Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Niepewnie się w niego wtuliłam, drżąc już z zimna.
- Chciałam cię zatrzymać - szepnęłam, uśmiechając się lekko do samej siebie. - Chyba jednak nie chciałam żebyś wychodził... Sama nie wiem czego chcę, strasznie cię za to przepraszam - powiedzialam skruszona, wtulajac się w niego nieco mocniej. - Nie mam pojęcia co robić Errico - powedziałam załamana. Jeszcze nigdy przy nim nie mówiłam tym tonem, ja w ogóle nigdy się nie rozklejałam przy nikim. - Nie odchodź ode mnie, a ja postaram się nie odchodzić od ciebie - poprosiłam, jednocześnie obiecując to samo ze swojej strony.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Ilość słów, obietnic, nieoczekiwanych wyrzeczeń, niemal mnie przygniotła. Ale byłem silny, w końcu doskonale wiedziałem, że dla Grety warto. Dla Grety mogę być wszystkim, mogę być nawet silny.
- Nie odejdę - zapewniłem miękkim głosem, otulając ją szczelnie. - Obiecuję, że świat może się walić i palić, ale ja będę - dodałem, przyciskając usta do głowy czarodziejki. - Na dobre i na złe... - wyszeptałem czule, głaszcząc jej plecy i co i raz poprawiając szalik na jej karku.
Śnieg dookoła, oraz słabe światło oświetlające nasze wyznania... wszystko było tak piękne, że ledwo to rozumiałem.
- Hej... wróćmy do mieszkania. Pomogę ci posprzątać - zaoferowałem się miękkim i ciepłym w ten zimowy wieczór tonem. - Potem odprowadzę do domu - dodałem czule.
Offline
- Dobrze, dziękuję - szepnęłam i odsunęłam się od czarodzieja, dygoczac już całkiem mocno, było naprawdę chłodno. - Mogę...? - zapytałam, zerkając na jego dłoń. Errico usmiechnal się i wyciągnął dłoń a ja ja złapałam, zaciskając na niej mocno palce. Pospiesznie wróciliśmy na klatkę schodową. Tam jednak znów się zatrzymaliśmy, by na chwilkę popatrzeć na siebie. - To wszystko jest takie kruche... Całe życie jest takie kruche... - wybełkotałam bezsensownie, spuszczając wzrok. - Przepraszam cię... Za wszystko.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Ja ciebie też Greta... - przyznałem się ze skruchą i koniec końców spojrzałem na nią czule, jakbym widział po raz pierwszy taką piękną i delikatną istotę. - Dużo powiedziałem raniących cię pewnie słów, ale... Najważniejsze z tego wszystkiego co ci powiedziałem jest to, że jesteś niesamowitą dziewczyną, która zasługuje na swoje życie, na swoje wybory i uczucia... - powiedziałem cicho, a gdy oparłem się plecami o ścianę za sobą, wolną przestrzeń między skrzynkami na listy, pociągnąłem za sobą Gretę i tak opierała się ona dalej o mnie, trzymając jedną dłoń z taką siłą, jakby zaraz miał porwać mnie straszliwy prąd wodny i miałbym zniknąć.
A ja mógłbym zawładnąć wiatrem, wodą, ogniem i ziemią byle jej już nie stracić...
Offline
Złapałam drżący oddech, patrząc chłopakowi w oczy. Kolana mi miękły, naprawdę. To nie było naciągane, gdy ktoś patrzy na ciebie w... Taki sposób... Mówi do ciebie w taki sposób... Jest przy tobie! To po prostu przestajesz nad sobą panować.
- Dzięki tobie czuję coś, co wydawało się w moim... Idealnymi życiu niemożliwe - szepnęłam, skubiąc materiał jego ubrania i zerkając to tam, to na twarz Errico. - Jest tak wiele rzeczy do powiedzenia o których nie umiem mówić, Errico. Tak wiele... - powedziałam z bólem.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Uśmiechnąłem się bardzo łagodnie, głaszcząc ją po plecach bez zmian. Nadal lekko dygotała chyba od zimna.
- Nauczymy cię - zapewniłem cicho. - Bez obaw, bez sprawdzianów, bez stresu, bez powtarzania nauk. Po prostu nazwiemy wszystkie te uczucia, a potem powoli i dokładnie każdego spróbujemy - uznałem, uśmiechając się słabo. - Poradzimy sobie ze wszystkim, zapewniam cię Greta....
Offline
Poczułam cisnące się do moich oczu łzy i... Może mówienie że pierwszy raz w życiu nie powstrzymywałam ich byłoby za moce, ale robiłam to... Naprawdę rzadko. A jesli już, to tylko przy rodzinie. Tym razem jednak pękłam, byłam taka bezsilna. I... Czułam się tak bezpiecznie. Łzy przysłoniły mi obraz, zamrugalam szybciej, by jednak spróbować je nieco powstrzymać, ale kilka gorących łez popłynęło mi po policzkach.
- Naprawdę? Naprawdę tego chcesz...? Wiedząc... Że ja... Jestem... - Złapałam głębszy oddech. - Że jestem taka popsuta? - zapyatalm z niedowierzaniem, jedną dłonią ocierając policzek.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Wolną dłonią, tą, której Greta nie trzymała, ze spokojem i skrupulatnością ocierałem jej policzki z płynących łez. Byłem dokładny, lecz delikatny, pozwalając jej płakać tak długo jak tylko chciała.
- Nigdy nie uważałem cię za popsutą i nigdy nie będę tak uważał - zapewniłem czule. - Nauczymy cię żyć, nauczymy cię bawić się... Czuć umiesz, to pewne - podsumowałem miękko z uśmiechem. - Jesteś żywą istotą, która ma emocje. Nigdy ich nie straciłaś, zapewniam cię - pogłaskałem ją po policzku jeszcze kilka razy. - Razem sobie ze wszystkim poradzimy, obiecuję - szepnąłem, bo i tak byliśmy blisko siebie.
Offline
Złapałam jeden głęboki oddech i zaczęłam się dosyć szybko uspokajać, miałam to opanowane do perfekcji. Gdybym tylko chciała, mogłabym zaraz mieć kamienną twarz i jakby nigdy nic pójść sprzątać... Ale ja tak nie chciałam, teraz naprawdę chciałam być kimś innym, nie tą osobą, która wróci dziś do domu... Chciałam być tą osobą, która widziała Errico.
- Masz dużo innych zajęć... - zauważyłam, marszcząc lekko brwi. Już nie płakałam, a nawet zaczęłam się delikatnie uśmiechać. - Nie powinnam sobie poradzić z tym sama...? Wystarczą jakieś... wytyczne... - przerwałam niepewnie. Hm, bo chyba nie do końca mu chodziło, przecież nie mógł mi dać podręcznika "jak być Gretą Tillman".
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Łatwiej nam będzie uporać się z zagadkowymi pytaniami "co lubię najbardziej" albo "co czuję i myślę gdy widzę coś takiego" we dwoje. Możemy się spotykać na godzinę, gdziekolwiek zapragniesz. Tyle dam radę ze swojego grafiku wycisnąć - zaśmiałem się cichutko, i uśmiechnąłem się pokrzepiająco do mojej dziewczynki.
- Nie martw się na zapas, uda nam się ułożyć spotkania byśmy oboje nadal prowadzili swoje życie, a równolegle będziemy się uczyć... jak żyć prawdziwie - uśmiechnąłem się na samą taką myśl.
Offline
- Oboje? - szepnęłam pyatjaco, otwierając nieco szerzej oczy. - To ty jeszcze nie umiesz? Myslalam, że to ty będziesz wykładowcą... Skąd w takim razie chcesz się tego wszystkiego uczyć, Errico? - zapytałam z lekką zmieszana, lecz na ustach wciąż miałam delikatny uśmiech. - I... Nie miałam zamiaru rezygnować z naszych spotkań. Więc gdy tylko będzie czas to... Się znów zobaczymy - zapewnilam go z powagą.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Uczę się całe życie - zapewniłem rozbawiony. - Myślę, że przy tobie szczególnie wiele... Poznaję samego siebie na każdym kroku, a teraz... cóż, dzięki temu cudownemu uczuciu między nami, sam uczę się wiele - zagryzłem lekko wargę. - Jeśli mam być szczery... to nigdy jeszcze tego nie czułem, tak intensywnie - przyznałem się, rumieniąc i śmiejąc się cichutko, bo było to dla mnie zabawne, że zastępowałem wcią słowo miłość.
Offline
Uśmiechnęłam się lekko.
- Ja też - szepnęłam jedynie. Jeszcze przez chwilkę patrzyłam mu w oczy po chym przylknęłam powieki i oparłam głowę na jego ramieniu, biorąc głęboki oddech. Chciałam się rozluźnić, bo póki co byłam dosyć... Spięta. I w gruncie rzeczy udało mi się. Uśmiechnęłam się sama do siebie. - Chciałabym wiedzieć, co będzie dalej...
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Najwięksi magowie tego nie wiedzą - odparłem z lekkim uśmiechem. - Ale co by nie było, będzie dobrze. Poradzimy sobie ze wszystkim - zapewniłem i pogłaskałem Gretę po włosach. - Wracajmy na górę, okej? Tam sprzątniemy i jeszcze chwilę się poprzytulamy na kanapie - zaproponowałem czule z lekkim rozbawieniem.
Offline
Odsunęłam się od niego i kiwnelam głową, patrząc na niego bez słowa. Zastanawiałam się czy wypada mi mówić to co chciałam powiedzieć ale zaraz przypomniałam sobie, że Errico naprawdę chce słuchać mnie i tego co ja mam do powiedzenia.
- Lubię, gdy się śmiejesz. To... - zawahałam się nieco. - To chyba najlepsza muzyka jaką słyszałam w twoim wykonaniu. - Uśmiech się lekko i objęłam ramionami, pocierając po nich dłońmi, by troszkę się rozgrzać.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Zauroczony jej słowami uśmiechałem się nadal kiedy wchodziliśmy na kolejne piętra.
- To naprawdę spory komplement - przyznałem miękko, zagryzając wargę. - Ale w takim razie będę się śmiał jak najwięcej i jak najradośniej jak tylko umiem... Chwilą, jest takie słowo jak "najradośniej"? Chyba nie ma... Trudno, to już jest - zachichotałem, by zaraz śmiejąc się cicho, wdrapując się na piętro gdzie było mieszkanie wampira.
Offline
Również Zaśmiałam się cicho, zerkając przez ramię na czarodzieja którego szedł tuż za mną.
- Nie jestem pewna czy istnieje... Ale chyba nie ma co się tym przejmować. - Wzruszyłam lekko ramionami. Już prawie dotarliśmy na górę. - To tylko słowo, istniejące czy nie, ja je rozumiem - zapewnilam go, uśmiechając się sama do siebie.
Dotarliśmy do mieszkanka i dosyć sprawnie posmywalismy i wytarlismy naczynia by odłożyć je na miejsce. Potem usiedliśmy na kanapie obok siebie, zerkając na siebie z uśmiechem.
- Dobrze... Że sobie nie poszedłeś - przyznałam, przygrywając wargę. - Bardziej podoba mi się teraz, niż gdybyśmy oboje wracali do domu źli na siebie...
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Powiedziałem, trochę za dużo mocnych słów - przyznałem z bólem, zagryzając policki od wewnętrznej strony. - Ale z troski i obawy o ciebie. Jesteś cudowną osobą i... - uśmiechnąłem się lekko. - Najważniejsze, że nie odszedłem daleko. Byłem smutny, byłem rozżalony, ale zawołałaś mnie i wszystko było już dobrze. Bardzo dobrze, bo razem z tobą - przyznałem bez wahania czy niepewności i z szerokim uśmiechem.
Offline
Przysnęłam się bliżej Errico, także teraz nasze kolana się ze sobą stykały.
- Ty od samego początku bardzo dużo mówisz. I pytasz o wiele rzeczy. To bardzo stresujące - wyznałam. - Opowiem ci o tych rzeczach... Po prostu jeszcze nie teraz i nie dziś - zastrzegłam, bawiąc się palcami swoich dłoni z nutą zawstydzenia na twarzy. - Muszę się do tego trochę przygotować - wyjaśniłam. Poukładać, przełknąć to, że ktokolwiek będzie coś wiedział... Rodzice byli by niezadowoleni tym. Zawsze powtarzają że "to co dzieje się w rodzinie powinno w niej zostać".
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- W porządku - zapewniłem ją miękko. - Wiem, że się starasz. I doceniam to i tak, każdy mały kroczek. Bo każdy ten kroczek jest w moją stronę - uśmiechnąłem się. - Od dłuższego czasu zrobiłaś bardzo dużych kroczków. I dzięki nim... Jesteśmy teraz tutaj. Razem - zachęcająco odsunąłem rękę na oparcie kanapy, by, jeśli tylko chciała, położyłaby mi się na piersi.
Offline