Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zacisnąłem wargi, słuchając uważnie jej słów.
- Nie powiedziałem ci czegoś o wilkach - przyznałem. - Zazdroszczę im tego, że rozumieją uczucia. Że rozumieją coś takiego jak troska, rodzicielstwo i miłość. Zazdroszczę tego też czarodziejom - wyznałem. - I nawet jeśli czyni mnie to słabym, to czemu innych te uczucia czynią silnymi? Dlaczego wampiry mogą tylko zazdrościć, zamiast tego zrozumieć? Może jesteśmy w stanie kochać? - uniosłem wzrok na Evie. - Może każdy jest stworzony do miłości, tylko my jej nie chcemy? Może to, że zaniedbaliśmy Caspara nie było czymś naturalnym dla nas, a naszym wyborem? - zauważyłem. Zaraz jednak pokręciłem głową. - Nie tego chciałaś się dowiedzieć. Mam nadzieje, że znalazłaś w mojej głowie jakieś odpowiedzi...
Offline
- Na układ z wilkami tak, muszę teraz tylko sama się nad nimi zastanowić i wszytsko ułożyć w głowie. Mam nadzieję, że gdy będziemy już z nimi rozmawiać będę mogła cię szczerze poprzeć w tym szaleństwie - mruknęłam. - A z tymi uczuciami za bardzo się rozwodzisz, nie powinieneś nad tym tak dumać. A w szczególności w tak niestabilnym czasie jak ten - skarcilam go i podnisolam się z miejsca odstawiając pusty kieliszek. - Idę do swojego pokoju, muszę się położyć, bo za moment rozbili mnie głowa od tego wszystkiego - bąknęłam, kierując się do wyjścia i zostawiając Mikhaila z tym całym natłokiem dziwacznych myśli.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- A czy kiedyś będzie spokojniejszy czas? - parsknąłem, ale uznałem, że chyba powonieniem samemu też odpocząć. Ważny dzień, rozmowa z Alfą, w środku lasu, po latach mordowania swoich. Czego mogłem się spodziewać? Cóż, musieliśmy się przygotować na wszystko. Szczególnie na to niespodziewane. To będzie moje naprawdę pierwsze spotkanie z wilkołakiem. I choć czułem się przygotowany, obiektywny, obawiałem się, oh wieeelu rzeczy...
Offline
Spotkanie miało odbyć się o ziemrzu, na szczęście dni się już skracały, wiecnoc zapadała wcześniej. Wbrew pozorom nie mieliśmy wielkiej obstawy, co nieco mnie irytowało, ale Mikhail twierdził, że nie idziemy walczyć, więc większą ilość strażników była zbędna. Byli też z nami Galvanowie, jednak oni trzymali się z tyłu. To my byliśmy wystawieni na pierwszy ogień.
Byłam bardziej przekonana, jednak teraz musiałam idealnie odegrać rolę w pełni zafascynowaną tym zawarciem pokroju i wprowadzeniem w życie ugody, mającej na celu powstrzymać dalszy rozlew krwi naszych ludzi, jak i ich. Szłam więc z dumą u boku Mikhaila, nie wahając się ani trochę.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Szliśmy na miejsce spotkania w absolutnej ciszy, czułem wręcz namacalnie napięcie. Sam starałem się zachować po prostu spokój i opanowanie, ale przy tej ciężkiej atmosferze nie dało się nawet spokojnie oddychać.
- Wypoczęłaś królowo, mam nadzieję - uśmiechnąłem się lekko, spoglądając na nią z wahaniem, czy zaraz nie dostanę kuksańca. - Trzeba podejść do tych rozmów na spokojnie - przypomniałem. - Nie nadymaj się więc proszę. Spróbujmy zignorować zapach ich krwi...
Offline
Czy byłam wyspana? Oczywiście, że nie byłam. To chyba nic dziwnego, że martwiłam się o nasze królestwo, które ma szalonego króla oraz na tyle szalona królową by nie powstrzymywać męża przed tym wszystkim. To wsyzstko to jakieś chore szaleństwo.
Ale była nadzieja na to, że to szaleństwo okaże się wielkim przełomem, wygrana i pozwoli wreszcie na pokoi między wampirami, a wilkami.
- Ja jestem pieprzoną oazą spokoju, królu - odparłam, kiwając lekko głową w jego stronę. - Już czuję smrodek - oznajmiłam, powstrzymując się przed głośnym westchnieniem. - Nawąchałam się tak wiele zapachów naszej krwi, nie musisz się martwić o to, że zwymiotuje, gdy podejdę do nich bliżej. - Wydęłam wargi. - I co to ma niby znaczyć, nie nadymają się? Ja zawsze taka jestem - fuknęłam na niego niezadowolona.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Kiedy stajesz się taka poważna to zaciskasz szczękę i cała się nadymasz - zauważyłem nieśmiało, zaraz śmiejąc się cicho. - Zauważyłem to jakiś czas temu i choć mi to nie przeszkadza, a zdanie kogokolwiek innego mam w poważaniu to nie mówiłem. Ale teraz nie chcę, by wilki odczytały to jakoś w zły sposób - wyjaśniłem rozbawiony. - Ja tam lubię jak się nadymasz. Widać gołym okiem kiedy jesteś w stu procentach skupiona i bierzesz wszystko na poważnie - parsknąłem cicho. - Nie muszę zaglądać ci do głowy, by zrozumieć co ci w niej siedzi... tęsknie za czasami, kiedy mogłem do każdego zajrzeć, ale cóż, jakoś muszę sobie radzić z tą moją żoną - wzruszyłem ramionami, starając się bardzo mocno utrzymać swój dobry humor.
Offline
Mimo alej powagi i napiętej sytuacji roześmiałam się.
- Te czasy przepadł. Nie zaznasz już spokoju, dopóki będziemy władcami. Pozbędziesz się mnie dopiero wtedy, gdy nasze dziecko odbierze ci koronę - zauważyłam. - A i ono będzie się z czasem buntować.
Wzięłam głęboki oddech, nie wiedzieć czemu, przed oczami minęły mi wspomnieniami związane z Casperem: jeno narodziny, to jak zaczął wydawać z siebie bardziej zrozumiałe dziwki i to, gdy pierwszy raz zobaczyłam jak chodzi, to było dłuższy czas po jego pierwszych krokach, już nawet trzymał ładnie pion. Zaczynał biegać i układać wieże z klocków, które stały wszędzie w jego komnacie. A na koniec jego małe, martwe ciałko... Trumna. Oraz żal i smutek Mikhaila.
Spojrzałam zdezorietowana tym wszystkim na Mikhaila. W chwili gdzie powinnam być silna, dopadła mnie słabość, jaką była śmierć dziecka? Poważnie?
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Poczułem jak puls skoczył i w odruchu złapałem Evie za rękę, obdarowując ją spokojnym, pełnym zrozumienia uśmiechem.
- Wychowamy je na tyle dobrze, że może nie będziemy musieli się nim już martwić - uznałem spokojnie, chcąc skupić jej myśli na przyszłości, a nie na żalach przeszłości. Na naprawie błędów, a nie rozpamiętywaniu ich, tak jak ona zrobiła to dla mnie, kiedy ja byłem w rozsypce. Zaraz jednak zrozumiałem, że trzymam ją za dłoń, kiedy powoli dochodziliśmy do umówionego miejsca spotkania. Orientując się w tym cofnąłem niepewnie rękę, wiedząc, że nie specjalnie cieszy ją mój dotyk.
- Nawet jeśli nie jest spokojnie, to lubię ten czas. Mam u swojego boku silną królową, wiele rzeczy jest łatwiejszych - uznałem kiwając głową do Evangeliny. Stanęliśmy przed pustymi stołami, ustawionymi naprzeciw siebie. Zapach wilków było czuć już z dala, jednak na razie jeszcze nie przybyły.
- Chyba poznaliśmy właśnie istoty bardziej dumne niż wampiry - parsknąłem pod nosem. - Są blisko, ale chcą przybyć drugie... - dodałem.
Offline
Unioslam brodę, bo tylko tyle mogłam zrobić, reszta mojej sylwetki była nienaganna.
- W takim razie będziemy czekać, królu - mruknęłam, jako pierwsza zajmując swoje miejsce.
Rie rozpamiętuj już niczego, bądź tu i teraz, bo właśnie w tym miejscu byłaś potrzebna. Zerknelam na swoją dłoń, za którą jeszcze przed chwilą trzymał mnie Mikhail. Czułam niewielkie pulsowanie, które powoli znikało. Nie byłam obrzydzona, ale nie byłam też zachwycona. Mimo wszystko, to całkiem duży sukces w naszej relacji. Gdyby zrobił to parę miesięcy temu, pewnie musiałby wysłuchiwać moich obelg, krzyków i ze spokojem nieść to, że zrobię wokół siebie bałagan.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Masz rację, moja królowo - przytaknąłem, kiwając straży głową, by zajęli pozycje nieco dalej, by nie stresować Alfę z jego świtą.
Tak jak się spodziewałem, gdy tylko zajęliśmy miejsca, z lasu wyłoniły się dwie postaci na dwóch nogach, oraz dwa... wilki. Większe niż zwykła zwierzyna w lasach. Wyglądały na czujne, jednak spokojne. Nie przyszły walczyć, ale chronić, wyczytałem to z ich umysłów. Dwie postaci które zbliżyły się do drugiego stolika wyglądały... dostojnie, jednakże na swój sposób. Odziane w skórę, przyozdobione rzemieślniczą biżuterią z metalu lub kamieni szlachetnych. Kobieta, w której włosy zaplecione były paciorki, oraz małe warkoczyki z barwionymi wstążkami usiadła naprzeciwko mnie. Miała nieco brudną twarz, jednak wyglądała dziko, dostojnie i dumnie. Mężczyzna podobnie spoglądał na nas z uwagą i ostrożnością, zajmując miejsce naprzeciw Evangeliny.
Przez kilka dobrych sekund mierzyliśmy się po prostu wzrokiem, badając nowe odkrycie.
- Król i królowa wampirów, jak mniemam? - zapytała wilkołaczka, mierząc nas wzrokiem.
- Zgadza się - odparłem. - Jestem Mikhail, a to moja żona Evangelina. Rządzimy Królestwem Wampirów od czterech lat - przedstawiłem nas. Tym razem to wilk prychnął, jednak się nie odezwał. Oczekiwałem jakiegoś słowa z jego strony, będąc przekonany że to właśnie on jest Alfą. Wilczyca jednak znów zabrała głos.
- Cztery lata? Czyli dokładnie tyle ile wasze królestwo jest w małej rozsypce, czy tak? - zauważyła, zaraz uśmiechając się, jakby rad, że mogła wytknąć mi ten błąd. - Nazywam się Erin. Jestem Alfą tej watahy, z którą od lat wymieniamy się trupami - przedstawiła się, a ja zmarszczyłem lekko brwi. - To jest mój mąż i serce, Jon - dodała, kładąc dłoń na dłoni wilka i znów spoglądając na mnie.
- Alfa... kobieta?
- W naszej kulturze wilki jak i wilczyce są tak samo silne i mogą zostać wybrane Alfą, jeśli tylko udowodnią swoją siłę i błogosławieństwo Wielkiego Wilka- wyjaśniła, najwidoczniej nie będąc zdziwiona. - Wy traktujecie swoje kobiety jak ścierwa, prawda? To twoja dziwka...?
- Jak śmiesz ty...! - podniosłem głos, sztywniejąc, używając już swojej magii, podobnie jak Evie, która zaraz miała już olać całą drogę jaką tu przebyliśmy by przywalić zarozumiałej i śmierdzącej wilczycy. Złapałem jednak spokojniejszy oddech.
- Nie waż się tak mówić o mojej żonie, królowej wampirów - powiedziałem stanowczo, nico podirytowany. - Jest równie istotna dla naszego królestwa jak i jej król - zaznaczyłem.
Oboje wilków przyjęło tą informację milcząc, nadal badając nas wzrokiem. Po kilku chwilach milczenia zdecydowałem się znów zabrać głos.
- Od czterech lat mojego panowania wprowadzam kontrowersyjne zmiany ustroju, dając władzę królowej, odsuwając trującą Radę oraz oddając prostszym wampirom to co ich. Walczymy z wojną domową między postępem, a konserwatyzmem - wyjaśniłem, by Alfa miała pełen obraz.
- Jesteś postępem, czy konserwatyzmem? - zapytał wilk, w końcu się odzywając. Uśmiechnąłem się zjadliwie.
- Skoro tu siedzimy, odpowiedź jest posta. Jesteśmy postępem - podkreśliłem.
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko, uspokajając w końcu w pełni, po poprzednich słowach.
- Postępem tak wielkim, że niestety niezrozumiałym dla tych, którym było zbyt wygodnie w konserwatyzmie. Jednak mamy już dość taplania się we własnej krwi, jak i w jakiejkolwiek. Walka nie idzie na dobre żadnej ze stron.
Wilczyca spojrzała na towarzyszącego jej wilka, lecz w jej oczach było coś, co mi nie przypadło do gustu. Nie podobały mi się też jej lekceważące myli, choć... Czy ja nie robiłam wcześniej dokładnie tego samego? Mikhail miał rację, trzeba doceniać swojego wroga.
- Postęp nie wygląda u was za dobrze - podsumowała,spoglądając to na mnie, to na Mikhaila. - Dochodzi do nas wiele informacji, nie myślcie sobie, że jesteśmy głusi i ślepi na działania wampirów i czarodziejów. - Zmrużyła groźnie oczy, patzrac na nas uważnie. - Wasza wojna o postęp i zwracanie się ku nam w tych chwilach? O co tu chodzi? - Uniosła brew pytająco, starając się doszukać jakiegoś haczyka. Też bym to robiła, tyle że Mik nie dość że nie miał haczyka, to miał jeszcze dodatkowego asa, którym chciał się podzielić.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Nie mamy zamiaru was wykorzystywać w naszej wojnie. Jak zauważyłaś, jest nasza. I pochłonęła już wiele żyć. Często niewinnych - skrzywiłem się mimo woli na sekundę. - Przybywamy tu jednak z innego powodu. Nerwowe podrygi ruchów anty-królewskich to jedno, jednak trwający już od lat, jeśli nie wieków konflikt z zachodnią granicą naszego królestwa to zupełnie co innego - wyjaśniłem i spojrzałem spokojniej na wilczycę, chcą sprawić bardziej... przekonujące wrażenie. - Nie musimy walczyć o te lasy. Wiele czytałem o waszej kulturze i zwyczajach, wiem, że to są doskonałe tereny łowne - wyjaśniłem.
- Nie trzeba być nikim wielkim, żeby to odkryć - prychnęła, jednak jej ton już się zmienił. Była zaintrygowana, a właśnie o to mi chodziło. Uśmiechnąłem się nieznacznie.
- Nie trzeba to prawda. Jednak nie trzeba być też geniuszem, by wiedzieć, że ziemie należące do wampirów należą do wampirów, ponieważ my też musimy polować. Potrzebujemy krwi - zauważyłem. - Jednakże niewielu z nas to lubi. Oczywiście jesteśmy do tego przystosowani, jednak rzadziej się tym zajmujemy, krew zwierzęca jest droga, a mieszczanie i biedniejsze wampiry muszą same chodzić do lasów, gdzie czekają na nich wilki - dodałem. - Przeanalizowałem tą sytuację i uznałem, że możemy pójść na pewien układ.
- Układ? Z wampirami? - zapytała niemalże oburzona Alfa. Uśmiechnąłem się uprzejmie, chyba już za często słysząc niedowierzanie.
- Wierz mi, moja żona też nie dowierzała, gdy jej to przedstawiłem - parsknąłem, ale zaraz na nowo spoważniałem. - Alfo, wiem że jesteś honorowymi istotami. Macie honor i macie zasady, bardzo to cenię. Dlatego też, uznałem, że sprawiedliwy układ, będzie na rękę wam jak i nam - wyjaśniłem.
- Jaki "układ"? - zapytała, starając się nie okazać zainteresowania. Oczywiście, ja już je wyczułem.
- Układ korzyści i zysków - zacząłem. - Układ, na podstawie którego wilkołaki mogą polować w naszych lasach na tutejszą zwierzynę, jednak podczas spuszczania krwi, będą zbierać ją dla właścicieli lasów, w których polowali. Będziecie mieli swoją zwierzynę, bez krwi, która jest wam zbędna w takich ilościach.
- A wy? Co będziecie mieć z tego? - zapytał podejrzliwie wilczur.
- Krew. Spokój na granicy. Ruch w handlu - streściłem. - Podziw i przestrach konserwatystów - dodałem, wzruszając ramionami.
Offline
- I nadchodzący z tym wsyztskim pokój, nie tylko z wami ale też i nasz własny spokój - podsumowałam słowa męża. - Przywiązuje się dużą wagę do rodziny, pewnie ciężko jest wam wciąż myśleć o tym, że nie wszyscy wróciłą do domu. - Pokręciłam głową, odpychając od siebie wszystkie niepotrzebne myśli. - Każda ze stron w planie króla zyskuje wielkie, a przede wszystkim, przestaje tracić - zaznaczyłam.
I to chyba całkiem przemówiło do Alfy. Jej arogancka postawa zmiękła, spojrzała na nas z nieco innego kąta. A ja wciąż musiałam odpychać od siebie myśli o martwym dziecku. Po cholerę rozmawialiśmy o tym wczoraj?!
- Brzmi dobrze. - Kiwnęła głową, dawkując słowa. - I tak, my wilkołaki cenimy takie wartości jak honor ale czy wampiry odwdzięczą się tym samym? Gdy wejdziemy na ich ziemię? Skąd mamy wiedzieć, czy to żaden podstęp? - Przeszyła nas podejrzliwym spojrzeniem.
Spojrzałam na Mikhaila. Przerobił już ten temat ze mną, możnaby rzrc, że nieźle go przygotowałam swoimi wątpliwościami do tej rozmowy.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Po pierwsze, byłby to rozkaz króla. Po drugie wampiry nie są głupie, nie będą ryzykować śmiercią z... łap wilkołaka - uznałem spokojnie. - Po trzecie, lubi takie interesy, żaden wampir by nie przepuścił okazji takiego wzbogacenia się małym kosztem - dodałem spokojnie. Westchnąłem, zerkając na Evangelinę, dając jej do zrozumienia, że panuję nad sytuacją.
- Wiem, że nam nie ufacie. Domyślacie się też, że my nie ufamy wam - zauważyłem. - Jednakże nie przyszedłem tu walczyć, ani pokazywać czyjejkolwiek wielkości. Jesteśmy zmęczeni przelewem krwi w naszym państwie, wierzę w rozwiązania pokojowe, wizjonerskie... - pokiwałem głową i uniosłem jeszcze raz na nich wzrok, obserwując bacznie każdą zmianę na ich twarzy.
- To dobry układ. Sprawiedliwy - przyznała Alfa. - Niepodobny do wampirów, jednak bardzo kuszący.
- Jesteś gotowa coś takiego zaakceptować? - zapytałem, chcąc przejść do sedna. Wilczyca uśmiechnęła się nieznacznie jakby mówiąc "wiedziałam".
- Będę musiała skontaktować się z innymi watahami na ziemiach graniczących z waszymi ziemiami - przyznała. - Jednakże jestem gotowa zaakceptować coś takiego. Moi pobratymcy też są już zmęczeni. Wiele młodych zginęło, wiele serc odeszło od swoich miłości... Czas pozwolić na zmiany - przyznała. Zacisnąłem usta.
- Sami niedawno straciliśmy dziecko - przyznałem się, dość suchym tonem. - Niewinna ofiara okrutnej wojny domowej, szpiegów i zdrajców. Też chcę wierzyć w zmiany. W lepsze czasy. W lepszych nas - podsumowałem i zerknąłem na Evie, z niemym pytaniem "czy dobrze się czuje". Nie chciałem jej wchodzić o umysłu, jednak wiedziałem, że taka komunikacja jest naszą przewagą.
Offline
Zerknelam zaskoczona na Mikhaila i kiwnelam mu głową. "Jestem zbyt zdezorientowana" odparłam krótko, wracając wzrokiem do Alfy i jej towarzysza.
- Stworzymy coś, za co podziękują nam kolejne pokolenia - zauważyłam, rozglądając się po twarzach wszystkich zebranych przy stole.
- W to nie wątpię - odprla Alfa, wracając do swojego tonu, pełnego wyższości, ale nie była już tak arogancka jak na samym początku rozmowy. - Niezbyt interesuje mnie sława i zapisywanie się w kartach historii, interesują mnie moje moja wataha, jak i dobro całej wilczej społeczności.
- To jest dla was dobre - zaznaczyłam, wbijając w nią żelazny wzrok. - Żaden wampir przed nami, nie wyciągał do was dłoni w ten sposób. I jest wielce prawdopodobne, że żaden poza nami jej nie wyciągnę wlasnowolnie - zauważyłam, zerkając na Mikhaila. - Skoro chcecie czynić dobrze, to złóżcie podpisy na umowach, które sporządziliśmy, aby żadne życie nie zostało już bezsensownie odebrane.
Wilki popatrzyły po sobie, a ja i Mikhail odetchnęliśmy dokładnie w tej samej sekundzie, gdy poczuliśmy ich przekonanie do sprawy, którą właśnie przedstawiliśmy. "Udało się."
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Straż podała mi dokumenty, a ja przekazałem je Alfie.
- Podpisując to, zawieramy pakt między królestwem wampirów, oraz każdą z watah jaka podpisze ten dokument - powiedziałem formalnie. - W ciągu najbliższego miesiąca umowa wejdzie w życie, a na granicy każdego lasu, każdego z dworów pojawi się miejsce gdzie będzie dochodziło do zdania krwi z łowów. To wielki krok dla obojga naszych ras.
- Nie obiecuj sobie za wiele - zauważyła, przyglądając się uważnie umowie. - Zawieramy pakt handlowy, za którym idzie brak agresji. Jednak to nie znaczy, że nasze rasy są sobie teraz przyjazne - zaznaczyła, na co powstrzymałem się przed ostentacyjnym wywróceniem oczami. No cóż, widocznie nawet po uściśnięciu dłoni Atlantis musiało pozostać w równowadze.
- Nie mniej to wielki krok - przyznał wilk, kiedy jego Alfa podpisała pakt, oraz drugą umowę. Oddali jeden egzemplarz, drugi zatrzymując.
- Wyślę posłańca, z tym dokumentem i wieścią, że król i królowa wampirów kończą z rozlewem krwi - oświadczyła. - Kiedy wszystkie watahy złożą podpisy, przekaże ten pakt waszym poddanym - dodała, na co skinąłem głową.
Nasza czwórka wstała od stołów, z szacunkiem skinąwszy sobie nawzajem głową.
- Ten dzień zapisze się w historii jako wielki. Powodzenia w życiu - powiedziałem oficjalnie.
- Niech Wielki Wilk was błogosławi, królowo i królu wampirów - odparła równie wzniośle. Wilki towarzyszące im zawyły wniebogłosy, na co drgnęliśmy, a następnie wszyscy wycofali się w głąb lasu.
Odetchnęliśmy z Evie i popatrzyliśmy po sobie.
- Nazwij mnie wariatem, ale ten dzień naprawdę zapisze się w historii... - powiedziałem z rosnącym uśmiechem zwycięstwa.
Offline
Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko. Rozejrzałam się. Żołnierze patrzyli na nas, zapach wilków osłabł, choć wciąż unosił się w powietrzu, potwierdzając jedynie to, że stało się to naprawdę. Nie było żadną iluzja czy wymysłem naszych powariowanych umysłów.
- Wynocha! - krzyknęłam na żołnierzy, którzy sztywno odwrócili się i odmaszerowali za pomocą siły mojego głosu. Popatrzyłam z dumą na Mikhaila. Chyba pierwszy raz w życiu patrzyłam w taki sposób na kogokolwiek. - Królu - powedziałam, pochylając przed nim głowę. - Nie jesteś wariatem. - Wyciagnelam dłoń i położyłam ją na jego ramieniu, zaciskając na nim palce. - Jesteś popapranym szaleńcem - poprawiłam go, uśmiechając się szeroko.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Też się uśmiechnąłem, kiedy moja królowa z tak szczerym uśmiechem, z tak wielkim szczęściem i dumą na mnie spojrzała, a ja po raz pierwszy w... życiu szerze roześmiałem. Po prostu roześmiałem się kręcąc głową nas swoim szaleństwem, nad tym co tu się wydarzyło, że miałem rację, że da się rozmawiać, że teraz tylko dni dzielą nas od rozprzestrzenienia się tej cudownej informacji, że teraz rebelia nie ma z nami żadnych szans. Bo byliśmy tymi, którzy zażegnali wieczny konflikt z wilkami.
- Wierzyłaś we mnie, choć nie w ten pomysł, ale dzięki temu miałem pewność i wsparcie. Oboje jesteśmy szaleńcami - uznałem. - Siedzimy w tym razem królowo - przyznałem, kładąc swoją dłoń na jej dłoni i uspokajając się. - Wracajmy. Możemy uczcić to zwycięstwo lampką krwi, jednak jeszcze dużo pracy przed nami - zaważyłem.
Offline
Westchnęłam powoli odsuwając dłoń, nie z obrzydzeniem, a raczej... Z powinności. To było po prostu dziwne i miałam wrażenie że nie powinniśmy się dotykać. Skrzyzowalam ramiona na piersi powoli ruszyłam w stronę z której przyszliśmy tu.
- Zmiany dopiero się zaczynają. Myślę że nie zażegnany wszystkich konfliktów ale na pewno nie wytworzymy w najbliższym czasie nowych. Cały zachód będzie czerpał ogromne korzyści z tego paktu, także stanie za nami murem. Być może pomoże nam pokonać rebelię z północy. - Westchnęłam, kręcąc głową. - To niemożliwe - podsumowałam.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline