Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Parsknąłem, domyślając się że to pewne. Uśmiechnąłem się jednak zaraz.
- Nie ma problemu... Myślę że to najmilsza rzecz jaką mogłaś mi zrobić - zaśmiałem się cicho i obróciłem się do wampirzycy, teraz leżąc na boku. Sięgnąłem do jej policzka, lekko go muskając palcami.
- Tak... Zmieniło się - przyznałem. - Seks nie sprawia Ci odruchów wymiotnych, a nawet... Jest naprawdę przyjemnie?
Offline
Mocno złapałam jego dłoń w nadgarstku i odusnelam od swojej twarzy, spoglądając na niego ostrzegawczo.
- Było naprawdę miło, nie będę temu zaprzeczać, bo... Być może będę chętna to powtórzyć. Skoro nie mam ochoty cię już zabijać, ani nie robi mi się niedobrze... Stałeś się zdecydowanie bardziej atrakcyjnym wampirem - podsumowalam, puszczając jego rękę i zakładając kosmyki swoich wlosow za uszy.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Zmarszczyłem brwi, z wolna kiwając głową. Odsunąłem się więc nieco i uniosłem z łóżka z cichym westchnieniem.
- No tak... Jednak jak na męża lepiej trzymać na dystans - mruknąłem nie patrząc już na wampirzyce. - Więc... Jeśli będziesz miała ochotę, znudzisz się kochankami, to męża nie odprawisz - zauważyłem wstając z łóżka no swoje rzeczy.
Offline
- Mężem się nie nudzę - stwierdziłam, układając się na brzuchu. Podlozylam sobie dłoń pod brodę z obserwując jak wampir zbiera ubrania. - Kochanków mam tylko do zaspokajania żądzy, męża mam od wielu innych spraw - poprawiłam go. - Dzielę z nim trudy każdej przeżywanej nocy. A ostatnie były dla nas dosyć podłe - zauważyłam, przekręcając się na plecy. Ułożyłam splątane w palcach dłonie na brzuchu, wpatrując się w sufit. - Jeszcze nie wiem co się dzieje ale wątpię w to, że kiedykolwiek jakąś para królewska miała takie problemy - podsumowalam, wywracając oczami.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Gdy narzuciłem na siebie koszulę na barki, podszedłem wampirzycy na łóżku, przyglądając się jej nieco zagubionemu spojrzeniu.
- Nigdy jakakolwiek para królewska nie poszła na ugodę z wilkołakami. Jeszcze żadna para królewska nie chciała wprowadzać tylu zmian i reform - uśmiechnąłem się lekko. - Nowe problemy chyba też jakoś rozwiążemy - dodałem.
Offline
Przechyliłam głowę w bok, spoglądając na Mikhaila.
- Zażegnanie starych problemów spowoduje wybuch nowych. To prosty krąg. Atlantis to wyspa pełna kłów, pazurów i magii, nie ma w niej miejsca na kompletny pokój - oświadczyłam. - Choć dobrze byłoby go zaznać choć przez chwilkę... - Uśmiechnęłam się. - Czemu tak na mnie patrzysz? - spytałam zdziwiona jego zagubieniem.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Bo... Po prostu coś poczułem, kiedy chyba nie powinienem... - przyznałem, odwracając wzrok od wampirzycy. - Idę do swojej komnaty - powiedziałem spokojnie. - Odpocznij, królowo... Jak zawsze byłaś świetna - przyznałem, bo mówiłem tak zawsze kiedy po spotkaniach wychodziliśmy razem z sali obrad. Zbliżyłem się do drzwi nadal próbując uspokoić... Się.
Offline
Zaśmiałam się cicho.
- Za dużo ksiąg o obcych kulturach się naczytałeś, mój królu - powiedzialam rozbawiona,zaraz jednak poczułam jak kuje mnie w brzuchu. - Serce zaczęło ci mięknąć - dodałam cichutko, nie chcąc go już dłużej zatrzymywać.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Chyba zawsze byłem miękki - parsknąłem. - Taki już ze mnie szalony król... - westchnąłem, obracając się do Evangeliny. - Czy mam równie szaloną królową? - zapytałem, choć nie oczekiwałem odpowiedzi w tej chwili, szczególnie na takie pytanie. Wyszedłem z pomieszczenia, odetchnąłem, aż w końcu ruszyłem do siebie tak jak planowałem. Chyba musiałem pomedytować. Może... przygotuję się na powrót do doradców.
Offline
Po jakimś czasie leniwego wylegiwania się również podniosłam się i ubrałam, zostawiając otwarte na oścież drzwi, żeby słóżba jak najszybciej się tam pojawiła i posprzątała. Sama skierowałam się do gabinetu.
