Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
O jakich rzeczach? pomyślałam od razu. Miałam wrażenie, że Errico otwierał się przede mną całkowicie. Choć może tylko mi się tak wydawało... Naprawdę nie wchodziłam nigdy z nikim w żadną relacje, choćby koleżeńską, nie miałam na to czasu i chęci chyba też...
Nie powinnam się dziwić, że ma przede mną jakieś tajemnice, skoro sama mam przed nim ich wiele. Tak wiele wstydliwych i bolesnych tematów... Tyle że on potrafił mi o wszystkim opowiedzieć, a ja...? Ja dukalam, dławikami się słowami, które nie chciały przejąć mi przez gardło, choć powinny to zorbic kawał czasu temu.
Kiwnelam jedynie głową i odłożyłam pizzę na kartonik i powoli podeszłam do fotela. Usiadłam, przyglądając się jak gra. Kiedyś podglądałam Radelle, jak grała na fortepianie i skrzypcach, lubiłam to robić. Może dlatego tak bardzo uczepilam się grajka na ulicy? Przyzwyczajenie z dzieciństwa?
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Zacząłem niewinnie bo to chyba właśnie to mnie określało, niewinny z pozoru. Jednak po kilku chwilach, gdy się rozpędziłem, gdy w mojej głowie pojawiały się coraz to nowe pomysły jak poprowadzić melodie, czy też jak użyć magii, jak popchnąć to dalej, jak... odlecieć. I wtedy faktycznie zaczynałem niemalże latać.
Było słychać że coś się zmieniło. Jakby całe powietrze zmieniło właściciela i wszyscy w okolicy oddychali mną. Poczułem dokładnie każdą wibrację, każdą cząsteczkę między palcami i zacząłem panować nad dźwiękami, zacząłem je modulować, zacząłem wydawać więcej dźwięków, niż fizycznie byłem w stanie. Teraz nie grała jedna gitara, grały trzy gitary, piękną melodię. Lekką, szczęśliwą, pełną nadziei i życia. Unosiła się i opadała, wzrastała i malała... Melodia była wiatrem, wiatr był melodią, a ja zdawałem sobie sprawę z tego, że trochę za bardzo daję się w to wciągnąć. Ta moc mnie pochłaniała, była wielka, a ja taki malutki...
Opanowałem się i w kolejnyhc akordach rozwiązałem utwór. Luźne kartki przestały się unosić, a meble lekko dygotać. Ja za to uniosłem pełen oczekiwania wzrok na Gretę.
- Ta-daa...
Offline
Gdy tylko melodia się zmieniła, miałam wrażenie że coś jest nie tak. Chciałam już przerywać Errico i mówić mu, że coś jest nie tak z tym mieszkaniem, chyba nawet trochę spanikowałam... Ale on był taki spokojny, opanowany, jakby dokładnie wiedział co się dzieje i co ma się wydarzyć dalej. Także i ja siedziałam, choć nie tak opanowana jak on. Żołądek mi się nieco ścisnął, a oczy śmiałam szeroko otwarte. Powietrze wokół było po prostu inne, dźwięk rozchodził się nie tak jak powinien, nienaturalnie. Rozbrzmiewało echo... Co przecież w tak małym pomieszczeniu jest niemożliwe!
- Co to było? - zapytałam od razu, nie rozumiejąc niczego.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Wziąłem głęboki oddech, podekscytowany, że w końcu mogę powiedzieć o tym Grecie.
- To była magia wiatru. Jedna z pradawnych magii - wyjaśniłem miękko, nie kryjąc dumny. - Ja... odkryłem to niedawno. Cały czas tego nie rozumiem. W dodatku ta magia jest taka potężna, a ja... taki słaby w jej obliczu - westchnąłem i odłożyłem gitarę do futerału. - Czasem... umiem się szybciej poruszać dzięki niej. Umiem skakać wyżej, znacznie wyżej niż przy użyciu magii kinetycznej - wymieniłem. - I umiem wykorzystywać ją do grania. Ale to ciężkie. Próbuję to zrozumieć, ale... nie idzie mi na razie - przyznałem. Potem spojrzałem na Gretę znacznie bardziej zawstydzony, drapiąc się po karku.
- Gdy się dowiedziałem, najpierw chciałem ci powiedzieć od razu, ale... potem uznałem, że nie zrozumiesz i nie będziesz chciała zrozumieć. To bardzo.... dawna magia, a ty jesteś tak konkretna i w ogóle... cudowna i piękna - ostatnie słowa wypowiedziałem niemal tylko ruszając ustami. Spuściem wzrok nisko
- Nie rozumiem tego, ale... Wiatr mnie wybrał.
Offline
Siedziałam przez chwilę nieruchomo, bez słowa, przyglądając się czarodziejów, który mówił... O jakiś dziwnych rzeczach. Errico czuł moje chłodne, analityczne spojrzenie na sobie i poczerwieniał jeszcze bardziej, wiercąc się na swoim miejscu. Nie do końca chodziło mi o taki efekt, ja po prostu...
- Analizuje - szepnęłam, nie odrywając od niego wzroku. Nie umiałam jednak sobie poradzić z tym co mówił. - Ale nie mam wystarczającej ilości... Danych? - bąknęłam, rozluźniając się w końcu i wypuszczać z płuc że świstem powietrze. - Jeju, to ciężkie. Skąd?
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Ja... Um, w mojej dzielnicy nie jest bezpiecznie - zacząłem od tego. - Jest bardzo... różnie - zaznaczyłem dodatkowo, kuląc lekko ramiona. - Uciekałem przed kilkoma mężczyznami i musiałem przeskoczyć z dachu na dach budynków. Wtedy to się stało. Po prostu... poleciałem - wzruszyłem ramionami. - Teraz tak najczęściej wracam do domu. Przelatuję z dachu na dach. To szybsze i wygodne - wyjaśniłem dodatkowo. - Nie musisz tego, aż tak analizować. Wystarczy, że ja się w tym gubię. Czasem nawet poważniej... Czasem to mnie pochłania - powiedziałem szczerze, kręcąc głową i odganiając od siebie złe myśli.
Offline
- "Pochłania" brzmi trochę przerażająco, zdajesz sobie... Z tego sprawę? - zapytałam niepewnie, wbijając wzrok w podłogę. Nie chciałam patrzeć na niego jak na przedmiot badawczy, a wiedzialam, że będę to robić, bo teraz skupiłam się na zrozumieniu tego co do mnie mówił.
Bo przecież... Rany...! Przelatywał? Tak się nie da. Nikt nie lata. Wampiry potrafią całkiem szybko biegać, wilki jeszcze szybciej w swojej wilczej formie... Wiedziałam to z podręczników. Ale czarodziej siedzi na ziemi. Byłam tego w stu procentach pewna. Bałam sie trochę. Miałam wrażenie że Errico trochę... Majaczy?
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Bo jest przerażające. To potężna magia, magia żywiołu, a ja jestem taki malutki, taki słaby, taki... nikt - wzruszyłem ramionami. Nie wiem czemu akurat ja tego doznałem. Jakim cudem nauczyłem się magii natury, żyjąc w mieście. Nie wiem, nie wiem i jeszcze raz nie wiem Greta. Jednak... To sie dzieje, czuję to. Dzięki tej magii czuję się lepiej. Jakoś tak pewniej i silniej - uśmiechnąłem się i pokiwałem głową do niej, że wszystko jest okej. Bo było okej, w końcu to był po prostu część mnie, trochę nowa, ale no.
- Chodź, usiądź obok, to pokażę ci nagrania - zaproponowałem, wyciągając swój telefon i klepiąc miejsce na niewielkiej kanapie obok mnie.
Offline
- Umm, tylko... Wstawię tą pizzę do piekarnika - mruknęłam i podniosłam się z miejsca, pospiesznie i może nawet... trochę nerwowo... Wykonując wszystkie czynności. Zamknęłam piekarnik i w końcu spojrzałam na chłopaka. Trzymał telefon w dłoni i czuję mnie obserwował.
- Wybacz... Ja po prostu... Ummm... Stresuje się? - owoedzialam niemal bezgłośnie, bo naprawdę ciężko było mi się do tego przyznać.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Spojrzałem na nią leciutko zmartwiony jej słowami.
- Stresujesz się... mną? - zapytałem zlękniony. - Hej, jestem cały czas sobą, prawda? Wszystko ze mną w porządku, czuję się dobrze i nawet lepiej! Cieszę się każdym dniem, chwilą i minutą, a już szczególnie kiedy dzielimy je razem więc... nie bój się usiąść obok i obejrzymy filmiki - zaproponowałem miękko i spokojnie. - Miałem wianek na głowie - zaśmiałem się cicho.
Offline
Uśmiechnęłam się słabo.
- Śmiesznie... Skąd... Wziąłeś kwaity? - zapytałam, zamykając piekarnik i zerkając na czas. Powoli wróciłam i usiadłam ostrożnie obok czarodzieja. - To kwestia wielu czynników, nie tylko... - Pokazałam dłonią na cały pokój, który wcześniej niemal ożył. - Tego. Po prostu... Ogólnie... Uhh...
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- W porządku Greta, nie musisz się bać, ani przejmować. Usiądź, obejrzyj ze mną nagranie, jak gram w uroczym barze, oh no tak, obiecałem sobie, że cię tam zabiorę kiedyś! Jest tam fajnie, tak klimatycznie i w ogóle - zaśmiałem się cicho. - Ale no, miałem kwiatki we włosach, niestety sztuczne, na żywe nie było mnie stać, a sztuczne, uh, kupiłem na przecenie powiedzmy - streściłem. - Splotłem z nich wianek i ubrałem się zupełnie na bało... Gospodarz mówił, że wyglądałem fenomenalnie - zaśmiałem się cicho.
Offline
- Okejz wierzę - szepnęłam, przysuwając się nieco bliżej. Errico zerknął na mnie jeszcze kontrolnie, co zobaczyłam kontem oka bo ja skupiłam się na patrzeniu w ekran jego telefonu, na którym już puścił nagranie z koncertu.
Faktycznie, wyglądał tak, że nie dało się go na pewno zapomnieć. Prosto i z iskra.
- Oh... Tu też... Robiłeś te dziwne rzeczy - zauważyłam, gdy rzuciło mi się w oczy nienaturalne unoszenie się obrusów na stolikach, albo zawiewanie włosów w dwie odmienne strony.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Tak... Tam właśnie po raz pierwszy spróbowałem. Przez ostatnie tygodnie ćwiczę intensywnie, by wychodziło mi to jak najlepiej, ale jeszcze brak mi wprawy. Docelowo, mam się skupić tylko na wibracjach gitary i na dźwiękach, ale niestety... Um, czasami latają różne przedmioty - parsknąłem nieśmiało. - Ale opanuję to. Poza tym... - uśmiechnąłem się radośnie, kiedy nagranie doszło do momentu kiedy wszyscy wstali by bić mi brawo.
- Czułem się naprawdę potrzebny. Żałuję, że nie mogło cię tam być ze mną - westchnąłem cicho, nadal z nieśmiałym uśmiechem i z rumieńcem, zerknąłem na Getę.
Offline
- Ja też żałuję... Naprawdę chciałabym być tam - szepnęłam, patrząc jeszcze przez chwilę na ekran, aż nagranie się skończyło. - No wiesz... Zobaczyć twoje występy na żywo, być wśród poblicznosci... Ale podoba mi się twoja gra. Choć... To lekko dziwne i trochę niepokojące. Cały ten wiatr i... Ta dziwna magia. - Westchnęłam.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Próbowałem o niej się czegoś dowiedzieć z książek, ale... Wszystko na temat dawnej magii jest w dziale ksiąg do których nie mam dostępu - przyznałem, wzruszając lekko ramionami. - Pewnie czarodzieje ze wsi wiedzieli by więcej... Ale nie ma teraz szans bym wyjechał nawet na krótko. Kursy, a potem praca... - pokręciłem głową. - Nieważne. Naprawdę... Nie przejmuj się tym okej? To i tak nie ma sensu, jestem tym samym Errico co co zawsze - zapewniłem ją z pospiesznym śmiechem, by rozluźnić atmosferę. - Serio. To nic aż tak wielkiego... Po prostu... Jaak będę wiedział coś więcej na temat tej magii to dowiesz się pierwsza - zapewniłem ją miękko.
Offline
Pokiwałam spokojnie głową.
- Po prostu mnie to zastanawia... Skąd to się pojawiło i po co? Skoro nigdzie o tym nie ma... Bez sensu. Myślałam że zbiory w miastach są pełne. Choć... Ludzie cenzurowano bardzo informacji na temat... Wszystkich istot. Być może i... Tamte księgi zniknęły z naszych miejskich zbiorów.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Pojawiło się, kiedy tego najbardziej potrzebowałem - uznałem, poddając się z odciągnięciem Grety od tego tematu. Widocznie dziś nie porozmawiamy jednak o uczuciach, no cóż... Innym razem Errico, ona nie ucieknie ci, co nie? Nie?
- Wiem, że czarodzieje na wsiach, nadal żyjący jak przed najazdem ludzi, mają takie moce. Stara magia, magia żywiołów - powiedziałem co wiedziałem. - U nich objawia się to naturalnie dzięki temu, że żyją w zgodzie ze sobą. Magia ta pochodzi z czarodzieja, nie uczą się jej, a uczą się siebie - wspomniałem stare opowieści matki wpatrzony w dal. Potem znów spojrzałem na Gretę. - Myślę... Że jestem słaby w zaklęciach, bo to nie moja magia - powiedziałem miękko. - Przynajmniej takie jest moje podejrzenie. Nie mam dostępu do ksiąg, więc nie wiem czy kiedykolwiek coś podobnego miało miejsce. Może jest więcej czarodziei takich jak ja? Słabi w magii sztucznej, stworzeni do magii naturalnej...
Offline
- Nie ma takiego rozróżnienia jak magia sztuczna i naturalna - stwierdziłam, kręcąc nosem. Westchnęłam. - Ja w ogóle dobrze nie czaruje - mruknęłam. - Po prostu umiem się uczyć, nic poza tym. - Wzruszyłam ramionami, spoglądając na Errico. - Już to... Zaakceptowałam... Mniej więcej - mruknęłam nieco speszona.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Ja się już dawno z tym pogodziłem. Że jestem raczej słaby... Zbędny - wzruszyłem ramionami. - Ale magia wiatru... Sam nie wiem co to oznacza. Ale czuję się z nią lepiej - przyznałem szczerze i uśmiechnąłem się bardzo słabo. - Nie zasypiam sam, ta magia jest ze mną jak jakiś dobry duch - westchnąłem. - Odwarzyłem się grać na scenie przed tyloma istotami, rozmawiam z tobą bez wahania czy niepewności... Czuję pewną zmianę.
Offline