piórnik z przyborami. - A ostatni czas był... Jaki był. - Zagryzlam wargę. - Byłam na wszytskich kroplówkach, - prawda - odpoczywałam - nie do końca prawda - i byłam na zwolnieniu - kompletny fałsz. - Więc jestem naprawdę odprężona. - Uśmiechnęłam się słabo.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Westchnąłem głęboko kiwając głową, ciesząc się, że wykonała wszystkie zalecenia lekarza. A w dodatku mając straszną nadzieję, że mówiła prawdę...
- Faktycznie wydajesz się wypoczęta - przyznałem z leciutkim uśmiechem. - Oczywiście zawsze wyglądasz fantastycznie, ale to już przerabialiśmy - zaśmiałem się zawstydzony i uśmiechając się do Grety zajadałem się swoim makaronem. - Opowiedz mi o fizyce budowli - zaproponowałem.
Offline
Zjadłam dwa kęsy makaronu i odsunęłam póki co talerz na bok, by pochylić się nad szkicem. Uśmiechnęłam się,zanim zaczęłam mówić,a następnie powoli zaczęłam tłumaczyć Errico o co chodzi w tym przedmiocie. Słuchał naprawdę uważnie, jakby... Serio go to interesowało. Jedyną osobą, która tak reagowała na moje życie była Radella...
Niecierpiałam tego, że była tak idealna! Czemu nie była. Jak ona, pełna magii i zdolności? Ja musiałam ciężko pracować, a ona to miała od tak...
Mniejsza.
Odrzuciłam od siebie myśli o siostrze i o rodzicach. Po prostu opowiadałam o wykładach, jedząc bardzo, bardzo powoli. Szczerze powiedziawszy to po pierwszych pięciu kęsach byłam już najedzona, dlatego wtedy zaczęła wyjadać po prostu owoce z makaronu, bo... Czułam na sobie czujny wzrok Errico, który już jakiś czas temu skończył jeść swojayporcje.
- Hm, masz ochotę na deser? - zapytałam, zerkając na jego pusty talerz. Zamknęłam szkicownik i wrzuciłam ołówek do piórnika.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Greta, ja i tak nie dam rady za zbyt wiele zapłacić - przypomniałem jej. - Jestem biedny, jestem żebrakiem, niestety miałem dość... słabe dni - dodałem kuląc nieco ramiona i spuszczając wzrok. -Wybacz... Czuję się przy tobie taki... uh no wiesz... beznadziejny - jęknąłem cicho, próbując znaleźć coś w kieszeniach, jakby mi to miało teraz pomóc.
Offline
- To nie do końca moje pieniądze - wyjaśniłam. - Oczywiście szanuje ich wartość i uważam, że jest to całkiem dobra inwestycja. Mam na myśli kupienie ci deseru.- Uśmiechnęłam się lekko. - Mam umowę z rodzicami, że póki się uczę i pracuje tak jak należy oni zapewnią mi to, co jest mi potrzebne. I chyba teraz potrzebuje zamówić dla ciebie deser - powedziałam najprościej jak to się dało, chowając wszystkie rzeczy do torby i przysuwając do siebie kubek z lemoniadą. - To co?
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Spojrzałem na nią zawstydzony.
- Może jedno ciastko z owocami... Ale ty też zjesz trochę - zaznaczyłem i poprosiłem o nie, kiedy kelnerka przyszła zabrać nasze talerze. Spojrzałem jeszcze raz z wdzięcznością na Gretę.
- Nie musiałaś, ale jednak zrobiłaś... bardzo ci dziękuję - zapewniłem, lekko rumiany. - Naprawdę...czasem mi głupio, kiedy ktoś za mnie płaci, wybacz...
Offline
- Mam wrażenie, że jesteś wyjątkowy. - Wzruszyłam ramionami. - Pewnie mnie wyśmiejwsz... Albo nie uwierzysz, ale nigdy nie byłam ze znajomym w restauracji - mruknęłam, uśmiechając się krzywo. - Rzadko jem posiłki w towarzystwie kogokolwiek - dodałam, biorąc głęboki oddech. - A ciastko zjedz sam, ja jestem już naprawdę najedzona...
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Zmarszczyłem brwi, przyglądając się niepewnie Grecie.
