Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Unioslam głowę, podpierając ją dłonią. Przez kilka sekund patrzyłam na Conny'ego, a potem... Uśmiechnęłam się. Ot tak. Nawet nie musiałam nad tym myśleć, czy starać się aby to z siebie wymusić. To było... Naturalne. Taki uśmiech...
- Tak wilku - przyznałam z dużą ilością spokoju i opanowania. Bo taka już byłam. Emocje nie brały nade mną góra... Choć moje ciało cały czas się ich uczyło. Tak jak umysł uczył się to wszytsko nazywać. Pochłaniałam wiedzę o emocjach, którą przekazywał mi Connery bardzo szybko. - Trochę mnie złościłeś. Czasami za bardzo się stoczyłeś, ale... - Przysunelam się bliżej niego i ostrożnie ułożyłam głowę na jego piersi. Czułam że żar słońca nie jest już tak duży, jak wcześniej, ale nadal mocno je odczuwałam. Czy wilk też czuł ciepło tych promieni? Może ich nie odczuwał... Albo odczuwał mniej? Hmmm... - Było mi bardzo dobrze. Z tobą jest mi dobrze. Można powiedzieć, że Ty, to takie dobre miejsce.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Wziąłem głęboki oddech, zachwycony tym wyznaniem. Z ekscytacji, z radości, z podekscytowania i ze szczerego szczęścia. Byłem dla niej dobrym miejscem, szczęśliwym miejscem.
- To zaszczyt - podsumowałem szczerze z szerokim uśmiechem. - Następnym razem postaram się być jeszcze lepszy w takim razie - dodałem jeszcze z uśmiechem. - Być jeszcze lepszy dla ciebie, jeszcze bardziej cię uszczęśliwiać... Tak... Będziesz najszczęśliwsza ze mną, obiecuję - dodałem podekscytowany z rozbawieniem i prawdziwym spełnieniem, choć nie cielesnym.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Głupi. Tylko ty uczyniłeś mnie szczęśliwą - mruknęłam, marszcząc lekko brwi. - Nigdy nie czułam się tak... W ten sposób. Nikt nigdy nie pokazał mi, że tak można. Ty uświadomiłeś mnie o jego istnieniu. O istnieniu szczęścia - wyszeptałam, zamykając oczy. Złapałam kilka głębszych oddechów, delikatnie wodząc dłonią po jego brzuchu. - Nie wiem dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, by być najlepszy. I taki się stawać... I tak dalej. - Westchnęłam. - Jest dobrze. Odetchnij spokojnie. Jest dobrze...
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko i skinąłem spokojnie głową, skoro to zaproponowała właśnie Rissa. Bym był spokojny, bo już jestem dobry... Uśmiechnąłem się nieco szerzej, otulając ramionami Nerissę.
- Chciałem być zawsze jak najlepszy dla mojego serca, po prostu, to moja potrzeba... - wyznałem. - Ale... widząc twój uśmiech, twoje szczęście i spokój? Chyba już jestem całkiem dobry. Obiecuję, że już zawsze będziesz się czuć tak wyjątkowo - podsumowałem.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Czuję cokolwiek. To wystarczy - stwierdziłam z przekonaniem. - Czuję się. Więc... Myślę że wykonałeś już kawał dobrej roboty. A nie mieliśmy jeszcze zbyt wiele czasu... Bo teraz będziemy się poznawać coraz bardziej, prawda? Mamy zostać ze sobą długo. Hmm... Całe życie - szepnęłam, nie nakreślając tego, że zapewne będzie to całe jego życie. - To całkiem sporo czasu na poznawanie tylko i wyłącznie jednej osoby... - Zmarszczyłam brwi. - Nie będziesz chciał poznawać już innych? - upewniłam się.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko, głaszcząc ją cały czas po nagiej skórze. Lubiłem jej dotyk, jej miękkość, to że była tak niesamowicie delikatna. A może jednak umarłem, a to moje niebo?
- Na pewno będziemy poznawać nowe istoty, ja i ty. Ale nikogo nie chce już poznawać tak jak ciebie. Tylko ciebie chce poznawać w taki sposób - wyznałem z uśmiechem, całując lekko syrenę w usta.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Kąciki moich wag znów drgnęły ku górze, po raz już chyba setny burząc moj niewzruszony wyraz twarzy.
