Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Odwróciłem się do czarodziejki i uśmiechnąłem się przyjaźnie.
- Jeśli robi ci to różnice to jak chcesz - zgodziłem się na spokojnie, bo po cóż miałbym się spierać z moją czarodziejką? Usiadłem na kocu i odetchnąłem, kładąc się na plecach i spoglądając na gwiazdy nad naszymi głowami.
Offline
- Nie będzie ci zimno bez koszulki? Znaczy wiem że jest ciepło, ale mimo wsyztsko... - Wampir uśmiechnął się do mnie a ja Wywrocilam oczami. - Niewaaaażneee - podsumowalam, machając dłonią i zbywając moje słowa.
Położyłam się obok Isaaca, a nasze ramiona się ze sobą zetknęły.
- Ej, wiesz co? - mruknęłam. - Ja ci przyniosłam ostatnio bułeczki, ty tez mi coś przynieś następnym razem - upomniałam się.
Offline
Zaśmiałem się cicho, ale pokiwałem głową.
- Postaram się znaleźć coś co mogę dla ciebie przynieść - zgodziłem się. - Ale wiesz, u nas je się przeważnie mięso. I krew - wspomniałem. - Ale... hm, nie, chyba dam radę coś podwędzić - zaśmiałem się, mrugając do czarodziejki.
Offline
- To nie musi być jedzenie - zapewnilam go. - Nie jestem... Miłośniczką mięsa. Ani krwi - owoedzialam żartobliwie,śmiejąc się krótko z samej siebie. - Napisz mi coś albo... Przynieś jakiś skrawek materiału, takiego miękkiego, jaki miałeś na sobie jakiś czas temu - wymieniłam. - Nie wiem, albo cokolwiek. - Uśmiechnęłam się szeroko. - Jestem pewna, że coś wymyślisz!
Offline
- Oh, coś takiego... - zamyśliłem się szczerze. - Okej, spróbuję coś wymyślić - przytaknąłem spokojnie. - Ale... to dopiero za tydzień - westchnąłem ciężko. - Wszyscy mi mówią, że jako wampir nie będę odczuwał upływu czasu aż tak mocno, a ja i tak mam wrażenie, że ta odległość tygodniowa to strasznie dużo...
Offline
Zaśmiałam się.
- Szybko upłynie, gdy będziesz się zastanawiał nad tym co masz mi przynieść - zapewnilam go, chichocząc przy okazji. Niepewnie złapałam go za rękę. - Wierz mi. Mogę ci wysłać list w połowie tygodnia. Umili ci to czas?
Offline
Uśmiechnąłem się, kiwając głową.
- No ba że tak - zaśmiałem się cicho. - Ah szkoda, że ja nie mogę tak wysyłać szybko wiadomości jak czarodzieje... myślisz, że mogłabyś zrobić coś takiego, że gdy napiszesz wiadomość, to jak ja napisze odpowiedź, to ona wróci do ciebie? - zamyśliłem się szczerze ciekaw.
Offline
- Hmmm... Być może jest taka możliwość. Spróbuję poszukać! - obiecałam. - Choć będzie musiało to by. Silniejsze zaklęcie... I zdaje mi się, że musiałabym je rzucić będąc w miejscu z którego miałbyś odesłać list - dodalam, zerkając na wampira. - Poszukam - powtórzyłam uparcie. Miałam cel na ten tydzień, on też miał. Czas na pewno zleci szybko...
Offline
Uśmiechnąłem się szczęśliwy i zadowolony z jej odpowiedzi, postanowiłem rozgadać się już o czymś innym, błahym i wcale nie związanym z tą całą miłością, bo jeszcze ją rozgryzałem. Oczywiście pewnie będę potrzebował jeszcze wielu dni, więcej niż sądziłem, ale chyba... było warto.
Nastał w końcu moment, w którym Vivan dostała ataku ziewania i wiedziałem doskonale jak to się kończy.
- Musisz już iść, moja droga - zauważyłem z troską, kiedy tak leżeliśmy obok siebie, wpatrując się w niebo.
Offline
- Tak... Co do tego masz zupełną rację - przytaknęłam mu i powoli podniosłam się do góry. Nie było łatwo stanąć ale w końcu to zorbiłam. - Pójdę sama, a ty zostać, widzę, że masz ochotę jeszcze tu poleżeć. To zbyt piękna noc, byś tracił ją zamknięty w gruchy, zimnych murach - zauważyłam, gdy Isaac podniósł się razem ze mną.
Offline
- Szkoda, że nie mogę jej całej spędzić z tobą - przyznałem z westchnieniem. - Szkoda, że nasze światy są tak różne i mnie rani twoje słońce, a ty moją nocą odpoczywasz - dodałem zamyślony. - To strasznie smutne... Ale to tym bardziej pełne podziwu, kiedy mimo tych przeciwności, umieliśmy się w sobie zakochać... Zakochać... - powtórzyłem to słowo, w zamyśleniu. Takie dziwne słowo...
Offline
- Nie wiem, czy to takie nadzwyczajne. spędzamy ze sobą czas. - Wzruszyłam lekko ramionami. - Gdy spędzasz z kimś dużo czasu to zaczynasz darzyć go sympatią. Mniejsza lub jak w naszym wypadku większą! - Zachichotałam, sięgając po jego dłoń i ściskając ja. - Widzę, że to dla ciebie naprawdę trudne do zrozumienia. Wiesz... Ja też za dużo nie wiem, mogę ci powtórzyć, to co wiedzę po swoich rodzicach albo jakiś zakochanych parach z wioski... Ale myślę że przebrniemy przez to.
Offline
Uśmiechałem się lekko, kiwając głową na jej słowa.
- Okej... Muszę to trochę... Przemyśleć - przyznałem szczerze. - To nowość dla mnie. Ale jesteśmy w tym razem i jestem jakoś spokojniejszy - przyznałem spokojnie i pokiwałem głową.
- Miłej nocy, Vivi. Niech Ci się przyśni coś miłego...
Offline
- Na pewno mi się przyśni - stwierdziłam. - Dobrej nocy - mruknęłam i już chciałam się odwracać, jednak spontanicznie zdecydowałam się na buziaka w usta i z dopiero z lekko rumianymi policzkami, oraz uśmiechem na twarzy odsunęłam się i pomknęłam w las, by wrócić do wioski.
Offline
Przez kilka kolejnych nocy zastanawiałem jakby tu obdarować moją czarodziejkę. Strasznie dziwnie było tak szukać czegoś dla kogoś kogo z jednej strony świetnie znałeś, a z drugiej strony... Ah, chyba byłem w tym kiepski.
Ostatecznie, nocą kiedy mieliśmy się spotkać, niosłem ze sobą w koszu świeże owoce, które bardzo lubiłem i wiedziałem, że moja przyjaciółka - bliska przyjaciółka - też je uwielbiała. Jednak miałem też ze sobą coś jeszcze, co niespodziewanie wpadło mi w ręce i pomyślałem... tak, że to będzie dobre.
- Vivi! Hah, dzisiaj jesteś pierwsza - zaśmiałem się, siadając przy wodzie, podobnie jak czarodziejka, która chyba medytowała cicho. Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy spojrzała na mnie. - Przynoszę dary - powiedziałem z dumą, pokazując jej koszyk z soczystymi i świeżutkimi owocami, oraz papierową paczką. Patrzyłem zaciekawiony na dziewczynę.
Offline
- Ja też przynosiłam coś dla ciebie - pochwaliłam się i przesunęłam się do swojej torby, by wyciągnąć z niej szklaną butelkę z trunkiem. - I chcę ci to dać pierwsza! - zastrzegłam, siadając na swoich nogach i uśmiechając się szeroko do wampira, wręczyłam mu butelkę. - Miód pitny. Nie wiem, czy kiedykolwiek piłeś, a swoją drogą ja też nie, jakoś nie czuje jeszcze potrzeby. Ale byłam niemal pewna, że przyniesiesz mi coś lepszego niż moje bułeczki z malinami - wyjaśniłam się.
Offline
Porumieniłem zawstydzony na myśl o swoich owockach.
- Oh, serio...? Cóż, pewnie cię troszeczkę zawiodłem, ale... Oh, miód pitny, nigdy go nie próbowałem, to fakt - przyznałem niepewnie, sięgając po butelkę i oglądając ją ciekawsko. W końcu ją powąchałem.
- Bardzo ładnie pachnie...
Offline
- Na pewno ci zaskakuje. Czarodzieje nie piją ostrego alkoholu - wyjaśniłam i spojrzałam ciekawski na jego rzeczy. - Przynajmniej mam taką nadzieję, że będzie ci smakował... - poprawiłam się, spoglądając w oczy wampirowi. - Spróbuj - zachwyciłam go.
Offline
- Mhm... - pokiwałem głową i odkorkowałem butelkę z łatwością. Słodka woń miodu, oraz nutka czarodziejskiej magii. Oraz naprawdę drobny posmak alkoholu. Uniosłem butelkę do ust, by dość gęsty napój dotknął moich ust. Uśmiechnąłem się miękko, zadowolony ze smaku.
- Bardzo dobre, naprawdę... Eh, aż mi głupio, że od siebie mam tylko owoce dla nas i... Um, mały prezent dla ciebie... Um, nie wiem czy będzie ci się podobać, ale... pomyślałem o tobie i kazałem jej nie wyrzucać, więc... otwórz - zaproponowałem, podsuwając jej pakunek.
Offline
- Jej - mruknęłam wielce podekscytowana, sięgając po prezent dla mnie. Sięgnęłam do koszyka i wyciągnęłam... Sukienkę. Niezwykle miękki materiał. - Oh, piękne - szepnęłam jeszcze zanim zobaczyłam jak to wygląda. Rozwinęłam ją i znów Westchnęłam. - Cudna...
Offline