- Dlaczego nigdy czegoś takiego nie robiłaś? - zapytałem z wahaniem. Dziewczyna nie odpowiadała, a kelnerka przyniosła ciastko, za które od razu zapłaciła. Gdy czarodziejka z obsługi odeszła, spoglądałem dalej na swoją towarzyszkę.
- Jesteś... super dziewczyną. I świetną czarodziejką. Bardzo pracowitą, oddaną... Ale dlaczego samotną? - dopytałem.
Offline
- Samotność jest całkiem w porządku - zapewnilam, uśmiechając się. Choć sparwa że czujesz się gorszy od innych, że zaczynasz nienawidzić siebie. - No wiesz... Nic cię nie rozprasza, jest cisza i spokój. Poza tym, mam dużo pracy - choć chciałabym odpocząć. Uśmiechnęłam się ponownie, dla pełnego zapewnienia. - Więc jestem raczej samotna z wyboru - niekoniecznie swojego.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Nikt nie chce być samotny... - burknąłem cichutko. - A to, że jesteś tu ze mną, to tylko potwierdza. Może i jest cisza i spokój, ale... w takim razie zakolegowałaś się z gościem, który całe dnie brzęczy na gitarze - przypomniałem, starając się jakoś ją rozbawić, bu znów się uśmiechała. - No i wiem, ze masz dużo pracy, ale czy taki wypad nie był relaksujący? W sensie... cieszysz się, że ze mną poszłaś?
Offline
Zagryzlam wargę poważniejąc. Nie umiałam zareagować na jego słowa. Poczułam żal, a żal maskowałam obojętnością. Więc siedziałam wyprostowana i moja jedyną odpowiedzią na jego pytanie było polowanie kiwnięcie głową. Następnie sięgnęłam po słomkę z napoju i powoli zaczęłam pić przez nią resztkę tego, co mi zostało, siedząc cicho.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Oh... okej... - powiedziałem cicho, kuląc się jeszcze bardziej i skupiając się na swoim ciastku. Dlaczego mnie tu zabrała, skoro nie czerpała żadnej przyjemności z bycia ze mną? W sensie... myślałem, że sie dogadujemy. Że jesteśmy blisko znalezienia wspólnego języka, a jednak... uh...
- Czujesz się winna wobec mnie? - zapytałem nieśmiało. - Nie musisz robić nic dla mnie, przysięgam - dodałem, zaciskając usta na widelcu.
Offline
- Winna? - zapytałam zaskoczona, unosząc na niego wzrok. - Nie... Znaczy, jestem ci wdzięczna za to, że mi pomogłeś - zapewnilam go. - Ale nie czuje się winna wobec ciebie. To raczej coś w rodzaju prezentu. - Wzruszyłam ramionami. - Nie oczekuje od ciebie zwrotów. - A daje ci go, bo tak jak wspominałam wcześniej, wydajesz się być kimś wyjątkowym - podsumowałam rumieniejąc.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko onieśmielony. Nie moja wina, że byłem raczej emocjonalnym chłopakiem, takie rzeczy mnie ruszały.
- Dziękuję... - przyznałem cicho, zagryzając wargę, a po kilku chwilach uśmiechnąłem się przyjaźnie. - W takim razie czuję się zaszczycony! Ale i tak pomyślę, by ci się jakoś odwdzięczyć. Bo ty też jesteś wyjątkowa. Dobra - uśmiechnąłem się. - Dostrzegasz szczegóły. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, szczególnie po tych rysunkach technicznych... ale jesteś bardzo utalentowana - powiedziałem miękko.
Offline
Kiwnęłam mu głową, przyjmując komplement.
- Dziękuję. Miło to słyszeć - powiedziałam, uśmiechając się do Errico. - Całkiem lubię te techniczne rysunki. Cieszę się, że miałam możliwość połączyć rysowanie że szkołą. Szklane miasta wciąż rosną, mam nadzieję się wybić i wejść na rynek stosunkowo szybko - objaśniłam z powagą.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Pokiwałem głową, choć tylko z uprzejmym uśmiechem. Specjalnie nie miałem zamiaru ukrywać swoich poglądów na temat pięcia się ku szczytom w szklanych miastach. Nie uznawałem tego za rozwój, jak mówiłem wcześniej.
- Hej, wspieram cię w każdym celu jaki sobie obierzesz. Myślę... że ważne, byś była szczęśliwa Greta, co nie? Mówiłem ci, że lubię jak się uśmiechasz - dodałem, spoglądając na nią zawstydzony.
Offline