Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Tym bardziej się cieszę, że mogłam cię tu zabrać - przyznałam szczerze, uśmiechając się. Usiedliśmy na wygodnych kanapach, nie jakoś blisko siebie ale tak na wyciągnięcie ręki. - Byłam tu wcześniej może ze dwa razy... I właśnie pamiętam tą lazanie i tiramisu - przypomniałam i zaśmiałam się. - Dziś chyba też nie będę eksperymentować - szepnęłam, opierając łokieć na blacie, a brodę na dłoni. Drugą ręką podsunelam Errico kartę dan która leżała na stole. - A ty?
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko, opierając się na dłoni jak ona, nieco w stronę dziewczyny.
- Tak, chyba ja też nie mam zamiaru eksperymentować. Poza tym zrobiłaś mi smaka na tą lazanię - przyznałem rozbawiony. Potem rozejrzałem się po lokalu nieco bardziej dyskretnie. - Wow... czyli w takie miejsca chodzisz? Ładnie tu, podoba mi się - przyznałem z lekkim uśmiechem, patrząc z nieznacznym podziwem na pozostałych czarodziei.
Offline
- Moi rodzice ciężko pracują żebm miała najróżniejsze wygody. Nie mogę na to narzekać - oznajmiłam, uśmiechając się lekko. Ja naprawdę byłam im wdzięczna za to co dla mnie robili. Faktycznie... Nie byli łagodni i czyli, mieli względem mnie oczekiwania, duże oczekiwania, ale nie zostawałam z nimym, na moim kącie zawsze były pieniądze, mogłam teraz dzięki temu uatrakcyjnić nieco życie Errico. Było mi z tym bardzo dobrze. Z myślą, że to dzięki mnie się tak uśmiecha.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- To dobrze... W sensie, że masz dobre życie - powiedziałem z lekkim uśmiechem, spoglądając ponownie na dziewczynę. - Masz szansę na rozwój, masz tyle możliwości i wiesz, to dobrze. Na pewno możesz być kimś wielkim - podsumowałem miękko, przyglądając się jej czule. - Ja co najwyżej wierzę kiedyś, że też będę przydatny - przyznałem, ale spiąłem się, kiedy podszedł do nas kelner.
Offline
Zmarszczyłam brwi, przyglądając się jeszcze chwilkę Errico, jednak zaraz przeniosłam wzrok na kelnera, uśmiechając się do niego niepewnie.
- Witam, mogę przyjąć państwa zamówienie? - zapytał grzecznie, patrząc to na mnie to na mojego towarzysza.
- Tak, tak - przytaknęłam kiwając głową. W międzyczasie złapałam kartę dań by jeszcze zerknąć na napoje. - Poprosimy dwa razy lazanię, do tego dwa razy herbatę zimową i na deser dwa tiramisu - powiedziałam spokojnie, podnosząc wzrok na twarz czarodzieja. - To będzie wszystko.
- Widzę, że mają państwo pełną zgodność - powiedział żartobliwie, uśmiechając się do nas życzliwie. - Zabiorę jedną kartę - oznajmił, sięgając po nią. - Napoje zaraz przyniosę - dodał jeszcze i oddalił się.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Parsknąłem lekko śmiechem, kiedy kelner odszedł.
- Faktycznie pełna zgodność - przyznałem, odprowadzając go wzrokiem. - Wybacz, zaskoczył mnie i... - westchnąłem. - Czuję że naprawdę tu nie psuje. Że nie pasuje... Huh. Nigdzie - wzruszyłem lekko ramionami. - Muszę się uspokoić nieco - przyznałem, chowając dłonie pod stół i znów się lekko kuląc.
Offline
Odgarnęłam kosmyki włosów za ucho.
- Nie możesz "nie pasować nigdzie", gdzieś masz na świecie swoje miejsce, każdy je ma - zapewniłam go, myśląc o swojej siostrze, której było tak źle w domu, ale w końcu znalazła coś, a raczej kogoś, kto stał się zdecydowanie ważniejszy niż miejsce... Co jest dla mnie trochę nielogiczne, ale Radella nigdy nie była logiczna. - Znajdziesz je, a to jest tylko restauracja, nie musisz tu pasować, przyszedłeś tu zjeść - zauważyłam i zaśmiałam się cichutko.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Uśmiechnąłem się leciutko, do reszty zauroczony tym cichym śmiechem Grety. A może zauroczyła mnie sama Greta?
- Czy... Możesz opowiedzieć mi o swoim miejscu? Twoim miejscu na świecie? - zapytałem ciekaw, patrząc na nią miękko, starając się za bardzo nie zdradzać z tym co siedziało mi w głowie, choć... Zawsze miałem serce na dłoni, więc pewnie ogólne oczarowanie dziewczyną było dla wszystkich dookoła oczywiste.
Offline
Zarumieniłam się lekko, zauważając w jaki sposób chłopak na mnie spojrzał.
- Um... Jeszcze do końca go nie mam, ale pracuję nad tym. Chciałabym rok po skończeniu studiów się wyprowadzić do własnego mieszkania... Pracowałabym przez tamten rok, zebrała własne pieniądze... To... Było by miłe - powiedziałam nieśmiało, bo... Nieco się tego wstydziłam? Nieczęsto ktoś pytał mnie czego chcę, czego potrzebuję. A nawet jeśli pytał to... Odpowiadałam formułką wbitą do głowy przez rodziców: "Zostać architektem, wyjść za mąż, przeprowadzić się z mężem". Taki był plan na mnie... Przy Errico przynajmniej mogłam troszkę pomarzyć.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Twoje własne cztery ściany - pokiwałem głową z namysłem. - Mieszkanie samemu to dużo odpowiedzialności. Ale gdybyś miała już pracę, to własne miejsce to fajna sprawa. Samodzielność ogólnie to fajna sprawa. Choć osobiście ci powiem, że czasem chciałbym, żeby ktoś powiedział mi co mam robić - parsknąłem.
Offline
Poczułam ucisk w piersi i nieco zmarkotniałam. Ja bardzo bym chciała, by ktoś czasem mi nie dyktował zasad mojego życia, chciałabym je sama ustalać... Przełknęłam pospiesznie gorycz i znów uśmiechnęłam się, ale nieco bardziej blado.
- No tak, czasami to pewnie pomocne - mruknęłam, jakby nigdy nic, jakby mnie to nie bolało. - Skoro teraz będziesz miał bardziej stałą pracę to... Pewnie będzie nieco łatwiej?
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Westchnąłem, kiwając głową.
- Tak, wydaje mi się, że tak. Na pewno teraz trochę lepiej przetrwam zimę - podsumowałem. - A potem już na stałe skupię się na zbieraniu pieniędzy... skończę uczelnię, a potem - zerknąłem niepewnie na Gretę. - Wyjadę. Zamieszkam na wsi, spróbuję tam ułożyć sobie jakoś życie... od nowa - pokiwałem głową, jakby na potwierdzenie tych słów.
Offline
- Ładny plan, a przede wszystkim mam wrażenie, że naprawdę dobrze do ciebie pasuje. Będziesz szczęśliwy - stwierdziłam, przerywając na chwilę, gdy kelner przyniósł nam nasze napoje.
- Lazanie też będą za moment - oznajmił i znów odszedł.
Sięgnęłam po kubek, przysuwając go do siebie.
- Wiesz o czym pomyślałam...? Że może... Wymienilibyśmy się... Um... Numerami? Było by... Chyba prościej? Tak? - zaczęłam dukać zawstydzona. - No wiesz... Nie będziemy musieli się szukać i... - Wzruszyłam ramionami.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko i pokiwałem głową. Potem zagubiony wyciągnąłem długopis i napisałem numer na serwetce.
- Nieźle trafiłaś, udało mi się kupić telefon dopiero jakiś czas temu... Um... Bo... Nie miałem i... Nie potrzebowałem - wzruszyłem nieśmiało ramionami, ale zaraz potem znów uśmiechnąłem się, jakby starając się nie przejmować tym faktem, że nie stać mnie było na rzeczy, które wydawały jej się... oczywiste.
Upiłem łyka herbaty z prawdziwą przyjemnością.
- To dobry pomysł... Tym bardziej, że pewnie teraz będę mniej grał w parkach, no wiesz, zimno i przygotowania do pracy - westchnąłem, zerkając na Gretę, która przyglądała się serwetce.
Offline
- No tak w pełni rozumiem - przytaknęłam, sięgając do swojej torby. Wyciągnęłam z niej malutki notes z białymi kartkami który służył mi do mojego bazgrolenia, które było surowo zakazane przez moich rodziców,bo uznawali je za marnowanie czasu. otworzyłam go i wlozylam ostrożnie serwetkę między kartki. - Tu będzie bezpieczna - powiedziałam z ciepłym uśmiechem.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Cieszę się - podsumowałem, obejmując dłońmi kubek, próbując ogrzać skostniałe palce. Przez krótką chwilę przyglądałem się swoim stwardniałym od wieloletniej gry na gitarze opuszkom palców, aż w końcu znów zerknąłem na Gretę.
- To twój szkicownik? - zapytałem, marszcząc lekko brwi. - Mógłbym przysiąc że nigdy cię z nim nie widziałem, jak szłaś na uczelnię - zauważyłem.
Offline
- To tylko taki mały notesik - odparłam wymijająco, uśmiechając się lekko. Schowałam wszystko do torby i oparłam łokcie o blat, spoglądając na Errico. On jednak przyglądał mi się z takim zaciekawieniem, że nie musiał mi nawet mówić o tym, jak bardzo jest ciekawy tego, co przed nim ukryłam. Skuliłam się nieco. - Umm... To takie... Bazgroły. Nie lubię tracić na nie czasu ale czasem mi się zdarza - dodałam dla wyjaśnienia, by ukoić jego ciekawość.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Hm no dobrze, w porządku - pokiwałem głową. - Nie mniej chętnie pooglądam twoje "bazgroły", na pewno są super - dodałem rozbawiony, by zaraziła się moim szczęściem.
W końcu wrócił do nas kelner by podać lazanie wraz ze sztućcami. Wyglądały smakowicie i pachniały bardzo podobnie.
- Przy deserze mnie narysujesz? - zapytałem miękko. - Mówiłaś że porysujesz, pamiętam doskonale.
Offline
Pokiwałam spokojnie głową, uśmiechając się do niego łagodnie.
- Tak, nie zapomniałam o tym, nie martw się - powedziałam cicho, biorąc sztućce do ręki. - Narysuje cię przy deserze, myślę że to będzie odpowiedni moment. To naprawdę nie zajmie długo - zapewnilam. - Nie będzie już bazgrołem ale nie będzie też bardzo dopracowany... Tak przynajmniej sądzę. Lubię szczegóły. - Zaśmiałam się krótko.
Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.
Offline
- Zdam się na ciebie - zapewniłem i skupiłem się już poważnie na jedzeniu lazani. Zamruczałem zachwycony tym smakiem. Naprawdę ze szczęścia aż porumieniałem, a gdybym mógł, to trzęsłyby mi się uszy.
- Jakie dobre, raju...!
Offline