Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jest taka opcja - przyznałem natychmiast, widząc wahanie na twarzy Pirmrose. Potem westchnąłem, idąc dalej przed siebie. - Jest to jednak nie tyle część naszej tradycji, ale i nauki panowania nad własnymi instynktami i takie tam... Po prostu potrzebują tego jako wilczki - powiedziałem spokojnie. - Dagg nie lubi treningów, ale wie, że musi na nie chodzić, bo pomogą mu zapanować nad ciałem i nad wilczą postacią. To część... jak nauka magii dla czarodziei.
Offline
Pokiwałam głową.
- Pewnie masz rację, nie znam się jeszcze ena tym tak dobrze, by rozmaiwac w ten sposób z tobą - stwierdziłam, karcąc sama siebie w myślach za to. - Nie powinnam się obawiać krzywdy naszych przyszłych dzieci. Nie pozwolibys aby stala się komuś krzywda, ani mi, ani im. I ta wiedza powinna mi wystarczyć - szepnęłam, kątem oka zauważając dużo światła. Obrocilam głowę w bok, a tam chmara świetlików oświetlała najprawdopodobniej nasze "bezpieczne miejsce".
Offline
- Oboje nie dopuścimy do ich krzywdy - zaznaczyłem jeszcze nim chmara zaczarowanych owadów odsłoniła nam namiot, niemal w całości ukryty pod wielkimi korzeniami dostojnego i wiekowego drzewa. Wszystko było tak jasne dzięki świetlikom, że już dawno zapomniałem, że był środek nocy. Uśmiechnąłem się szeroko, pochylając się i sprawdzając co czekało nas w namiocie.
- Mamy koce i poduszki... - powiedziałem miękko, omijając milczeniem dwie butelki piwa i jedną porcję eliksiru antykoncepcyjnego. Ehhh wilkołaki były niemal tak aktywne seksualnie co wampiry, różniła nas wyłącznie rozwiązłość naszych stosunków.
Offline
Weszłam do namiotu zaraz za Riddem, czując się trochę lepiej, bo już nie wiało tak po nas. Namiot osłonił nas od wietru. Rozejrzałam się, dostrzegając też pozostałe rzeczy w namiocie. Usiadłam, uśmiechając się lekko.
- Z piwa nie będziemy korzystać - mruknęłam rozbawiona, przekładając szklane butelki pod wejście do namiotu.
Offline
- Wypiłem już wystarczająco dużo - przytaknąłem i mocno zakręciłem słój, jednocześnie przyglądając się świetlikom. Było ich naprawdę mnóstwo, jasnym światłem oświetlały wnętrze namiotu, więc mimo późnej godziny nie musieliśmy się dłużej martwić o światło. Potem jednak zauważyłem jak Prim przygląda się z zainteresowaniem dokładnie opisanej buteleczce.
- To chyba dokładnie to samo, o czym mówiłem ci jakiś czas temu - wyjaśniłem miękko, czekając na jej ruch, a gdy moja mała czytała jeszcze dokładne działanie, ja zagryzłem wargi z namysłem.
- Odnoście tego, co mówiliśmy jeszcze o młodych... - zacząłem nagle. - Chcę byś wiedziała, że nie powinna na razie myśleć o tym za dużo to daleka przyszłość - zauważyłem. - Teraz... chcę byś myślała o sobie, o swoich potrzebach, pragnieniach i wszystkim co chcesz osiągnąć, a ja zawsze będę u twojego boku by ci w tym pomagać.
A czasem, przy większości pragnień, mogę być nawet bliżej niż "obok".
Offline
Ubioslam wzrok i popatzrylam miękko na Riddicka.
- Masz rację wilczku, długa drugą do tego, mamy jeszcze sporo czasu na siebie, na dokładne poznanie siebie nawzajem. I siebie samych z bo twoje pojawienie zmieniło mnie, tak jak moje pojawienie zmieniło ciebie. I odkrywamy samych siebie na nowo - mruknęłam, znów wracając wzrokiem do buteleczki. Zaraz jednak ją unioslam. - Mamy tu miłe warunki, mogę chcec osiągnąć dobry orgazm? - zapytałam wprost, zagryzajac wargę.
Offline
Najpierw nieco szerzej otworzyłem oczy, chwilę zastawiając się czy na pewno dobrze usłyszałem. Zaraz potem trząchnąłem głową, chwilę wahając się jeszcze z odpowiedzią i zdobywając się na przeciągnięte "cóóóż...".
- Postaram się stanąć na wysokości zadania - podsumowałem swoje wahanie, nadal wpatrując się w tą szczerą twarz Prim. Parsknąłem w końcu śmiechem, i pokręciłem głową nad samym sobą. - Cóż ja mówię... Zrobię wszystko by było nam dobrze jak cholera i byś zapamiętała Święto Wielkiego Wilka bardzo dobrze... - podsuwałem, przysuwając się bliżej Primrose i postukałem w buteleczkę którą trzymała. - Wypij teraz. Powinno być bardzo słodkie w smaku... I zapewnić spokojny seks bez gumek na conajmniej całą noc - wyjaśniłem jeszcze.
Offline
Uśmiechnęłam się i odkręciłem korek.
- Wybacz... Znów jesteś zmieszany - wymamrotałam, uśmiechając się ciepło. - Skoro to nie może być nasz pierwszy raz, to niech będzie przynajmniej bardzo miło - wyjaśniłam i przechylilam buteleczkę.
Riddick miał całkowitą rację, mikstura w środku była bardzo słodka, aż się nieco skrzywilam, a potem Zaśmiałam rozbawiona Atego powodu. - Słodka - skomentowałam jedynie z rozbawieniem, wyciągając kącik ust.
Offline
- Nie jestem zmieszany, a zaskoczony. Czasami szokuje mnie to, jak bardzo bezpośrednia jesteś... I że tak doskonale wiesz, czego chcesz... - poprawiłem zaraz moją Prim. Odwiązałem też wstążkę z naszych rąk, i pochyliłem do jej twarzy by w smakować się w jej usta. - Mmm, faktycznie słodkie - przyznałem rozbawiony, sięgając do sweterka Prim, by zdjąć go z ramion mojej ukochanej czym prędzej. Bo ja też wiedziałem po części czego chce...
Offline
Zachichotalam, unosząc ramiona, by ułatwić pozbywanie się ubrań z mojego ciała. Ridd był już w tym wyćwiczony po zimnie, kiedy potrafiłam mieć na sobie po 7 warstw różnych ubrań. Był bardzo cierpliwy i ostrożny, za każdym razem.
- Mówiłam - odparłam, zdejmując z się je jeszcze koszulkę. Przysunelam się, pochylając, by sięgnąć jego ust. - Nienajgorsze, całkiem smaczne, ale trochę przysłodkie - podsumowałam z rozbawieniem na ustach, całując wilka.
Offline
Roześmiałem się cicho, oddając pocałunek, bardzo czule i z miłością, dużą ilością miłości.
- Dla mnie chyba nic nie może być "za słodkie" - przyznałem cicho, muskając ustami jej usta, jej szyję i samemu z siebie zdejmując koszulkę. - Na przykład ty, nigdy nie będziesz dla mnie za słodka, moje maleństwo - uznałem z szerokim uśmiechem, który rósł z każdą chwila, kiedy tylko jej uśmiech rósł także. Zlustrowałem nieśpiesznie wzrokiem moją ukochaną, jej pełne piersi, jej idealną sylwetkę i zaraz przyciągnąłem zachłannie do siebie dziewczynę. - Mhm, bardzo cię kocham - zapewniłem, odpinając jednocześnie jedną ręką stanik Prim.
Offline
Zaśmiałam się, czując się kompletnie swobodnie. Pomimo że nie byliśmy w domu, a raczej wszyscy wiedzieli co będą robić wilki że swoimi sercami. Zastanawiałam się, jak się będę czuła jutro, gdy wszyscy będą na mnie zerkając znacząco... No cóż, teraz byłam bardzo szczęśliwa i nic tego nie zmieni, nawet myśli o jutrzejszym poranku.
Pozwoliłam by Ridd zsunął że mnie mój biustonosz, teraz oboje byliśmy już pół naszy. Znów przywarlosmy do siebie, tym razem ciaśniej, już mój wilczek się o to zatroszczył. I całowaliśmy się dłuższą chwilę.
- Ja ciebie też... Teraz jesteś dla mnie jak rodzina... Jesteś moim domem - wyszeptałam w jego usta, wodząc dłońmi po jego ciele.
Offline
Nie wiem czemu, jednak właśnie takie słowa sprawiały, że stawałem się momentalnie podniecony. Byłem jej rodziną, byłe jej domem, kochała mnie i mówiło to moje serce i... Na Wielkiego Wilka, instynkt niemal rozrywał mnie na strzępy gdy jej młode, jędrne ciało wiło się przy moim.
Nie miałem siły mówić cokolwiek na głos, nie, moje usta znacznie bardziej były zajęte całowaniem szyi Prim, oraz jej ramion i obojczyków. Kiedy przekręciliśmy się, a dziewczyna leżała pode mną, z niesamowitą przyjemnością całowałem jej piersi, głaskałem, ale później też podszczypywałem, ciesząc się jak głupi na jej ciche westchnienie i jęki przyjemności.
Zawsze uwodziła swoim ciałem od nowa...
Offline
Lubiłam uprasować seks. Lubiła. To robić, bo robiłam to z Riddem. A on wtedy patrzył na mnie w taki sposób, zupełnie inaczej niż zwykle, ten wzrok widziałam tylko wtedy, gdy wilk delektował się moim ciałem. Kiedy mnie rozbierał, zsuwając ze mnie resztki ubrań, kiedy mnie dokładnie całował po piersiach, brzuchu k podbrzuszu, wciąż zerkając na mnie. Badawczo ale i jakby tajemniczo, jakby to co miał zamiar zrobić było tylko i wyłącznie nasze, a nikt inny nie znał tego smaku przyjemności.
Jego usta sprawiały mi niezwykłą przyjemność, a że w namiocie nie było najcieplej moje sutki były twarde, a ciało pokryte gęsią skórką, ale i tak nie chciałam się ubierać, chciałam się z nim kochać i kochać. Na początku to ja leżałam, ale po jakimś czasie Ridd usadził mnie na górze, trzymając moje biodra, mocno i pewnie. Patrzył na mnie bardzo uważnie. Obserwował moja twarzy - która już zapewne była różowa, moje falujące z każdym ruchem piersi, moje kręcące się biodra. A ja wpatrywałam się w niego, na jego twarzy było widać bardzo dużo, niemal czytałam z jego oczu "jestem szczęśliwy" "jestem zachwycony" "jest mi tak dobrze" i to mnie kręciło i motywowało jeszcze bardziej.
Offline
Widziałem na własne oczy jak w Prim stopniowo budziło się to coś w środku, ta jej mała ladacznica, która czasami przejmowała kontrolę nad umysłem Prim, nad jej rozsądkiem i nad jej odruchami. Jednak w moment, kiedy obopólnie zaczynaliśmy seks, ta ladacznica niemal zupełnie przejmowała kontrolę i wtedy to ta szalona, pełna pożądania twarz rozpościerała się szerokim uśmiechem, ale tak znaczącym.... że podniecało mnie to jeszcze i jeszcze bardziej, a Primrose tylko na to czekała. By szczytować w najlepszy możliwy sposób, czyli razem...
Zmieliśmy potem pozycję. I jeszcze raz i jeszcze raz, aż szczytów nie dało się zliczyć... A na koniec i tak jeszcze ostatecznie pomogłem dojść Prim samej kilka razy, kiedy dziewczyna już tylko pragnęła więcej, ale praktycznie nie miała siły.
- Jak ci się podobało...? Bez gumek jest jeszcze przyjemniej, prawda? - zamruczałem jej do ucha, kiedy już leżeliśmy pod kocami.
Offline
Jęknęłam zmęczona, nie, nie, ja nie byłam zmęczona. Byłam wykończona. Bylalo mnie już wszystko. Czułam jak cała pulsuje, jednak ten rodzaj bólu był zdecydowanie przyjemniejszy, przypominał o niezwykłej satysfakcji jaka osiągnęłam, a osiągnęłam ja wierzę razy wraz z moim wilczkiem.
- Cudownie... - wyszeptałam pół przytomna, uśmiechając się do niego błogo. Miałam spierzchnięte wargi, napuchnięte i zaczerwienione sutki. Za to Riddick miał kilka malinek na ciele, a mi nie było za nie wstyd. Nawet nie wiedziałam kiedy to się stało, przywitałam do niego usatmi tyle razy, że w którymś momencie same zaczęły się pojawiać. Musnelam kilka z nich, ledwo unosząc dłoń. - Wybacz za nie... Nie chciałam żeby było ich tak dużo... - szepnęłam, opuszczając dłoń. - Było cudownie... Naprawdę... Idealnie.
Offline
- Podobają mi się - zapewniłem mrukliwie, poprawiając koc na obolałym pewnie ciele mojej ukochanej. - Będę nosił każdą malinkę od ciebie z dumą, wiesz? - zamruczałem rozbawiony do jej ucha. Pocałowałem ją czule w głowę i poprawiłem też podsuszę pod głową dziewczyny. W końcu sam wyczerpany położyłem się u jej boku i odetchnąłem głęboko, zapachem spełnienia nas obojga. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Jesteś najlepsza, wiesz o tym? - powiedziałem. - Zasłużyłaś na głęboki sen kochanie... Śpij, ja cię obronię - zapewniłem z czułością, samemu też przymykając oczy.
Offline
Oboje zasnęliśmy szybko. Byliśmy bardzo spełnieni i bardzo zmęczeni. Spałam bardzo dobrze, pomimo że leżeliśmy na ziemi, nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo. Wystarczyło, że mogłam się wtulać w ciepłe ciało mojego wilczka. Jednak nawet takie wtulanie, nie ochroniło mnie przed porannym chłodem. Jęknęłam cicho, powoli podciągając się do pozycji siedzącej. Byłam obolała, czułam całą wczorajszą noc na swoim ciele.
Sięgnęłam po sweter i naciągnęłam go na swoje nagie ciało, układając się znów obok Riddicka. Musnęłam wargami jego ramię. On cały czas był taki cieplutki i spał jeszcze tak twardo... Miałam nadzieję, że zasypiał niewiele dłużej ode mnie.
- Mój kochany śpioszek... - powiedziałam ochrypniętym głosem, układając głowę na poduszce i spoglądając na niego badawczo.
Offline
Po kilku, może dłuższych, może krótszych chwilach, zamruczałem przeciągle, nieco się prostując, ale zaraz zaprzestałem gwałtowniejszych ruchów, kiedy zobaczyłem wielkie, zielone oczy wpatrzone we mnie z miłością. Mój ulubiony widok, szczególnie, że właścicielka tych oczu była naga i zakochana we mnie do takiego stopnia, że nie ostatniej nocy naprawdę zaszaleliśmy. Uśmiechnąłem się do Prim szeroko.
- Dzień dobry, maleńka - zamruczałem rozmarzony. - Nie jest ci zimno? powinnaś się ubrać kochanie... - zacząłem momentalnie, troskliwym głosem.
Offline
- Sweter póki co wystarcza, możesz mnie mocniej... - Nawet nie zdążyłam dokończyć, a Riddick już przyciągnął mnie do siebie, otulając szczelniej ramionami. Zachichotałam, przez chwilkę się kręcąc, aż znalazłam wygodną pozycję. Odetchnęłam. - Tak, teraz jest mi naprawdę dobrze - zapewniłam ze śmichem w głosie. - Dobrze spałeś - stwierdziłam. - Widać, że się wyspałeś i masz bardzo radosne oczy, co cię naprawdę ożywia - stwierdziłam.
Offline