- Czyli odpowiednie będzie, jeśli ja tylko ciebie będę już poznawać w taki sposób... - szepnęłam i pochyliłam się do jego wargi. Bardzo polubiłam całowanie go. Całowanie w ten sposób. Tego też mnie nauczył, choć nieświadomie. Najpierw ostrożnie a dopiero potem mocniej i głębiej, nie za wolno, bo nie lubiłam zwlekać. Ale byle nie od razu się na niego rzucać. Wtedy Conny cieszył się jeszcze bardziej, a to mi jak najbardziej odpowiadało.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Zgadza się, Rissa - pochwaliłem ją, bo byłem autentycznie dumny z mojej syrenki. Tak szybko pojęła co się liczy dla mnie w życiu, tak dobrze zaczynała czuć się w moim świecie, a dzięki mnie jej twarz co i raz rozświetlał cudowny uśmiech. - Lubię, gdy się uśmiechasz - przyznałem. - W ten szczery sposób, wiesz o czym mówię - dodałem, głaszcząc ją czule po policzku. - Bardzo lubię... nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo mi wtedy serce ze szczęścia bije... musisz posłuchać - uznałem, przykładając jej dłoń, do swojej piersi.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zaammarłam na chwilę, wręcz wstrzymując powietrze, by dokładnie wczuć się i wsłuchać w to co chciał mi pokazać. Jego serce faktycznie waliło jak szalone. Mocno i wyraźnie czułam je pod palcami. Nawet nie musiałam martwić się że mój oddech może to zagłuszyć.
- Bije bardzo mocno - mruknęłam. - Czuję - dodałam jeszcze, by go zapewnić. Spoglądałam na moją dłoń, ułożona na jego piersi, jego palce delikatnie trzymały wciąż mój nadgarstek. Potężny wilk wciąż robił coś "delikatnie" podczas gdy ja, mała, krucha istota, wciąż robiłam coś bez wyczucia, za mocno, albo za szybko... Wzięłam głęboki oddech. - Chyba faktycznie nie zdaje sobie sprawy jak bardzo ciebie to cieszy, nie umiem sobie tego wyobrazić.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się niepewnie, puszczając jej nadgarstek, choć syrena nie cofała dłoni.
- Teraz jeszcze sobie nie wyobrażasz, ale pewnie już niedługo sama będziesz to czuć, nie martw się, ja w ciebie wierzę - zapewniłem miękko. - Znacznie łatwiej jest coś poczuć niż sobie wyobrazić, że coś się czuje - dodałem jeszcze z uśmiechem, bo tylko tak umiałem patrzeć na idealną twarz Nerissy. Syreny chyba tak miały, że były przepiękne.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Łatwiej czuć niż domyślać się uczucia - powtórzyłam po nim, pochylając się i muskając wargami miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leżała moją dłoń. Unioslam się, znów patrząc na niego. - Zapamiętam te słowa - obiecałam, a kolejny delikatny uśmiech nawiedził moje wargi.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- To prawdziwy zaszczyt w takim razie - zaśmiałem się cicho i pogłaskałem moją syrenkę po policzku z czułością. - Mogę ci zadać pytanie? - dopytałem, na co Rissa skinęła głową. - Czy... U was, syren, ktoś okazuje wam czułość, miłość? Istnieje coś takiego, takie gesty jakimi ja cię otaczam? Mówiłaś, że twoja matka zajęła się krótko twoim wychowaniem, opieką. Była tylko twoją rodzicielką... U nas to tak nie działa. Rodziny troszczą się o swoje dzieci bardzo długo, by wypuścić je z leża gdy będą gotowe, a nawet po tej gotowości, zawsze są otwarci by ich potomstwo wracało do rodziców i prosiło o pomoc czy rady - wyjaśniłem.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Słuchałam uważnie tego co mówił, zastanawiając się, zy kiedykolwiek w morzu doświadczyłam tego, co dawał mi Conny. I nie przypomniałam sobie żadnej takiej chwili.
- Nie widziałam swojej matki od setek lat - mruknęłam. - Wiem że żyje - zapewnilam go. - Słyszę od czasu do czasu jej śpiew. Ja też daje jej znać o sobie i to... Chyba jedyny rodzaj czułości jaki znalazłam. Jeśli można nazwać to czułością - stwoerdziłam po krótkiej chwili, układając się na plecach obok wilka. - Teraz widzę, jak bardzo podzielona jestem - szepnęłam, wpatrując się w niebo. - W wodzie zabójcza i nie do ruszenia, wręcz bezduszna. Za to na lądzie delikatna i krucha, z równie miękka duszą co i ciałem.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się słabo, ze zrozumieniem.
- Tam jesteś drapieżnikiem, łowcą, zabójczynią - przyznałem. - Ale w tej postaci wszystko jest delikatniejsze, kruche, bardziej możesz też panować nad swoimi odruchami. Nie jesteś tylko zabójcą, ale istotą zdolną do uczuć i do przekazywania uczuć - westchnąłem. - To też jest piękne, naprawdę. Wszystko to co czujesz jest zasługą tej postaci. Nie jest chyba tak źle? Uczucia, w zamian za siłę?
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Jęknęłam cicho, krzywiac się.
- To wcale nie takie proste... - wybełkotałam trochę zniesmaczona. - Wymiana siły na uczucia jest... Frustrująca. - Wywróciłam oczami, wciąż ze sporym niesmakiem wymalowanym na twarzy. - Jeszcze nie wiem, czy mi ona pasuje, Connery. Po prostu osfajam się z tym, że tak jest. Będę tu, bo ty tu jesteś. Ale lubię swoją siłę. - Zmarszczyłam brwi w namyśle. - Lubię ją i zapewne gdyby nie ty, nie chciałabym z niej rezygnować - odpowiedziałam szczerze, wciąż wpatrzona w niebo i w chmury mknące po nim.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Domyślam się. Jeszcze za słabo znasz uczucia, a doskonale znasz swoją potęgę - przyznałem. - Ja za to znam trochę uczucia i trochę potęgi - westchnąłem. - Choć nie tak dobrze jak ty - dodałem, a potem spojrzałem z czułością na Nerissę. - Co mogę jeszcze dla ciebie zrobić, kochana? Masz jakieś pragnienia? - dopytałem, szczerze chcąc jej ofiarować wszystko i nawet więcej.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Przekrecilam głowę w bok.
- Jest w porządku. Odpoczywam - wyjaśniłam, kiwając lekko głową, w sumie na tyle, na ile mogłam nią kiwnąć leżąc. - Dziś spisałeś się na medal - pochwaliłam go, szukając jakiegoś sposobu, aby poczul się w końcu doceniony i nie szukał kolejnych sposobów uszczęśliwiania mnie. Było to z lekką irytujące. - Po prostu... Poleżmy tu jeszcze, w ciszy... - poprosiłam szeptem, zamykając oczy.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko i położyłem się spokojnie obok Rissy.
- W porządku... - podsumowałem i przymknąłem powieki z zadowoleniem. Nie tak, że byłem zmęczony, ale odpoczynek obok ukochanej był niezwykle przyjemny. W końcu... znalazłem swoją ostoję spokoju i szczęścia. Nazywała się Nerissa, była syreną, w dodatku przepiękną, inteligentną i choć nieco zagubioną, to mimo wszystko, czuła się tu coraz lepiej... I dobrze. Chciałem by czuła się jak najlepiej...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Leżeliśmy tak jakiś czas, bez ruchu, bez słów. Między nami panowała cisza. W którymś momencie unioslam się na łokciach, czując swędzenie, ale nie takie zwykłe, to było chyba coś w rodzaju pieczenia. Nie miałam pojęcia, bo nigdy wcześniej tak nie było. Delikatnie się skrzywiłam rozglądając po swoim ciele. Moja skóra była zazerwiebiona.
- Ummm, Conny...? - mruknęłam, siadając już prosto. Dyskomfort był nieprzyjemny. - Coś się dzieje - wymamrotałam dosyć spokojnie, byłam bardziej z tego powodu niezadowolona i zniesmaczona niż zaniepokojona. To naprawdę było nieprzyjemne!
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Otworzyłem powieki i skrzywiłem się na widok zaczerwienionej skóry Rissy. Uniosłem się i delikatnie dotknąłem zaczerwienionych miejsc.
- Twoja skóra jest rozgrzana. Musimy wrócić do leża, moja droga - oświadczyłem z powagą. - Słońce się przypaliło, leżeliśmy kawał dnia na polanie bez żadnego okrycia, to nie zdrowe dla naszej skóry, a szczególnie dla delikatnej twojej skóry - wyjaśniłem i wstałem z ziemi, zakładając na siebie ubranie. Potem wstała też Rissa, której pomogłem założyć lekką sukienkę, a potem okryłem jej czerwone ramiona swoją koszulką.
- W domu mam maść chłodzącą, dzięki niej dyskomfort minie - dodałem jeszcze spokojniej.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline