Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Wiem - mruknęłam zadowolona z siebie, wciąż oglądając się w lustrze. Teraz już nie tylko swoją twarz, ale także szyję, obojczyki ramiona i piersi... - Ale zapomniałam już jak bardzo - dodałam, leciutko się uśmiechając, tak jak zawsze. Wydawało mi się, że jest to niewielka zmiana na mojej twarzy, jednak teraz zaobserwowałam jak wiele zmienia to niewielkie skrzywienie ust.
Moja twarz, z poważnej i dumnej nagle rozmywała się by zaraz wyostrzyć się w jakby cieplejszym wyrazie. Ale szybko znów ten wyraz znikał i wracał mój typowy wyraz twarzy. Conny to widział? Hmm, pewnie tak. - Byłam pewna że pamiętałam, ale nie pamiętałam. Widzę coś zupełnie innego... - W końcu oderwalam wzrok od siebie samej by popatrzeć na seksownego wilka. Nie potrzebowałam tego, by chodził nago, jego całe ciało było bardzo apetyczne i wręcz idealne do pochłaniania wzrokiem. Jeszcze przez jakiś czas zapewne będę nim nienasycona... No właśnie, skoro już mowa o syceniu się czymś, to znów narastało we mnie podniecenie. Było na razie pod kontrolą, ale nie wiedziałam jeszcze na jak długo. - Pasujemy do siebie.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Tak myślisz? To zaszczyt pasować do tak pięknej syreny - przyznałem ze szczerym i szerokim uśmiechem. Podszedłem bliżej i pocałowałem ją czule w usta, które przed lustrem szukały idealnego układu. - Lubie gdy się uśmiechasz. Ale teraz chodź, zobaczymy które mięso najbardziej Ci zasmakuje - zaprosiłem ją, podając jednocześnie bardzo lekką koszulę nocną, którą zdecydowałem się kupić Nerissie.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Odebrałam od wilka ubranie, które mi wręczył i założyłam na siebie, już od początku trochę zdziwiona. Nie mogłam się powstrzymać więc postanowiłam to skomentować.
- To raczej nie twój rozmiar - stwoerdziłam, dotykając jedną ręką materiał, a drugą dłonią łapiąc Connery'ego za dłoń.
Ubranie nie przylegało do skóry, było luźne i bardzo lekkie, na ramiączkach, a nie z długimi rękawami, albo krótkimi rękawami tak jak wcześniej, gdy wilk dawał mi swoje ubrania. Jednak teraz miałam na sobie coś, co ewidentnie było dopasowane do mojej sylwetki.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Kupiłem z myślą o tobie. Chodzisz zazwyczaj nago, ale tutaj, na lądzie, chodzimy w ubraniach - uśmiechnąłem się lekko. - Jest lekkie i wygodne, pomyślałam że nie będzie Ci przeszkadzać i będzie... Będzie Ci miłej niż w moich starych ubraniach... - wyjaśniłem. - Nie podoba Ci się? Możemy dziś pójść i kupić coś co sobie sama wybierzesz - zaproponowałem niepewnie, obserwując jej reakcję.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Wzruszyłam ramionami.
- Jest w porządku - zapewnilam go, zerkając jeszcze raz lustro w łazience. - Ładnie. Ale... Może i bym chciała coś wybrać? Dużo jest do wyboru? Chciałabym sama wybrać - zdecydowałam już twardo na koniec, wracając do pewnego siebie tonu. Choć tak naprawdę nadal byłam strasznie zagubiona. I zapewne gdyby nie Conny to byłabym też przerażona. Na tyle przerażona że wróciłbym do wody najszybciej jak się da i już bym nosa nie wychyliła. Ale wilk obiecał mnie chronić, więc moja pewność siebie wzrastała cały czas.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Tak, wybór jest duży - zaśmiałem się cicho. - Zobaczysz wszytko jak pójdziemy do miasta - uspokoiłem ją i wyszedłem z progu łazienki z powrotem na dół. - Jedzenie już gotowe, Rissa. Czekam tylko na ciebie i może przed wyjściem jeszcze będziesz chciała o czymś porozmawiać...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Ja jeszcze nie mogę iść do miasta, Connery - szepnelam. Zaczęliśmy schodzić po schodach. - Mój zapach... Jest inny. Nie wpasuje się w nic, co jest już znane istotom. Dodatkowo czarodzieje odczytają moja aurę. Oni nie potrzebują zapachu... Wiedza jak wygląda syrena. Rozpoznają mnie, a nie moja. Jeszcze nie. - Pokręciłam głową, wzdychając. Usiadłam na krześle, patrząc szeroko otwartymi oczami na wilka. - Ale wiem, co zrobić, by ukryć moją aurę i zapach. Tyle że... Potrzebujemy zaufanego czarodzieja... - dodałam lekko przejęta tym tematem. Kompletnie zapomniałam mu o tym powiedzieć wcześniej.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Ah no racja. Masz rację, zapomniałem o zapachu i o aurze... Ale co do czarodzieja... Uda mi się na to jakoś pomóc. Mam bliskiego przyjaciela, starszy czarodziej, pomagał mi i przynosił mi wilcze ziele na czas pełni, gdy sam nie mogłem ruszyć się z łóżka, gdy chorowałem z żalu - wyjaśniłem. Potem lekko się uśmiechnąłem. - Na wszystko zaradzimy, gdy przyjdzie do mnie przed pełnią, spróbujemy z nim porozmawiać, dobrze?
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zmarszczyłam dwni, zastanawiając się nad pełnią. Ale nie wiedziałam.
- A kiedy wypada następna pełnią, wilku? - zapytałam z pełną powagą. - Będziemy musieli porozmawiać o tym później. O pełni. I twoim zachowaniu podczas niej - stwierdziłam stanowczo. Jednak teraz nie chciałam ciągnąć tego tematu, a jedynie dać mu do zrozumienia że to dla mnie ważne. - Jak długo, będziemy musieli czekać, bym mogła bezpiecznie chodzić po lądzie...?
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Następna wypada za dość niedługo. Już w przyszłym tygodniu - oświadczyłem. - Czyli będziesz musiała z wyjściem do miasta poczekać jeszcze siedem dni - dodałem miękko. - Wiem, dla ciebie pewnie to dość długo... Ale postaramy się spacerować po okolicy, byś się nie znużyła. Miasto musi jeszcze chwilę poczekać. Twoja aura i zapach faktycznie mogłyby nieco onieśmielić... - przytaknąłem. - A o pełni porozmawiamy jeszcze, obiecuję. Postaram się ci wszystko wyjaśnić i nie być problematyczny podczas jej trwania - dodałem jeszcze w ramach obietnicy, czy raczej zapewnienia.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Pokiwałam głową sięgając po widelec. Musiałam sobie chwilkę przypomnieć, jak powinien leżeć w dłoni. Już kiedyś go trzymałam w rękach, dlatego nie zajęło mi to dużo czasu. Wbiłam ząbki w mięso, które nie miało typowego koloru. Conny je przygotował specjalnie z myślą o mnie. To dobry wilk i zasługuje na dużo dobra. A ja z założenia nie byłam dobra. Nie byłam też zła. Po prostu leżałam gdzieś pomiędzy, w wielkiej otchłani "nie wiem".
- Connery, 7 dni to bardzo mało - zapewnilam go, znów się lekko uśmiechając na jego przejęcie. - Dla mnie miesiące to jak dni dla ciebie. - Wzruszyłam ramionami, pomagając sobie palcami oderwać kawałek mięsa, a gdy już mi się to udało to wlazykam je zadowolona do ust i powoli przeżyłam pzelykajacm - Smakuje mi - powedziałam, całkiem usatysfakcjonowana smakiem potrawy. - Dziękuję, że to dla mnie przygotowałeś.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze zadowolony. A więc zające! Tak myślałem, że będą jej smakować. Nie potrafiłem znaleźć niczego w lesie, co smakiem mogłoby przypominać ryby, w dodatku obawiałem się, że sarnina może mieć dla niej za dużo tłuszczu... ale zające, jak widać były moim strzałem w dziesiątkę! Następnym razem może trochę bardziej je ususzę, abo ugotuje jakoś...
- Cieszę się - zapewniłem podekscytowany, a następne skinąłem głową na jej poprzednie słowa. - No i tak, zapomniałem nieco. Ty żyjesz nieco inaczej niż ja - uśmiechnąłem się lekko. - Dłużej. Niezmiennie. Dla mnie dni są cenne, szczególnie te z tobą... Każdy dzień na wagę złota - pokiwałem głową lekko. - Zazdroszczę ci... Tak jak niegdyś zazdrościłem wampirom ich długiego życia... - westchnąłem szczerze.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Moje życie w morzu nie wygląda jak twoje. Jest dlugie i zimne. Jakbym jedynie hibernowała w oczekiwaniu na coś, co mam zrobić, co ma się mi przydarzyć lub najwyraźniej jakbym miała kogoś spotkać - szepnęłam, powoli jedząc. - Bez emocji, w samotności, w ciszy - podsumowałam z nutą smutku. - Teraz jest inaczej. Czuję na sobie ciężar czasu... Jako człowiek... Starzeje się tak jak ty. Gdy stracę całą siłę z przemiany, czas zacznie działać dokładnie tak samo jak na ciebie. I wtedy mogę umrzeć - wyjaśniłam coś tak oczywistego, że niemal brzmiało to trochę głupio jak dla mnie, ale przecież on nie miał żadnego pojęcia o syrenach, tak jak cała masa innych mieszkańców wyspy. Wszyscy byli tak bardzo zależni od naszego istnienia, a za razem nie mogli o nim nic wiedzieć. Co za idiotyzm.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Rozumiem - pokiwałem nieco smętniej głową. - Myślisz, że to co nas teraz łączy może być związane z tym uczuciem oczekiwania? - zapytałem niepewnie. - Dla mnie, w mojej kulturze to oczywiste, że ktoś jest związany z tobą serce. Nie koniecznie wilk. To może być człowiek, wampir, czarodziej, a w dodatku nawet syrena... Ale serce wie od razu. Od pierwszego wejrzenia już czuje nić, czuje więź. Dla nas to oczywiste, że rodzimy się niepełni, nasze zadanie życia to wychować się na mądre i dzielne wilki, znaleźć swoje serce, wybudować leżę, spłodzić młode i wychować je na mądre i dzielne wilki, które znajdą swoje serca... I tak dalej - wyjaśniłem, jedząc swoje śniadanie.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zakrztusilam się kawałkiem który właśnie próbowałam przełknąć. Zakaszlałam, sięgając po szklenie wody, która wilk zostawił mi obok talerza. Odchrząknęłam, gdy już udało mi się przełknąć. Wzięłam głęboki oddech, kiwając głową.
- Nic... Nic mi nie jest. Ugh, w porządku. - Jeszcze raz odetchnęłam. - Wybacz... Po prostu, ja... Umm...
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Wiem - zapewniłem ją pośpiesznie. Zacisnąłem usta, ale zaraz je rozluźniłem w słabym uśmiechu. - Wiem, że syreny i ich potomstwo to nieco inna sprawa - dodałem, by ją uspokoić. Westchnąłem cicho, ale zaraz pokiwałem głową. - Podobno... tak tylko mówią legendy rzecz jasna, ale podobno przez to, że jesteście tak potężne, możecie urodzić tylko jedno dziecko. Tylko jedno w swoim całym długim życiu - przytaknąłem głową. - Nie oczekuję od ciebie, że będziesz chciała zostać matką, na pewno nie teraz, nie w najbliższym czasie, w dodatku... Domyślam się, że dla ciebie to jeszcze bardziej skomplikowane niż dla mnie. Dlatego nie myśl o tym - uspokoiłem ją. - Seks z tobą jest cudowny, teraz kiedy wróciłem już bardziej do sił, powinien być lepszy... Możemy go uprawiać bez ograniczeń i bez zachodzenia w żadne ciąże... Spokojnie - zapewniłem ją dodatkowo.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zaśmiałam się krótko i trochę sucho.
- Seks z tobą brzmi bardzo miło. Na pewno chcę więcej. - Znow odchrząknęłam. - Zdobywanie doświadczenia, więcej siły, szukanie serca... To wszystko brzmi bardzo, bardzo fajnie. - Zagryzłam wargę, wciąż zastanawiając się nad jego słowami. "Spłodzić młode i wychować je na mądre i dzielne wilki" - mówił to tak, jakby myślał o całej masie dzieci. Wilki... Biegające po tym domu... Oh...
- Czyli... To znaczy że... - Westchnęłam. - Ten dom jest taki duży. Jak na ciebie i mnie - mruknęłam, trochę na około.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Tak - westchnąłem. - Dodatkowe pokoje, na razie puste, budowane z myślą o młodych - przytaknąłem. - Ale proszę, nie przejmuj się tym. To ciebie potrzebuję do pełnego szczęścia, teraz gdy jesteś tu, waz ze mną... - uśmiechnąłem się szczerze. - Nie ma się czym martwić, obawiać... mój instynkt jest spokojny, jedyne czego teraz pragnę to zapewnić ci wszystko co potrzebne do twojego szczęścia - podsumowałem. - Bezpieczeństwo, szczęście i spełnienie - podsumowałem, kończąc swoje śniadanie i dopijając herbatę do końca.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Wiem co to spełnienie - szepnęłam. - I pamiętam co to znaczy bezpieczeństwo - ciągnęłam dalej. - Zostaje jeszcze to twoje "szczęście" do którego tak uparcie dążysz, Conny. - Sięgnęłam dłonią do jego ręki i pogładziłam go po skórze. - Gdy zjem... Pokażemy na spacer? - zapytałam, wracając do jedzenia.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się i skinąłem głową.
- Oczywiście - zapewniłem ją, ciesząc się na to jak słodko mówiła moje imię. - Pokażę ci okolicę. Jest dość bezludna, ale taką wolałem. Może podświadomie wybudowałem leżę właśnie tutaj. Z dala od wszystkich, ale bardzo blisko wody i niewielkiej, niemal prywatnej plaży - westchnąłem z uśmiechem, ściskając dłoń Nerissy i wstając od stołu by zabrać moje naczynia.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline