Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
To było fascynujące przyglądać się tak sobie przez cały czas. Oboje pochłanialiśmy się wzrokiem, gdy tylko było to możliwe. Więc kiedy po przyjemnym prysznicu ja usiadłam przy stoliku, a Connery zajął się przygotowywaniem śniadania wróciłam do wpatrywania się w niego. Założył bieliznę i spodnie ale został bez koszulki i boso. W sumie podobał mi się tak ubrany, ale kiedy mu to powiedziałam i spytałam, czy mogę też chodzić tak ubrania oznajmił że kobiety zasłaniają też piersi.
- To idiotyczne - zauważyłam, udladakac samiona tak, żeby wygodnie oprzeć się na stole i cały czas moc na niego spoglądać. - Czyli w mieście... Wszyscy będą pozasłaniani? - dopytywałam. - Pomimo tego, że pogoda jest dobra? Że nie jest wam zimno?
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Zimno? - parsknąłem śmiechem. - Nie, nie, nie jest nam zimno, fakt, ale to ogólne zasady estetyki - wyjaśniłem spokojnie. - Nagość jest tematem tabu, a ubraniem określamy też siebie. Czarodzieje na przykład zawsze nagości się wstydzili, wampiry uważały ją za coś ekskluzywnego, a wilki zazwyczaj też wystrzegali się nagości. Tutaj, na wyspie i wśród ludzi też, to zawsze był temat tabu - dodałem i po przygotowaniu jedzenia dla siebie podałem też Nerissie surowe mięso, które jeszcze wczoraj upolowałem i przygotowałem dla syreny.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Pokiwałam głową uważnie słuchając o obyczajach istot zebranych na wyspie. Byłam bytem totalnie odległym, a teraz zaczynało do mnie to docierać i naprawdę czuć się w ten sposób. Oni byli zupełnie inni.
- Wstydzić się nagości? Bezesnsowne... Przeciez wszyscy jesteśmy tacy sami. Wiem jak wygląda ciało kobiety, przecież sama je posiadam. A mężczyzny? Oh, to też doskonale wiem. Byłam z mężczyzną wiele razy. - Zmarszczyłam brwi, biorąc do ręki widelec i nóż które podał mi wilk. Ludzkie żeby beznadziejnie gryzły... - Ale my we dwoje możemy? To już jest etyczne? Bo to nasz dom? Czy dlatego, że łączy nas to niezwykle uczucie? - dopytywałam, powoli zaczynają jeść. Wcale nie byłam głodna ale zdążyłam zaluwazyc, że gdy nie jestem Conny się denerwuje. Mój organizm chyba działał nieco inaczej niż jego, nie potrzebowałam tyłu posiłków co on jednak... Jadłam je dla towarzystwa i aby mój wilk był spokojny o mnie.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Tak, my możemy dla siebie być nadzy, przez naszą wyjątkową więź - przyznałem, kiwając głową. - Pamiętasz, poprosiłem cię byś się ubrała gdy był tu czarodziej, nie chciałem by na ciebie patrzył. To pewien objaw zazdrości, hm... - zastanowiłem się chwilę jak jej to zrozumiale objaśnić. - Nie chcę by inni patrzyli na ciebie pożądliwie jak robię to ja. Mogą patrzeć na ciebie z uznaniem i pochwałą. Ale spojrzenia miłości i pożądania są tylko dla mnie... - powiedziałem zwięźle. - Takie są zasady lądu jak sądzę... eh żyjąc w oceanie omija cię cała ta emocjonalność, dlatego to dla ciebie takie nie zrozumiałe. Nie czujesz wstydu, czy zazdrości, czy takich nieistotnych zmartwień, co sądzą o tobie inni poza tobą, czy mną... - westchnąłem, parskając cicho śmiechem i kręcąc głową, kiedy jadłem.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Nawet nie wiem do końca, czy przejelabym się zbytnio twoja opinią... Po prostu szanuje twoje zdanie. Jednak gdybym wiedziała że jest ono błędne nie posłuchała bym cię - wyjaśniłam mu spokojnie, biorąc głęboki oddech i zerkając na swoje jedzenie. - Poza tym, ocean jest dla mnie bardzo ważny, jest niemal częścią mnie i zapewne będzie na zawsze zajmował niezwykle ważne miejsce w moim życiu. Jest dla mnie autorytetem, on i Atlanta. Jesteśmy wszyscy od siebie zależni - podsumowalam, przeżuwając pierwszy kęs.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Westchnąłem tylko i pokiwałem z lekkim uśmiechem głową.
- Wiem kochanie. A ja jestem połączony z lasem. Jednak ciągnięty miłością osiedliłem tuż nad wodą, bo czułem, że coś mnie tam ciągnie - przytoczyłem z lekkim uśmiechem. - Nieważne. Chodzi mi po prostu o to, że wychowałaś się tam, w oceanie, masz zupełnie inne wartości już - pokiwałem głową i uśmiechnąłem się już bezpośrednio do Rissy. - No dobrze, ja już kończę jeść, a jeśli ty nie jesteś głodna, to możesz już dołożyć na później - powiedziałem, widząc, że średnio szło jej jedzenie. - I zaraz przyniosę ci ubranie oraz obuwie - dodałem.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Dziękuję - odparłam spokojnie, odkładając sztućce i odsuwając od siebie talerz. Oparłam łokieć o blat stołu, a policzek na dłoni, znów wbijając ciekawskie spojrzenie w mojego wilka. - Nawet nie wiesz jak to dobrze, że mieszkasz blisko morza... Gdybyś mieszkał daleko od klifu, to pewnie wymuslilbys inną metodę na pozbawienie się życia a wtedy nie mogłabym cię uratować, nie mogłabym wyjść na ląd. Nie wiadomo ile jeszcze lat bym się kręciła przy brzegu... 50... 100... Może i 200. - wzruszyłam lekko ramionami, na tyle na ile było to możliwe w mojej pozycji.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Może... Choć kiedy skakałem to i tak jakaś opatrzność Wielkiego Wilka musiała sprawić, że nie roztrzaskałem się o skały... A wpadłem niemal prosto w twoje ramiona... - westchnąłem milknąć i boleśnie przypominając sobie tamten dzień, te straszne emocje, które mną targały. Skrzywiłem się, tracąc ochotę na jedzenie i odsuwając od siebie miskę, jednocześnie wstając od stołu i biorąc swój talerz oraz talerz Nerissy, zająłem się nimi oboma.
- Wiesz... - spróbowałem jakoś się odezwać, próbując jednocześnie odgonić tamte okropne wspomnienia. - Teraz prócz tego, że wyjdziesz do miasta, będę mógł cię przedstawić rodzicom - zauważyłem z uśmiechem. - U nas rodzina jest bardzo, bardzo ważna, dlatego chciałbym by poznali oni moją miłość - wyjaśniłem zaraz, bo już przywykłem, że Rissa bez objaśnienia nie umiała nawet się domyślić co by mną kierowało.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Rodzina? Ciekawe jaka była jego rodzina. I ciekawe czemu wcześniej mi o nich nie mówił...
- Bardzo, bardzo ważna to chyba znaczy całkiem dużo - szepnęłam, wodząc wzrokiem za mężczyzną. Podniosłam się z miejsca, by podejść bliżej niego. Wyciągnęłam rękę i położyłam ja płasko na jego plecach, między łopatkami. Pomasowałam go w tamtym miejscu. - Nie do końca rozumiem, ale stawie się z tobą u nich, jeśli to cię uszczęśliwi, wilku - powiedziałam głosem pełnym spokoju. - Co znaczy dla ciebie... Rodzina? - zapytałam, opuszczając rękę i stając tak, by móc spoglądać na jego twarz.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Zamyśliłem się chwilę, lekko marszcząc brwi.
- Wszystko - odparłem po kilku chwilach. - Moja matka mnie urodziła, opiekowała się mną i nie pozwoliła mnie jakkolwiek komukolwiek skrzywdzić, nigdy, nawet jak już byłem dorosłym wilkiem. Dbała o mnie, przyrządzała posiłki, gdy miałem koszmary w nocy, nie spała całe dnie i noce by zadbać o moje bezpieczeństwo... Ojciec nauczył mnie wszystkiego, przekazał mi wiele wiedzy, ciepła i miłości... - uśmiechnąłem się kiwając głową. - Kiedy byłem już w złym stanie, leżałem w łóżku i nie mogłem żyć z tą pustką we mnie, jedynym powodem dla którego nie zabiłem się wcześniej byli oni. Nie mogłem im tego zrobić, wiedziałem jak zrozpaczeni by byli... Kochają mnie, a ja ich, niezwykłą miłością Rissa. Inną niż tą jaką kocham ciebie, to miłość rodzica, to miłość... tak bezwarunkowa i wielka - westchnąłem, lekko kręcąc głową. - Są dla mnie niezwykle ważni i chciałbym by dowiedzieli się w końcu, że już... jest ze mną dobrze. Że mam u swojego boku ciebie. Że teraz jestem już szczęśliwy... Zamartwiali się moim stanem tak bardzo... - westchnąłem słabo.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Brzmi bardzo poważnie - przytaknelam mu, kiwając lekko głową. - Skoro to istoty o tak silnym połączeniu emocjonalnym, to... Musiało ich niezwykle boleć to, co się z tobą działo. Ja cierpiałam przez kilka dni, wciąż czując w sobie echo twojego bólu... Oni czuli go przez lata... - mamrotałam sama do siebie, układając sobie w głowie po kolei to, co usłyszałam. - I nadal myślą, że cierpisz? Wciąż żyją w przekonaniu, że nie znalazłeś mnie?
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Być może, że czują iż nie jest źle. Nie przychodzili do mnie od dawna... Wilki są bardzo silnie ze sobą połączone, tak jak ty wczuwasz syreny nawet z oddali, tak my jesteśmy zjednani emocjami i podświadomym wyczuwaniem... Rodzice wyczują swoje dziecko lepiej niż ktokolwiek - pokiwałem głową z zamyśleniem. - Mogli wyczuć, że mój stan się poprawił, od dawna do mnie... nie przychodzili - pokiwałem głową z zamyśleniem. - Chyba wiedzą. Albo domyślają się, że nie jestem już sam. Może ktoś im powiedział? Widziałem się ze znajomymi w mieście, gdy zostałaś wezwana przez Atlantę - wspominałem, lekko wzruszając ramionami. - Nawet jeśli wiedzą, chcę im powiedzieć to osobiście i móc cię przedstawić...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Przez dłuższą chwilę nic nie mówiłam. Connery twierdził że nasze rasy są do siebie podobne ale im dłużej słuchałam o wilkach i im więcej się o nich dowiadywałam tym mniej widziałam tych podobieństw. Syreny kierowały się głównie własnym przerwaniem, jednostka jest najważniejsza. Wilki również kierowały się silną wolą przetrwania jednak chodziło tu głównie o potomstwo. Bo przecież takiej więzi z dzieckiem nie daje się od tak. Mieli ją wyuczona, mieli ją w genach, by pomagać sobie nawzajem. Syreny chciały się jak najszybciej uwolnić od swojego dziecka, bo w grupie jest niebiezpieczniej. A wspomnienia o mojej rodzicielce rozmazany się już jasno, nawet nie pamiętałam koloru jej ogona. Pamiętałam za to, że była to jedyna syrena, z którą przebywałam w pobliżu tak długo. I była to jedyna syrena, która byłaby w tanie ryzykować swoje życie na rzecz mojego. Coś było w rodzicielstwie (coś poza ogromną niechęcią jaka była zakodowana również i we mnie).
- Powiesz im? - zapytałam nagle, budząc się ze swojej zadumy. - Powiesz im o tym wszystkim? Wyjaśnisz im kim jestem i jak doszło do jego, że z tobą jestem? Że rzuciłeś się z klifu...? - dopytywałam.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Pokręciłem głową i spojrzałem na nią miękko.
- Nie do końca, skąd. Nie mogę powiedzieć kim jesteś - przypomniałem znacząco, wzdychając cicho. - Powiem im część prawdy. Że rzuciłem się z klifu, że pływając przy brzegu mnie dostrzegłaś i uratowałaś. Nie powiem im kim jesteś, ani że to nie było zwykłe pływanie dla zabawy. Po prostu... przedstawię sytuację. Ale nie mogą wiedzieć, że jesteś syreną... Sama mówiłaś, nikt nie może wiedzieć, zrobiliśmy wyjątek wyłącznie dla starego czarodzieja... Ale moja rodzina... Dla nich najważniejsze będzie i tak, że jesteś moim wilczym sercem - powiedziałem miękko i uśmiechnąłem się czule do syrenki.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Wiem, co mówiłam, że nikt nie może wiedzieć. Ale przed chwilą powiedziałeś tak wiele słów na temat tego, jak oni są niezwykle ważni dla ciebie, a ty dla nich... Dlatego pytam i upewniam się, czy... Takie kłamstwo nie narazi waszej więzi? Nie zniszczy jej... Poza tym, moja aura... Ona jest zniekształcona, a nie niewyczuwalna. - Pokręciłam głową, krzyżując ramiona na piersi. Na szybko układałam w głowie kolejne zdania by miały one sens. - Może jednak powinieneś póki co spotkać się sam na sam z rodzicami. I tak zauważą duże zmiany związane z przebywaniem ze mną. Skoro czarodziej je zauważył...
