Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Kiedy wróciłam do domu po pracy Ridda nie było. Nie było go do późnego wieczora, zdążyłam zjeść, umyć się i położyć do łóżka. Siedziałam i czytałam książkę, choć niezbyt mogłam się na niej skupić. Zawsze się denerwowałam gdy tak znikał, ale przecież obiecał że nie będzie tak już robić, więc może... Poszedł pomyśleć gdzieś w wilczej postaci i "zgubił czas". W końcu... Mieliśmy pogadać.
Uspokoiłam się, gdy usłyszałam, że ktoś wszedł do domu, znajomy brzdęk kluczy (zostawiłam mu je w naszym "schowku" pod roślinką, bo nie chciałam zasnąć przy otwartym domu) i dosyć ciężkie, choć nie za głośne kroki na schodach. Juz nie czytałam książki, tylko leżałam w ciemnym pokoju, ale nasłuchiwałam, kroków, szumu wody. Gdy wszedł do pokoju, położył się ostrożnie na swojej połowie. Leżałam do niego plecami, sieć pogładził mnie po nich i westchnął cichutko.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam w jego stronę, by się przytulić.
- Dobrze że już wróciłeś... - wymamrotałam. - Pusto w tym wielkim łóżku bez ciebie... - dodałam jeszcze ciszej. Byłam już trochę zaspana.
Offline
Zaśmiałem się słabo i otuliłem ją z czułością, całując lekko w czoło.
- Tak wiem... Wybacz że tak późno, musiałem sobie powyć do księżyca - zaśmiałem się cicho, z westchnieniem przymykając oczy i powoli zasypiając w miarę spokojnie. Miałem czystrzy umysł, świat nie był już aż taki zły i skomplikowane, a moje zachowanie było irracjonalne, ale wiedziałem, że sobie z tym poradzę, po prostu wszystko... Na spokojnie i razem z Prim.
Z samego rana podniosłem się z łóżka, idąc nad ocean do łodzi. Zazwyczaj kiedy wracałem do domu gdzie Primrose już robiła coś w kuchni. Jednak pogoda za oknem tak zniechęcała do wstania, że moja mała musiała jeszcze nie opuścić łóżka. Umyłem się szybko w łazience na dole, a następnie rozpaliłem w kominku, uznając że w domu może być trochę chłodno. Następnie poszedłem na górę do sypialni z ciepłą herbatę, gdzie zastałem moją ukochaną prawie całkowicie schowaną pod ciepłą kołdrą. Z uśmiechem usiadłem na łóżku i wsunąłem się obok Prim.
- Wiem, pierwszy chłodek... Już rozpaliłem w kominku - powiedziałem miękko.
Offline
Odkryłam twarz, przekręcając się na plecy i spoglądając na Ridda z herbatą w dłoni.
- Źle mi. I nie chodzi tylko o chłodek - baknęłam, wtulajac się w bok wilka. Ridd mruknął cicho, odstawiając herbatę na bok i objął mnie ramieniem, pytając o co chodzi. Westchnęłam ciężko. - Rozmawiałam niedawno przez telefon z tą kobitką z domu spokojnej starości. Obiecywali mi, że będą mieli dla mnie pracę od stycznia, a teraz powiedzieli mi, że jednak dopiero od lipca albo sierpnia - wybełkotalam rozgoryczona. - Zgłoszę się na jakiś wolontariat żeby nie siedzieć wciąż w domu i może zatrudnię się w jakimś sklepiku. Ale... Uh, cieszyłam się, że dostanę już stałą umowę! To niepoważne... I w dodatku zrobiło się zimno, jakby jeszcze nie było źle! - zaznaczyłam. Wstałam dziś jakoś lewą nogą i naprawdę miałam zły humor.
Offline
Westchnąłem ciężko rozumiejąc jej rozgoryczenie i przytuliłem mocno moja ukochaną.
- Już wszystko jasne... Naprawdę, przykro mi z powodu tej pacy, ale na pewno znajdziesz zajęcie, możesz dalej pomagać w mieście, albo hm, możesz wywiesić ogłoszenie że chętnie pomożesz jako opieka nad kimś starszym, masz odpowiednie wykształcenie, po prostu teraz będziesz bardziej prywatnie się tym zajmować - uznałem miękko, pocierając z czułością po jej ramieniu. - Nie przejmuj się, zaradzimy na wszytko.
Offline
Jęknęłam przeciągle. Nie miałam kompletnie ochoty na pocieszające gadki. Dziś miałam ochotę zakopać się pod kołdrą, albo owinąć w koc i usiąść na dywaniku przedkominkiem. Paskudny humor.
- No mogę... - mruknęłam, znów wzdychając. - Wszystko mogę ale nie dziś, dziś jest mi naprawdę przykro Ridd... - baknęłam, pociągając nosem.
Offline
Popatrzyłem na nią miękko i jedynie po chwili namysłu ściągnąłem z siebie spodnie i zostając w koszulce oraz bokserkach zsunąłem się niżej na łóżku i objąć moją Primrose. Otuliłem ją ramionami i razem schowaliśmy się pod kołdrą.
- To dziś w takim razie, oboje kryjemy się przed światem - powiedziałem miękko. - Zostanę z tobą, aż zgłodniejemy, przyniosę ci śniadanie, a potem pozwolę samej sobie poleżeć w łóżku - zaproponowałem czule. - Tak długo aż poczujesz się lepiej - uznałem.
Offline
Uśmiechnęłam się delikatnie, słysząc jego słowa.
- Oh, Riddick... - szepnęłam po dłuższej chwili milczenia. - Nie możesz tak ze mną leżeć i nic nie robić... Zresztą! Ja też nie powinnam. Ale... To chyba nie najlepszy pomysł. Nie chce mi się wstawiać i nie czuje chęci na nic ale... Chyba nie powinniśmy leżeć cały dzień w łóżku... - powiedziałam z wyrzutami sumienia.
Offline
- Jeden dzień można - uznałem z przekonaniem. - Pogoda dziś za oknem okropna, przemarzłem strasznie na łodzi, i to ja! Więc przemarznięty wilk i słodka dziewczynka która ma zły dzień, mają prawo przeleżeć dzień w łóżku, wiesz? Takie ustanawiam prawo - podsumowałem pewnym głosem i z miękkim uśmiechem. Pocałowałem czule w policzek Prim i naciągnąłem na nas kołdrę jeszcze szczelniej. - Jeśli znudzi ci się łóżko, to będziesz mogła zejść na dół do salony z kołdrą i położyć na kanapie przed kominkiem - uśmiechnąłem się lekko. - Ale póki co, łóżko nie jest takie złe, hm?
Offline
Wtuliłam się w mojego ciepłego wilka i cicho westchnęłam.
- Nie, nie jest mi źle... Jest mi bardzo dobrze, bardzo miło... Lubię sobie leżeć z tobą w łóżku. Możemy jeszcze chwilkę poleżeć, ale... Eh, naprawdę myślisz, że będziemy czuć się dobrze, po takim dniu? No wiesz... Może przynajmniej trochę posprzątamy w domu... Albo ostatnio kupiłam książkę o jodze, może sobie spróbujemy? Później... Juz po śniadaniu... Ale może?
Offline
Uśmiechnąłem się miękko, wtulając nos w moją ukochaną i tak na chwilkę zastygając. Nie odpowiedziałem od razu, potrzebowałem chwilki by sobie po prostu... pooddychać zapachem mojej ukochanej, mojego serca, miłości...
- Słodziutka, myślę że przemyślimy takie rzeczy dopiero po śniadaniu - przyznałem. - Do śniadania nie przejmujmy się takimi rzeczami, jak "co dziś robimy", po śniadaniu uda nam się ocenić na spokojnie nasze siły i chęci - dodałem mądrym tonem. - Ale póki co... Poleżmy chwilę, poprzytulajmy się, a potem... zobaczymy.
Offline
- No... no dobrze... - szepnęłam niepewnie, wciąż ze smutną nutą w głosie. Frustracja już minęła. Teraz było mi po ludzku przykro, bo zależało mi na tym, by zacząć pracę od nowego roku. Znaczy... Umiałam sobie wymyślić jakieś zajęcia i nie siedzieć bezużytecznie w domu, ale... Potrzebne nam były pieniądze. Ridd mi tego wprost nie powie ale tak było i moja pełnowymiarowa praca bardzo by pomogła. Ehhh...
No ale już nic więcej nie mówiłam, po prostu zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech i postanowiłam faktycznie skorzystać z lenistwa...
Offline
Kiedy oddech Primrose się uspokoił, zacząłem głaskać ją po plecach, mruczeć cicho jakieś melodie... Sam też senny i faktycznie zmarznięty, przymknąłem oczy i delektowałem się obecnością Prim. Z uśmiechem przyjmowałem każdą czułość, jej ciepły oddech na skórze, albo jak przysunęła się jeszcze lepiej, wtulając nawet swoje nogi we mnie. A ja ją nadal głaskałem po plecach...
- Kocham cię bardzo - powiedziałem cicho, kiedy znów usłyszałem jak Prim podnosi się tętno. - Jesteś bardzo zdolna i masz duże, dobre serce, na pewno uda ci się znaleźć pracę - dodałem. - Ale najważniejszym jest, byś była szczęśliwa... To dla mnie najważniejsze - orzekłem cicho, niemal szeptem.
Offline
- Dziękuję skarbie, jesteś najbardziej kochaną istotą na wyspie - mruknelam, wtulajac nos w jego szyję i uśmiechając się do samej siebie. - Hmmm... Będę się dziś troszkę smucić, ale to nic wielkiego. Zaskoczyła mnie ta informacja. Martwi mnie to, że nie będę mieć tej pracy... Że będzie ci ciężko... Trudno będzie być szczęśliwym, gdy męczą mnie takie myśli i poczucie że zrobiłam za mało...
Offline
- Nigdy nie robisz za mało - zapewniłem ją miękko, ale zaraz potem odetchnąłem cicho. - No i poradzę sobie, nawet jeśli przez jakiś czas będzie trochę ciężej - dodałem delikatnie, nadal głaszcząc ją po plecach. - To nic takiego, szczególnie jeśli zaraz po pracy mogę zobaczyć i przytulić się do ciebie, do mojej ukochanej - uznałem całując Prim znów w skroń i zaraz wtulając nos w jej włosy. - Poradzisz sobie, wiem to. Nie robisz za mało, musisz po prostu zebrać myśli i siły, a wtedy na pewno znajdziesz jakieś rozwiązanie wszystkich problemów...
Offline
- Oj, Ridd... Jeszcze się nie nauczyłeś? - zapytałam z lekka rozbawiona, muskając wargami jego szyję w kilku miejscach. - Zawsze można spróbować zrobić coś więcej... Sam wciąż próbujesz, pod tym względem jesteśmy podobni jak dwie krople wody - zauważyłam z nutą melancholii. Każde z nas wciąż się oskarżalo, że powinno zrobić coś lepiej, więcej, sprawniej... I wciąż musieliśmy się nawzajem z tym uspokajać.
Offline
Parsknąłem pod nosem i pokiwałem głową.
- Taa... Masz rację, zawsze można coś jeszcze... Oboje musimy przestać sobie tak powtarzać - przyznałem szczerze, szczerze rozbawiony tym podobieństwem. Potem z miękkim uśmiechem, także musnąłem ustami Prim, tak jak ona chwilę temu mnie. - Zdecydowanie musimy sobie zrobić przerwę od wysilania się nawet kiedy nie jest to potrzebne i kiedy potrzebujemy odpocząć - uznałem z cichym westchnieniem. - W końcu... ty kochasz mnie, a ja kocham ciebie, oboje jakoś sobie poradzimy i nic tego nie zmieni - mruknąłem.
Offline
Zamruczałam, układając się wygodnie na jego torsie, przyciskając policzek do jego ciała. Słyszałam i czułam równe bum bum jego serca. Lubiłam ten dźwięk. Był niezwykle uspokajający...
- No więc... Dziś mamy nic nie robić? Tak zupełnie nic? I się nie starać...? - upewniłam się, chcąc w pełni zrozumieć, że Ridd naprawdę oczekiwał, że uda nam się zrealizować tak leniwy dzień. - A nie zanudzimy się przypadkiem?
Offline
- Nie muszę się starać by cię kochać, a ty nie musisz się starać by być dobrą istotą bo już nią jesteś - zaśmiałem się cicho. - Możemy przez jeden dzień po prostu... Być sobą w czystym wydaniu, tak jak kiedyś. Ja zakochany patrzę na ciebie, ty przelewasz całe swoje dobro na mnie i cieszymy się najzwyczajniej sobą. Bez żadnych "ale" albo wahań, pytań o to czy można zrobić coś jeszcze... - uśmiechnąłem się lekko. - Po prostu bądźmy sobą, nie musimy się dla nikogo starać...
Offline
- Kiedyś to specjalnie biegałeś do naszego baru niemal dzień w dzień, tylko po to by powiedzieć mi dzień dobry i dostać ode mnie babeczkę w gratisie do kolejnej kawy - zauważyłam rozbawioną,śmiejąc się krótko. - Hmmm, możemy wypić takiej mocnej kawy na kanapie. Jeszcze przed śniadaniem... To nam na pewno dobrze zrobi...!
Offline
Zaśmiałem się cicho i pokiwałem głową.
- Tak, na pewno nas nieco pobudzi. Ah... Pamiętam jak przesiadywałem w barze tylko dla ciebie, w bardzo szare dni, kiedy nie było nic dla mnie do roboty... Patrzyłem wtedy na ciebie, rozmawialiśmy sobie... - uśmiechnąłem się lekko. - Jakże słodkie i niewinne to było - zaśmiałem się cicho, zapatrzony na moją Primrose. - A może potem jeszcze... Może upieczemy te twoje babeczki? Może pójdziemy poczęstować twoich rodziców i dziadka, albo nawet zajdziemy do Toma i jego żony w osadzie rybackiej - zaproponowałem miękko.
Offline