Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zasmialam się.
- Na pewno będziemy na coś mieli - mruknelam rozbawiona. - Nie musisz mnie nosić nigdzie na rękach, jestem pełna nowych energii do tańca i zabawy, gdziekolwiek będziemy - oznajmiłam rozbawiona.
Riddick zaśmiał się ze mnie, zaznaczając, że mógłby mnie nosić wszędzie na rękach, na co ja odparłam, że to wiem, ale nie jest konieczne, by to realizować. Ridd jedynie wymamrotał sobie coś pod nosem, nie ciągnąć tematu. Troszkę gnurkae mu zostało, ale miałam zamiar go przegonić.
Wypiliśmy swoje napoje i znów ruszyliśmy na parkiet się bawić i to wystarczyło, by przewiać od mojego wilka chmury burzowe.
Offline
Uśmiech Primrose i jej najszczersza radość zawsze wprawiały mnie w dobry nastrój dlatego nim się obejrzałem już radośnie tańczyłem na parkiecie z moją ukochaną i z przyjemnością obracałem ją w swoich ramionach i całowałem z czułością, gdy tylko objęła moją szyję.
Bawiliśmy się przednio, aż do późnej nocy, a po najlepszych tańcach, gdy wampiry zdominowały część baru, zaproponowałem powrót do domu.
Wróciliśmy autem, śpiewając jeszcze głośno, ostatnią piosenkę do której tańczyliśmy, a potem gdy zaparkowałem pod domem, zabrałem w ramiona moją narzeczoną i z rozbawieniem zaniosłem ją ddo naszego domu, nadal śmiejąc się i podśpiewując.
Offline
- Możesz mnie zanieść od razu do naszej sypialni, szybko się rozbiore i nie będę miała daleko do ciebie i do łóżka - mruknelam mu na ucho, gdy zamknął za nami drzwi. Ridd zaśmiał się gardłowo i wypełnił moja prośbę bez zadawania zbędnych pytań, a gdy już dotarliśmy do sypialni... Szybko pozbyliśmy się ubrań i skorzystaliśmy z lekkiej i wesołej atmosfery.
Offline
I tak, żyjąc sobie szczęśliwie spędziliśmy spokojnie tydzień, Prim nie musiała już biegać na zajęcia, a spokojnie czekała na dzień w którym jej po prostu przyślą informację o zdanych egzaminach. Teraz mogła spokojnie spędzać czas w mieście, pomagając rodzicom oraz odwiedzając dziadka, czasem nawet odbierałem ją stamtąd wieczorami, kiedy ja pracowałem przy sprzedaży i rozwożeniu towarów, a Primrose z dziadkiem przegadali całe popołudnia.
Jakoś przy jakimś spokojnym śniadaniu, pojawiło się jednak znów imię tego dziwnego czarodzieja.
- Hm, spotkałaś się z nim? - zapytałem jedząc powoli swoją grzankę. - Wczoraj? Dlaczego nic nie wspomniałaś wieczorem? - zapytałem, unosząc brew.
Offline
Wzruszyłam niewinnie ramionami.
- Byłeś strasznie zmęczony, gdy wróciłeś do domu po polowaniu i już nie chciałam ci zawracać glowy - wyjaśniłam,choć teraz czułam, że mogłam jednak to zrobić. Ridd niepotrzebnie się teraz zdenerwuje, dopisując sobie niewiadomo jakie historię. Mój głupiutki, zazdrosny wilk. - Wybacz, nie pomyślałam, że to aż takie pilne. To przecież tylko stary znajomy... Wpadł do baru po południu i odprowadził mnie do domu, pogadaliśmy sobie. - Wzruszyłam ramionami.
Offline
Hm, przynajmniej wie że nie mieszka już z rodziną, a ze mną. Ze swoim narzeczonym, wilkołakiem, który zbudowałem samodzielnie...
- No dobrze, po prostu jestem zaskoczony - mruknąłem, dojadając chlebek. - Wiem, że to tylko stary znajomy ale w sumie go nie znam no i... Hm znam trochę czarodziei i oni nie przepadają za piciem, a gdy tylko go zobaczyłem był dość mocno wstawiony - wzruszyłem ramionami. - Ale no dobrze, przecież nie jestem zły że widujesz się z kolegami. W swoim wieku. Trochę podejrzanymi. No dobrze, może mam trochę zaborczych myśli, ale ich nie wypowiadam, bo wiem że to niemądre!
