Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wtuliłam się w wilka z lekkim uśmiechem, a następnie upilam troszkę winka.
- Cozy, a dziwisz im się? Przeciez bycie tu to naprawdę dużą atrakcją, jak się mieszka głęboko w lesie - przypomniałam mu. - Niech się cieszą i korzystają. A my będziemy korzystać ze swojej, nieco większej przestrzeni...
Offline
- Powiem więcej, będziemy korzystać z naszej naprawdę dużo większej przestrzeni - zaśmiałem się cicho. - Dopiero kiedy wstawiliśmy kanapę do salonu, przed kominek, zdałem sobie sprawę jak wielki ten dom jest w porównaniu do tej malutkiej chatki, tyle lat mieszkałem tutaj w tej małej przestrzeni - roześmiałem się. - A teraz naprawdę mamy gdzie wypoczywać, przechować wszystkie książki... Zimą będziemy grzać się przed kominkiem... - uśmiechnąłem się lekko. - A jak w nocy będę miał ochotę pobiegać po polach to szybko wyjdę drzwiami tarasowymi na łąkę - westchnąłem już rozmarzony. - A potem seks na naszym wielkim łóżku, wygodnej kanapie... Albo może w wannie, hm? - zachichotałem. - To będzie piękne lato...
Offline
- Ten dom wydaje się być oazą szczęścia - mruknelam, zagryzajac lekko wargę i rozglądając się na boki. - Choć nie wiem czy twoja chatka jest aż tak drastycznie mała... To ten dom jest po prostu... Hah,naprawdę spory. Będę musiała się porządnie zastanowić nad zagospodarowaniem całej przestrzeni,żeby,no wiesz, wypełnić go nami.
Offline
Zagryzłem wargę.
- Kiedyś nie będzie wypełniony tylko nami... Kiedyś ten dom będzie wypełniony po brzegi całą naszą rodziną, a póki co... No wiesz na pewno coś jeszcze znajdziemy, dołożymy, dom będzie sam rosnąć w oczach im dłużej będziemy tam mieszkać, po prostu się wypełni czymś takim ludzkim jak pranie, naczynia do zmywania, jakieś książki, czyszczenie... - wzruszyłem ramionami. - Na pewno wypełnimy go szczęściem i miłością - podsumowałem.
Offline
- Szczęściem, miłością, brudnymi naczyniami i praniem na sto procent go wypelnimi - przytaknęłam rozbawiona. - Hmmm... Nasze miejsce... - powtórzyłam, powoli docierało to do mnie coraz bardziej. - Nasze szczęśliwe miesiące...
— KILKA DNI DO PIERWSZEGO SIERPNIA —
(przeprowadzki)
Dwa i pół tygodnia minęło niemiłosiernie szybko. Umówiliśmy się w weekend u Ridda na wielkie pakowanie do pudeł. A wieczorem nieśliśmy porzyczyc Jeepa, żeby poprzewozić rzeczy. Sama miałam zrobić swoje pakowanie w poniedziałek i wtorek, ale u Ridda trzeba było opróżnić zdecydowaną większość. Choć wiadomo, nie musieliśmy na razie zabierać wszystkiego, bo i tak w naszym domu nie było zbyt wiele półek na rzeczy, no ale chcieliśmy zabrać to co się da i popakować wszystko, żeby ewentualnie stały już gotowe gdzieś pod ścianą wdonku rybackim. Rodzeństwo Riddicka raczej niczego nie zniszczy, więc nie mieliśmy z tym problemu.
Tyle że przez te lata,co mój wilczek mieszkał w tym miejscu nagromadził bardzo dużo różnych drobiazgów, które trzeba było przejrzeć. I wyciągając jakieś rzeczy z szafki natknęłam się na mały album z niewielką ilością zdjęć.
- O rany, Ridd! Tutaj mam zdjęcia jak jesteś szczeniakiem - powiedziałam rozbawiona, przeglądając niewielki album. - Ale Twój tata był przystojny - mruknelam ze śmiechem. - W sumie nadal jest... - dodałam zamyślona. - Chcesz obejrzeć?!
Offline
Westchnąłem tak ciężko aż było mnie słychać, a potem podszedłem do mojej Prim. Usiadłem obok niej gdy przeglądała stary album moich rodziców.
- Ta... Pamiętam, był tylko jeden aparat w watasze, dlatego jest ich dość mało - wyjaśniłem, patrząc na swoją szczenięcą postać, i to poważnie szczenięcą, bo to były moje pierwsze przemiany gdy miałem z rok. Uśmiechnąłem się lekko widząc tatę, ze mną w ramionach. - Musiał mieć wtedy z... 18 lat. Albo coś około. Gdy się urodziłem miał 17, kiedy miałem ponad rok został Alfą - uśmiechnąłem się czule patrząc naa kolejne zdjęcie młodziutkiej mamy. - Wcześnie zostali rodzicami, nawet jak na wilki.
Offline
- Wyglądając poważnie jak na taki wiek... - wymamrotałam,marszcząc mocno brwi. Bardzo mnie zadziwiały zawsze opowieści Ridda o jego rodzicach. - Heh, gdyby byli ludźmi, nie wiem, czy dali by sobie radę z tym wszystkim. Wilki są niezwykle silne. - Podniosłam wzrok na ukochanego, uśmiechając się do niego słodko. - Ty jesteś najsilniejszy. I nie mówię to mój kochany tylko o mięśniach! Mówię o sile którą masz tutaj - szepnęłam,sięgając dłonią do jego słowy i delikatnie pukając opuszkami palców w jego skroń.
Offline
Uśmiechnąłem się delikatnie, sięgając po jej dłoń i pocałowałem ją czule w nią.
- Ty jesteś moją siłą. Bez ciebie nie dałbym sobie z niczym rady - uznałem miękko. - Moi rodzice... Byli silni, kochali się silną miłością, mieli duże wsparcie w przyjaciołach, rodzicach Mariny i Quilla - wspomniałem swoich przyjaciół z lekkim uśmiechem. - Rodzice mojej mamy zginęli wcześnie, w jednej z ostatnich bitw między watahami, nim cały las stał się jedną watahą - wyjaśniłem poważniejszym tonem. - Od kiedy ją osiercono mieszkała już z ojcem, w jego rodzinnym domu, dziadkowie chyba wiedzieli już wtedy że są sercami i najlepiej będzie jeśli nie będzie się ich rozdzielać - dodałem, pocierając delikatnie palcami zdjęcie rodziców i malutkiego mnie. Westchnąłem cicho. - To bardzo silne wilki... To jasne że mają silne potomstwo - podsumowałem rozbawiony.
Offline
Zagryzlam wargę, wbijając wzrok w zdjęcia. Silne wilki mają silne potomstwo, tak? To jakie będą nasze dzieci? Ode mnie nie dostaną bonusu do siły... Wzięłam głęboki oddech, uspokajając się zaraz, no już poczułam ciepło na policzkach.
- No tak, nie da się wychować takiego walecznego i upartego Ridda inaczej niż na silnego mężczyznę - powiedziałam pieszczotliwie, cmokając mężczyznę w policzek. - Może powinieneś im oddać ten album? - zasugerowałam.
Offline
Pokiwałem głową, przekładając ostrożnie strony.
- Mmm tak, zdecydowanie powinienem im go oddać. Na pewno się ucieszą gdy tylko go zobaczą - uznałem z uśmiechem. - A bliźniaki będą chcieli zobaczyć jak wyglądałem gdy byłem mały - parsknąłem śmiechem. Pamiętam jak byli zdziwieni gdy im tłumaczyłem że też kiedyś byłem mały... Cóż, dla nich zawsze byłem starszym bratem - pokręciłem głową rozbawiony. - Nieźle cuda znajdujesz... Ale chyba nie mam wielu więcej pamiątek, wilki nie powinny być sentymentalne.
Offline
Zmarszczyłam mocno brwi, wbijając wzrok w album. Potem jednak podniosłam spojrzenie na Riddicka.
- Nie powinny być? - zapytałam szczerze zaskoczona, spoglądając pytajaco na Ridda. - Ale... Nie, chyba nie rozumiem, wilczku - stowrdzilam,wbijając w niego wzrok. - Dlaczego tak mówisz, kto tak postanowił...? Przecież zbieranie pamiątek to nic złego. To historia zapisana w najróżniejszych przedmiotach - baknęłam.
Offline
Pokiwałem głową z namysłem jak wyjaśnić mojej ukochanej lata filozofii i wychowania, którego byłem, a zarazem już częścią nie byłem. Uśmiechnąłem się słabo.
- Widzisz, od dziecka żyjemy filozofią praktycznych rzeczy. Za małego szczeniaka nie mamy zabawek, ani ulubionych kocyków by nie związywać się z nimi, pokoje są surowe, mamy skupić się na dorastaniu, na nauce walki, nauce życia w lesie, naszym jedynym związkiem ma być ten zrozony z serca, z miłości do drugiej połówki i do dzieci - wyjaśniłem mocno łopatologicznie mojej ukochanej co miałem na myśli. - Ale.... Hm nie żyje tą filozofią, już ode jakiegoś czasu. Poślę swoje szczenięta do nauki w watasze, ale będę je obsypywał zabawkami, oraz będą miały swój ulubiony kocyk. W pokoju będą mogły mieć dekoracje, chodźby kolorowe zasłonki w oknach... - uśmiechnąłem się tym razem krzywo, myśląc o tym. - I od dawna zbierałem się do kupienia aparatu. Zdjęcia, zapisane emocje i obrazy to prawdziwa herezja do najstarszej z zasad wilkołaków, ale wiesz... Czasy się zmieniają - wzruszyłem ramionami. - Wiesz, że artystom w watahach nie wolno malować ani rzeźbić niczego innego niż podobizny Wielkiego Wilka? Też straszne... Ale nadal nas tak wychowują, bardzo skromnie, byśmy nie mieli dużo i nigdy nie pragnęli mieć wiele... - westchnąłem cicho.
Offline
Skrzywiłam się lekko. W sumie zwróciłam uwagę na to, że w ich domu nie było wiele drobiazgów,czy zdjęć rodzinnych, tak jak było w moim. U mnie niemal na każdej ścianie wisiało minimum jedno jakieś zdjęcie. Ale nie miałam pojęcia,że to droga zasada, myślałam, że to oni tak mają... Nawet nie zwróciłam większej uwagi na to. Czemu wcześniej się tym nie zainteresowałam? Czemu nie spytałam...?
Wzięłam głęboki oddech i spokojnie pokiwalam głową.
- To dobrze, że nie chcesz się stosować do tych zasad - stwierdziłam. - Bo byśmy zaczęli się kłócić o to - mruknelam,zamykając album. - Hm, to może jednak zatrzymamy ten album? Gdy do nas wpadną,to info pokażemy. Było by smutno, gdyby go zabrali,a potem wyrzucili.
Offline
- Nie wyrzucą, ale... Tak lepiej jeśli będziemy przechowywać go u siebie. Wilgodny, stary dom Alfy w lesie nie jest najlepszym miejscem na przechowywanie książek i albumów, dlatego lepiej byśmy to przejęli... Może jak znajdziemy jeszcze jedną komodę na książki to zabiorę resztę książek z mojego dawnego pokoju - westchnąłem cicho i uśmiechnąłem się delikatnie do Prim. - Nie będziemy się kłócić, sam jestem sentymentalny, jestem Omegą - wzruszyłem ramionami.
Offline
Kiwnelam głową. No tak, omegi trochę inaczej patrzyły na świat niż bety.
- W porzadku, lubię być trochę sentymentalna - szepnęłam z niewinnym usmiechem. - Iiiiiii.... Znajdziemy cały wielki regał na książki i postawimy go w salonie - oznajmiłam. - Będziemy mieć wielki regał z książkami i albumami - dodałam, uśmiechając się szerzej. Pogladzilam delikatnie okładkę albumu i westchnęłam cichutko. - Schował to do drobiazgów, które mogą tu jeszcze poleżeć i poczekać do jesieni - oznajmiłam, podnosząc się z miejsca i odkładając album.
Offline
Pokiwałem głową z lekkim uśmiechem.
- W porządku, myślę że dzieciaki nie będą tu grzebać po szafkach, więc nie ma co się martwić - uznałem łagodnym tonem. - I będziemy mieć masę albumów, nie ma problemu. Może... Może w końcu przemogę się do kupienia aparatu - uśmiechnąłem się słabo i pokiwałem głową z namysłem. - Możemy zaszaleć, ale jak skończymy kupowanie najważniejszych mebli, potem zajmiemy się aparatem, dobra? - zapytałem miękko Prim, całując ją w skroń kiedy okładała album folią dla bezpieczeństwa.
Offline
- Hmmm, wydaje mi się, że ja mam jakiś swój mały aparat - mruknelam. - Możemy zacząć tworzyć nasz album od pierwszego dnia w naszym domu, pierwsze zdjęcie, pierwszy dzień. - Wzruszyłam ramionami. - Nie musimy mieć od razu niewiadomo jakiego sprzętu - zauważyłam. - Pewnie jak się będę w poniedziałek pakować to go znajdę. Dokupie baterie i będziemy mieli nasz aparat - podsumowałam. - Cieszysz się z takiego rozwiązania?
Offline
- Baaaardzo mnie cieszy takie rozwiązanie - uśmiechnąłem się lekko. - Możemy tak zrobić, od pierwszego dnia dokumentować nasze wspólne, piękne życie - uznałem z miękkim uśmiechem i nachyliłem się z czułością by skraść jej całusa, jednego w usta i w policzek. - Pakuję dalej swoje ubrania i jeszcze za kilka dni dogadam się z Quillem by zająć się lodówką i hm... - zamyśliłem się jeszcze. - Oh no i pościele, zasłony, takie rzeczy - zaśmiałem się i zaraz uśmiechnąłem. - A potem pierwszy dzień w domu. Może przygotujemy jakąś kolację dla rodziny? - zaproponowałem.
Offline
- Myślałam nad tym. Mamy naczynia stąd i obrus. Trzeba będzie tylko zebrać jeszcze kilka krzeseł i bez problemu będziemy mogli coś zorganizować, ale to może jakoś już tydzień po wprowadzce, żebyśmy jako tako zdążyli się rozpakować? - zasugerowałam zerkając na wilka. Czułam narastającą ekscytację. Nigdy nie myślałam, że zamieszkam w takim ślicznym domu... Był jeszcze etroche pusty, ale tak jak powiedział Riddick, przez lata mieszkania zdążymy go wypełnić.
Offline
Pokiwałem głową z zadowoleniem, bo pomysł szczerze mi się spodobał.
- O tak może faktycznie lepiej będzie - mruknąłem rozbawiony. - Faktycznie chyba będziemy potrzebować trochę czasu by się ze wszystkim rozpakować. Krzesła znajdą się bez problemu, będą najwyżej trochę nie do pary, ale cóż... - uśmiechnąłem się lekko, wzruszając ramionami. - No dobrze, czeka nas więc pracowity tydzień... A Twoje pakowania, jak idzie? Nie potrzebujesz pomocy? Powiedz kiedy będziesz chciała przenosić rzeczy to ci pomogę.
Offline