Minęło kilkanascoe dni, a w kraju wciąż cicho. Dochodziły nas słuchy, że na zachodniej granicy, w jej centralnej części utworzyla się grupa, dość liczna, która ma zamiar popierać koronę. To była jedyna dobra informacja przez ostatnie miesiące. No, prócz tego, że udało nam się podpisać umowę. Nie dostaliśmy jeszcze zwrotnej jej kopii, podpisanej przez inne watahy, ale to była już tylko kwestia czasu.
Mikhail wrócił do pracy, choć tak naprawdę prócz naprawiania szkód, nie mieliśmy za wiele do roboty. Ja zaczęłam zatrudniać nową słóżbę, ale tylko i wyłącznie z południa. Na dniach miała zacząć się pojawiać w naszym pałacu, bo szczerze powiedziawszy denerwował mnie już brud, za mało rąk do pracy, za dużo wampirów zostało oddelegowanych lub zabitych i wszytsko ciągnęło się w nieskończoność.
- Witaj królu - powedziałam, uśmiechając się lekko, gdy weszłam do biblioteki i zastałam go siedzącego w fotelu, przy rozpalonym kominku. - Zima zapasem - mruknęłam, kładąc swoją księgę na stoliku i przysiadając się w fotelu obok. - Co dziś poczytujesz? - zaciekawiłam się.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Historię czarodziei - wyjaśniłem, nie odrywając wzroku. - Próbuję zrozumieć na jakiej zasadzie Kapłani rządzą innymi czarodziejami, jednocześnie nie nazywając się "władcami"... Jednak to trochę zbyt skomplikowana kultura jak dla mnie - przyznałem, spoglądając w okno. - Masz rację... zima zapasem - przyznałem królowej, chwilę nad tym dumając, jakby jej słowa miały jakiś ukryty sens. Uświadomiłem sobie jednak, że chyba chcę za bardzo wszystko komplikować. Odwróciłem się do Evie.
- To dobrze dla nas. Dłuższe noce, krótsze dni. Wampiry odżywają zimą, zawsze każdej zimy musi wydarzyć się coś wielkiego... - westchnąłem. - Może będzie to tym razem jakiś przełom dla nas?
Offline
- Wygrana - szepnęłam z dumą, zakładając nogę na nogę. - Nie przyjmuje innej możliwości - dodałam, zagryzajac wargę. - Tęsknię za wielkimi balami, bardzo chciałabym już taki urządzić. Brak zabawy szkodzi. - Westknelam głęboko, z nutą żalu i smutku. - Tobie chyba to jednak nie przeszkadza. Jesteś zadziwiająco dziwny - podsumowalam, uśmiechając się do niego z rozbawieniem. - Czytałam kiedyś o kapłanach - pochwaliłam się. - To było kawał czasu temu, ale trochę pamiętam. Ich władza jest bardziej... Nawet nie wiem jak by to ująć albo z czym porównać. Podczas, gdy my płacimy się w luksusach we dwoje, oni tworzą zakony, mieszkają w małych pokojach i oddają się nauce. - Wzruszyłam ramionami. - Moim zdaniem wszyscy czarodzieje to szaleńcy ale w dobrym tego słowa znaczeniu.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Spojrzałem zaskoczony na Evie. Po tym jak czytałem jej o kulturze wilkołaków nie sądziłem, że może spodobać jej się kultura tak specyficznego ludu jakim są magowie.
- Nie podejrzewałem, że myślisz o nich w dobrym znaczeniu - przyznałem z nutką rozbawienia. - Chodzi mi o to, że... Są fascynujący. Są od nas zupełnie, zupełnie różni. Kiedy przy wilkach doszukuję się jakiegoś podobieństwa, tak z czarodziejami mam problem. Pokojowi, wstydliwi, nieśmiali, ciekawi świata i skupieni na jego działaniu bardziej niż na czymkolwiek innym. Swoje dzieci traktują jak inwestycję, którą trzeba dobrze oporządzić... Oh no i śluby celibatu wśród Kapłanów to dla mnie za dużo - przyznałem się rozbawiony. Zamknąłem książkę, zakładając zakładkę między strony. - Jednak są rewolucjonistami, bardzo innowacyjni za co ich zdecydowanie podziwiam... Szukam w ich historii gładkiej zmiany władzy i ustroju, czy wprowadzania praw - przyznałem się. Po kilku chwilach zagryzłem wargę, spoglądając na Evie. Bawiło mnie to, jak uważała mnie za dziwoląga a nadal była u mojego boku.
- Może jestem dziwny, ale mi też brakuje balu. Być może... Z okazji krwawego księżyca (wypada na przesilenie zimowe) tym razem urządzimy bal w pałacu? - zaproponowałem. - To za dwa miesiące co prawda, ale... sytuacja jest obecnie stosunkowo spokojna. Możemy chyba z tego skorzystać, choć odrobinę.
Offline
- Z upływem najbliższych tygodni się przekonamy... Szczerze powiedziawszy to mam pewność co do wygranej korony, jednak nie mam pojęcia kiedy ta wygrana miałaby nastąpić. - Pokręciłam głową. - Ten niepokoj i niewiedza są okrutnie niewygodne - podsumowalam, krzywiąc się. - Mam nadzieję, że do krwawego księżyca będziemy przynajmniej mieli pierwsze informacje o pokoju. - Westchnęłam ciężko, spoglądając za okno.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Uwierz, też chciałbym o tym usłyszeć - zapewniłem ją z bezgłośnym westchnieniem. - Kiedy rebelia ustanie... wszystko stanie się nieco łatwiejsze. Nie wierzę, że rozwiążą się wszystkie nasze problemy, ale na pewno choć jeden roku spokoju w królestwie by nas nie zabolał - parsknąłem. - A póki co... możemy "czysto teoretycznie" planować bal krwawego księżyca. Chyba za naszej kadencji w zamku urządzaliśmy go tylko raz? Mylę się? - zmarszczyłem lekko brwi.
Offline
- Nie, nie mylisz się. Trzy lata temu stwierdziliśmy że pokażemy wszystkim jak się udadza bale. Tamten trwał grubo ponad tydzień - mruknęłam rozbawiona, kręcąc głową. - Mogę zająć się przygotowaniami, muszę mieć tylko służbę, a póki co są jej duże braki. Gdy pojawią się nowi i tak będzie trzeba mieć ich pod lupą. Ściany znów będą miały oczy i uszy.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Wiedząc co się tu dzieje, nie dziw, że drżą o swoje życie - zauważyłem z westchnieniem. - Ale niedługo przybędą nowi. Ostatecznie mogę tez napisać do... poprzednich władców, by zdradzili mi skąd oni podejmowali służbę, mając pewność, że jest zaufana - przyznałem. - Póki co musimy sobie poradzić z tą garstką, która pozostała... Co też nie jest złe. W zamku przynajmniej jest... bezpieczniej. Pusto, cicho, ale czuję się przynajmniej swobodnie - westchnąłem.
Offline
- Zatrudniłam już nową służbę - mruknęłam, marszcząc brwi. - Przeważnie ci o tym nie wspominałam, więc nie czułam też potrzeby by robić to i tym razem - oznajmiała, wydymając lekko wargi. - Do moich obowiązków należy dbać o pałac. - Wzruszyłam ramionami z beznamiętną miną. - Jakąkolwiek jest sytuacja, mam zamiar w pełni się z nich wywiązywać. Nie chcę by pałac zmienił się w brudny syf. Poza tym, jeśli naprawdę mielibyśmy zorganizować krwawy księżyc, to służba jest potrzebna od zaraz, by ich przeselekcjonować - podsumowalam rzeczowym tonem.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Pokiwałem głową i opuściłem wzrok czując prawdziwy wstyd, niemal tak duży gdy odczułem jak bardzo zaniedbałem nasze zmarłe dziecko.
- Robisz naprawdę wiele... - przyznałem szczerze, pełen podziwu dla tego. - Aż czuję się bezużyteczny. Prócz chodzenia na spotkania rady i snuciu niestworzonych historii o zmianach ustrojowych nie robię nic użytecznego, podczas gdy ty trzymasz w ryzach cały zamek, całe nasze otoczenie - westchnąłem niezadowolony. - Może pomogę chociaż w selekcji służby?
Offline
Uśmiechnęłam się jednym kącikiem ust.
- Mikhail, każde z nas ma swoje zadania. Ty pilnujesz królestwa, a ja pilnuje, by twoje otoczenie nie bylo... Zbyt jadowite. Najbardziej pomoże mi to, że w pełni wrócisz do swoich zadań, gdy będzie to możliwe. Na pewno pracy będzie dużo, po tak długiej przerwie. Rebelia niszczyła miasta, a jeśli nie ona, to przez bunt upadały zakłady. - Westchnęłam i pochylilam się nieco w stronę męża. - Wchodzimy w nowe czasy zostawiając za sobą spory bałagan, nie będziemy pisać na czystej kartce, tylko wymazywać stara i zapisywać na nowo. - Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. - Ja sobie radzę z moimi obowiązkami - zapewnilam go.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline