Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Tak... Tak, to możliwe - zaśmiałem się szczerze, tuląc czarodziejkę po prostu do siebie. Jęknąłem, wdychając zapach jej włosów, podniosłem ją w ramionach, by obrócić się z nią w kółko ze śmiechem, a gdy znów ją postawiłem na ziemię, z ekscytacją od której aż drżały mi ręce przeczesałem jej włosy.
- Moja Vivian... oh opaliłaś się. I ty też wyrosłaś... Schudłaś? Ale nabrałaś jeszcze więcej kształtów, jesteś naprawdę dorosła - zaśmiałem się, kręcąc głową ze śmiechem. - Moja Vivi... oh moja...
Offline
Otarłam szybko łzy, uśmiechając się szeroko. Ujęłam w dłonie jego twarz, przez chwilkę się mu przyglądając.
- Bardzo brakowało mi twoich zawstydzających mnie komplementów, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo mi ich brakowało - szepnęłam i przyciągnęłam go do siebie, by go pocałować, a wampir nie czekał na więcej, również odwzajemnił pocałunek, który pełen był tęsknoty. - Bałam się tak wielu rzeczy, Isaac - szepnęłam, opierając czoło o jego czoło. - Niemal zwariowałam tam... Gdybyś tylko widział ich miny, gdy oznajmiłam że rezygnuję, wszystkim szczęki opadły. - Zaśmiałam się.
Offline
- Cud, że od początku tego nie przeczuli - zaśmiałem się niemal w jej usta. Nie chciałem się już odsuwać, ani na kawałeczek, tak było mi dobrze. - Cieszę się że odeszłaś, mam gdzieś co sobie myśleli tamci, obiecałaś coś pewnemu wampirowi i ten wampir czekał bardzo dzielnie... - zauważyłem. - Już nie musisz się niczego bać, już się nie musisz bać - zapewniłem szepcząc jej w usta. - Moja kochana... Jak dobrze mieć cię znów tutaj...
Offline
- Nie boje się - szepnęłam, zamykając oczy. - Jestem bezpieczna. - Westchnęłam, rozluźniając się. - Nie mogę uwierzyć, że minął rok... To trwało tak długo, a za razem krótko. - Zaśmiałam się sama z siebie. - Nigdy więcej cię nie zostawię na tak długo, nie chcę być tak daleko. Jeśli ktoś będzie nas chciał rozdzielić to będzie musiał się mocno natrudzić - oznajmiłam z powagą.
Offline
- Kochanie, tu się nie ma co trudzić - zapewniłem. - Nikt nas za żadne skarby nie rozdzieli i już - podsumowałem zadowolony, trącając jej nos swoim nosem. - Udzieliła ci się powaga kapłanów... Oh tyle masz mi pewnie do opowiedzenia, prawda? Nie mogę się doczekać, jak tam było, czy faktycznie twoja magia stała się potężniejsza? - pytałem pełen ekscytacji. - Jesteś teraz potężną czarodziejką, moja kochana?
Offline
Pokiwałam głową potakujaco i dosyć szybko.
- Tak, jestem, jestem całkiem potężna. Trochę... Trochę się zmieniłam ale zapewniam cię, że jestem tą samą kochająca cię Vivian - mruknęłam, zagryzajac lekko wargę. - Mam ci tak dużo do powiedzenia, że nie sposób wraz to wsyztsko poukładać w jedną całość. Jestem strasznie padnięta. Przyjechałam tu prosto z zakonu. Nie chciałam się już pokazywać w wiosce - tłumaczyłam. - Chciałam być już po prostu z tobą. Być tutaj. Tutaj z tobą - mamrotałam, byłam naprawdę wykończona ale tak bardzo szczęśliwa! Jedynie emocje trzymały mnie teraz na nogach.
Offline
Pokiwałem głową i podszedłem z nią do kocy, gdzie ułożyłem dokładnie tak wiele poduszek jak tylko miałem.
- Odpocznij w takim razie kochanie... Mhm, odpocznij na spokojnie - zgodziłem się czule, całując ją w głowę, kiedy siadaliśmy na kocu. - Cieszę się, że przyszłaś od razu do mnie, że od razu... że pędziłaś do mnie... oj nawet nie wiesz jak to pokrzepia serce - zaśmiałem się cicho.
Offline
Wtuliłam się w niego, zamykając oczy.
- Bo tęskniłam. Tęskniłam i tylko medytacja mnie ratowała przed tym, by po prostu nie dać nogi. To dopiero by wywołało prawdziwy skandal. - Parsknelam śmiechem. Musiałam się naprawdę rozluźnić, by poczuć w końcu obezwładniające zmęczenie.
Offline
- Nie potrzebujemy żadnych skandali, naprawdę - parsknąłem cicho. - Teraz możesz spokojnie odpocząć, zasłużyłaś... Moja dzielna czarodziejka do mnie wróciła, moja dzielna czarodziejka już ze mną zostanie... - westchnąłem, obejmując ją czule, przytulając do piersi. Opiłem się wcześniej krwi, przeczuwając, że mogłem nieco otumaniec kiedy znów ją poczuję, jednak... Pamiętałem. To nie był zapach ofiary, to był zapach mojej przyjaciółki, mojej czarodziejki, mojej kochanej Vivian.
- Kocham cie tak strasznie...
Offline
Przeszedł mnie przyjemny, ciepły dreszczyk. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Ja ciebie też - szepnęłam, zaciskając palce na jego ubraniu. - Musimy się tego mocno trzymać... Sielanka jeszcze na nas nie czeka - mruknęłam z nutą powagi, wiedząc, że gdy tylko wypocznę, Isaac zacznie mnie wprowadzać w swój starannie przemyślany plan działania na najbliższe miesiące... Być może nawet lata. Nie chciałam jednak teraz o tym myśleć, jedyne czego naprawdę pragnęłam, to zostania w jego silnych ramionach. Oh... no właśnie, bardzo silnych ramionach! - Nabrałeś mięśni - zauważyłam, przeciągając palcami po jego ramieniu. - A ja znów zmalałam. - Zaśmiałam się nieco tym rozbawiona.
Offline
Uśmiechnąłem się rozbawiony z lekka.
- Trenowałem, polowałem... to skutkowało mięśniami cóż... jestem silniejszy - podsumowałem z cichym śmiechem, kiedy czarodziejka wodziła palcami po moim ramieniu. - A ty nie "zmalałaś". Jesteś piękna jak zawsze - zapewniłem ją spokojnie, pozwalając by się wtuliła, by mnie głaskała, badała palcami. Byłem cały jej... już zawsze.
Offline
- Ja rosłam w siłę bardziej w głowie niż w ramionach - mruknęłam, znów się rozluźniając. Uśmiechnęłam się szeroko. - Prześpimy się dziś tutaj, tak? Póki co chce wiedzieć tylko to - szepnęłam.
Offline
- Zgoda... Jeśli stworzysz mi też jakieś schronienie gdy nastanie świt będziemy mogli na spokojnie tu się skryć - uznałem. - Ale teraz śpij. Odpoczywaj. Masz przed sobą całą noc. Obudzę cię dopiero przedświtem - powiedziałem spokojnie, głaszczą czarodziejkę po głowie. Sam też przymknąłem oczy mimo iż Viv jeszcze chwilę coś mruczała, jednak w końcu odpłynęła zupełnie, jakby myśl, że była w moich ramionach ją dodatkowo uspokoiła. Moja dziewczynka była już ze mną. Teraz już nic złego nam się nie przytrafi...
Tak jak powiedziałem, nim słońce wzeszło, uniosłem się nieco, a czarodziejka uniosła powieki.
- Zaraz słońce... Uh... - bałem się trochę, naprawdę wierzyłem, że słońce może mnie doszczętnie zniszczyć. - Czy możesz jakoś zaradzić? Osłonić zupełnie biurko? - zapytałem z wahaniem, kiedy Vivan uchyliła powieki.
Offline
- Słońce - mruknęłam zdenerwowana, widząc Isaaca. To połączenie było bardzo niebezpieczne. Rozbudzenie się nie było dla mnie problemem. - Tak, tak, jestem w stanie. Było mnie obudzić wcześniej - warknelam, podrywając się z miejsca. - Chwilkę mi to zajmnie, schowaj się pod drzewa, tak na wszelki wypadek. I osłon kocem! - dodałam, idąc w stronę stołu, przy którym już było widać poruszenie. Zbudowanie sporej, osłoniętej całkowicie altany nie było trudne, ale trwało więcej niż chwilkę. Powinnam była mu to powiedzieć, głupia. Muszę się skupić, bo w takim tempie zginiemy śmiercią naturalną.
Offline
- Tak jak powiedziała Vivian schowałem się pod drzwiami, przykrywając kocem i czekałem aż czarodziejka pozowali mi wyjść spod niego. Słyszałem jak liście i drzewa trzeszczą pobudzane magią. Kiedy Vivi dotknęła mojego ramieniu zdjąłem ze swojej głowy koc i rozejrzałem się po szczelnej altanie. Wstałem z miejsca, sięgając do biurka gdzie stało kilka świec i rozpaliłem je zapałkami.
- Wybacz... Trochę panikuje. To mój pierwszy dzień poza dworem... - wyznałem, kiedy dzięki świecom zrobiło się odrobinę jaśniej.
Offline
- Ja też panikuje, nie przejmuj się - powedziałam, rozglądając się i upewniając, że naprawdę nic mu tu nie grozi. Moje serce powoli przestawało tak galopować. - Chcę żeby było bezpiecznie, miałam nam to zapewnić. - Westchnęłam, spoglądając na Isaaca. - Chcesz się położyć? Ja w sumie też mogę spać dalej... - Uśmiechnęłam się lekko.
Offline
Odetchnąłem głębiej i pokiwałem głową. To schronienie było na tyle duże, że nadal mogliśmy się poruszać po nim w pełni swobodnie i na szczęście jedynym źródłem światła były świece.
- Uh... Tak, mogę się położyć z tobą jeszcze na chwilę - przyznałem z wolna, uspokajając się, choć nadal byłem spięty. - Ale już tego na chwilę... Jedną lub dwie. Odpocznę i opowiem ci o swoim planie... - ziewnąłem - Oh, cóż, nastał dzień, za dnia wampiry, albo balują, albo śpią, nic pomiędzy - parsknąłem, zwyczajowe powiedzonko.
Offline
- Przestawimy się na tryb nocny. Między innymi dlatego powinniśmy się jeszcze położyć - powiedziałam, podchodząc do Isaaca i obejmując go. Był dosyć mocno spięty. - Obiecuję, że nic ci się nie stanie. Będziesz bezpieczny za dnia. A nawet jeśli stałoby się coś niebezpiecznego, rzucę na ciebie zaklęcie, które powinno cię ochronić na jakoś czas - dodałam, choć miałam nadzieję, że nigdy nie będzie potrzebne. Było nowe i niezbyt dopracowane, dodatkowo wypróbowane jedynie na czarodziejach w najbardziej upalne dni, by nie dostawali udarów podczas pracy w polu. Nie miałam pojęcia jak zadziała na wampira i jego delikatna skórę. - Potrzebujesz pełnego odpoczynku... Zdążysz mi wsyztsko opowiedzieć.
Offline
Odetchnąłem, kiwając głową ze zgodą.
- Wiem, wiem... odpocznę... Muszę się... rozluźnić - wyjaśniłem, biorąc głęboki oddech i wypuszczając zaraz powietrzem. - Jestem spięty. Bywam nerwowy... Mam nadzieję, że wszystko to wraz z twoim powrotem odejdzie w niepamięć - przyznałem z lekkim uśmiechem i znów położyłem głowę na poduszki. Chwilę wpatrywałem się w "sufit" stworzonego schronienia przez Viv.
- Jesteś... Naprawdę potężna - westchnąłem zachwycony. - Nie sądziłem, że twoje moce wzrosły aż tak - przyznałem szczerze, czekając aż czarodziejka położy się ook.
Offline
Przysiadłam obok niego, uśmiechając się słabo z głowy.
- Kto wie, może sama zacznę wymyślać swoje zaklęcia. Mam do tego predyspozycje. - Wzięłam głęboki oddech i położyłam mu dłoń na czole. - A póki co naprawdę musisz się rozluźnić, Isaac - szepnęłam, przymykając oczy. Szepnęłam zaklęcie przywołujące piękne wspomnienia, te spokojne i błogie, by się wyciszył.
Offline