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Oh... No tak, pewnie masz rację - zmartwiłem się szczerze. - Powinienem im powiedzieć to na spokojnie, w dodatku... Nie poznają twojej aury, nie dowiedzą się od nikogo kim jesteś więc to małe niedopowiedzenie nie będzie bolało aż tak... Zresztą obiecałem ci. Moja szczerość z rodziną nie może zagrozić twojemu bezpieczeństwu... - dodałem zdecydowanym głosem, spoglądając na Rissę z większą powagą.
- W porządku, spotkam się z rodziną sam, a dopiero potem... może uda się przedstawić im ciebie - pokiwałem głową, uśmiechając się słabo do syreny. - Dobrze?
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Dobrze - szepnęłam patrząc na niego szeorko otwartymi oczami. - Bardzo nie chce odchodzić od ciebie na dłużej... Obiecałam ci, że nie odejdę na zawsze. Ale jeśli coś będzie mi zagrażać Conny. Nie będę umiała stać bezczynnie. Ta wątła i słaba postać potrafi się zmienić w zwierzę, które zabiło nie jednego przeciwnika - przypomniałam mu, będąc pewna, że moja twarz nabrała dzikiego wtrazu, bo poczułam się trochę niepewnie.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Twoja wątła postać jest jedyną postacią którą możesz przywdziać na lądzie... Obiecałem cię bronić ponad wszystko, więc tak się stanie. Nie powiem o tym z jakiej rasy pochodzisz, dla twojego bezpieczeństwa i spokoju, nie martw się więc, ani nie przybieraj takiej groźnej miny moja kochana... - powiedziałem spokojnie i spojrzałem znów czulej na moją syrenke. - Pamiętaj jednak, że zawsze mam na uwadze, że jesteś silną istotą oraz że brakuje Ci siły. Dlatego masz mnie, jestem twoją siłą... Nie dam cię skrzywdzić, ani nie dam ci powodów by odchodzić... Jesteś dla mnie najważniejsza - zaznaczyłem, jakby przypominając jej o tym.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Nie wiedziałam że tak mocno zaczęłam zaciskać żeby aż do momentu gdy w końcu to napięcie w szczęce minęło. Groźna mina? Jedyne co we mnie było teraz groźne to właśnie spojrzenie. Cłą resztę można było połamać i zgnieść. Zostało mi tylko spojrzenie... Z całej mojej siły... Obdarowywała mocna wszystkie istoty które choćby zbliżały się do mnie, być może zwierzęta też wyczuwały moja magię ale ja sama... Byłam tylko naczyniem pełnym smacznych kasków.
Przełknęłam go wsyztsko i pokiwałam głową, bardzo powoli, nie tracąc nad sobą równowagi, stałam się trochę... Lodowata.
- Ufam ci wilku, ale nie ufam innym - podsumowalam, odsuwając się kilka kroków od niego. - Później o tym porozmawiamy, bo chyba jest o czym. Teraz jednak chciałabym ruszać do miasta - przypomniałam.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Dobrze, porozmawiamy o tym pewnie wieczorem - pokiwałem głową i ruszyłem w stronę schodów na górę by ubrać się do końca oraz znaleźć dla Rissy jakieś lekkie wygodne ubranie oraz przynieść jej klapki. Gdy wróciłem, syrenka czekała na mnie na kanapie. Jej spojrzenie było lodowate i nie dało się go przeniknąć jakkolwiek. Musiała myśleć nad czymś intensywnie... Czasami aż mnie przerażała, jednak zaraz też przypominałem sobie jak mocno ją kocham mimo wszystko. Mimo dosłownie wszystko...
- Załóż tą sukienkę... - zaproponowałem miękko, podając jej materiał. - Jest lekka, nie powinna ci przeszkadzać aż tak bardzo - dodałem i ustawiłem przed nią także klapki. Sam założyłem też już koszulkę i bluzę na ramiona.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline