Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Zazwyczaj mam czas dla ciebie - zauważyłem rozbawiony. - Ale nie mogę napisać niczego o nas i oddać do na koniec nauki... chyba by mnie wygnali - westchnąłem ciężko, ale zaraz się uśmiechnąłem. - Ale dla nas mogę napisać coś o nas - zgodziłem się. - Pewnie zacząłbym od początku. Kiedy widywaliśmy się u mnie w domu. Potem streścił nieco to, jak zaczęliśmy się tu spotykać... Hm jakie mogą być najważniejsze momenty w naszej znajomości?
Offline
Wtuliłam się znów w wampira i zaśmiałam krótko.
- Wszystkie momenty są równie ważne! Każda nasza rozmowa coś wnosiła - stwoerdziłam stanowczo. - Najlepiej by było, gdybyś wspomniał o możliwie jak największej ilości spotkań. W naszej historii nie może brakować niczego - podsumowałam.
Offline
- Viv, to będzie długa powieść - zaśmiałem się szczerze, obejmując ją zadowolony. - No wiesz, rozwijaliśmy się też sami pomiędzy naszymi spotkaniami. To bardzo uwielowymiarowa nasze osoby. Nie wiem czy jestem na tyle dobry by to wszystko opisać... - parsknąłem, przymykając oczy, i tuląc do siebie czarodziejkę. Dziewczyna nie mówiła za wiele, chyba próbowała coś rozgryźć. Tylko w takich momentach milczała.
- Pachniesz słodko... - powiedziałem cicho, opierając nos o jej włosy.
Offline
- Szampon fiołkowy, czy moja krew? - zapytałam ciekawsko. Szczerze powiedziawszy to pytałam nie tylko z zaciekawieniem ale też z nutą powagi, nigdy nie chciałam się nabijać z Isaaca ze względu na to, że pił krew.
Offline
Zamyśliłem się szczerze.
- Szampon - odpowiedziałem zdecydowanie. - Twoja krew nie pachnie tylko "słodko". To znacznie bardziej skomplikowane. Znamy się dłużej, czuję wraz z tobą odrobinę własnego zapachu, to trochę tak, jakby zapach twojej krwi nabył nutkę sentymentalności - parsknąłem. - To skomplikowane, wybacz. Być może wyczuwam to też dlatego, bo nigdy nie piłem krwi czarodziei. I obiecuję, że nigdy nie będę próbował! - dodałem pośpiesznie. Pogłaskałem ją po głowie. - Czuję wiele... mhm, ale zdecydowanie chyba po prostu lubię twój zapach - parsknałem.
Offline
Zaśmiałam się razem z nim. Jego wyjaśnienia były zabawne. I niesamowicie intrygujące! Byłam ciekawa, co dokładnie czuję Isaac w mojej krwi. Ja widziałam jego aurę, a on wyczuwał mój zapach, obie te rzeczy musiały być całkiem intensywne, przez to, że znamy się tak dobrze.
- Ja też lubię ten szampon - mruknęłam rozbawiona. - Dawno nikt mi nie powiedział, że ładnie pachnie - mruknęłam, uśmiechając się sama do siebie.
Offline
- Naprawdę? Phi chyba czarodzieje są niemądrzy - zauważyłem przesadnie oburzony. - Dla mnie pachniesz świetnie. I zawsze wyglądasz też dobrze - zapewniłem. - Eh, z dwójki gówniarzy wyrośliśmy na niczego sobie nastolatków... zaśmiałem się znów.
Offline
Zaśmiałam sie, odsuwając od Isaaca.
- No, całkiem całkiem. - Pokiwałam głową. - Ale to chyba całkiem normalne. Że dorastamy. Czas upływa, raz szybciej raz wolniej ale cały czas brnie do przodu... - Westchnęłam. - Chyba muszę już zamykać. Bardzo się cieszę, że udało nam się w końcu zobaczyć...
Offline
- Uwierz, ja też się bardzo, bardzo cieszę - zapewniłem z uśmiechem. - Uciekaj i się wyśpij. Ja też już wrócę na dwór - westchnąłem, ale zaraz popatrzyłem też z uśmiechem na swoją czarodziejkę. - I na pewno widzimy się za tydzień moja droga! - zapewniłem z uśmiechem, zagryzając wargę. - Dobrej nocy!
Offline
Podniosłam się z miejsca i stanęłam prosto.
- Nawzajem, Isaac! - odparłam, uśmiechając się do niego szeroko. - Przyniosę ci następnym razem coś na to drugie śniadanie - obiecałam, zabierając swoją torbę zrobioną z chusty. - Paaa! - zawołałam jeszcze raz, znikając między krzakami.
Offline
Odprowadziłem z uśmiechem wzrokiem moją przyjaciółkę i po chwili leżenia jeszcze na kocu w końcu zabrałem się by wstać, a po uprzątnięciu naszego miejsca, ruszyłem z powrotem do domu.
W kolejnym tygodniu byłem pierwszy. Leżałem na kocu i miałem ze sobą kilka poduszek. Odpoczywałem we wschodzącym księżycu, ciesząc się szumem wody obok. Było bardzo ciepło jak na noc, dlatego mimo iż moja służba nie lubiła gdy się tak ubierałem, miałem na sobie tylko luźną jasną koszulę (seksownie rozpiętą, lol) i luźne lniane spodnie. Śmialiśmy się czasem z Vivi, że ona zaczęła się ubierać jak wampirzyca, a ja jak czarodziej...
Offline
Dzień był bardzo upalny, a noc równie ciepła. Dlatego nie przebierałam się już że swojej kwiecistej sukienki, a jedynie wzięłam do reki cienki sweterek, aby nie marznąć, gdy będę wracała w nocy. Póki co biegłam boso przez las, nie mogąc się doczekać spotkania z moim wampirem.
- Isaac! - zawołałam, siadając z impetem na końcu. - Mam słodkie bułeczki z malinami. Nie ja robiłam... Ale są bardzo smaczne - zapewnilam go, kładąc mu bułeczki w torbie na kolanach. - Gorąco? - mruknęłam rozbawiona, obrzucając spojrzeniem jego strój.
Offline
- Baaardzo! Dawno nie było tak upalnych nocy - westchnąłem ciężko, otwierając oczy. - Mmm bułeczki malinowe. Brzmi pysznie - przyznałem, unosząc się do pozycji siedzącej i sięgając do płóciennego worka Vivian, spojrzałem na czarodziejkę. - Boso? To znowu te twoje "połączenie z ziemą"? - zapytałem, widząc jej brudne stopy.
Offline
Westchnęłam ciężko, spoglądając na stopy.
- Tak i nie. Było mi dziś tak strasznie gorąco, że nawet nie zakładałam butów. I jakoś tak wybiegłam z domu bez nich. - Wzruszyłam ramionami. - Dopiero jak ruszyłam, to się zorientowałam, a nie chciało mi się już zawracać. - Zachichotałam, sięgając po bułeczkę dla siebie. - Teraz jest gorąco, to pomysł sobie co się działo w dzień. Było jak w piecu!
Offline
- Bleee, wolę taki miły chłodek nocny. Ale i tak dziś jest strasznie gorąco. Ahh latem noce bywają nawet nieznośne - westchnąłem, kręcąc głową. - Wolę chłodek - podsumowałem, przyglądając się bułeczce z zaintrygowaniem. - Kto piekł? - zapytałem rozbawiony, biorąc gryza. - Bardzo bardzo dobre, muszę przyznać - dodałem, wyciągając fiolkę krwi i skraplając sobie troszkę na bułkę, by dodać jej smaku.
Offline
Zagryzlam rozbawiona wargę, przyglądając się poczynaniom wampira. Wciąż była to dla mnie abstrakcja, choć już mnie to tak bardzo nie brzydziło jak jeszcze kiedyś.
- Przyjaciółka mamy, ona piecze wszystko u nas w wiosce. Ale maliny zebrałam ja! - pochwaliłam się rozbawiona.
Offline
Roześmiałem się cicho, bo w końcu miałem pełne usta.
- Mniam, jest naprawdę dobre - przyznałem. - Słodkie... Mhm maliny się super świeże, to fajnie - przyznałem, smakując dokładnie bułkę. Spojrzałem rozbawiony na Vivian, wzruszając ramionami. - Przecież wiesz, że wampiry mają więcej receptorów smakowych, nie patrz na mnie jak na obiekt badawczy - zaśmiałem się.
Offline
- Nie patrzę jak na obiekt badawczy - oburzyłam się i byłam w tym kompletnie poważna. - Lubię cię po prostu obserwować, bo jesteś Isaaciem, a nie dlatego, że jesteś wampirem - bąknęłam, skubiąc swoją bułeczkę naburmuszona.
Offline
- Obserwujesz mnie pół nocy raz w tygodniu... Nie starcza ci? - parsknąłem śmiechem, przyglądając się ciekaw czarodziejce - Nie znudziłem Ci się? W sensie ja na przykład bardzo lubię patrzeć na Twoje włosy. Są zabawne, nie wiem czy one same się nie układają czzy ty ich nie układasz - przyznałem rozbawiony.
Offline
Zaśmiałam się rozbawiona, od razu się rozchmurzając.
- I jedno i drugie. Ja wiem, że ich nie ułoże, a one wiedzą, że nie da się ich ułożyć. Żyjemy w symbiozie i nie wchodzimy sobie w drogę - podsumowałam z rozbawieniem, nie odrywając wzroku od twarzy Isaaca. - A ty mi się nie masz jak znudzić... Może gdybym miała cię na co dzień... Choć nie, raczej nie. - Parsknelam śmiechem. - Jesteś ciekawy i... Bardzo cię lubię, więc chcę z tobą spędzać jak najwięcej czasu. Spędzać czas, równa się patrzeć na ciebie!
Offline