Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Upilam dużego łyka chłodnego napoju z cichym pomrukiem zadowolenia. Tego właśnie potrzebowałam...
- Jest ruchliwy ale musi tam jeszcze zostać dwa tygodnie dla własnego zdrowia i bezpieczeństwa szepnęłam, odkładając szklankę na bok. - Ale zdecydowanie jest tak samo niecierpliwy jak tatuś - dodałam rozbawiona, nakrywając dłonią jego dłoń. Spojrzałam do kamery z rozbawieniem. - Ale wiesz z czym się twoi rodzice nie spieszą w ogóle? Z wybraniem ci imienia - wyjaśniłam spoglądając na męża.
Offline
Tatuś. No tak, jestem tatusiem, mężem, rodzicem... zaśmiałem się cicho, wyłączając kamerę i odkładając ją na bok. Pocałowałem czule dłoń Prim, a potem jej brzuszek.
- Nie znamy płci, chyba lepiej poczekać, aż się dowiemy czy to mały wilczek czy mała wilczyca - zauważyłem, patrząc czule na Prim, gdy tak kucałem przy jej leżaku. Potem przekręciłem głową. - Chyba, że chcesz... chcesz poważnie rozważać opcję, hm? Mam kilka propozycji, ty pewnie też?
Offline
Przesunęłam się kawałek, by Ridd mógł usiąść obok mnie.
- Hmmm... Zostały nam dwa tygodnie... - szepnęłam, spoglądając na swój duży brzuch. - Może... Może jednak powinniśmy zastanowić się teraz? Możemy przecież pomyśleć... - Zagryzlam lekko wargę. - Jak już przyjdzie na świat, to nie będziemy mieli głowy, by się nad tym zastanawiać. Nie musimy wybierać...! Ale... Ja o tym myślę, i jestem pewna że ty też o tym myślisz, więc... - Wzruszyłam ramionami z niewinnym usmiechem. - Możemy sobie o tym porozmawiać? - upewniłam się, spoglądając na Ridda pytajaco.
Byliśmy zgodni co do tego, że nie chcemy za wcześnie poznawał płci dziecka,chcieliśmy by było to dla nas niespodzianka. Dla Ridda było to dosyć logiczne i zgodne z tradycjami, a mi podobało się to wyczekiwanie i ciekawość. Moja wyobraźnia nie mogła też zawędrować przez to zbyt daleko, biec w przyszłość pod względem tego jak będą wyglądać kolejne etapy naszego dziecka. Skupiałam się dzięki temu głównie na tu i teraz.
- Albo nie? - dodałam zaraz marszcząc lekko brwi. - Hmmm...
Offline
- Możemy o tym porozmawiać - przyznałem spokojnie, sięgając po jej dłoń. Zaraz jednak wstałem z kucków i usiadłem po drugiej stronie stolika na swoim leżaku. Wciągnąłem dłoń po dłoń Primrose, a ona zaraz ją podała z uśmiechem. Zamyśliłem się chwilkę.
- Chciałbym by to imię było wilcze. Przynajmniej jedna propozycja - zaznaczyłem, zdecydowany akurat pod tym względem. - Wiem, że niektóre brzmią dziwnie, moi rodzice obrali taki tor. Riddick, Claretta, Dagger... - wymieniłem po kolei. - Ale myślałem dla chłopca... Ethelwolf - uśmiechnąłem się pod nosem. - Imiona które mają w sobie "wolf" są silniejsze... Um i chodzi mi po głowie... Luna. Dla dziewczynki - przyznałem.
Offline
Pokiwalam powoli głową, zagryzajac wargę.
- Nie wiedziałam, że aż tak zależy ci na wilczych imionach - szepnęłam,marszcząc lekko brwi. - Hmmm... Chyba... Nie miałam żadnych na myśli - odparłam spokojnie, biorąc głęboki oddech. - Dla dziewczynki myślałam nad imionami Nannie albo Malia bo... Jak zamykam oczy i sobie wyobrażam sobie że ma miękkie rysy twarzy i twoje pogodne, błękitne oczy. Zresztą... Chłopca też tak widzę - mówiłam cichutko, przymykając powieki i uśmiechając się blogo. - Agdyby to był chłopiec towymyslilam sobie, że... Reegan albo Ravel, bo pomyślałam sobie, że było by zabawnie, gdyby miał imię na tą samą literę co ty - wyjaśniłam, otwierając oczy i spoglądając na Ridda. - Ale Ethelwolf... hmmm - wyszeptałam delikatnie, uśmiechając się. - Ethelwolf... Tak, to brzmi łanie - przystałam.
Offline
Popatrzyłem z czułością na moją Prim. By miał imię na tą samą literę jak ja... Ha... moja ukochana, moja najsłodsza żona, która nie musiała już mówić nic więcej.
- Reegan... Hm, też mi się podoba. Ładnie brzmi - uśmiechnąłem się lekko. Tym imieniem będziemy go wołać, mówić, że go kochamy, pouczać i chwalić. Musiało być idealne. - Czyli mamy zgodę, że Reegan i Ethelwolf są ciekawe i warte przemyślenia - przyznałem, a potem wróciłem do imion dziewczynek. - Malia... Miękkie i delikatne... - uśmiechnąłem się lekko. - Nannie też brzmi słodko. Myślę, że będzie słodka, tak jak jej mama, więc Nannie pasuje w sam raz - zaśmiałem się cicho.
Offline
Zagryzłam uśmiechniętą wargę. Moje hormony szalały i teraz musiałam się nieco skupić by nie uronić łzy wzruszenia. Płakanie przy rozmowie nad imieniem to już chyba lekką przesadą, nawet jak na zaawansowaną ciążę.
- Myślisz, że będzie słodka jak ja? - mruknęłam z uśmiechem. - A jeśli będzie chłopiec to też będzie słodki jak ja? - spytałam chichocząc.
Offline
- Może? Może będzie słodki jak ty, albo kochany jak ja? - zaśmiałem się cicho. - Na pewno będzie cudowny, bo nasz. I na pewno będzie cudowną istotą - uznałem z przekonaniem. - Ale jeśli mam być zupełnie szczery? To marzy mi się by byli blondynami, po tobie - przyznałem konspiracyjnym szeptem. - Wtedy byłby takimi pięknymi blond wilkami...
Offline
- Będzie najpiękniejsze na świecie jakiekolwiek będzie mieć włosy. Włosy, oczy, wzrost, płeć... Cokolwiek. Będzie po prostu piękne, mądre... Będzie nasze i o rany. Będzie - mruknelam i zasmialam się trochę nerwowo. - Tyle wyzwań. Będziemy rodzicami... - Wzięłam głęboki oddech. - I wiem, że nikt nie będzie go kochał tak bardzo jak ty czy ja... - Uśmiechnęłam się szeroko. - Ej... Przestał się tak wiercić - mruknelam, zerkając na Ridda. - Chyba lubi słuchać twojego głosu - stwierdziłam.
Offline
Uśmiechnąłem się szeroko rozbawiony, zerkając na zaokrąglony brzuch. A właściwie to już pękaty.
- Najwyraźniej już jest dzidziusiem tatusia - zaśmiałem się szczerze, zerkając na brzuch i myśląc o tym co powiedziała Primrose. - Nikt nie będzie kochał tego dziecka tak jak my... A potem on też znajdzie serce, a my będziemy musieli go wspierać i być u jego boku... całe życie, jakichkolwiek wyborów nie podejmie, będziemy u jego boku... - westchnąłem cicho, zamyślony. - To naprawdę duża odpowiedzialność, ale kochanie... Codziennie na naszych barkach spoczywa wiele, wiele zadań i odpowiedzialności... myślę, że poradzimy sobie - uśmiechnąłem się delikatnie do mojej ukochanej.
Offline
- Taaaak, poradzimy sobie. Wiem, wiem... Skarbie, tak tylko... sobie myślę. Jestem już troszkę zmęczona. To śmieszne, bo caly dzień tylko leże i narzekam ale... - zerknelam na Ridda, a jego spojrzenie mówiło "rozumiem", więc westchnęłam cichutko i kiwnelam mu głową. - No wiem, wiem - mruknelam. - Noszę w sobie dziecko więc mogę dużo leżeć, dużo jeść i więcej narzekać a ty mnie będziesz kochać coraz mocniej i mocniej - mruknelam rozbawiona.
Offline
- Gratulacje moja kochana, po dziewięciu miesiącach twojej ciąży, w końcu pojęłaś, że będę cię niezaprzeczenie kochać tak samo mocno, czy jęczysz czy nie. Poza tym domyślam się że bycie takim ociężałym jest męczące, niewyobrażalnie - przyznałem spokojnie. - A dodatkowo, pamiętam dokładnie gdy moja matka była na kilka dni przed porodem bliźniaków. Nawet sobie nie wyobrażasz, ale nosząc w sobie dwoje maluchów, moja drobna i pogodna matka była absolutnie nie do zniesienia - zaśmiałem się cicho. - Twoje zmęczenie jest zrozumiałe i jeśli chcesz to pomogę Ci przejeść do sypialni - uśmiechnąłem się delikatnie.
Offline
Zmarszczyłam brwi. Przez myśl przeszło mi o wiele więcej ciekawszych rzeczy od spania. Westchnęłam zaraz, przypominając sobie, że jestem zmęczona. Popatrzyłam z nutą żalu na brzuch zaraz jednak się rozpogodziłam.
- Cóż... Pewnie już mi wystarczy tego leżenia na zewnątrz. Jest ciepło ale w łóżku będzie zdecydowanie wygodniej. Włączysz mi wiatraczek i będzie fajnie - podsumowałam, kiwając głową. Znów sięgnęłam po lemoniadę i wypiłam większość napoju ze szklanki.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i skinąłem głową.