Offline
Mruknęłam potakujaco, spoglądając na niego z lekka sceptycznie. Straszny z niego zazdrośnik,w dodatku zupełnie bez powodu.
- Są bardzo niemądre wilczku. Jestem twoją narzeczoną, dałam ci mocny i dosyć wyraźny sygnał, że nie zamierzam cię zostawiać dla nikogo innego. I pragnę zauważyć, że potrzebuje spotykać się z innymi. W szczególności teraz, gdy przez całe wakacje nie miałam czasu na żadne towarzystwo, a teraz towarzystwo postanowiło odnaleźć mnie. Czy uspokoi cię wiadomość, że czuje się szczęśliwa, spotykając się że starymi znajomymi? - zapytałam.
Offline
Westchnąłem ciężko, ale pokiwałem głową w miarę spokojnie.
- Tak, cieszy mnie to że się spotykasz ze znajomymi... - przyznałem spokojnie. - Naprawdę cieszę się też że zdałaś egzaminy i teraz chcesz znów odżyć towarzysko... Naprawdę cieszy mnie to wszystko - - zapewniłem ją miękko i spokojnie. - Jeśli chcesz możesz nawet zorganizować większe spotkanie w domu, to w końcu też twój dom - uśmiechnąłem się lekko. - To na pewno będzie miło... Um no wiesz, zamiast restauracji, czy kawiarni zaprosić wszystkich znajomych w jedno miejsce - wzruszyłem ramionami.
Offline
- Nie mam ich zbyt wielu, skarbie - odparłam dosyć automatycznie, zaraz jednak się poprawiłam, biorąc głęboki oddech. - Znaczy się, mam wielu znajomych, ale raptem tylko kilku z nich mogłabym spróbować zaprosić, ale nie wiem, czy będą mieli ochotę. Naprawdę się do nich zbyt dużo nie odzywam więc... Sama nie wiem czy takie spotkanie w domu to dobry pomysł na odnowienie kontaktu. Może najpierw powinnam umówić się na mieście...? - zastanawiałam się na głos. - Albo w sumie... - Wzruszyłam ramionami. - Pomyślimy nad tym, bardziej chodzi mi o to, że wolałabym, byś się nie denerwował i nie wymyślał niewiadomo czego, gdy tylko zobaczysz mnie rozmawiającą z kimś innym płci przeciwnej... - baknęłam. - Nie ufasz mi? Bo trochę nie rozumiem...
Offline
Zawahałem się nieco poważniejąc i unosząc wzrok na Primrose i przez chwilkę wahając się z odpowiedzią. Zaraz w końcu odchrząknęłam i poprawiłem się na krześle.
- To raczej... Moja wrodzona nieufność - mruknąłem zawstydzony. - Ufam Ci, ale nie ufam innym, nie chce by odzywali się w sposób nieodpowiedni, albo... Po prostu gdy ktoś nie znam, to temu komuś nie ufam, po prostu - przyznałem w miarę spokojnie. - Tobie ufam nad życie, wierzę ci i będę ci wierny do końca życia, tak jak ty mi, wiem to, ale inni? Inni, obcy... Po prostu robię się niespokojny i nieufny - skrzywiłem się. Potem wziąłem oddech, znów zerkając na Prim. - To coś nad czym pracuje, staram się - zapewniłem ją miękko. - Czasem tylko instynkt weźmie górę - dodałem mniej entuzjastycznie.
Offline
- Ojejku, skarbie... - szepnęłam pieszczotliwie,wyciągając dłoń w jego stronę i zaciskając palce na jego nadgarstku. - Nie gniewam się za to na ciebie. I cieszę się, że nad tym pracujesz. Po prostu trochę mi się przykro zrobiło, że to może jednak bierze się z nieufności do mnie... Hmm - Westchnęłam, zastanawiając się jak to rozwiązać, nie tylko w przypadku Silva ale i w przypadku wszystkich nowych osób, które poznam w przyszłości. Ale nie wpadłam na nic teraz. - Coś wymyślimy - szepnęłam w końcu. Uśmiechnęłam się zaraz mimowolnie, puszczając jego nadgarstek i splatujac ze sobą nasze palce. - Pamiętam, że na początku sobie rozmawialiśmy o ufności, na początku naszej znajomości - zaznaczyłam. - Że dla mnie wszyscy rodzą się dobrzy i nabywają złe cechy, a dla ciebie wszyscy rodzą się z góry źli i dopiero z czasem uczą się dobrą... I chyba to się nie zmieniło od tamtej pory. - Pokrecilam nosem. - Jeśli bardzo ci zależy, to spróbuję cię poznać z Silvem, choć nie wiem, czy będę się z nim jeszcze widywać. Nie umówiliśmy się na Zander kolejne spotkanie. Odbyliśmy po prostu niezobowiązującą pogawędkę o tym "co u nas słychać", i tyle.
Offline
Uśmiechnąłem się delikatnie i pokiwałem głową ze słabym uśmiechem.
- Nie chodzi tylko o Silva, tak po prostu o znajomych i przyjaciół, wszyscy którzy są w twoim otoczeniu dopóki ich nie poznam taki już jestem - westchnąłem nieśmiało, ale zaraz uśmiechnąłem się czule. - Przecież gdy poznałem nieco twoich znajomych z zajęć to nie miałem nic a nic przeciwko byś się widywała z nimi w trakcie robienia projektów - przypomniałem miękko. - Nie przejmuj się, będę się starał być mniej... Gburowaty, ale taki już jestem częściowo - uznałem rozbawiony. - Ale najważniejsze byś wiedziała, że tobie ufam bezgranicznie - podkreśliłem.
Offline
Pokiwalam głową.
- Dobrze, to dla mnie bardzo ważna informacja. Źle bym się czuła, gdyby było inaczej - wyznałam, podnosząc się z miejsca i pochylając do Ridda objęłam niego szyję od tyłu, wtulajac policzek w jego policzek. - Kocham mojego gburka, nawet gdy się dąsa i jest taki "zachmurzony" to i tak go bardzo kocham - podsumowałam, dając mu buziaka w policzek i prostując się.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze, patrząc z miłością na moją ukochaną.
- Wiem i dzięki temu jesteś jeszcze bardziej cudowna niż zwykle - przyznałem szczerze rozmarzony. - Za każdym razem gdy sobie tylko przypomnę że tolerujesz moje dziwactwa, że zmieniam się w wielkie zwierzę, albo że raz w miesiącu jestem jaki jestem, albo że jesteś okropnie nieufny, albo... No... Dużo tych albo, dlatego tak bardzo cie kocham, moja narzeczono... Moje serce...
Offline
- Ja też cię bardzo kocham, Ridd - szepnęłam, starając się nie zabrzmieć na zmęczoną,choć nawet jeśli zabranialam, to chyba moje słowa nie straciły na autentyczności. Były szczere i już.
Od początku nasze podejście do obcych wydawało mi się naprawdę drastyczne, z czasem poczułam jednak, że to całkiem nieźle się uzupełnia wzajemnie — ja z moją bezgraniczną ufnością i Riddick z jej kompletnym brakiem. Nie było to takie straszne, było pomocne naprawdę często, ale momentami oboje byliśmy przez to nieco sfrustrowani. Na przykład dla Ridda, gdy ja głupio zaczynam rozmawiać z kimś,kto nie do końca ma dobre intencje i bez interwencji Ridda mogłabym się wpakować w coś głupiego, albo dla mnie właśnie w takich momentach...
Podeszłam do blatu i sięgnęłam po czajnik, gdzie zagotowała się woda i zalałam sobie herbatę.
- Po prostu nie spierajmy się o takie rzeczy, obiecuję, że będę ci uprzedzać i spróbuję... Zaimprowizować jakieś wasze spotkanie z Silvem, jeśli znów będzie chciał się ze mną spotkać - podsumowałam,wracając z kubeczkiem do stołu i zajmując krzesło tuż obok wilka.- W porządku?
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i skinąłem głową.
- Tak.. Tak byłbym zachwycony - przyznałem z czułością. - Chciałbym poznawać twoich znajomych, chciałbym być.. No wiesz twoim przyjacielem, którego nie wstydzisz się przedstawić, nie koniecznie narzeczony, ale... No... - uśmiechnąłem się lekko. - Jako twój kumpel, ktoś z kim lubisz spędzać czas i z chęcią przedstawiasz znajomyn - uśmiechnąłem się lekko nieśmiało. - Kocham cię, ale też lubię i lubię rozmawiać i bawić - uśmiechnąłem się lekko. - Wiem że jestem starszy ale to nic takiego.
Offline
- Wiem, że to nic takiego, przecież wiem. Ridd... Twój wiek nigdy nie był dla mnie żadną przeszkodą i chyba nigdy nawet tego nie zasugerowałam - zauważyłam z nutą urazu, że dodał to na koniec. Westchnęłam cicho, stukając palcami o kubek z herbatą. - Jeśli będę coś organizować to będziesz zaproszony - podsumowałam cicho, spuszczając wzrok na napój.
Offline
Skrzywiłem się lekko, widząc że znów zasmuciłem ją swoimi słowami, więc skarciłem już sam siebie i zamilkłem do końca śniadania, aż Prim nie wstała od stołu i nie ruszyła na górę do sypialni by tam nie ubrać się jakoś na dzisiejszy dzień, by wyjść i pomóc pewnie w bibliotece oraz u rodziców. Wróciła do swoich ulubionych zajęci, czyli pomaganiu innym w potrzebie i widząc jej radość... Cóż, lubiła to, a ja chciałem ją w tym wspierać.
Jednak teraz... Uh, głupi ze mnie był wilk. Posprzątałem po śniadaniu i w kuchni, odwiesiłem i odłożyłem wszystkie rzeczy na swoje miejsce, a kiedy siedziałem już w salonie, po jakimś czasie na dół zeszła Prim. Chwilę milczałem, ale kiedy zaczęła zbierać się do wyjścia podszedłem do niej, by jeszcze ze skruchą popatrzeć na moją ukochaną.
- To nie tak, że zapominam wszystkie twoje słowa, że jestem dla ciebie najlepszy, ja to wiem pamiętam - uśmiechnąłem się nieśmiało. - Po prostu zastanawiam się czy nie mogę być jeszcze i jeszcze lepszy - wyjaśniłem z lekkim uśmiechem. - Nie gniewaj się na mnie, po prostu... Myślę jak jeszcze mogę stać się lepszy.
Offline
Westchnęłam bezgłośnie, przyglądając się mojemu wilczkowi z namysłem.
- Nie, chyba... Nie, nie, nie gniewam się na ciebie - szepnęłam, podchodząc do niego i unosząc dłoń do jego policzka. Pogladzilam po nim kciukiem. - Jesteś dobry i przestań wciąż myśleć nad tym, jak mnie uszczęśliwić na siłę. Jeśli będę potrzebowała twojej pomocy, to z całą pewnością cię poproszę. Póki co, zadbaj też o siebie, to z całą pewnością mnie uszczęśliwi. - Uśmiechnęłam się do niego, opuszczając dłoń. - Pewnie będziemy musieli jeszcze o tym pogadać. Ale teraz muszę już lecieć, wilczku.
Offline
- Tak, tak... nie teraz - pokiwałem głową i uśmiechnąłem się lekko. - Kocham cię, najmocniej na świecie - zapewniłem ją, całując moją ukochaną w policzek i odsuwając się nieco. - Miłego dnia, Primrose - dodałem, czekając aż z czułym uśmiechem wyjdzie z domu.
Uszczęśliwiałem ją na siłę? Uh głupi wilk, psułem tylko i psułem, a przecież od zawsze chciałem być tylko dobrym wilkiem, dobrym mężczyzną dla mojej Prim, kimś dla kogo jesteś w stanie oddać się całkowicie. I... ona chyba oddawała mi się, tak sądziłem, tak wyglądało oddanie. Ale nadal miałem wątpliwości, czasem bałem się, że moja miłość jest tak wielka, że mogłaby zgnieść nas oboje...
Gdy posprzątałem, wyszedłem z domu na łąkę, nago. Nie chciałem nigdzie dziś iść, ani czekać na Prim po pracy, ani szukać zajęcia... dziś dzień chciałem spędzić w wilczej skórze, pomyśleć, pobiegać trochę, poleżeć, może się zdrzemnąć. Ale co najważniejsze - wyciszyć się i pomyśleć jaśniej, tak. W wicket postaci zawsze myślałem dużo jaśniej i klarowniej.
Offline