Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Tak tak wiem - zaśmiałem się cicho. - Ale cieszę że aż tak interesuje cię temat mojej rasy... Choć pewnie jest dla ciebie czasem dziwny i nie zrozumiały - parsknąłem już głośniej i zacząłem wyciągąć potrzebne rzeczy. - Opowiem ci znów jakieś legendy... Albo opowiem o szkoleniu szczeniąt! O i jeszcze koniecznie o domach w naszej kulturze, też bardzo ciekawe - wymieniłem kolejno.
Offline
- Nie wiem czy chce słuchać o szkoleniu szczeniąt... Wiem że u was małe dzieciaki, są traktowane poważnie jeszcze gdy... Są małe. - Westchnęłam ciężko. - Rozumiem, że to dla wilków normalne. Po prostu sama nie jestem przyzwyczajona do takiego wyobrażenia dzieciństwa - wyjaśniłam pospiesznie, patrząc na Riddicka.
Nie chciałam go w niczym urazić, obrażać jego rasy, czy denerwować. Po prostu próbowałam mu wyjaśnić jak na to patrzę i że nie czuje się przekonana co do takich zasad...
- Ale o legendach czy domach posłucham z wielką chęcią, wilczku - zapewnilam pospiesznie, gładząc go delikatnie po ramieniu.
Offline
- Oj Prim, szkolejnie... Tylko tak się nazywa! - zapewniłem. - Tak naprawdę to po prostu takie wilcze przedszkole. Uczą się tam poruszania po lesie, jak przemieniać się i jak nad tym panować... uczą legend, naszej wiary, podstaw kultury oraz czasami spotykają się z przedstawicielami innych ras. Kiedy Dagg i Clarett byli jeszcze malutcy to odwiedzali ich często czarodzieje, znajomi w watasze. Przez to teraz Dagg tak bardzo kocha magię - parsknąłem śmiechem. - No i fakt, uczą się samoobrony, trochę walki... ale to dla nich zupełnie normalne - zapewniałem, ale zaraz po minie Prim zrozumiałem, że nie chce sobie wyobrażać jak dzieci walczą między sobą. Westchnąłem ciężko, ale zaraz zmieniłem po prostu temat. Wrócimy do tego kiedy sami będziemy się spodziewać młodych.
- Legend o Wielkim Wilku jest baaardzo dużo. Widzisz, podobno kiedy Wielki Wilk był jeszcze młody, poznał on legendarną pierwszą syrenę... - zacząłem opowiadać, kiedy Prim przygotowywała jedzenie, a ja kuchnie. I tak opowiadałem aż do wspólnej kolacji, którą zjedliśmy przy kilku świeczkach, dla klimatu.
Offline
- Wielki Wilk miał naprawdę sporo przygód - podsumowałam, gdy skończył mi opowiadać kolejną z bardziej popularnych legend. - I jakby go tu nie lubić - mruknęłam z uśmiechem, powoli kończąc swój posiłek. Riddick już brał dokładkę. Duży wilczek musi mieć dużo siły. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. - No dobre, skoro już trochę wiem o Wielkim Wilku i o jego świecie, to teraz może opowiesz mi o domach? Coś wspominaleś - przypomniałam mu. - Wiem, że budujecie domu sami, w sensie... Wilki które się do niego wprowadzają robią to głównie same...! - pochwaliłam się swoją wiedzą.
Offline
Pokiwałem głową, popijając obiad, ciepłą herbatą, którą zaparzyła Prim.
- Tak, leża budujemy też dopiero po poznaniu serca. Taki jest zwyczaj i tak już się utarło, dodatkowo leże powinno się budować wraz z sercem właśnie. Razem wybrać miejsce, oraz wielkość, no wiesz, wtedy też ustala się ile pokoi dla szczeniąt - parsknąłem. - Moi rodzice wcześnie zostali rodzicami, nawet jak na wilki. A w dodatku nie zdążyli nawet ukończyć budowy swojego leża, bo wtedy też ojciec został Alfą. A mówiłem ci, że Alfa z rodziną mieszka w domu Alfy, to też część tradycji - pokiwałem z wolna głową, siłą rzeczy myśląc odruchowo o naszym leżu, które tak intensywnie budowałem.
Offline
Zmarszczyłam brwi.
- Hm, tak, tak, chyba wspominaleś! - przytaknęłam intensywnie myśląc. - Czyli... Alfa nie może zbudować swojego leżą? Czy po prostu leżę które zbudował jest domem Alfy... - Pokręciłam nosem. - Nie, nie, to brzmi głupio - stwoerdziłam od razu. Popatrzyłam więc pytająco na Ridda, oczekując odpowiedzi.
Offline
- Alfa wyprowadza się ze swojego leża i mieszka w Domu Alfy - odparłem. - Moja rodzina od tak długo mieszka już w domu Alfy, że nie wyobrażam sobie innego domu - wyjaśniłem rozbawiony. - Ale kiedy nowy Alfa obejmie władze, to poprzedni znów wraca do swojego leża - dodałem. - Moi rodzice już mi oddali swoje byłe leże, zdołali tylko wybudować trochę fundamentów, a resztę musieli porzucić. Matka była w ciąży ojciec był młodym Alfą... wiele rzeczy się wydarzyło - uznałem, dopiero po chwili orientując się, że wypaplałem o tym, że mam leże.
Offline
- Ojej, rozumem - mruknęłam, biorąc głęboki oddech. Przez chwilę myślałam o tym, jakie Ridd miał dzieciństwo. Chyba nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Żaden coś wspominał mimochodem ale nigdy nie spytałam go o nic wprost. Powinnam to zrobić, ale może nie w tej chwili i w tym momencie. Bo do głowy przychodziły mi inne rzeczy. - Twoim rodzicom pewnie nie było łatwo... Ale dobrze, że to co zaczęli, nie pójdzie na nic - powiedziałam, naprowadzając temat na właściwe tory. - I... Skoro to dla was takie ważne... A ja jestem twoim sercem... - Wzruszyłam ramionami. - To może zaprowadzisz mnie w tamto miejsce? Wiem że to tylko fundamenty, ale możesz mi to bardziej zwizualizować - stwierdziłam, uśmiechając się szeroko. - Pokazać okolice... - ciągnęłam dalej.
Offline
Musiałem chyba nieco zblednąć, na myśl o tym, jak moja tajemnica powoli zaczęła wypływać na światło dzienne. Rany, rany, rany, nie powinienem uważać tego za coś wstydliwego, a właśnie teraz czułem się zawstydzony tym co wyprawiałem przez ostatnie miesiące.
- Um... To nie są już same fundamenty - przyznałem z wolna, skupiając się niesamowicie na pustym talerzu. - Jak mówiłem, rodzice mi oddali to miejsce... A ja... zacząłem je dokańczać... Rozbudowywać... - wyznałem, nieco ciszej.
Offline
Przez chwilę nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam co mówi. Potem jednak stwierdziłam, że chyba dobrze. No bo niby jak inaczej? Fundamenty nie są już fundamentami. Zaczął budowę.
- Oh... Ridd - mruknęłam trochę tym wszystkim zaskoczona. Być może trochę przytłoczona. Tyle rzeczy mi opowiada o sobie i swojej rasie, ale mi cały czas trudno niektóre rzeczy połączyć w fakty i wrzucić je do swojego życia. - Hmm... Budujesz je... Już? Teraz? - Unioslam brwi.
Offline
Odchrząknąłem, kiwając głową. Nadal jednak ze wstydu nie uniosłem wzroku, wpatrywałem się tylko w świeczki na stole.
- Tak, ja.. Um... Zacząłem nieco to poprawiać, wznosić ściany... Trochę dobudowywać... Dociągnąłem ze znajomym kanalizację i prąd - mówiłem niepewnie. - Jakoś... od kilku miesięcy, kiedy przez zimę nie mogłem wypływać... Trochę skupiłem się na leżu... - podrapałem się ze wstydem po głowie. - Instynkt mnie wołał i jakoś tak... Ale wolałem ci od razu nie mówić, nie chciałem byś zareagowała... tak. Przytłoczona jak teraz - mruknąłem niepewnie.
Offline
Poczerwie iały mi policzki. Pokiwałam powoli głową, póki co nie mówiąc nic. Ja wpatrywałam się w niego bardzo intensywnie, za to Ridd unikał mojego wzroku jak tylko mógł. Najpierw patrzył się w talerz, potem w każdą świeczkę po kolei. Troszkę mnie to zdenerwowało, nie powinien tak robić! Powinien na mnie spojrzeć i wyznać mi wszystko szczerze, a nie tak powściagle i ze wstydem.
- Powiem ci że trochę mi przykro - odezwałam się w końcu, wzdychając i rezygnując z próby nawiązania z nim kontaktu wzrokowego. A po tych słowach podniosłam się z miejsca i zebrałam nasze talerze i zabrałam je do zlewu.- Po prosrwsze dlatego, że nic mi nie powiedziałeś... Nawet nie wspomniałeś. A po drugie... Przed paroma minutami, opowiadałeś mi jak ważne to jest dla wilka i jego serca. A mnie z tego wykluczyłeś. Faktem jest to, że... No może faktycznie nie jestem gotowa na takie tematy ale... - Wzięłam drżący oddech. Trochę się zdenerwowałam. I zasmucilam. Było mi strasznie przykro. Zacisnęłam palce na gąbce i powoli zaczęłam czyścić talerz, stojac do niego tylem. - Ale nie wiem też jak to rozumieć. Wykluczyłeś mnie - zaznaczyłam, szorując już i tak czysty talerz.
Offline
Uniosłem wzrok spanikowana na Prim, która odeszła ode mnie kawałek dalej. Na wielkiego wilka jak ja mogłem.. Jak mogłem... Znów ją zawodzę, cały czas, cały czas robię coś źle, coś tak złego, ona znów jest zła i smutna... Przeze mnie!
- J-ja... Primrose, to nie tak... - wydukałem. - Ale... Gdy nie ma obok mojego serca... Ja nie chciałem cię wykluczać, nie chciałem jakoś tego zatajać, ale... Ja... Sam nie wiem - mówiłem, wahaniem. - Chciałem... Chciałem już wybudować leżę, chciałem poruszać się dalej, wszystko we mnie krzyczało, a kiedy ty byłaś w pracy, gdy sądziłem, że chcesz zachować dystans to... To mi pomagało ucieszyć ten instynkt... - mówiłem dalej, wstając z miejsca i podszedłem do niej, łapiąc za mokrą dłoń. Przełknąłem jej spojrzenie żalu, choc było to trudne.
- Zawodzę cię na każdym kroku, ale... Ja naprawdę nie chciałem cię tak wykluczyć, ja... Po prostu sądziłem że tak będzie lepiej... Jeśli... Jeśli nie będziesz musiała znosić mnie...
Offline
Zacisnęłam mocno wargi, a oczy napełniły mi się łzami. Nie sądziłam, że to aż tak we mnie uderzyło, myślałam że jestem w stanie to przełknąć i sobie poradzić. Powoeiec "w porządku, Ridd, nic się nie stało" ale... To mnie naprawdę zabolało.
- To wszystko jest dla mnie trudne... Każdy kolejny krok. Ale wierzę, że jesteś ze mną szczery i... I to... To sprawia, że jestem silniejsza niż sama jestem tego świadoma. Wiem, że nie mówiłam ci o moich brudnych myślach, może to było głupie, ale nie raniące. A to...? - Przęłknęłam głośniej ślinę. - Zabolało mnie, wilczku... - szepnęłam, ocierając drugą mokrą dłonią policzki.
Offline
- Ja... Nie wiem co myślałem. Ale... - wziąłem głęboki oddech. - Chciałaś wiedzieć jak najwięcej o mojej rasie, a to właśnie ja. Rządzą mną instynkty, jestem stary biorąc pod uwagę moją tradycje, moi rówieśnicy mają już całe rodziny, a ja...ja... Dusiłem się tak długo, a teraz kiedy nie ma mojego serca obok to zaczyna mną rzucać, targać potrzeba... Potrzeba tego leża, twojej bliskości. Ja... Ja nie chciałem, myślałem, że będę robić to tylko dla siebie, ale - westchnąłem już ciszej. - Wybacz mi... Powinienem Ci powiedzieć wcześniej. Ja... Ja naprawdę cię przepraszam - wydukałem, nie ruszając się chodźmy o milimetr. - P-pokażę Ci go jutro... D-dobrze? Nie płacz Prim, błagam... Ja... Ja naprawdę przepraszam, nie chce byś płakała...
Offline
Uśmiechnęłam się słabo i pokiwałam głową. Musiałam się uspokoić. Nie byłam przecież głupiutkim dzieckiem. Po części rozumiałam, że Ridd nie chciał źle. To był było wbrew jego naturze gdyby chciał mi zrobić choćby najmniejszą krzywdę. Zrobił to w pełni nieświadomie.
- Dobrze, dobrze wilczku. Już nie płaczę - zapewnilam go, uśmiechając się delikatnie, a następnie po prostu przytuliłam się do niego, wtulając policzek w jego tors. - Po prostu trochę mi przykro, że nie uznałeś tego za wystarczająco istotne aby mi o tym powiedzieć... Nie rób tak nigdy więcej, dobrze Riddick?
Offline
- Dobrze... D-dobrze... - dukałem dalej. Opanowała mnie totalna panika, jak raniony nożem. To musiało być związane z tym że zraniłem swoje serce. Skrzywdziłem ją i teraz to dokładnie czułem.
- Znów cię zawiodłem, Prim... - wyszeptałem. - Tak strasznie cię przepraszam, ja... Ja już nie będę niczego zatajał - powiedziałem słabo. - Naprawdę... Będę mówił wszystko...
Offline
Przez chwilkę milczałam, przymykając oczy. Nabrałam kilka głębokich oddechów, napełniając płuca jego zapachem i uspokajając się przy tym.
- Chodzi mi tylko o to, żebyś był ze mną szczery w tych ważnych kwestiach. Ja też będę. Będzie nam wtedy łatwiej... Prawda? - szepnęłam, odsuwając się kawałeczek, by móc na niego popatrzeć. - Nie gniewam się... - zapewnilam. - Po prostu... Trochę mi smutno. Ale mi przejdzie - dodałam, odgarniając włosy z twarzy.
Offline
- Pokaże ci go jutro... - obiecałem. - Spodoba Ci się, naprawdę ciężko sie spodoba... I... I proszę nie bądź smutna, bo... Bo ja nie chciałem, ja po prostu... Rany, to coś strasznego... - wyrzuciłem z siebie. - Przepraszam. Nie wiem jak... Jak się zrekompensować... Ale pokaże ci dom, moje leżę... Nasze... - mówiłem zupełnie bez składu.
Offline
- Spokojnie wilczku - szepnęłam, gładząc go dłonią po ramieniu. - Posprzątamy po posiłku w pierwszej kolejności. Zaraz porozmawiamy o planach na jutro, w porządku? - poprosiłam, ale mimo wszystko na koniec upewniłam się czy mu to pasuje. Nie chciałam dawać mu rozkazów i ustawiać pod ścianą.
Chciałam po prostu... Pomyśleć i zastanowić się co dalej. Oboje nie za dobrze komunikowaliśmy się w naszym związku. Ja nie potrafiłam otwarcie mówić i zaspokajaniu potrzeb seksualnych, a z kolei Riddik nie mówił mi o swoich instynktach, również się ich wstydząc przede mną. Eh... To wszystko było trudniejsze niż mi się wydawało!
- Miłość to twardy orzech do zgryzirnia - szepnęłam, gdy już posprzątaliśmy wszystko. Popatrzyłam łagodnie na wilka.
Offline