Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Przez chwilkę jeszcze stałam w bezruchu a potem pokiwalam głową, mamroczac pod nosem "tak, tak, masz rację" i zcichym westchnień ruszyłam znów w stronę wejscia do sklepu, skąd braliśmy wózek.
Wróciłam do auta i uśmiechnęłam się zmęczona do mojego ukochanego.
- Wybacz za takie pytania... Po prostu wolę się upewnić, że ci pomogę, a nie że będę ci dodatkowo dokładać pracy... - Przygryzam wargę.
Offline
- Prim, słodziutka, twoja obecność zawsze mi wszystko ułatwia, przecież to jasne jak słońce - uśmiechnąłem się miękko. - Nie zapominaj o tym, zawsze jesteś mile widziana przeze mnie, w każdej chwili, a jeśli chcesz przyjść do domu tak po prostu, zobaczyć jak sobie radzę, albo pomagać mi całe popołudnie to nie ma problemu, tto będzie sama przyjemność i radość - zapewniłem ją, kiedy powoli wyjeżdżaliśmy z parkingu. Uśmiechnąłem się lekko jeszcze ukochanej i kiedy czekałem do wyjazdu, sięgnąłem jedna ręką do uda Prim i ją po głaskałem. - Hej, jeśli jesteś zmęczona to możesz się zdrzemnąć, okej?
Offline
- No jestem troszkę, ale to nic, wytrzymam do powrotu do domu, nie jest to aż tak strasznie daleko - zauważyłam, uśmiechając się do niego błogo i nakrywając jego dłoń swoją dłonią. - Nie martw się, ponrpostu się trochę zmęczyłam. - Wzruszyłam niewinnie ramionami, zastanawiając się chwilę jak to dobrze wytłumaczyć. - Po prostu nie spodziewałam się, że te zakupy zjedzą aż tyle energii - dodałam ze śmiechem.
Offline
Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Ale udało nam się już kupić naprawdę dużo rzeczy - zaznaczyłem zadowolony. Tylko ta rama łóżka mnie denerwowała lekko, chciałem byśmy mieli porządne łóżko, wielkie, udało nam się znaleźć piękny olbrzymi materac, w sam raz dla mnie, bo niezmiennie co jakiś czas się przemieniałem przez sen, ale sam materac był... No po prostu był, ale chciałem by był pełnoprawnym łóżkiem.
-... Nie odpuszczę tej ramy, jeszcze jakąś znajdę - burczałem pod nosem, kiedy Prim zapytała dlaczego się tak skrzywiłem. Powiedziałem jej szczerze że rama łóżka nie daje mi spokoju. - Chcę by to łóżko było pełne i porządne, sam materac wydaje się taki niekompletny, a chce byśmy żyli jak najlepiej, bez kompromisów czy uchylen, po prostu z ramą będzie wygodniej - uznałem zdecydowany. - Znajdę coś nim się wprowadzimy, zapewniam cię - dodałem jeszcze zdeterminowany, zerkając na senną Prim, dlatego zaraz złagodniałem. - Kochanie, obudzę cię albo nawet sam wniosę Cię do domu, minę twoich rodziców i położę cię spać, naprawdę możesz się odprężyć, pomyśleć o czymś miłym...
Offline
Zapadłam się nieco w fotelu, przymykając powieki z uśmiechem. Nie byłam aż tak... Aż tak zmęczona. Ale kiedy proponował mi to po raz drugi jakoś tak... Hmm... Samoistnie moje zmęczenie się jakby pogłębiło.
- No może sobie troszkę przysne... - przyznałam, zamykając oczy do kończą i splatujac ręce na brzuchu. - Ale z tym łóżkiem naprawdę nie masz co się martwić... Myślę że jak tylko przestaniesz tak intensywnie o tym myśleć, to samo się znajdzie.
Offline
Westchnąłem z uśmiechem, kiwając powoli głową.
- Ta... Pewnie tak... - westchnąłem i patrząc na moją małą Prim, przyciszyłem nieco radia, by spokojnie mogła choć chwilę się zdrzemnąć. To nic złego, zawsze pracuje i stara się by inni mieli lepiej niż ona, jest taka silna i pracowita, a koniec końców, po ciężkim dniu można zasnąć aż ze zmęczenia. Poza tym to był prawdziwy komplement, że chciała zasypiać bok mnie, że czuła się bardzo bezpiecznie ze mną, że mi ufała.
Gdy zajechliśmy pod leżę, wyładowałem wszystkie nasze zakupy, a następnie wsiadłem z powrotem do auta i ze śpiącą Prim na pokładzie, ruszyłem do domu jej rodziców by oddać auto jak i ich córeczkę.
Offline
W czwartek po południu dotarłam do naszego domu, z torbą jedzenia, zapakowaną na wynos. Zapiekanka makaronowa na wynos może nie wyglądała super, ale wyszła dziś znakomita i nie chciałam, by Ridd to przegapił, więc zgatnelam dwie porcie i pobiegłam by mu pomóc. Choćby tylko ciepłym jedzonkiem.
- Hej, hej, mój pracowity wilku - powiedziałam, wchodząc do domu i zamykając za sobą trzwi. - Łał, udało ci się z kuchenką,super! - zawołałam głośniej, bo Ridd był w salonie. Wilk zaraz wyjrzał do mnie przez okienko. Pomachalam mu i uśmiechnęłam się szeroko. - Przyniosłam ciepłe jedzenie. Wiem że jest gorąco, ale myślę że będzie ci smakować. Chcesz zjeść od razu?
Offline
Zakrzyknąłem że bardzo chętnie zjem i przeszedłem z salonu do kuchni. Siedziałem dotychczas bez koszulki, bo wtaszczenie tutaj kuchenki i jej podłączenie było dość męczące, a jeszcze nie włączyłem wiatraków na suficie, ani nie otworzyłem okien. Dlatego kiedy zacząłem rozpakowywać szafkę nadal byłem bez koszulki, ale już okna wietrzyły pomieszczenie. Przeszedłem więc do kuchni, naciągając koszulkę - bo powinno się jeść w ubraniu - i usiadłem do stolika kiedy Prim wyciągała jedzenie na wynos które dla mnie zdobyła. Uśmiechnąłem się z wdzięcznością do ukochanej.
- Dziękuję, zupełnie nie pomyślałem o tym że powinniśmy coś zjeść nim zaczniemy to skręcać - przyznałem rozbawiony. - Wszystko wygląda i smakuje pysznie. Otworzyłem okna w salonie, by się wywietrzyło i jeszcze nie wniosłem szafy na górę. Będziemy mogli razem też zamontować żyrandol, przyniosłem ze sobą drabinę - streściłem liczbę prac do wykonania.
Offline
Uśmiechnęłam się, kiwając głową i przysiadając się obok Ridda.
- W porządku. Hm, jeśli rozpakujemy szafę to pomogę ci ją wnosić w częściach. Żeby nic się nie stało na tych schodach - mruknelam, zamyślona marszcząc brwi, gdy otwierałam swoją porcję objazdową. - Faktycznie jest lekkizaduch... - dodałam rozglądając się. - No ale to wszystko przez tą pogodę. Choć sam wiesz, ja tam lubię takie upały o wiele bardziej niż choćby pierwsze przymrozki - podsumowałam swoje słowa krótkim śmiechem i powoli zaczęłam jeść.
Offline
Zaśmiałem się szczerze i pokiwałem głową doskonale wiedząc że moje słoneczko naprawdę nie przepadało za chłodkiem. Zimą chowała się pod kołdrą, kocem i jeszcze dodatkowo wtulała się we mnie, w moje futerko gdy byłem wilkiem.
- No tak, tak, wolisz upały niż chłodek - zgodziłem się miękko. - Upał też ma swoje zalety, można urządzać sobie spacery wieczorne nad klify i oglądać je przy zachodzącym słońcu i nie marznąć przy tym... - uśmiechnąłem się lekko. - A najważniejsze jest też to że jesteś po prostu znacznie szczęśliwsza latem, może odzywa się w tobie ta odrobina magii czarodziejów - zauważyłem.
Offline
Zasmialam się mimowolnie, podpisze nie przełykając kęs.
- Sama nie wiem, jest jej tak niewiele,że chyba nie ma jak się we mnie odzywać. Patrzę na dziadka, którego rozpierata energia, i na mamę... Mnie to chyba już nie dotyczy. Po prostu lubię ciepłe temperatury. - Wzruszyła lekko ramionami. - No i nie mam się czym smucić, czy przejmować - dodałam, spoglądając znacząco na mojego wilczka.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i skinąłem głową, zaraz jednak ciutkę spoważniałem, kiedy wspomniała o dziadku.
- Czyli twój dziadek czuję się już lepiej? - upewniłem się z łagodnym uśmiechem. Pamiętałem jak ostatnio Prim wspominała że dziadek zrobił się jakichś cichszy i mniej się ruszał niż wcześniej. Zdawałem sobie sprawę z tego że jest już starszą osobą, ale mimo wszystko... Skoro teraz mówiła że czuję się lepiej dzięki nastaniu lata, to chyba można było odetchnąć prawda?
Offline
- Tak... Troszkę odżył i wszyscy odetchnęliśmy z ulgą - mruknelam, uśmiechając się radośnie. Wszyscy przez ostatnie kilka tygodni zamartwialismy się o niego. Był u lekarza, który stwierdził,że nic mu nie dolega, więc wszyscy wiedzieliśmy że pomproatu zaczyna go dopadać starość... Więcej spał i trochę mniej się ruszał,choć moim zdaniem i tak był całkiem aktywny. Ale jednak to,że zrobił się taki cichy... Było to strasznie nienaturalne jak na niego. Bo to właśnie śmiech dziadka zawsze gdzieś tam pobrzmiewał w domu. Ciężko mi było sobie wyobrazić co to będzie gdy... Już go zabraknie... - Nawet zaczął chodzić na więcej spacerów i znów na spotkania ze swoimi przyjaciółmi - dodałam rozbawiona. - Lato to cudowna pora - podsumowałam.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze, kiwając głową z mądrą miną.
- Latem wszystko odżywa, zaczyna pięknie pachnieć, zbiory świeżych owoców napawają od razu lepszym humorem... - nachyliłem się zaraz do Prim, by wyszeptać dodatkowo. - No i zakochanych rozpiera energia... Ciekawe czy nas nadal można nazywać "zakochanymi", już od dawna to chyba nie do końca jest stan zakochania, czy zauroczenia... A coś jeszcze głębszego.
Offline
Uśmiechnęłam się przekręcając głowę tak, by nasze twarze były napraeciwko siebie.
- Skarbie, myślę że nadal jesteśmy w sobie zakochani... Może nie jest to to samo uczucie, bo faktycznie jest zdecydowanie głębsze i większe, ale ja wciąż jestem w tobie zauroczona. Lubię cię podziwiać i słuchać twoich długich wywodów! Nigdy mi nie przeszkadzały... Uwielbiam twój głos - mruknelam łagodnie i pochylilam się do niego by dać mu buziaka. - Oczywiście kocham cię najmocniej na świecie.
Offline
- A ja ciebie bardziej - szepnąłem z uśmiechem, ale zadowolony z siebie, że o to zapytałem. Lubiłem jak mnie zapewniała nawet o takich banalnych rzeczach, byłem najwyraźniej naprawdę prostym stworzeniem. - Naprawdę tylko mój głos uwielbiasz? - zaśmiałem się cicho, wiedząc doskonale że tylko tak o tym wspomniała. Przynajmniej tak sobie mówiłem bo cóż... Hm... Jeszcze nie starałem się jakoś wyjątkowo, daleko było mi do pierwszej siwizny.
Zjedliśmy spokojnie jedzenie, a potem popijając chłodną wodę którą trzymałem w lodówce turystycznej zaczęliśmy zabierać wszystkie kawałki szafy na piętro do naszego pokoju. Drzwi do docelowych pokojów dzieci były na razie zamknięte i czekały aż na spokojnie kiedyś będziemy obmyślać ich zagospodarowanie. W sypialni leżał na razie tylko materac, a obok niego stała lampka nocna, nawet bez stolika - znalezisko na jakimś targu antyków, któremu oboje nie mogliśmy się oprzeć. Teraz dodatkowo miała stanąć tu szafa.
W pierwszej kolejności otworzyłem okna by wywietrzyć dawno nie odsiedzane pomieszczenie i zaraz mogliśmy usiąść do czytania instrukcji.
Offline
Chciałam być pomocna więc podawałam Riddowi śrubki i potrzebne narzędzia, czasami coś przyznałam, by się nie rozłaziło. Żartowaliśmy sobie i zastanawialiśmy się jak porządnie urządzić naszą sypialnke...
Całkiem sprawnie zajęło nam składanie tej szary. Gdy już stanęła pod ścianą, dumnie stanęliśmy naprzeciwko niej, spoglądając z dumą.
- Wygląda super. Jest idealna skarbie - mruknelam, całując mężczyznę w szyję.
Offline
- Na pewno pomieści wszystkie twoje rzeczy? Hm oraz część moich, ale moje mieszczą się w tej małej komodzie, też ją muszę przynieść tu... Ale to w swoim czasie - westchnąłem cicho i zamruczałem cicho na całusa w szyi, przyciągając moją Prim bliżej, kładąc dłoń na jej biodrze. - Bardzo Ci dziękuję za pomoc kochanie, z tobą poszło dużo szybciej, wiesz? - zauważyłem z lekkim uśmiechem, przyglądając się jej z miłością. Moja słodka, kochana Primrose...
Offline
Uśmiechnęłam się z dumą i oparłam głowę o jego ramię, spoglądając na szafę.
- Myślę, że najpotrzebniejsze rzeczy się zmieszczą Ridd, a resztę najwyżej będę trzymać w pudłach, do czasu, aż coś wymyślimy. Ale nie przejmuj się, to dla mnie żaden problem... - Przygryzam lekko wargę, unosząc znów głowę i spoglądając na wilka. - Nie powiedziałam jeszcze rodzicom. O dacie wyprowadzki. Jakiś nie miałam czasu, wczoraj tak zasnęłam,adzis rano dużo było roboty - wyznałam. Ale postaram się dziś wieczorkiem usiąść i z nimi pogadać - obiecałam.
Offline
Pokiwałem głową ze zrozumieniem.
- W porządku kochanie nie przejmuj się. Nie ponaglam cię, myślę że twoi rodzice są już gotowi na Twoją nadchodząca wyprowadzkę, a podanie dokładniej daty... Na pewno będą trochę zastresowani tym tak jak ty na początku, ale znają cię, wiedzą że sobie ze wszystkim poradzisz - dodałem pokrzepiająco. - Chcesz... Bym z tobą poszedł? No wiesz, wesprzeć cię? - zapytałem miękko.
Offline