- Dokładnie tak. Ty sobie po wypoczywasz, a ja... Cóż, zostało jeszcze odrobina miękkiego drewna, może coś z niego po rzeźbię - parsknąłem cichym śmiechem. - Albo poczytam ci książkę? Oczka ci się chyba kleją kochanie? - uśmiechnąłem się z czułością patrząc na moją ukochaną. - A może masz jeszcze jakieś pomysły co mógłbym wyrzeźbić? Chcesz jakąś figurkę?
Offline
- Chyba wszytsko co chcieliśmy już mamy... - mruknelam, wzruzajac lekko ramionami. - Nasze maleństwo ma piękny pokój i koszyk pełen różnych,drewnianych zabawek - dodałam, zastanawiając się cały czas ale na nic więcej nie wpadłam. - Jesteśmy gotowi na nasz mały skarb. A ja z chęcią posłucham jak mi czytasz. Może się trochę prześpię, a potem zrobimy sobie krótki spacerek? - zaproponowałam, podciągając się do pozycji siedzącej.
Offline
Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową.
- Chętnie kochanie - powiedziałem miękkim tonem i wstałem z leżaka by zaraz podejść i pomóc wstać mojej ukochanej. - Przemienię się i pobiegam sobie dookoła, a ty spokojnie pospacerujesz, na pewno będzie miło, a ja pozwolę by instynkt się nieco wyszalał - parsknąłem cicho i z czułością pogłaskałem Prim po dłoni którą mi podała. Zaraz pomogłem jej się podciągnąć i kobieta zaraz stała obok mnie. Popatrzyłem na nią z czułością, kiedy z cichym westchnieniem i jękiem dotykała brzucha, krzywiąc się nieco.
- Męczące, wiem... Ale już wkrótce malec będzie nas męczył na inne sposoby - dodałem rozbawiony. - Chyba że będzie tak kochany jak jego mama i będzie nam pozwalał się wyspać w nocy - zaśmiałem się cicho.
Offline
- Jest ruchliwy teraz, to może wyjdzie zmęczony z brzucha - mruknelam żartem, trzymając się Ridda, gdy ruszyliśmy do domu. - Ale czy małe wilczki nie są z natury po prostu bardzo ruchliwe i dosyć... Zajmujące? Pamiętam że mówiłeś, że raczej są - mruknelam, gdy wchodziliśmy po schodach.
Offline
Pokiwałem głową z westchnieniem.
- Są. Może powinnaś się spotkać z moją mamą, porozmawiać nieco o wczesnym wychowaniu takich wilczków? Wiem, że znasz się na dzieciach, ale... Hm - zamyśliłem się nad ty co powinienem powiedzieć. - Małe wilczki są ruchliwe, czasem zachowują się bardziej jak zwierzęta. Słuchają się matki i ojca, naturalnie wyczuwają nas... Lepiej widzą niż noworodki ludzi, poznają zapachy i twarze... - zamyśliłem się. - Ale na szczęście nie powinny zmieniać się do pierwszego roku życia. Mniej więcej wtedy gdy zaczną chodzić i biegać samodzielnie będzie można ich uczyć przemiany. To ważne w ich rozwoju - westchnąłem cicho. - To są małe różnice, ale nie martw się, jestem gotowy na pomaganie ci i opiekę nad małym szczenięciem - zapewniłem ją miękko.
Offline
- Będziesz musiał mi pomagać, samo się nie zrobiło, oboje chcieliśmy go ściągnąć na ten świat, Riddick - Przypomnialam mu rozbawiona, zerkając na niego znacząco. - Oboje mieliśmy ochotę na tego dzidziusia. Teraz on męczy mnie, a ja mecze ciebie podwójnie. Potem już się rozdzielony z dzieckiem i znów będziemy mogli cię męczyć osobno na... Hmm - uśmiechnęłam się znacząco. - Na nasze sposoby.
Offline
Zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową, lekko rozbawiony, ale na taki... Znaczący sposób. Nasz sposób.
- Widzę że tęsknisz za tymi dwoma tygodniami starania się o dziecko - przypomniałem te... Hm... Szalone chwilę. Huh męczące nawet dla mnie. - Nie wspominając o twoim szaleńczym wzroście libido w trzecim miesiącu - dodałem, zagryzając wargę. - Bardzo chcieliśmy tego maluszka na tym świecie, zrodził się z najpiękniejszej miłości, a teraz dzielnie nosisz go pod sercem. To jasne że będę ci pomagał cały czas z dzidziusiem. Nareszcie wesprę cię bardziej niż przynosząc poduszki, a naprawdę zajmując się sam dzieckiem - dodałem z uśmiechem. - Poradzimy sobie i znajdziemy w tym jeszcze czas dla siebie, obiecuję - zapewniłem ją miękko. - Nie myśl sobie, że wyszedłem z formy od ostatniego razu - dodałem znacząco.
Offline