Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- I tyle czasu! - przytaknąłem. - Jestem więcej niż pewien, że ci się spodoba, niemal cały został wybudowany z myślą o tobie, o nas... - uśmiechnąłem się gdy wychodziliśmy z domu, a gdy zamknąłem drzwi, ująłem dłoń Prim opatuloną w rękawiczkę i zacząłem prowadzić ją w stronę polany, jednej z tych na której latem można było przesiedzieć całe dnie.
- Co prawda jest jeszcze w dość wstępnej budowie, zostało przede mną wiele pracy. A gdy zakończę budowę, będzie się trzeba zająć wnętrzem, a wtedy to już zaproszę cię z przyjemnością do pomocy - wyjaśniłem z uśmiechem.
Offline
Pokiwałam głową.
- No tak, malowanie ścian, wybieranie podłóg i kafelków - mruknęłam pod nosem, marszcząc nieco brwi. - Hmm, w sumie... To teraz już się naprawdę cieszę. Wczoraj mnie strasznie zaszokowałeś tym i... Wystraszyłam się - przyznałam się. - Mam wrażenie że jestem jeszcze za młoda, żeby zrozumieć wiele rzeczy i że cię nie nadgonię nigdy. Ale teraz czuję się już naprawdę lekko z myślą, że właśnie idziemy do przyszłego domu - mruknęłam.
Offline
- Wczoraj nieco cię tym zaskoczyłem, to fakt - przytaknąłem. - I jeszcze raz cię za to przepraszam. Jednak... Cieszę się, że oswajasz się z tą myślą, oczywiście tak jak mówiłem, nie wymagam od ciebie, że zaraz gdy skończę budowę to tam zamieszkamy i kropka. Nie, skąd... Raczej jeszcze jakiś czas będziesz się rozwijać, uczyć... Jesteś niezwykle zdolną dziewczyną, w dodatku jeszcze młodą. To że ja już jestem starym prykiem, to inna kwestia - wzruszyłem ramionami. - Ale... myślę, że ci się spodoba. I może nie zaraz po zakończeniu budowy i remontu, ale po jakimś czasie zamieszkamy tam i będziemy szczęśliwi...
Offline
- Nie jesteś starym prykiem! - Parsknęłam od razu, szturchając go łokciem w ramię. - Nawet tak nie mów. Bo jak będziesz to tak powtarzał w kółko i w kółko to w końcu naprawdę w to uwierzyć - bąknęłam niezadowolona, marszcząc nos. - Jestem doskonały - mruknęłam, wzruszajac ramionami. - Powinieneś to sam wiedzieć. - Zasmialam się, kręcąc głową na boki.
Offline
- Jestem też dla siebie bardzo krytyczny - przypomniałem. - Gdybym był doskonały, to bym nie popełniał tyłu błędów względem ciebie - dodałem i pocałowałem ją w skroń. - Ale cieszę się, że masz o mnie tak wysokie mniemanie, to bardzo mi schlebia - zachichotałem szczerze rozbawiony. Bo to nazywanie się prykiem przy Prim nie było przesadzone, jakby nie patrzeć zaraz będzie mi stukać 33 lat...
Offline
- Uczymy się siebie... Ja się uczę i ty się uczysz. Moim zdaniem idzie nam całkiem nieźle. Oboje jesteśmy już wystarczająco dojrzali by się godzić i wyciągać wnioski z naszych poczynań... Jesteśmy odpowiedzialni, ale nie sztywni i..m zależy nam na sobie! Dla mnie to doskonałe. Taka przynajmniej jest moja definicja tego słowa - oznajmiłam rozbawiona, wtulając się w jego ramię z szerokim uśmiechem. - Nie dąsaj się na siebie. Pewnie mnie to denerwuje tak samo, jak ciebie moje zaparcie do pomocy innym. Więc pomyśl sobie jak bardzo chcesz abym się uspokoiła. I teraz ja proszę cię o dokładnie taki sam spokój - wyjaśniłam, przystając i ciągnąć go za rękę aby ciupek się pochylił w moją stronę, aby cmoknac go z zadowoleniem w policzek.
Offline
Pochyliłem się jak na grzecznego wilczka przystało i dałem się pocałować.
- Niech będzie, będę spokojny. Ale mam nadzieję, że tyczy się to obu stron - wytknąłem, patrząc czule na moją ukochaną. Jednak już dalej nie drążyliśmy tych tematów, zawsze powodowały między nami małe spięcia, oboje nie umieliśmy odpuścić. Takie z nas temperamenty...
- To już kawałek... Będziesz miała blisko do miasta, a ja do oceanu trochę dalej... Ale myślę, że to aż tak nie będzie mi przeszkadzać... chyba - westchnąłem. - Ale to taka piękna okolica...
Offline
- Hmm, no dobrze. Jestem podekscytowana - mruknęłam, labiac głębokie oddechy. Teraz już mogłam, bo jeszcze miesiąc temu, to możnaby się było zadławić lodowatym powietrzem. - Wiesz co, Ridd? - mruknęłam, uśmiechając się nagle szeroko. - Tak mi się teraz przypomniało... - Zaśmiałam się. - Może to głupie, ale nie śmiej się. Po prostu... Od zawsze zastanawiałam się, dlaczego przylo mi się urodzić w jednym z najzimniejszych miejsc na Atlantis. I nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego. Trochę mnie to momentami denerwowało, każdej zimy nie mogłam wytrzymać tutaj. Gdy byłam malutka rodzice zawijali mnie po prostu w kolonik, tak że tylko nos i oczy mi wystawały. - Zachichotalam. - A teraz gdy już jesteśmy razem... To może właśnie dlatego? - Popatrzyłam na Ridda. - Myślisz, że mogłam stąd nie uciekać, bo czekałam na ciebie? - Zmarszczyłam brwi. - Bo ta sprawa z sercem jest pokręcona. Gdybym wyjechała to... - Wzruszyłam ramionami. - Nie wiem za ile czasu byśmy się spotkali...
Offline
Uśmiechnąłem się słabo, choć moje serce momentalnie stopniało. Chyba tylko Primrose, a mam przecież dwójkę młodszego rodzeństwa, umiała w jednej chwili zmienić mnie z potężnej budowy wilkołaka w małego szczeniaczka, kalającego się u stóp swojej pani.
- Oh Prim... - szepnąłem, mocno ściskając jej dłoń. - To piękna myśl, wiesz o tym? - dodałem, uśmiechając się szeroko. - Że... że byłaś tu dla mnie cały czas, że cały czas szukaliśmy siebie w jakiś sposób - mówiłem dalej do siebie. - Tak zdecydowanie piękna myśl. A wiesz co jest piękniejsze? Właśnie doszliśmy do leża - powiedziałem, zmieniając temat by się niemal nie popłakać ze wzruszenia, na myśl ile znaczę dla Prim, choć jeszcze jakiś czas temu bałem się, że nigdy nie będę znaczyła aż tyle.
- Jest jeszcze w surowym stanie, dopiero niedawno zacząłem ocieplanie ścian... - tłumaczyłem się pośpiesznie.
Offline
- Po prostu tak sobie tylko myślę i zasranawiam się nad tym wszytskim... - Wymamrotałam, starając się wtrącić w słowo Riddickowi, ale zaraz wspomniał o leżu, więc podniosłam wzrok, by się rozejrzeć.
Lecz nie musiałam się nigdzie rozglądać, było tuż przed nami, pod moim nosem wręcz. Uśmiechnęłam się, zerkając na niepewnego Ridda, chciałam mu dodać otuchy, by na spokojnie mówił dalej.
Dom póki co faktycznie nie prezentował się wielce "wow" ale...
- Naprawdę sam to robiłeś? Znaczy... Większość? To było naprawdę dużo pracy, skoro mówiłeś, że po twoich rodzicach zostały tylko fundamenty - szepnęłam, gdy powoli zbliżaliśmy się pod drzwi. - Całkiem spory. Wyobraziłam sobie że jest mniejszy - przyznałam się, nie wiedząc czy to lepiej czy gorzej. Chyba lepiej, miło jest mieć większą przestrzeń... - Napracowałeś się, widać - zapewniam go, uważając że naprawdę mu się należy taką pochwała i że powinien ją usłyszeć.
Offline
Uśmiechnąłem się czule, kiwając głową i rozglądając się dookoła. Ruszyłem w głąb salonu, by wszytsko objaśnić.
- Tutaj jest salon, łączony z kuchnią i jadalnią... Od kuchni oddziela nas tutaj ta wysepka - położyłem dłoń na kamień, który kładliśmy jakiś czas temu na blaty kuchenne. - Nie chciałem, by była to zamknięta przestrzeń, wiesz, zawsze możesz spojrzeć co się dzieje w salonie, nie wychodząc z kuchni - wyjaśniłem. - Um, na dole jest też główna sypialnia, choć z tym się wahałem najmocniej, ponieważ reszta pokoi jest na piętrze, ale uznałem, że główna sypialnia jest na tyle wielka, że kiedy młode będą malutkie, kołyskę można wstawić i tam. Główna łazienka to na razie tylko pokój, ale nad nią też pracuje... Um, na górze trzy pokoje, są najmniej ruszone póki co - wyjaśniłem po kolei.
Offline
Zagryzłam mocno wargę, rozglądając się dookoła. Przestronna kuchnia, duży salon, nasza sypialnia, a na górze trzy pokoje, czekające na... Nasze dzieci. Jeszcze niedawno byłam nastolatką, trochę za poważna i za odpowiedzialną jak na swój wiek, ale teraz... Czułam że zmiana z nastolatki w kobietę następuje zoraz szybciej.
Naprawdę tutaj będziemy mieszkać? Skończymy wykańczać dół domu? Ridd... Oświadczy mi się? Weźmiemy ślub, a na uroczystości pewnie będzie cała masa wilków z watahy Ridda. Wszyscy będą nam gratulować... Potem będziemy konczyc górę? Żeby... Dziecko miało swój pokój i przestrzeń. Rany, to wydawało się tak bliskie, a za razem tak odległe od rzeczywistości.
Dopiero gdy łezki zaczęły mi kąpać z brody zrozumiałam że płaczę. Gdy Ridd tylko do dostrzegł od razu się zaniepokoił. Ja jednak uśmiechnęłam się szeroko, a nawet zaśmiałam radośnie, kręcąc głową na boki.
- Wybacz, nie, nie, nie przejmuj sie. To łzy wzruszenia - wyjaśniłam pospiesznie wycierając twarz. - Wszystko wygląda naprawdę super, Ridd. Ciesze się - zapewniałam go dalej.
Offline
- Nie ma powodu do płaczu, kochanie - zaśmiałem się cicho i otuliłem ją ramionami. - Jeszcze... Jeszcze dużo czasu minie nim tu zamieszkamy pewnie - uznałem spokojnie. - Masz przed sobą jeszcze całą młodość, możesz jeszcze tyle rzeczy zrobić. Nie wolno mi tego ci odbierać, powinienem cię motywować byś się rozwijała - dodałem i nakierowałem jej twarz na swoją. - Nie myśl za dużo o przyszłości, bo przegapisz coś co się dzieje teraz. Tak jak ja nie zrozumiałem twoich potrzeb bo bardziej myślałem o czymś co się wydarzy za kawał czasu...
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko, patrząc mu głęboko w te jego piękne, błękitne oczy.
- Nie myślę dużo o przyszłości - zapewnilam go. - Nawet teraz za bardzo o niej nie pomyślałam. Po prostu zobaczyłam dużo pięknych rzeczy, wilczku. - Unioslam dłonie, by ująć w nie jego twarz. Pogładziłam kciukami po jego policzkach. - Ale to była tylko chwilka. Teraz też jest bardzo ładnie. - Zachichotalam. - Ładna chwila - podsumowałam i objęłam ramionami jego szyję, stając na palcach. Przytuliłam sie mocno do niego.
Offline
- Oby... Oby takich więcej - szepnąłem zauroczony i otuliłem ją równie mocno, co ona mnie. - Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej - dodałem, a gdy troszkę się odsunęliśmy od siebie, spojrzałem na nią znacząco. - I że ty też będziesz mówić otwarcie, bez wstydu o tym o czym myślisz, jasne? Nie potrzebujemy całych maratonów seksu by czuć się w końcu rozładowani z emocji - dodałem miękko.
Offline
- Uhh... N-no... No tak - bąknęłam, dotykając palcami swojego policzka, który zapłoną ze wstydu na te słowa. - Będę szczera - zapewnilam, łapiąc głęboki oddech. - Postaram się. Jeszcze czasami po prostu, no wiesz... Głupio się czuje. - Wzruszyłam ramionami, odsuwając się od niego. - Mniejsza... Hm, mogę wejść na górę? - zapytałam zaciekawiona, ruszając w stronę schodów.
Offline
- Jasne, ale niewiele tam jest - przyznałem, przepuszczając pierwszą Prim na schodach (oczywiście, żeby popatrzeć na jej tyłek) i prowadząc na piętro. Tutaj znajdował się niewielki korytarzyk, z czterema drzwiami, wszystko było w stanie bardziej surowym niż na dole, a drzwi były jeszcze w folii.
- Tutaj jest miejsce na łazienkę - wyjaśniłem, wskazując drzwi. - A pozostałem to na razie puste pokoje. Na strych jednak lepiej nie wchodźmy, dach jeszcze nie jest ocieplony, więc jest tam lodowato, poza tym trzymam tam na razie wszystkie narzędzie. Dlatego u mnie w domu nagle jest tak dużo przestrzeni - wyjaśniłem cicho.
Offline
Zachichotalam, zerkając mimowolnie na sufit.
- Oczywiście, rozumiem. W całym domu jest jeszcze dosyć chłodno - mruknęłam. - Tyle co nie wieje - zauważyłam. - No dobrze. Dom wygląda zupełnie inaczej niż go sobie wyobraziłam. Lepiej - szepnęłam. - Tak... Zwyczajnie i prosto. Podoba mi się, lubię takie rzeczy. Są najprzyjemniejsze - wyjaśniłam, wzruszajac ramionami i znów pierwsza ruszyłam po schodach, tym razem w dół.
Offline
- Wiem Prim - zaśmiałem się cicho. - O to też mi chodziło. Znam twój gust i prócz tego, że ja jestem w twoim guście, to wiem jakie przestrzenie lubisz. Starałem się... Oddać ten efekt jak najlepiej. Ale prac wykończeniowe będziemy już wykonywać razem, by się we wszystkim na spokojnie zgadzać - dodałem pośpiesznie. Zeszliśmy na sam dół, a ja poprawiłem szalik na szyi mojej maleńkiej.
Offline
Stałam spokojnie gdy poprawiałam mi szalik aby po mnie na pewno nie wiało. Wzięłam głęboki oddech.
- Wilczku, przecież wiesz, że ja nie jestem konfliktowa, i raczej nigdy nie będę- stwoerdziłam. - Przynajmniej taką mam nadzieję. Cokolwiek tu powstanie, jakkolwiek te mury się zmienią, nie ma dla mnie takiej wartości, jak to, co uda nam się tu stworzyć we dwoje - szepnęłam wpatrzona z uwielbieniem w jego twarz.
Offline